– Zgadzam się, że są gburami i za jego życia rzeczywiście nie wszystkich dopuszczali do niego. Teraz też ktoś chciał z nimi mówić, ale go nie przyjęli, ponieważ uznali, że nie jest prawym synem Izraela.
– Opowiedz dokładniej – poprosiłem zaciekawiony.
– Czy słyszałeś, że kiedy Jezus niósł krzyż, przyszła chwila, że upadł na ziemię, bo już nie mógł go udźwignąć? – spytał Marek.
– Rzymianie wzięli przypadkowego mężczyznę, który akurat przyszedł z pola do miasta, i kazali mu nieść krzyż. Widocznie uznali go za zwykłego chłopa, a on jest właścicielem dużego majątku i szanowanym członkiem synagogi libertynów. Najpierw chciał skarżyć się na samowolę Rzymian, ale później odstąpił od tego zamiaru. Na początku w ogóle nie wiedział o procesie Jezusa, bo nie pochodzi z Jeruzalem, przyjechał z Cyreny i nie mieszał się do polityki. Kiedy dowiedział się, czyj krzyż niósł, zrozumiał sens tego brzemienia i chciał dowiedzieć się czegoś więcej o Jezusie od jtgo uczniów. Ale Piotr i jemu nie dowierzał! Zresztą wtedy wszyscy uczniowie strasznie się bali o własną skórę. Cyrenejczyk już do nich nie wrócił, aby pytać o drogę. Może spróbuj go odszukać i porozmawiać z nim. Skoro ten człowiek zrozumiał sens brzemienia krzyża, to można przypuszczać, że w czasie wspólnie odbywanej drogi krzyżowej Jezus powiedział mu coś wartego zapamiętania.
– Gdzie mógłbym znaleźć tego człowieka? – zapytałem.
– Nazywa się Szymon Cyrenejczyk. Zapytaj o niego w synagodze libertynów.
– Co to jest synagoga libertynów?
– Tam czytają Pismo po grecku – wyjaśnił Marek. – Założyli ją wzbogaceni wyzwoleńcy z Rzymu. Wspierają ją również ci, którzy przybywają z Aleksandrii i Cyreny, ponieważ są już tak mało Żydami, że nie rozumieją świętego języka. To bogata i wolnomyślna synagoga i nie nakłada na swych członków zbyt wielkich ciężarów. Sądzę, że i ciebie dobrze by tam przyjęli, gdybyś w szabat zechciał posłuchać Pisma w języku greckim.
– Dziękuję ci, Marku – powiedziałem, bo odpowiadała mi jego rada. – Uczniowie mnie odrzucili, abym sam szukał drogi. Możliwe, że ten Szymon też jej szuka. We dwóch łatwiej szukać niż w pojedynkę. Pokój tobie.
– I tobie pokój, przyjacielu namiestnika – rzekł Marek i dodał:
– Gdyby cię pytano, możesz chyba zapewnić, że nie knujemy żadnych tajnych zamysłów.
– Sam sobie jestem przyjacielem, innych nie mam – odparowałem ostro, bo zdenerwowałem się, że taki prostoduszny młodzieniaszek podejrzewa mnie o przekazywanie uzyskanych informacji Rzymianom.
– Gdyby jednak ktoś pytał, to będę mógł z całym przekonaniem zapewnić, że przynajmniej ci dwaj, których spotkałem dziś wieczór, nie są ani podpalaczami, ani wichrzycielami. Jednak nie sądzę, aby ktokolwiek o cokolwiek mnie pytał. Co się zaś tyczy Poncjusza Piłata, to będzie chciał o całej sprawie jak najszybciej zapomnieć.
– Pokój tobie – jeszcze raz powiedział Marek i na tym się rozstaliśmy. Tego wieczoru nic mi się więcej nie przydarzyło.
Nie musiałem chodzić do synagogi libertynów, żeby odszukać Cyrenejczyka. Mój gospodarz, Syryjczyk Karanthes, którego przypadkowo spytałem o Szymona, powiedział:
– Zaczekaj chwilę, zaraz ci opowiem o tym człowieku wszystko, co tylko zechcesz wiedzieć.
Kazał swemu synowi stanąć za ladą kramu ze starzyzną i zniknął w zaułku. Zaledwie zdążyłem ugasić pragnienie siedząc na progu domu, a on już wrócił i opowiadał:
– Ten Szymon swego czasu wzbogacił się w Cyrenie tak bardzo, że kiedy kilka lat temu przeniósł się do Jeruzalem, wykupił w okolicy miasta wiele pól, winnic i gajów oliwnych. Prowadzi także interesy w innych miastach Judei. Żyje jak Grek. Ludzie powiadają, że nawet chodzi do teatru i do kąpielisk gimnazjonu, więc mimo że nosi brodę, nie uważają go za prawowiernego Żyda. Niektórzy nawet twierdzą, że nie jest obrzezany, ale wobec jego majątku nikt nie kwapi się do sprawdzenia tego. Pisma przestrzega i świętuje w szabat. Przytrafiła mu się paskudna historia: Rzymianie gwałtem wyciągnęli go z tłumu i zmusili do niesienia krzyża tego buntownika, którego ukrzyżowano, gdyś tu przyjechał. Dotknęła go taka hańba, że od tego czasu zamknął się w swoim domu i z nikim nie chce rozmawiać.
