Łzy uformowały się w duże krople i popłynęły po policzkach obfitym strumieniem. Ukryła twarz w dłoniach.
Najokropniejszy, upiorny dzień jej życia. Dzień świętego Walentego!
– Caitlin? – pytał ojciec. – Jesteś tam? Słyszała ból w jego głosie i zdenerwowanie.
– Caitlin? – dołączył głos stojącego obok niej Davida. – Caitlin?
Otrząsnęła się. Musiała kontrolować siebie i całą sytuację. Jeszcze parę rzeczy trzeba było zrobić.
– Tatku, powiedz mi, gdzie jesteś teraz – poprosiła, tłumiąc płacz. – Muszę… porozmawiać z tobą… spotkać się.
Po omacku szukała długopisu i jakiejś kartki, żeby zapisać adres, który zaraz poda ojciec.
David wcisnął jej do ręki swoje złote pióro, położył przed nią notes.
– Zatrzymałem się w motelu… Ale nie czuj się tak, jakbyś wracała do domu…
– Wiem, tatku. Motel to nie dom. Który to motel, tatku?
– „The Last Retreat”. W Yarramalong. Jedziesz autostradą na Wyong, potem…
Po paru nieudanych próbach udało się Caitlin wreszcie otworzyć załzawione oczy i zapisać adres.
Odłożyła pióro, wyrwała kartkę z notesu i schowała do torebki. Przewiesiła torbę przez ramię i zmusiła się, żeby wstać.
– Co się stało, Caitlin? Nie płacz, proszę.
Spojrzała na niego zaskoczona. Nigdy przedtem nie słyszała, żeby zwracał się do niej równie ciepło i serdecznie. Pragnęła takich słów. Rozpaczliwie potrzebowała pocieszenia. I miłości. Wiedziała jednak, że David nie potrafi jej dać miłości, jakiej teraz potrzebowała. Nie, tego rodzaju miłości on nie mógł jej dać. Trochę to było śmieszne, że wzruszył się jej łzami. Być może częściej powinna płakać.
– Pozwól mi teraz wyjść, Davidzie.
– Caitlin, chcę ci pomóc. Powiedz mi, co się stało. Być może potrafię na coś ci się przydać.
– Już jest za późno.
– Nigdy nie jest za późno.
Nie miał racji. Jej kuc nie żył. Nic już nie dało się na to poradzić. Nie powie o tym Davidowi, pomyślała. Uznałby, że jest sentymentalna i głupia, żeby płakać tylko dlatego, że zdechł jakiś stary koń. David nie pozwalał sobie na żadne sentymenty. Caitlin miała rozliczne na to dowody.
– Nigdy nie troszczyłeś się o to, co czuję – powiedziała oskarżycielskim tonem. – Dlatego też nie sądzę, żeby mogły obchodzić cię problemy moich rodziców.
– Nie zdawałem sobie sprawy…
– Interesują cię tylko dwie rzeczy: seks i sprawy zawodowe. Nie wiem, co z tego stawiasz na pierwszym miejscu. Podejrzewam, że swój biznes.
– Wszystko, co ciebie dotyczy, również to, co czujesz, jest dla mnie bardzo ważne…
– Nie! Nie! Przestań kłamać.
Bolesna prawda o jego uczuciach do niej była jej znana nazbyt dobrze.
– Owszem, troszczysz się o mnie, ale tylko w tym celu, żebym dobrze zaspokajała twoje potrzeby. W biurze i w łóżku! Dbasz o mnie, jak się kochamy, bo zależy ci, żebym była rozgrzana i lepiej zadbała o ciebie. Poza tym nic cię nie obchodzi. To jest egoizm. Używasz mnie tylko do spełniania swoich seksualnych zachcianek…
Zaczerwienił się. Czyżby czuł się winien?
– To nieprawda. Jesteś dla mnie ważniejsza niż… – Zawahał się.
– Niż twój pedantyczny rozkład dnia? – dokończyła za niego.
Zaczerwienił się jeszcze bardziej. Przeniknęło jej przez myśl, że ma taką minę, jakby go coś zabolało.
– Miałem powody ku temu…
– Nie wątpię ani przez chwilę. Zawsze wszystko robisz z jakiegoś powodu.
Odsunęła się od niego gwałtownie, poprawiła swoją torebkę, przewieszoną przez ramię.
– Wychodzę – oznajmiła stanowczo.
– Ty naprawdę rezygnujesz z pracy? – zapytał.
– Oczywiście, że tak.
– Powiedz mi chociaż, dlaczego.
– Bo jesteś bez serca, bez wrażliwości. Myślisz tylko o sobie, a mnie używasz tylko do zaspokajania swoich potrzeb. Nie jestem żadnym pogotowiem seksualnym. Jestem człowiekiem.
