Odwołał się do swoich towarzyszy. Ci bezczelnie potwierdzili chórem:
– Tak było. To prawda.
– Obudziło nas trzęsienie ziemi – ciągnął Syryjczyk – i zobaczyliśmy, że uczniowie ukrzyżowanego otworzyli grób i właśnie wynosili z niego ciało. Było ich wielu, a wyglądali groźnie i krwiożerczo. Kiedy zobaczyli, żeśmy się obudzili, zrzucili głaz w naszą stronę i w ten sposób udało im się uciec.
– Ilu ich było? – zapytał Piłat udając ciekawość.
– Dwunastu – odparł rzecznik bez wahania. – Pobrzękiwali bronią i strasznie wrzeszczeli, aby nas wystraszyć.
– Raczej nie było ich więcej niż jedenastu – wtrącił się jeden z członków rady – bo dwunastego, który z nimi zerwał, zamordowali. Pasterze znaleźli rano jego zwłoki w pobliżu murów miasta. Uduszono go własnym paskiem i zepchnięto do przepaści, brzuch mu pękł i trzewia się wylały.
– Czy zabrali ciało owinięte, czy też zdjęli z niego całun w grobowcu? – spytał Piłat. Rzecznik zmieszał się, popatrzył na kolegów i po chwili powiedział:
– Chyba był w całunie. Spieszyło im się przez to trzęsienie.
– Nie, nie – krzyczeli energicznie Żydzi, którzy aż poderwali się z siedzeń – to pomyłka. Zdjęli z niego całun w grobowcu, żeby ludzie uwierzyli, iż sam powstał z martwych. Na własne oczy widzieliśmy porozrywane tkaniny.
– Nie wiemy dokładnie, jak to było, po ciemku nie widzieliśmy, a jeszcze byliśmy odurzeni winem i trzęsieniem ziemi – tłumaczyli się wartownicy.
– Ale w zasadzie, mimo ciemności, zobaczyliście i rozróżnili wszystko – schlebiał im Piłat. – Świetni z was żołnierze, chluba dwunastego legionu. – Ton jego głosu był tak złowieszczy, że wartownicy popatrzyli na siebie, pochylili głowy i zadreptali w miejscu. Zaczęli szturchać rzecznika. Ten spojrzał oskarżycielsko na Żydów i wyjąkał:
– Właściwie… właściwie… – powtórzył, ale słowa utkwiły mu w gardle.
– Panie – zacząłem, lecz Piłat kazał mi zamilknąć i obwieścił swoją decyzję:
– Wysłuchałem relacji tych godnych zaufania żołnierzy i mam głębokie powody wierzyć, że powiedzieli szczerą prawdę. Ich opowiadanie potwierdzają nasi żydowscy przyjaciele i nie żądają ich ukarania. Po cóż bym miał się mieszać do wewnętrznych spraw dyscyplinarnych legionu? Czy dobrze powiedziałem?
Starszyzna żydowska jednogłośnie i gorąco potwierdziła:
– Słusznie mówiłeś.
Wartownicy stuknęli obcasami i wykrzyknęli:
– Słusznie mówiłeś. Niechaj bogowie Rzymu i nasi bogowie obdarzą cię wszystkimi łaskami.
– Sprawę do końca rozpatrzyłem i to wszystko – zakończył prokonsul. – Jeśli ktoś ma uwagi, niech zgłosi je teraz, a nie potem.
– Pozwól mi mówić – prosiłem, ponieważ ten błazeński przewód sądowy był moim zdaniem bardziej sceną w przedstawieniu oskijskim niż ujawnieniem prawdy.
– Aaa, to znaczy, że i ty byłeś przy tych wydarzeniach? – spytał zdumiony Piłat.
– Ależ nie – odparłem – tego nie twierdzę, przecież ty sam wysłałeś mnie, abym jako świadek sprawdził, co się stało.
– Tyś niczego nie widział – przerwał mi prokonsul. – Ci żołnierze widzieli. Trzymaj więc język za zębami w sprawach, których nie rozumiesz. Posłałem cię, ponieważ sądziłem, że żołnierze zdezerterowali i narazili na szwank honor legionu. Ale oni stają tu przede mną potulni jak owieczki i otwarcie przyznają się do wszystkiego.
Podniósł się z ironicznym uśmiechem z fotela, dając w ten sposób znak, że ma już dosyć obecności Żydów. Podziękowali mu i wyszli. Kiedy zniknęli za arkadami, wartownicy też zamierzali odejść, lecz prokonsul zatrzymał ich niedbałym gestem.
