Chłopcy wybuchnęli śmiechem.
– Mówi pan o zgromadzeniu czarownic i czarowników jak o niewinnej potańcówce – powiedział Jupiter.
– Bo to była bardzo niewinna zabawa. Dopiero po śmierci Desparta niektórzy zaczęli się zastanawiać, czy Madeline nie posiada istotnie jakiejś tajemnej siły.
– Czy rzuciła na Desparta klątwę? – zapytał Jupiter.
Farber westchnął.
– Może nie powinienem wam o tym mówić. Rzuciła mu… no, to były słowa, które ludzie zazwyczaj wypowiadają, gdy są na kogoś bardzo źli. Powiedziała mu, żeby się powiesił. Ale przecież to tylko takie powiedzenie. Jestem pewien, że nie myślała tego naprawdę. Tylko że zaraz po tym Ramon Desparto wsiadł do samochodu i odjechał. Zepsuły się hamulce i wpadł na drzewo. W tamtych czasach samochody nie posiadały pasów bezpieczeństwa, więc go wyrzuciło z auta. Znaleźliśmy go zaklinowanego w rozwidleniu konarów przydrożnego drzewa. Wisiał tam z przekrzywioną głową. Złamał sobie podstawę czaszki.
– O rany! – powiedział Pete.
– Tak więc zgromadzenie się rozpadło, Madeline się wycofała i wszystko się skończyło. Teraz nikt nie widuje Madeline i chyba niewiele się o niej mówi.
– A co z jej zarządcą? – zapytał Jupe. – Był kiedyś jej szoferem.
– Nie znałem go właściwie – Farber wziął kartkę z bloku na kontuarze i napisał na niej adres Estelle Du Barry. Następnie dodał numer telefonu Teda Finieya i adres miejsca pracy Glorii Gibbs w Century City.
Wręczył kartkę chłopcom, a kiedy opuszczali warsztat, stał wsparty o kontuar, patrząc przed siebie niewidzącymi oczami.
– Miły facet – powiedział Pete, gdy byli już na ulicy. – Wyraźnie lubi gadać.
– Tak – przyznał Bob. – Nawet kiedy rozbudziliśmy w nim złe wspomnienia. Wyglądał, jakby znowu zobaczył Ramona Desparto, zwisającego z rozwidlenia konarów ze złamanym karkiem.
Rozdział 11. Przyjaciele i wrogowie
Motel, który prowadziła Estelle Du Barry, mieścił się przy przecznicy Bulwaru Hollywoodzkiego. Bob nacisnął dzwonek przy drzwiach biura i otworzyła im postarzała kobieta o ufarbowanych na blond, kędzierzawych włosach i bardzo uczernionych rzęsach.
– Panna Du Barry? – zapytał Bob.
– Tak jest – mrużyła lekko oczy w sposób charakterystyczny dla ludzi krótkowzrocznych.
– Elliot Farber powiedział nam, że może zechce pani z nami porozmawiać – mówił Bob. – Przygotowujemy pewną pracę szkolną. Jest to wakacyjne wypracowanie z historii filmu fabularnego.
– Och, jak to miło! Z radością z wami porozmawiam – otworzyła drzwi na oścież.
Chłopcy weszli do dusznego pokoiku, który pełnił częściowo rolę biura, częściowo salonu. Usiedli, a była aktorka natychmiast zaczęła opowiadać o swojej karierze. Przybyła do Hollywoodu jako młoda dziewczyna i wykonano jej zdjęcia próbne. Wspominała, jak dawano jej role w szeregu pomniejszych filmów i w kilku dużych. Ale ponieważ jej kariera była niewielka, niebawem wyczerpała temat.
Jupiter napomknął o Madeline Bainbridge i atmosfera w małym pokoju zmieniła się gwałtownie.
– To okropna kobieta! – wykrzyknęła Du Barry. – Nienawidziła mnie! Byłam ładna, ale nie tak ustosunkowana jak ona. Gdyby nie ona, nie prowadziłabym dziś tego nędznego motelu. Gdyby nie ona, bylibyśmy z Ramonem małżeństwem i mieszkalibyśmy w którymś z dużych domów w Bel Air!
Zapadła przykra cisza. Panna Du Barry wpatrywała się w Jupitera, który odwrócił wzrok.
– Pan Farber wspomniał o zgromadzeniu czarownic – powiedział w końcu. – Czy mogłaby nam pani coś o tym opowiedzieć?
Krew odpłynęła z twarzy Estelle Du Barry, a po chwili wróciła szkarłatną falą.
