Выбрать главу

– Chcielibyśmy, żebyś je dla nas napełnił.

– Bardzo chętnie, tylko jak ja to wszystko udźwignę?

Uśmiechnęli się.

– Kiedy znajdziesz się koło źródła, powinieneś zdjąć ubranie i zostawić je razem z całym bagażem. Koncentruj się wyłącznie na tym, by nabrać jak najwięcej wody, bo wasza szlachetna ekspedycja będzie jej potrzebować bardzo dużo. Pamiętaj, że Shira po zakończeniu wyprawy odzyskała swoje rzeczy.

– Tak, rzeczywiście – przyznał Oko Nocy uradowany. – W takim razie proszę bardzo, zabiorę waszą butelkę. Ale czy później jeszcze was spotkam?

Duch Wody uśmiechnął się tajemniczo.

– To nie nam jest ona potrzebna. To dla twojego pięknego przyjaciela, który czeka w grocie. Jemu ją oddaj. A my odwiedzimy go, żeby wyjaśnić, co ma z nią zrobić.

Oko Nocy głęboko wciągnął powietrze.

– No i najważniejsze dla mnie pytanie: Jeśli już dojdę do źródła i napełnię pojemniki… to jak stąd wyjdę? Czy będę musiał znowu pokonać całą trasę, tylko w odwrotnym kierunku?

Wiedział, że nie starczyłoby mu na to sił. Już teraz ledwo się trzyma na nogach. Sama myśl, że miałby pokonać jeszcze raz te same przeszkody, mogła go załamać. Demony… Przejście ponad wrzącą wodą…

– To, jak wrócisz, powinno być dla ciebie najmniejszym zmartwieniem – uśmiechnął się Duch Ziemi. – Przypomnij sobie, w jaki sposób wróciła Shira, i kieruj się własną intuicją! Mieliśmy okazję się przekonać, że rozwinąłeś ją znakomicie.

– Dziękuję bardzo. W takim razie nie mam więcej pytań.

Ogień uniósł rękę, płomienna peleryna spływała z jego ramion.

– Jeszcze tylko jedno: Zrobimy wiele dla twojego urodziwego przyjaciela, przyglądaliśmy mu się jakiś czas temu, kiedy spał. Chcielibyśmy, żeby w podzięce za naszą pomoc pozwolono nam przenieść się do Królestwa Światła.

O rany, przestraszył się Oko Nocy. Ja przecież nie mam prawa składać takich obietnic! Ale… Shamie już obiecano… a ci tutaj z pewnością nie są od niego gorsi. Raczej przeciwnie.

– Użyję jako wybrany wszelkich moich wpływów, żebyście uzyskali pozwolenie. Sądzę, że nie będzie problemów.

Duchy żywiołów dziękowały. Potem poprosiły, by poszedł z nimi, i cały orszak skierował się ku górze, która Oku Nocy majaczyła w oddali przed tym doniosłym spotkaniem.

Tam duchy wskazały mu wejście, życzyły powodzenia, po czym się pożegnały.

Wokół Oka Nocy robiło się coraz ciemniej, im dłużej szedł krętą drogą, tym było gorzej. Jak ja tu znajdę to źródło, zastanawiał się z niepokojem. W tych ciemnościach?

Ledwo jednak zdążył pomyśleć, a mrok zaczął się rozjaśniać. Najpierw pojawił się mdły blask tuż nad podłogą skalnego korytarza, w miarę upływu czasu światło stawało się coraz bardziej intensywne. Gdzieś w pobliżu słychać było szum wodospadu.

Serce Oka Nocy zaczęło bić mocniej. Jakby do tej pory nie zdawał sobie sprawy z tego, czego dokonał, ani że znajduje się u celu. Właściwie chyba nigdy tak naprawdę w siebie nie wierzył, ani w to, że kiedykolwiek zobaczy źródło.

No i oto jest tutaj. Zaraz się wszystko rozstrzygnie.

Ostatnie duchy zapewniały go, że nie musi się obawiać picia wody ze źródła, bo nie ma już żadnych zadań do spełnienia tak, jak to było w przypadku Shiry. A przecież Mar kusił ją, żeby się mimo wszystko napiła i przez to nie mogła wypełnić drugiego wyznaczonego jej zadania, mianowicie zniszczenia naczynia Tengela Złego, zawierającego wodę zła. Bo jasna woda uczyniłaby ją za bardzo ludzką.

Oko Nocy zawsze uważał, że ta historia jest okropnie skomplikowana i brak w niej konsekwencji, ale jeśli patrzeć na sprawę w pełnym kontekście, to wszystko się zgadzało.

Tak sądził.

Korytarz zakręcał.