– Jeszcze nie odchodzicie. Z ponurego wyrazu twojej twarzy
– rzekł do dowódcy twierdzy – widzę, że skarbnik arcykapłana nie uważał za konieczne upewnić się o twojej przyjaźni. Jak powiedziałem, nie do mnie należy mieszanie się do spraw dyscypliny legionu. Zlitowałem się nad wartownikami, ale to nie przeszkadza, żebyś ty ich ukarał tak, jak będziesz uważał za słuszne, aby utrzymać dyscyplinę. Moim zdaniem możesz ich wsadzić tymczasem do aresztu, żeby przemyśleli, co właściwie zaszło. Nie zaszkodzi sprawdzić – dodał półgłosem – ile dostali od rady żydowskiej za umiłowanie prawdy.
Ponure oblicze dowódcy zajaśniało niebiańskim uśmiechem. Wydał rozkaz i wartowników rozbrojono, nim zdążyli się zorientować. Zamkniętych w lochu sam dowódca pilnował, aby się nie pomylili w liczeniu pieniędzy.
Kiedy wyprowadzono wartowników, prokonsul uśmiechnął się i rozkazał:
– Adenabarze, ty też jesteś Syryjczykiem. Idź, zorientuj się, co ci łajdacy naprawdę widzieli.
Wstąpił na schody i nadzwyczaj przychylnie wezwał mnie za sobą. Weszliśmy do jego kancelarii. Kazał wyjść wszystkim i powiedział:
– Mów. Widzę, że aż cię ponosi od nadmiaru wrażeń.
Z roztargnieniem wyciągnął z zanadrza skórzaną sakiewkę, zerwał pieczęcie i zaczął przez palce przesypywać szczerozłote monety z wizerunkiem Tyberiusza.
– Panie – rzekłem po namyśle – nie wiem, dlaczego postąpiłeś przed chwilą tak, jak postąpiłeś. Niewątpliwie musisz mieć ku temu ważkie powody. Nie mam prawa krytykować twoich działań jako urzędnika rzymskiego.
– Właśnie wyjaśniam ci, że mam ważne powody – pobrzękiwał w garści złotymi monetami – najważniejsze powody na świecie, skoro one rządzą światem. Sam wiesz, że cenzorzy siedzą zawsze prokuratorowi na karku. Teraz już w prowincjach nie można się wzbogacić jak dawniej, w czasach republiki. I jeśli Żydzi koniecznie, wyłącznie z przyjaźni, wmuszają dary, to byłbym głupi, gdybym ich nie przyjął. Muszę myśleć o starości. Nie jestem zamożny, a Klaudia sama rządzi swoim majątkiem. Ty zapewne jesteś na tyle bogaty, że nie zazdrościsz mi tych darów.
Oczywiście, że niczego mu nie zazdrościłem, ale mój umysł tak pełen był widzianych obrazów, że zawołałem:
– Powiedziałeś: one rządzą światem. Nie wierzę, aby świat nadal był taki, bo ukrzyżowany przez ciebie król żydowski wstał z martwych. Trzęsienie ziemi odwaliło głaz z grobu i wyszedł z niego przez całun i chustę, choćby nie wiem co łgali wartownicy i gadali Żydzi.
Piłat spojrzał na mnie uważnie, lecz nic nie rzekł. Opowiedziałem, cośmy widzieli z Adenabarem przed grobem i co na własne oczy ujrzeliśmy w grobowcu.
– Nienaruszony, mocno sklejony całun pogrzebowy! – wykrzyknąłem. – Aby ukryć ten fakt, starcy żydowscy porozrywali z wściekłości tkaninę. Inaczej na własne oczy mógłbyś się upewnić, że wstał trzeciego dnia z martwych i wyszedł z grobu, jak obiecał. Adenabar potwierdzi to, co mówię.
– Naprawdę sądzisz, że zniżyłbym się tak bardzo, aby iść do grobu oglądać żydowskie brewerie? – Powiedział to z takim politowaniem, uśmiechał się tak ironicznie, że przez moment zawahałem się i przypomniałem sobie wszystkie oglądane niegdyś egipskie sztuczki magiczne, które mamią prosty lud. Prokonsul zaś wsypał z powrotem pieniądze do sakiewki, ściągnął ją sznurkiem i szarpnął, aż zabrzęczała. Z powagą mówił dalej: – Jest dla mnie zupełnie jasne, że opłaceni przez Żydów wartownicy będą tańczyć, jak im zagrają. Legionista nie zasypia na warcie, strzegąc pieczęci własnego legionu. Syryjczycy są w ogóle tak zabobonni i podszyci strachem, że wątpię, czy odważyliby się spać. Prawdopodobnie istotnie trzęsienie ziemi wyrwało kamień z włazu, ale chciałbym wiedzieć, co stało się później. Wsparł łokieć na kolanie, a szczupły podbródek na ręce i patrzył przed siebie.