Выбрать главу

Potem zacząłem się zastanawiać, czy to wszystko nie było tylko snem. Wróciłem pod krzew mirtu, popatrzyłem na miejsce, gdzie leżałem. Nie, to nie był sen. Padłem jak długi i kiedy o tym rozmyślałem, zarówno rozum, jak i cała moja wiedza filozoficzna buntowały się przeciwko temu, co jawiło się przecież jako absurdalne. Jak najgoręcej pragnąłem zobaczyć ukrzyżowanego i zmartwychwstałego króla żydowskiego, ale nie miałem prawa uznać za rzeczywistość swoich marzeń i sądzić, że widziałem go żywego pod postacią ogrodnika.

W ten sposób moje myśli uległy rozdarciu i zawładnęło mną przerażające uczucie, że rozdwoiłem się w sobie: jedna część mojego jestestwa chciała wierzyć, a druga szydziła z tej wiary. Szyderca zapewniał, że już nie jestem taki młody i odporny jak dawniej. Zimą pędziłem hulaszcze życie w Aleksandrii, na przemian oddając się pijaństwu, długotrwałemu łajdaczeniu się albo studiom nad ponurymi przepowiedniami. To zamąciło mi w głowie. Podróż z Joppy, wstrząsy, które przez kaprys losu przyszło mi przeżywać, czuwanie i nadmiar pisania stały się ostatnią kroplą przepełniającą puchar. Nie mogłem już polegać na własnych zmysłach, nie mówiąc o wydaniu wiarygodnej opinii. Poncjusz Piłat jest ode mnie starszy, bardziej doświadczony i zdolny do dokonania oceny. Gdybym był roztropny, usłuchałbym jego rad, odpoczął, oglądał zabytki i pamiątki świętego miasta żydowskiego i zapomniał o wszystkim. Pomyślałem o biesach, które wedle żydowskich przypowieści wstępują w słabych ludzi i władają ich ciałem. Spałem w pobliżu grobów i wystawiłem się na niebezpieczeństwo. Tylko nie wiedziałem, który ze mnie dwóch jest biesem? Czy ten, co uparcie chce, bym wierzył, że król żydowski wstał z grobu i na własne oczy widział go w postaci ogrodnika, czy ten, który zawzięcie drwi z tego wszystkiego?

Nie zdążyłem tego przemyśleć, kiedy sceptyk we mnie wziął górę i zapewnił: „Tak daleko zaszedłeś, że wierzysz w żydowskie biesy? Na własne oczy widziałeś w Aleksandrii lekarzy, którzy kroili zwłoki straconego przestępcy, i słyszałeś, jak żartowali, że będą w nich szukać duszy, a przecież niczego nie znaleźli. Wyobrażasz sobie, że jeden człowiek spośród ludzkiej gromady powstał z martwych, choć na własne oczy widziałeś, jak oddał ducha na krzyżu, a jego ciało zostało przebite włócznią przez legionistę. Coś takiego nie może się zdarzyć. A co jest niemożliwe, nie może być prawdą."

Ale moje drugie ja odpowiedziało: „Marku, jeśli teraz tego poniechasz, to nigdy w życiu nie zaznasz spokoju, tylko będziesz się zadręczał myślami, że przed twoimi oczyma wydarzyło się coś, co nigdy przedtem nie miało miejsca. Nie bądź zadufany w sobie. Każda mądrość jest ograniczona i zawodna, udowodnili to już sofiści. Przecież ci nie zaszkodzi rzeczowe zbadanie wszystkiego. Najpierw sprawdź, a dopiero potem rozważaj. To, że przedtem coś się nie wydarzyło, wcale nie oznacza, że nie mogło się zdarzyć. Tu zaszło coś więcej niż te wieszcze znaki, w które dotychczas przynajmniej połowicznie wierzyłeś. Zdaj się bardziej na uczucia niż na rozum. Nie jesteś jednym z siedmiu mędrców, a zresztą żadnemu człowiekowi nigdy i nigdzie nie udało się polegać wyłącznie na rozumie. Tobie dopisało szczęście. Cezar nie uwierzył, gdy przepowiedziano mu śmierć w idy marcowe. Nawet bezrozumne zwierzęta są mądrzejsze od człowieka, bo ptaki milkną, a osły i wielbłądy płoszą się przed trzęsieniem ziemi, szczury zaś zawczasu uciekają ze statku, który ma zatonąć."

Trudno jest mi pisać o moim rozdwojeniu jaźni, nie sądzę bowiem, aby zrozumiał je ktoś, kto sam go nie doświadczył. Jest to przerażające odczucie i chyba postradałbym zmysły, gdyby nie wewnętrzne opanowanie, które mnie chroniło w okresie najgorszego zamętu w umyśle. Doświadczenie uczyniło mnie milczącym i zmusiło, bym uważał i nie dręczył się zbędnymi rozważaniami.

