Pomyślała o bukiecie róż.
– Wiem, że nasz związek jest ważny dla ciebie – iskierki szczęścia tańczyły w jej oczach.
Jak dobrze, że potrafił zrozumieć i przeprosić ją za to, że doprowadził dziś rano do nieprzyjemnej wymiany zdań. Zmarszczył brwi. Przyglądał jej się badawczo.
– Czy możesz się skoncentrować na tym, co mówię?
– Oczywiście. Na każdym słowie. I na tych nie wypowiedzianych także – uśmiechnęła się, by pokazać, że nie czuje do niego ani trochę żalu.
Jego twarz wyrażała ostrzeżenie. Zaczął mówić takim tonem, jakby dyktował, sprawdzając prędkość, z jaką pisze na maszynie:
– Poproś do mnie Paula Jordana. Powiedz mu o kontrakcie z Sutherlandem. Za pół godziny zaczynamy. Sprawdź, czy pamięta o spotkaniu. Chcę, żebyś ty też była obecna i robiła notatki. Wezwę cię telefonicznie.
– Już się robi, szefie – rzekła, odkładając długopis. Chwilami wydawał się lekko ogłupiały.
Wstała i ochoczo podbiegła do drzwi. Czuła się lekka i szczęśliwa, jakby frunęła ponad ziemią.
– Poczekaj.
Odwróciła się. Patrzyła wyczekująco, z błyskiem radości w oczach. O cokolwiek David teraz ją poprosi, wykona to najlepiej, jak tylko potrafi. Będzie najlepszą asystentką w świecie i będzie z niej dumny, gdy staną razem przed niemiecką delegacją.
David borykał się z jakimś problemem. Widziała, że jakieś myśli nie dają mu spokoju. Emanowało od niego napięcie, jakaś nerwowość.
Patrzył jej w oczy uważnie, jakby próbując odczytać jej zamiary.
– Chciałem powiedzieć… – przerwał, jakby nie mogąc znaleźć słów. – Bardzo mi przykro, ale…
– Rozumiem – uśmiechnęła się Caitlin. To oczywiste, że chodziło mu o to, co działo się dziś rano. – Mnie również jest bardzo przykro.
– Co takiego? – zdziwił się.
– Przykro mi, bo przecież… chciałeś powiedzieć… – zawahała się.
Zastanawiał się przez moment. Po chwili miał taki wyraz twarzy, jakby nagle coś mu ulżyło.
– No dobrze, dopóki sprawy służbowe będą traktowane odpowiednio…
– Oczywiście, wszystko będzie zrobione na medal.
ROZDZIAŁ TRZECI
Caitlin przygotowała wszystko, co potrzeba, w sali obrad. Postawiła na stole wysokie, ozdobne szklanki. Ciasteczka, soki w kartonach, napoje gazowane. Ustawiła fotele, przysunęła bliżej sztuczną trzykrotkę, która dekorowała pokój. Cały czas myślała o tym, że musi to zrobić jak najszybciej, żeby jeszcze zdążyła wezwać na górę Paula Jordana.
Poszła do kuchni przygotować kawę. Wyjęła z szalki elegancką, angielską porcelanę. Mleczko do kawy, cukier.
Wróciła do swojego gabinetu. Wszystko gotowe. Jeszcze tylko Paul Jordan i niemiecka delegacja może sobie przychodzić.
Wszedł posłaniec z koszykiem prezentów udekorowanym czerwonymi kokardkami, na które naszyto perły. Kolejne upominki z okazji walentynek. Pudełko w kształcie serca, ozdobione koronką, wewnątrz szwajcarskie czekoladki. Mały pluszowy niedźwiadek. Pomyślała, że mógłby to być konik, a nie miś. Przypomniało jej się jednak, że jakoś nie miała nigdy okazji opowiedzieć Davidowi o swoim kochanym kucu, którego miała na własność i do którego zawsze przychodziła do stajni, kiedy czuła się smutna lub samotna. Kuca dostała od ojca na urodziny, kiedy skończyła jedenaście lat.
W koszyku z prezentami znajdowały się jeszcze kosmetyki, renomowanej firmy. Szczególne wrażenie wywierały niezwykle kosztowne wody kolońskie Estee Lauder.
Niepotrzebnie gniewała się rano na Davida. Przecież musiał zamówić dla niej te prezenty, dopilnować, by dostarczono je na czas. Właśnie dlatego nie mógł zostać z nią dłużej.
Zadzwoniła Jenny, że niemiecka delegacja właśnie przybyła. Caitlin szybko poinformowała o tym Davida. Potem poszła do windy, zjechała na dół, przywitała się z gośćmi i wprowadziła ich do sali obrad. David czekał na nich przy drzwiach i uśmiechnął się do niej.