I oto… Oko Nocy, wstrzymując oddech, stanął przed małym źródełkiem, wytryskującym ze skały. Prawie niewidoczne światło rozjaśniało całą tę podziemną sklepioną nawę, w której Indianin się znajdował.

Światło mieniło się fantastycznymi barwami niczym tysiące drobniutkich kropelek wody. Falowało, tańczyło, oświetlało podziemne pomieszczenie, oślepiało Oko Nocy, który patrzył z uroczystą miną i czuł pod powiekami łzy wzruszenia.

Ale w tym pomieszczeniu było coś jeszcze; jakaś niewielka rzeczka, nie mająca połączenia ani ze źródłem, ani z wytryskującą z niego wodą, ginącą w przypominającym misę zagłębieniu w skale.

Źródlana woda była krystalicznie czysta, woda w rzeczce bardziej mętna. Oko Nocy zdjął z siebie ubranie, zostawiając jedynie krótkie szorty, i ułożył wszystko na brzegu rzeczki. Tam też złożył całe swoje wyposażenie z wyjątkiem pojemników na wodę. Potem zaczął je po kolei napełniać. Pozwalał im się powiększać do takich rozmiarów, by mógł je potem udźwignąć. Na koniec napełnił butelkę duchów i zatkał ją korkiem.

Był bardzo spragniony i głodny. Wahał się przez moment, potem jednak pochylił głowę i nabrał pełne usta wody.

Oko Nocy wiedział, że to może sprawiać ból, czytał o tym w opowieściach o Shirze i o Tengelu Złym. Nie przypuszczał jednak, że mogłoby to być takie potworne.

Nie przewidział też tego, co będzie potem.

Kiedy ból ustał na tyle, że Oko Nocy mógł się wyprostować, przeżył bardzo intensywną wizję, Najpierw widział piękną twarz Berengarii, która jednak zaraz się rozpłynęła, a na jej miejsce ukazała się twarz Małego Ptaszka i wtedy poczuł, że kocha tę dziewczynę czystą i prawdziwą miłością. Że tęskni za nią, by móc jej jak najprędzej powiedzieć, że nigdy nie będzie miała powodu wątpić weń i że jest mu droga bardziej niż własne życie. Było to gwałtowne, wszechogarniające uczucie i cudowna, wyzwalająca pewność.

Potem zarzucił sobie napełnione bukłaki na plecy, zanurzył się w lodowatej wodzie rzeczki, zabierając ze sobą ubranie i wszystko, co miał.

Jeszcze raz się odwrócił, żeby na zawsze utrwalić w pamięci obraz groty i źródełka. Jest przecież jedynym człowiekiem, jaki je kiedykolwiek widział.

Oko Nocy starał się nie czuć lodowatego uścisku wody, od którego zesztywniał. Poruszał się z najwyższym trudem. Pozwolił się więc unosić prądowi, nie stawiał oporu.

21

Utrzymanie się na powierzchni wody nie zawsze jest takie łatwe. Pojemniki ciążyły mu nieznośnie, ale przyciskał je rozpaczliwie do siebie. Nie mógł pozwolić na to, by utonęły i zostały tutaj, skoro już zdobył cudowną wodę. Za to ze swoimi rzeczami i wyposażeniem dawno stracił kontakt.

Nie, temu z pewnością nie podołam, myślał, zachłystując się raz po raz. Jeśli całą drogę powrotną mam przebyć w ten sposób, to w końcu utonę jak kamień.

Za nic jednak nie chciał się poddać. Wykonał przecież swoje nieludzko trudne zadanie i dotarł do źródła. Bardzo był z tego dumny. Czy więc wszystko miałoby pójść na marne tylko dlatego, że nie jest w stanie utrzymać nosa nad powierzchnią rzeki?

Najzupełniej na to nieprzygotowany znalazł się na świeżym powietrzu. Znowu w tej szaroburej ciemności, której tak serdecznie nienawidził.

Gdzie ja jestem? zdążył pomyśleć, zanim rzeka dość brutalnie wyrzuciła go na brzeg. Leżał tam i długo dyszał, w końcu był w stanie przynajmniej podnieść się na rękach. I wtedy zobaczył, że wyposażenie posuwa się w ślad za nim, a rzeka wypluwa z siebie wszystko po kolei, chlup, chlup, chlup! Dziękuję, dziękuję, żeby tylko woda w rzece nie była taka lodowata!

Powtórzył znowu to samo pytanie: gdzie jestem?

Tam… Czyż to nie jest grota, do której weszli obaj z Markiem i w której Marco miał na niego czekać? W takim razie ta nieznośnie zimna rzeka musi być tą samą, przez którą się z Markiem tak mozolnie przeprawiali, tak, jest też nad nią naturalne sklepienie. Nic dziwnego, że marznie, woda w rzece jest naprawdę nieprzyjemna.