Pozbierałem się wreszcie, gdy nadchodził wieczór i cienie gór padły na doliny. Na wysokim wzgórzu lśniła pąsowiejąca w słońcu Świątynia. Udałem się do miasta, aby znaleźć dom bankiera i wziąć od niego pieniądze, bo wiedziałem, że będę ich potrzebował na dalsze badania. Dom bankiera znajdował się w pobliżu teatru i domu arcykapłana w nowo zbudowanej dzielnicy miasta. Przyjął mnie, gdy tylko powiedziałem służbie, o co chodzi. Okazał się prawdziwym wyjątkiem śród powszechnej nieżyczliwości Żydów wobec Rzymian.

Poprosił, abym zwracał się do niego jego greckim imieniem Arystenos, i rzekł:

– Słyszałem już o tobie, a i pisano mi o twojej podróży. Bałem się, czyś aby nie padł ofiarą zbójów, bo nie przyszedłeś do mnie od razu. Przybysze zawsze najpierw zjawiają się u mnie, aby wymienić pieniądze i uzyskać dobre rady, jak najkorzystniej je wydać, bo Jeruzalem, mimo ponurego wyglądu, jest w czasie świąt wesołym miastem. Później wracają, aby pożyczyć na powrotną drogę, i prawdę mówiąc, na tym zarabiam najwięcej. Jeśli się zatrzymasz na dłużej i spotkałyby cię jakieś kłopoty, niezwłocznie zgłoś się do mnie. Nie dziwię się niczemu, co robią młodzi, pełni temperamentu wędrowcy. Kiedy trąby w Świątyni ogłaszają koniec święta, zdarza mi się znaleźć przed moją bramą śpiącego na kamieniu klienta bez płaszcza i bez butów.

Mówił beztrosko, jak światowy człowiek, a choć zajmował ważne stanowisko, był niewiele ode mnie starszy. Zgodnie z modą nosił przystrzyżoną brodę, a frędzle przy płaszczu tak krótkie, że ledwo je było widać. Włosy miał utrefione po grecku i pachniał dobrymi wonnościami – po prostu przystojny i sympatyczny mężczyzna.

Wyjaśniłem, że zatrzymałem się w twierdzy Antonia jako gość prokonsula, ponieważ ostrzegano, abym w czasie Paschy nie pchał się do miasta, gdzie zawsze grożą rozruchy. Zdumiony rozłożył ręce i aż krzyknął:

– To kłamstwo, fałsz i oszczerstwo! Nasza rada dysponuje wystarczającą liczbą straży, aby utrzymać porządek. Nasi kapłani tępią buntowników na pewno z lepszymi niż Rzymianie rezultatami. Mieszkańcy Jeruzalem istotnie nie kochają syryjskich legionistów, ale przede wszystkim z powodu ich irytującego zachowania. Cudzoziemiec, który wwozi pieniądze do naszego miasta, szanuje nasze zwyczaje i przestrzega regulaminu porządkowego, jest przyjmowany jak najlepiej. Hołubimy go i doglądamy, a przewodnicy konkurują między sobą, żeby mu usłużyć. Wielu uczonych jest gotowych wyjaśnić mu prawdy naszej wiary; zajazdy, nawet te najwyższej klasy, są dla obcokrajowców stosunkowo tanie, a w czterech ścianach wiadomych domów dopuszczalne są wszystkie uciechy tego świata, byle tylko gościa rozweselić. Znajdziesz tu nawet hinduskie tancerki, jeśli chcesz przeżyć coś zupełnie egzotycznego. Najrozsądniej jest jednak zamieszkać w nowej części miasta, niedaleko forum.

Wtrąciłem, że wschodni wiatr bardzo mi dokuczył i nabawił bólu głowy i że nie było przyjemnie obudzić się o świcie, kiedy ziemia się zatrzęsła i z hukiem spadały szyldy.

– Nie warto zwracać uwagi na tych kilka nieznacznych wstrząsów, które nie spowodowały żadnych szkód. Gdybyś mieszkał w lepszej dzielnicy miasta, niczego byś nie zauważył. Sam nawet z łóżka nie wstawałem, ale może w okolicy fortecy ziemia trzęsła się mocniej.

Zdawałem sobie sprawę, że postępuję nieelegancko, lecz chciałem skierować rozmowę na Jezusa Nazarejskiego, więc udając obojętność wtrąciłem:

– Ukrzyżowaliście swojego króla właśnie wtedy, gdy do was przybyłem. Nie był to przyjemny widok.

Arystenos spochmurniał, ale zaraz klasnął w dłonie na służbę, kazał przynieść pitnego miodu i ciasta i powiedział:

– Dziwny z ciebie człowiek, skoro znajdujesz same nieprzyjemne strony w tym jedynym na świecie naprawdę świętym mieście. Ale bądź tak dobry, usiądź i pozwól mi wyjaśnić, bo najwyraźniej nie wiesz, co mówisz. My, Żydzi, jesteśmy chorzy od świętych Pism i przepowiedni proroków, ale to przecież zrozumiałe, ponieważ nasza religia jest najdziwniejsza na świecie, a historia nieprawdopodobna. Tylko my na całym świecie mamy jednego Boga, który nie pozwala nam czcić innych bogów. I na całym świecie tylko my mamy tu, w Jeruzalem, jedyną Świątynię, w której służymy naszemu Bogu według zasad ustanowionych przez Niego samego za pośrednictwem wielkiego przywódcy naszego narodu.