Wróciła do swojego gabinetu. To był naprawdę uroczy poranek. Czuła się bezgranicznie szczęśliwa.
Podeszła do telefonu, żeby wezwać na górę Paula Jordana.
Wyciągnęła rękę w stronę słuchawki, a wtedy telefon zadzwonił.
– Caitlin? To głos matki.
– Dzień dobry, mamo! Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy ślubu! – zawołała. – O której przyjęcie? Czy chcesz może, żeby ci w czymś pomóc?
Usłyszała coś jakby łkanie.
– Mamo, czy coś się stało? Znowu płacz.
– Mamo, proszę, szybko powiedz mi, co się stało?
– Nie będzie przyjęcia.
Caitlin poczuła, że serce podeszło jej do gardła.
– Dlaczego? Dlaczego nie będzie?
– Twój ojciec… – głos matki załamał się. Rozpłakała się na dobre.
Caitlin od razu wyobraziła sobie wszystko, co mogło stać się najgorszego. Ojciec miał kłopoty z sercem…
– Mów! Powiedz wszystko.
– On… on…
– Co on? No, co on? – Caitlin niecierpliwie domagała się wyjaśnień.
– On mnie porzucił.
Caitlin opuściła głowę. To wszystko zupełnie nie miało sensu.
– Co to znaczy, że cię porzucił?
– To znaczy dokładnie to, co powiedziałam! – krzyknęła matka. – Uważa, że wszystko, co nas łączyło, to było zwykłe nieporozumienie. I nie chce więcej mieć ze mną nic wspólnego.
– On nie mógł tego zrobić – odrzekła Caitlin z największym współczuciem w głosie, na jakie mogła się zdobyć.
– Trzydzieści lat dbałam o niego – płakała matka.
– Nie potrafię żyć bez niego! Nigdy mu nie wybaczę! Nienawidzę go! Nic mnie nie obchodzi, że on jest twoim ojcem! Nienawidzę go!
– Przecież musi być jakiś powód – zauważyła Caitlin.
– Może powinnam z nim porozmawiać?
– Nie możesz tego zrobić!
– Dlaczego?
– Bo nie wiem, dokąd on pojechał. Wszystko zostawił, nawet pieniędzy nie wziął z konta… Po prostu uciekł!
– Nie mógł pojechać daleko nie zabrawszy pieniędzy – pocieszała matkę, jak umiała.
– Na pewno ma jakieś oszczędności, o których nie wiedziałam. Ty go nie znasz. Ty nie wiesz, co to za człowiek…
– Mamo, daj mi się nad tym zastanowić – przerwała. Uświadomiła sobie nagle, że ta rozmowa zajęła jej zbyt dużo czasu i nie zdążyła złapać Paula Jordana.
– Zadzwonię do ciebie później, dobrze, mamo?
– Nie ma potrzeby, Caitlin. Sama się zajmę swoimi sprawami. Męczyłam się z nim przez trzydzieści lat, i za to mi tak właśnie podziękował. Nie będzie przyjęcia dzisiaj. I nic nie musisz robić. Nikt nic nie musi robić. Wszystko przepadło. Muszę teraz sama zadbać o własne życie i on mnie już nic nie obchodzi.
Caitlin nie miała zielonego pojęcia, że w małżeństwie jej rodziców coś się źle działo. Kiedy ostatni raz była w domu, ojciec narzekał na jakieś nowe pomysły matki, ale nic nie wskazywało na to, żeby mogło zdarzyć się coś poważnego. Po trzydziestu latach zgodnego współżycia to wydawało się zupełnie niemożliwe.
– Mamo, mamo…
– Wszystko przepadło – płakała matka. – Już nic mi nie zostało… i będzie o nas mówić całe miasto. Co ludzie pomyślą, jak dowiedzą się, że przyjęcie zostało odwołane?
Caitlin wiedziała, że opinia sąsiadów i przyjaciół to dla matki sprawa pierwszej wagi.
– Może się jeszcze ułoży – powiedziała najbardziej optymistycznym tonem, na jaki ją było stać. – Nie załamuj się, mamo. Znajdę tatkę, porozmawiam z nim i zaraz do ciebie zadzwonię.
Musiała dać matce nadzieję.
Teraz zastanowiła się poważnie, dokąd mógł pojechać ojciec. Prawdopodobnie nie miał zbyt wielu możliwości. Trzeba koniecznie coś zrobić. Przede wszystkim znaleźć go i poważnie porozmawiać.