– Potrzebne mi twoje zaufanie, Davidzie.
Chciała od razu zapytać o jego matkę, czuła jednak, że nie jest to odpowiedni moment na tego rodzaju pytania. To było dla niego coś bardzo bolesnego i choć na razie nie mogła mu pomóc, czekała, aż David zdobędzie się na odwagę i wszystko jej wyjaśni. Nie ma miłości bez zaufania.
– Przepraszam. Już nigdy więcej nie zawiedziesz się na mnie.
– To dobrze.
Pragnęła, by podszedł do niej, objął ją, przytulił, całował. Niestety, znajdowali się w biurze. A on miał swoje żelazne zasady.
Złam je, nie przejmuj się niczym, błagała go w myślach. Pamiętała jednak, jakie konsekwencje miała podobna prośba wczoraj rano i już więcej nie chciała ryzykować.
Jednak nadal nie zgadzała się na seks z Davidem. Tamten rodzaj znajomości zakończył się wczoraj rano i nie miała ochoty do tego wracać. Nie chciała, by znowu o szóstej czterdzieści pięć odchodził od niej, przeistaczając się w chłodnego biznesmena. I nie uważała za słuszne, żeby nadal ukrywali swój związek, jak jacyś złodzieje. To należało zmienić.
Zmusiła się, resztką sił, by skoncentrować się na sprawach służbowych.
– Przyszedł faks od Niemców. Lepiej będzie, jeśli to przeczytasz.
Podeszła do faksu i oderwała zadrukowaną kartkę.
To też było trudną próbą dla Davida. Inżynier Schmidt informował, iż spędził wczorajsze popołudnie na rozmowach z Michaelem Crawleyem. Nie wypowiadał się jednoznacznie na temat zrezygnowania ze współpracy z firmą Hartleya. Było jednak oczywiste, że oczekiwał, iż David będzie teraz zabiegał o jego względy, płaszczył się przed nim, obniżał ceny.
Z niepokojem obserwowała Davida. Czy bardzo rozzłości go treść tego pisma?
Ale on ze spokojem odłożył kartkę i podszedł do mej. Tak blisko, jak tego pragnęła. Objął ją w talii. Rzuciła mu ostrzegawcze spojrzenie.
– Caitlin – jęknął.
Łagodnie przesunął dłonią po jej policzku, rozkoszując się delikatnością i ciepłem skóry. Pogładził jej włosy. I nagle wpił usta w jej wargi z taką pasją, z taką namiętnością, że zaskoczona nie zdążyła zaprotestować.
Złamał swoją główną żelazną zasadę. Nie wiedziała, jaka jest tego przyczyna i nie troszczyła się o to. Czuła prawdziwą ulgę, że koszmar samotności już ma za sobą. Nie wahała się, nie opierała mu się. On już nie złościł się na nią, ona mu wszystko wybaczyła, zaufanie wzajemne zostało odbudowane. Znowu było wszystko dobrze. Zafascynowani sobą, zachwyceni, jeszcze raz obudzili do szalonego tańca śpiące demony.
A jednak jakiś uparty wewnętrzny głos próbował ją ostrzec. Nie chciała go słuchać, ale pojawiał się coraz natrętniej w jej myślach.
Odsunęła się od Davida.
– Nie – powiedziała. – Nie rób tego.
Spojrzał na nią zmieszany. Zaskoczony. Pragnął jej. Pożądanie zawładnęło nim tak silnie, że nie dbał o to, iż ktoś wejdzie do gabinetu, że może ich zobaczyć. Teraz ona dbała o takie sprawy. Nie chciała już nigdy więcej być dla niego panienką na zawołanie. To musiało się zmienić.
– Davidzie – rzekła stanowczo. – Jestem tutaj twoją asystentką. Nikim więcej.
– Przepraszam – powiedział.
Wyglądało na to, że sam się sobie dziwi, iż mógł się zapomnieć aż do tego stopnia. Nadal jednak ją obejmował. Nie cofnął rąk. Jakby zupełnie był mu obojętny ten nieprzyjemny faks, który nadszedł od Niemców. Jakby zupełnie nie przejmował się swoją firmą.
– To bardzo niedobra wiadomość – przypomniała mu. Spojrzała wymownie na pismo, które tak niefrasobliwie odłożył na biurko.
– Caitlin, nie przejmujmy się takim drobiazgiem. Nie obchodzi mnie współpraca z kimś, kto pertraktuje z Crawleyem. Szkoda naszych nerwów na takie rzeczy.
