– Jak i kiedy miałam to zrobić? W tych krótkich chwilach, kiedy odzyskuje przytomność, powinien mieć spokój.
– Masz rację – zgodziła się Indra. – Wiadomość, że ma zostać ojcem, dla każdego mężczyzny jest dość szokująca. Ktoś, kto na dodatek jest ciężko chory, nie powinien być na to narażany.
Twarz Siski skurczyła się boleśnie.
– Indra, czy ty wierzysz, że on przeżyje?
– Oczywiście – odparła przyjaciółka chyba trochę zbyt pospiesznie. – Niech no tylko Oko Nocy wróci z jasną wodą, to… – Objęła Siskę i przytuliła mocno. – Pamiętaj, że masz przy sobie życzliwe istoty! Ja będę cię wspierać do ostatniej kropli krwi i nie wątpię, że wszyscy pozostali na pokładzie tego pojazdu uczynią tak samo. Ram, Faron, Dolg i Cień, i Tich. A nawet Freki. Wilki są bardzo wrażliwe, jeśli chodzi o takie sprawy. Wszystko pójdzie dobrze, zobaczysz!
– Och, żebyśmy tak już byli w domu – westchnęła Siska. – Wiesz, ja się całkiem poważnie zastanawiałam, czy ze względu na dziecko nie zabrać się z J1, ale nie mogłam zostawić Tsi tutaj samego. No, po prostu nie byłam w stanie.
– Rozumiem twoją rozterkę. Myślę jednak, że Faron chce ponownie poprosić Cienia, żeby się dowiedział, co z naszymi wysłannikami. Nie ma ich już naprawdę dość długo.
– Zbyt długo – przytaknęła Siska. – Minęło kilka dni, prawda?
– Owszem, ale pamiętaj, że Shira spędziła w grotach wiele czasu. Powinniśmy polegać na Marcu. Shira i Mar też budzą zaufanie, oni nie zawiodą Oka Nocy.
– Nie, ale ostatni kawałek musi przecież pokonać sam.
Och, nie poddawaj się czarnym myślom, chciała zawołać Indra, ale milczała. Sama też się martwiła, tamci przebywają w górach już naprawdę bardzo długo.
Siska położyła swoją delikatną dłoń na silnym nadgarstku Indry.
– Indra… Nie mów nic pozostałym! Jeszcze nie teraz. Najpierw chciałabym porozmawiać z Tsi.
– Naturalnie! Rozumiem cię, będę trzymać ząb na zębie… ech, co ja gadam, język na języku… Uff, jak to się mówi?
– Język za zębami – uśmiechnęła się Siska.
– Jasne! Ale o co tak dokładnie w tym chodzi, jakby to miało być?
Spróbowała. Zacisnęła zęby i starała się poruszać językiem.
– Aha – bąknęła po chwili. – To rzeczywiście niełatwe! Mądrze wymyślili ci starodawni twórcy przysłów i powiedzonek.
Wróciły do reszty towarzystwa. Siska wyglądała przez zabrudzone okna, daleko ku złowieszczym górom, tam, dokąd poszła czwórka wysłanników.
– Wróćcie jak najprędzej – powtarzała cichutko. – Wróćcie z jasną wodą i uratujcie mojego Tsi! Pospieszcie się, bo on już długo nie wytrzyma.
Ciemność na zewnątrz była gęsta. Tylko szczyty rysowały się mgliście na tle odrobinę jaśniejszego nieba.
Do wnętrza pojazdu nie docierał stamtąd najlżejszy nawet odgłos.
Żadna żałosna skarga baśniowych postaci pojmanych do niewoli. Wszystkie stworzenia zniknęły, jedynym przedstawicielem świata zwierzęcego był teraz w Górach Czarnych Freki, wilk.
Poczuła na policzku miękki dotyk futra. Freki, jakby czytał w jej myślach, zbliżył się i stanął obok Siski. Był naprawdę ogromny, dotykał jej twarzy piersią.
I, oczywiście, czytał w jej myślach! Zresztą przesyłał jej też swoje:
„Wiem, jak się czujesz, ale niczego się nie bój. Będę się tobą opiekował”.
„Wilki są bardzo wrażliwe, jeśli chodzi o takie sprawy" – powiedziała Indra.
– Dziękuję – szepnęła Siska. – Wiem, że będę bezpieczna.
Nieoczekiwanie zatrzymał się przy niej Faron. Teraz wszyscy troje wpatrywali się w odległe góry, po których błądziła czwórka wybranych.
– Jaki dziwny spokój wszędzie – szepnęła Siska wylękniona.
– Tak – potwierdził Faron. – Obawiam się, że wróg koncentruje całą uwagę na Oku Nocy i jego towarzyszach.