– Jeśli chcesz wziąć kilka dni urlopu… – zaczął.
– Nie ma potrzeby. Nie zamierzam wracać do pracy.
– Powiedz, co mogę zrobić – nalegał.
Wydawało się, że wciąż wierzy, iż jego moc, jego czar nie pozwolą jej odejść.
– Nic. Miałeś szansę dziś rano.
Czuła, iż David nie koncentruje się w pełni na tej rozmowie, że jego myśli uparcie wracają do czekającej na niego niemieckiej delegacji.
– Biegnij do swoich gości. Oni są dla ciebie najważniejsi.
– Caitlin!
Próbowała nie zwracać uwagi na wzruszenie i żal, które słyszała w jego głosie. Ruszyła w stronę windy. David nie odstępował jej ani na krok.
– Jesteś najlepszą asystentką, jaką kiedykolwiek miałem.
– Dziękuję.
– Nie poradzę sobie bez ciebie.
– Przesada.
– Podwyższę ci pensję.
– Nie jestem przekupna.
– Czy nie ma sposobu, żebyś została?
– Za późno.
– I co, do licha, mam teraz zrobić?
– Zajmij się swoimi sprawami zawodowymi, Davidzie. Jesteś w tym dużo lepszy niż w kontaktach międzyludzkich.
Podeszła do drzwi windy i nacisnęła guziczek.
– Będzie mi ciebie brakowało – powiedział.
Nic nie odrzekła na to. Jej też będzie go bardzo brakowało. Ale on nie musi o tym wiedzieć. Nadjechała winda. Drzwi się otworzyły.
– Caitlin, od kogo dostałaś prezenty i kwiaty? – zdążył jeszcze zapytać.
Wsiadła, odwracając wzrok od mężczyzny, którego kochała.
– Nie wiem, od kogo dostałam te prezenty, Davidzie. Ale powinnam była dostać je od ciebie – powiedziała ze smutkiem.
Drzwi powoli zamknęły się. Winda ruszyła.
ROZDZIAŁ PIĄTY
Resztką sił udało jej się wysiąść z windy, przejść przez hol, uśmiechnąć się do Jenny i wyjść przed budynek.
Na pobliskim postoju stało kilka taksówek, podeszła do pierwszej z nich, wsiadła i wkrótce była już w domu.
Zrzuciła z siebie eleganckie służbowe ubranie. To, co Davidowi wydawało się eleganckie i modne, dla jej ojca było jedynie cudacznym przebraniem. Według ojca moda to stek nonsensów, a on sam uważał się za człowieka konserwatywnego, mocno stojącego na ziemi.
Włożyła podkoszulek, dżinsy i stare adidasy, mocno już zużyte, aczkolwiek dobrej firmy. Poszła do łazienki, zmyła makijaż, i tak już zniszczony łzami. Przejrzała się w lustrze i zobaczyła, że niestety nie wygląda najlepiej.
Zgarnęła z łazienki kilka kosmetyków, wrzuciła do torby. Poszła do pokoju, wzięła wszystko, co jej zdaniem mogło się przydać w ciągu następnego tygodnia. Nie miała pewności, czy uda jej się doprowadzić do ponownego zejścia się rodziców, ale w takiej sytuacji mogłaby po wizycie u ojca parę dni spędzić u matki. To Michelle zawsze uważano za mamusiną córeczkę, a w tym śmiesznym domowym podziale ona należała do taty. Miała jednak wątpliwości, czy Michelle poświęci się, by przez pewien czas mieszkać z matką. Niewątpliwie, jeżeli ponowne zbliżenie tych dwojga było możliwe, to właśnie do Caitlin należała rola katalizatora.
Wzięła torebkę, spakowała walizkę. Zamknęła mieszkanie i skierowała się w stronę parkingu.
Caitlin kochała swój mały samochodzik, pierwszy pojazd całkowicie należący do niej. David śmiał się, że zna lepsze modele niż mazda 121, ale nie pozwoliła, by to zepsuło jej radość. Nie chodziło przecież o żaden snobizm. Po prostu cieszyła się, że ma swój własny samochód.
Gdy teraz szła wzdłuż bloku, przemknęło jej przez myśl, że utrata pracy u Davida spowoduje drastyczną zmianę jej warunków materialnych i na pewno obniży pozycję społeczną. To właśnie dzięki wysokiej pensji otrzymywanej regularnie od Davida mogła przeprowadzić się ze wspólnego małego mieszkanka, wynajmowanego razem z koleżankami, do samodzielnej kawalerki w dobrej dzielnicy. Jeszcze nie wszystkie raty za samochód zostały spłacone. Jeśli nie znajdzie szybko nowej pracy, porównywalnej z tą ostatnią, straci auto i mieszkanie.