– Myśmy w to nie wierzyli. Z wyjątkiem Madeline. Ona wierzyła.
– Więc pani nie wierzyła w czarnoksięstwo wtedy ani nie wierzy teraz?
– Oczywiście, że nie!
– Powiedziała pani przed chwilą bardzo interesującą rzecz – ciągnął Jupe. – Mówiła pani, że gdyby nie Madeline Bainbridge, mieszkałaby pani dziś w Bel Air z Ramonem Desparto. Jak to możliwe? Przecież on zginął w wypadku samochodowym.
– To nie był wypadek! – krzyknęła. – To było… to było…
Nie dokończyła zdania.
Bob poczuł się nieswojo.
– Bardzo miło z pani strony, że poświęciła nam pani swój cenny czas – powiedział. – Czy przychodzi pani na myśl, z kim jeszcze powinniśmy porozmawiać? Może jakiś przyjaciel panny Bainbridge, który wciąż pozostaje w kontakcie z nią, lub jej sekretarka?
– Nie, nie wiem o nikim takim.
– A niejaki Charles Goodfellow? Czy wie pani, co się z nim stało? – zapytał Jupe.
Wzruszyła ramionami.
– Straciłam go z oczu.
– Ach, tak.
Chłopcy się pożegnali i wrócili do samochodu, w którym czekał na nich Beefy.
– Ona nie wie, jak mogłaby nam pomóc – powiedział Bob.
– Uważa, że Madeline Bainbridge zamordowała Desparta – dodał Pete. – Myślę, że ona się naprawdę boi panny Bainbridge.
– Elliott Farber to sugerował – powiedział Jupe. – Ciekaw jestem, czy Ted Finley będzie miał dla nas jakąś istotną informację.
– Ja jestem ciekaw, czy w ogóle zechce z nami rozmawiać – odezwał się Bob.
– Myślę, że zechce – odparł Jupiter. – Po kradzieży filmów Madeline Bainbridge stała się znowu postacią znaną z kroniki wydarzeń. Ted Finley nie będzie miał nic przeciw temu, że się go z nią łączy.
Jupe miał rację.
Po szybkim posiłku zatelefonował z mieszkania Beefy'ego do Teda Finleya. Na telefon odpowiedziała automatyczna sekretarka. Jupe zostawił wiadomość i Finley oddzwonił niemal natychmiast. Stary aktor był wesoły i chętny do rozmowy. Szybko przyznał, że zgromadzenie czarownic i czarowników istniało, i że był on jego członkiem. Zaprzeczył jednak, jakoby miał jakikolwiek kontakt z Madeline Bainbridge, choć wyraził dla niej ogromny podziw.
– Nikt nie ma z nią kontaktu – mówił. – Ten jej szofer, Gray, zawojował ją kompletnie, odkąd przestała grać. Zawsze on odpowiada na telefon i zawsze mówi, że Madeline nie chce z nikim rozmawiać. Przez pewien czas starałem się ją wyciągnąć z tej kompletnej izolacji. Nic nie wskórałem i dałem sobie spokój. Może teraz, po sprzedaży filmów telewizji, sytuacja się zmieni.
– Filmy zostały skradzione – przypomniał mu Jupe. – Złodzieje żądają za nie okupu.
– Telewizja okup zapłaci. Filmy są więc bezpieczne. Spodziewam się wielu telefonów takich jak twój, kiedy tylko młodzi ludzie uzyskają szansę zobaczenia filmów z Madeline.
– Mam jeszcze jedno pytanie. Czy wie pan, co się stało z człowiekiem o nazwisku Charles Goodfellow? Jest jedyny spośród przyjaciół Madeline Bainbridge, którego losów nie mogę ustalić.
– Goodfellow? Nie, nie mogę nic o nim powiedzieć. Był taki niepozorny. Może wrócił w rodzinne strony – nie mam pojęcia, gdzie to jest – i pracuje jako urzędnik.
Jupe podziękował aktorowi i pożegnał się.
– Nie – powiedział Jupe do przyjaciół. – Nie wie i nie kontaktował się z panną Bainbridge od lat.
– Nie rozmawialiśmy jeszcze z Glorią Gibbs – przypomniał Bob. – Masz telefon maklera, u którego pracuje.
Jupiter skinął głową.
– Zatelefonuję do niej, ale myślę, że to strata czasu.
Zawiedziony i zniechęcony wykręcił numer telefonu pracodawcy Glorii Gibbs. Odpowiedziała kobieta, jak się okazało, sama Gloria. Była jeszcze mniej pomocna, niż pozostali przyjaciele panny Bainbridge i bardziej wrogo usposobiona.