– Ale… Davidzie… myślałam…
Przygryzła dolną wargę. Tak, on tu jest szefem i on tu podejmuje decyzje. Ona nie ma nic do gadania. Spojrzał na nią uważnie.
– Caitlin, wiem, że ten faks sprawił ci przykrość, ale kontrakt z Niemcami nie jest tego wart, żebyś musiała się tak bardzo martwić. Jak będziesz pisała odpowiedź dla nich, napisz im, że nie mamy ochoty zadawać się z firmą, która jednocześnie pertraktuje z Crawleyem. Niech wybiorą: my albo on. Wkrótce czeka nas sprawa sądowa przeciwko temu złodziejowi, udowodni im się, że patenty Crawleya są kradzione i będą mieli się z pyszna. Nie przejmuj się i odpisz im, co chcesz.
Aż serce jej podskoczyło z radości. Jaki on potrafił być miły!
– Teraz będę musiał wyjść – dodał. – Pojadę do domu i porozmawiam z matką. Muszę ją przygotować na pewne sprawy.
Z jakiegoś powodu jego matka była teraz najważniejsza. Próbowała to zrozumieć. Ale tak bardzo nie chciała, żeby już odchodził. Jej poczucie bezpieczeństwa było tak kruche, że po prostu nie miała siły być znowu, choć przez chwilę, bez niego.
– Może będzie szybciej, jeśli zadzwonisz do mamy – powiedziała.
Pokiwał przecząco głową. Był smutny, zbolały. Ta dziwna, tajemnicza sprawa z jego matką raniła go do głębi.
– Nie da się tego załatwić przez telefon – powiedział z żalem w głosie.
– Dobrze, w takim razie zajmę się tutaj wszystkim – niechętnie wyraziła zgodę.
Patrzył na nią tak ciepło, tak życzliwie, jak nigdy dotąd.
– Twój ojciec świata poza tobą nie widzi – powiedział niespodziewanie. – To bardzo ciekawy i mądry człowiek.
Chciał być dla niej dobry, serdeczny. Nie zdążyła się jeszcze do tego przyzwyczaić.
Zaczął szykować się do wyjścia. Nie miał już takich powolnych, ociężałych ruchów, jak rano, gdy wchodził do jej gabinetu. Pomyślała, że wróciło mu życie, jak tylko pojął, iż ona nadal jest przy nim. Na pewno była dla niego kimś ważnym. Po prostu musiał teraz pojechać do swojej matki. Trudno.
Podszedł już do drzwi, oparł rękę na klamce. Niespodziewanie odwrócił się i spojrzał na nią uważnie.
– Jakiego chcesz konia, Caitlin? – zapytał.
– Nie myślałam jeszcze o tym – odparła zaskoczona.
– To się zastanów – powiedział i dodał: – Wrócę tak szybko, jak tylko będzie to możliwe.
Wyszedł i Caitlin znowu ogarnęły wątpliwości. Marzyła o nim, o wspólnej przyszłości, kochała go. Ale jeżeli on sądzi, że kupi jej konia, a w zamian dostanie jej ciało i duszę, to grubo się myli. Ona na pewno nie jest dziewczyną na sprzedaż. Po chwili jednak doszła do wniosku, że powinna się zgodzić na podarowanie jej konia. Dlaczego nie? Przecież go na to stać, a do dziś nie dał jej żadnego prezentu. Tak bardzo chciała dostać konia, który zastąpiłby jej ukochaną Dobbin. Jeżeli w ogóle istniało jakieś zwierzę chociaż trochę tak doskonałe, jak jej kuc.
Uśmiechnęła się na myśl o tym, jak bardzo David był teraz dla niej serdeczny. Pamiętała jednak, że najważniejsze wciąż jeszcze było przed nią. I od tego na pewno zależało bardzo wiele. Musi ją wreszcie przedstawić swojej matce.
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
Przygotowanie odpowiedzi dla niemieckiej delegacji zajęło jej trochę czasu. Starała się tak ją sformułować, żeby zostawić im furtkę, gdyby chcieli powrócić do negocjacji z Davidem, a jednocześnie jasno postawić sprawę, że jeśli nadal będą chcieli mieć coś wspólnego z Crawleyem, to oni będą ponosić konsekwencje.
Poczuła się zadowolona, gdy pismo było już gotowe. Miała nadzieję, że kluczowe słowo „konsekwencje” zmusi ich, by jeszcze raz porządnie przemyśleli sprawę. Nienawidziła myśli, że Crawleyowi mogłoby coś wyjść z tego podstępnego knucia. Ten człowiek nie miał żadnej moralności. Był zdolny dosłownie do wszystkiego.