– Myślisz, że nasi przeciwnicy ich odkryli?
– Na to wygląda.
Pogrążona w myślach delikatnie drapała wilka za uchem.
– Faron – powiedziała po chwili w zamyśleniu. – Tyle czasu spędzałam ostatnio przy łóżku Tsi, że niezbyt dokładnie, niestety, śledziłam wszystkie wydarzenia. Ale kiedy wyzwoleni niewolnicy wyruszyli w drogę na pokładzie J1, przyszła mi do głowy pewna myśl…
– Tak? Co, mianowicie?
– Wśród nich znajdowali się pewnie i tacy, którzy dawniej mieszkali w Królestwie Światła?
Faron milczał.
– Chodzi mi o to – ciągnęła niepewnie. – Widzisz, wy opowiadaliście o dawniejszych wyprawach do Gór Czarnych. Które nigdy nie powróciły do domu…
Usłyszała, że Obcy głęboko wciąga powietrze.
Podczas dłuższej chwili milczenia Freki „powiedział” niemal bezczelnie:
– Bardzo miło jest być drapanym za uchem, Sisko, ale nie traktuj mnie jak pokojowego pieska!
– Przepraszam – szepnęła, cofając rękę.
– Nie szkodzi. Doceniam twoją dobrą wolę.
Faron tego nie słuchał.
– Sisko – rzekł. – Mam wrażenie, jakbyś zapaliła pochodnię.
Odwrócił się natychmiast i zawołał Rama, żeby mu przedstawić teorię Siski.
Ram też przez chwilę słuchał oniemiały.
– Ale to się przecież działo bardzo dawno temu – westchnął na koniec.
– A czy to ma jakieś znaczenie? – zapytała Siska.
– Myśleliśmy, że dawni wędrowcy wymarli – wyjaśnił Faron.
– Obcy i Lemuryjczycy nie umierają przecież tak szybko, prawda?
– A może, przynajmniej niektórzy, przeszli na stronę zła – zastanawiał się Ram. – Jak Hannagar…
– Hannagar miał słaby charakter – mówiła dalej Siska. – Czy w ogóle próbowaliście szukać jakichś śladów, kiedy już tu dotarliśmy?
– Muszę ze wstydem przyznać, że nie przyszło mi to do głowy – westchnął Faron. – Musiałem ich po prostu skreślić.
– Ja też się nad tym nie zastanawiałem – przyznał Ram. – Było przecież tyle innych spraw!
– To prawda – skinęła Siska. – A teraz nie ma tu już żadnych niewolników.
– Nic na ten temat nie wiemy – rzekł Faron cicho. – Freki, ty jeden znasz panujące tutaj stosunki. Powiedz, czy mogą być jeszcze niewolnicy lub więźniowie w Górach Czarnych?
– Niewolnicy to nie – odparł wilk. – Więźniowie chyba też…
Nie dokończona myśl jakby zastygła w przestrzeni.
Pozostali czekali w napięciu, potem Siska zwróciła się do mężczyzn:
– Ilu mogło ich tu przybyć?
– Oj – mruknął Faron niepewnie. – Jak myślisz, Ram?
– Cóż… ekspedycje wyruszały w ciągu setek lat, wprawdzie bardzo rzadko, ale… Zresztą to wszystko działo się przeważnie w czasach, kiedy mnie jeszcze nie było w Królestwie Światła.
– Ja chyba powinienem pamiętać lepiej.
Po dłuższej dyskusji ustalili, że nie powróciło co najmniej siedem ekspedycji. W niektórych uczestniczyło jedynie paru śmiałków, inne były liczniejsze. Za zaginioną musieli też uznać ekspedycję, która dotarła do Doliny Róż. Jej sygnały ustały już bardzo dawno temu, na długo przedtem, zanim oni sami znaleźli się w Górach Czarnych. No i grupa Hannagara, której się nie powiodło, ona też poniosła całkowitą klęskę.
Kiedy zliczyli uczestników tych i poprzednich wypraw, okazało się, że było ich nie mniej niż dwudziestu pięciu. Ekspedycja Farona była zatem największa ze wszystkich.
– No dobrze, Freki – rzekł Faron łagodnie. – Co chciałeś nam powiedzieć?
Myśli wilka dotarły do ich świadomości wyraźne jak głośno wypowiadane słowa:
– Słyszałem kiedyś takie pogłoski… O tajemnym miejscu dla więźniów. Najbardziej strzeżonym ze wszystkich. Może to nie było więzienie, ale coś w rodzaju obozu.
– Gdzie?
Wilk zastanawiał się. Siska czuła na ramieniu jego ciężki oddech.