Dokładnie opisał, jak mogę znaleźć dom Szymona Cyrenejczyka, a potem zapytał z chytrym uśmiechem:
– Czego od niego chcesz? Czy zamierzasz ulokować pieniądze w działkach rolnych, czy też pożyczyć pieniądze pod zastaw? Mogę podać ci wiele nazwisk ludzi znacznie lepszych w tych sprawach, a w żadnym razie nie polecam Szymona, który podobno własnoręcznie przynosi w płaszczu chrust do domu i poza chlebem i warzywami na nic sobie nie pozwala.
Te informacje były wyraźnie sprzeczne, więc moja ciekawość wzrosła i tym bardziej chciałem się spotkać z Szymonem Cyrenejczykiem. Mój syryjski gospodarz koniecznie chciał się dowiedzieć, czego ja właściwie oczekuję od tego człowieka, i okazywał troskę o mnie. Dlatego wbrew własnej woli w końcu przyznałem:
– Chcę go spotkać w związku z tym, co mu się przytrafiło. Pragnę się dowiedzieć, co wie o Jezusie Nazarejskim, królu żydowskim, którego krzyż niósł na plecach.
– Nie mów tak głośno o przykrych sprawach – ostrzegł Karanthes z przestrachem, pociągając mnie za połę płaszcza.
– Gościnnie przyjąłeś mnie w swym domu, więc nie chcę mieć przed tobą tajemnic. Mam podstawy, by wierzyć, że ukrzyżowany król żydowski był najbardziej zdumiewającym zjawiskiem, jakie kiedykolwiek pojawiło się na ziemi, i że był synem Bożym. Jestem pewny, że trzeciego dnia powstał z grobu i nadal żyje, chociaż umarł. Dlatego chcę wiedzieć o nim wszystko, również to, co wie Szymon Cyrenejczyk.
– A niechże cię licho, w jaką biedę się wpakowałem przyjmując cię na mieszkanie – rzekł zdławionym głosem gospodarz. – Gdybyś nie był przyjacielem Adenabara, najlepiej bym uczynił pakując twoje manatki i wyrzucając cię na ulicę. O takich sprawach mówi się tylko szeptem i w czterech ścianach, a nie głośno i w takim miejscu, gdzie każdy może cię usłyszeć. Nie należy wierzyć w historyjki i przywidzenia głupich niewiast. Doszły mnie słuchy o tym, o czym mówiłeś, ale wierz mi, lepiej trzymać się z daleka od tych spraw, jeśli nie chcesz, żeby cię Żydzi zatłukli kamieniami. Czy nie wystarcza ci dobre i bezpieczne życie, wygodne łoże i smaczne jedzenie, które gotuje moja żona? Gdybyś nadużył wina i obrzygał cały dom, gdybyś przehulał cały majątek albo się łajdaczył jak Babilonczycy czy Grecy, wszystko bym ci darował, bo jesteś dobry i jeszcze młody. Ale nie pakuj się w sprawy bogów i żydowskich czarnoksiężników! Bo ściągniesz na siebie zagładę, stracisz dom i w końcu zgłupiejesz, jak to się nieraz przytrafiało tym, którzy uczyli się żydowskiej magii i próbowali zrozumieć ich Boga.
Mówił szczerze i z przejęciem. Widziałem, że dobrze mi życzy, poczułem więc potrzebę zwierzenia mu się, chociaż to tylko Syryjczyk:
– Nie mam najmniejszego zamiaru mieszać się do żydowskiej polityki. Szukam tylko drogi dla siebie. Choć jestem młody, doświadczyłem w życiu wiele i wszystkiego zakosztowałem. Filozofia mnie nie zaspokoiła, a rozkosze życia nie przyniosły zadowolenia. Podobnie jak inni zamożni, wykształceni i ciekawi życia ludzie uczestniczyłem w różnych misteriach, ale nie przyniosło mi to radości więcej niż udział w takich widowiskach teatralnych, w których widz jest równocześnie aktorem. Od czasu do czasu czuję brzemię, wyciska ono łzy z moich oczu i powoduje skurcze brzucha. Dlatego szukam drogi, którą, jak sądzę, wskazał Jezus Nazarejski, chociaż jeszcze tego nie rozumiem.