Zanim filmy dotarły do laboratorium, Thomas znał już doskonale tamtejszy tok zajęć. W dniu dostarczenia filmów widział, jak większość pracowników opuszcza laboratorium o piątej. Następnie sam wyszedł ze swego biura, spotkał Longa i razem włamali się do laboratorium. Ogłuszyli obecnego tam technika, załadowali filmy do furgonetki i odjechali.
Thomas miał tego dnia więcej do roboty, niż planował, gdyż tegoż popołudnia Marvin Gray przyniósł do wydawnictwa podrobione wspomnienia Madeline Bainbridge. Thomas miał więc podłożyć swój zapalnik, zająć się kradzieżą filmów, a następnie wrócić pod Amigos Press, by się przekonać, czy gmach wydawnictwa płonie. Potem musiał się jeszcze wkraść do mieszkania Beefy'ego.
– Nie masz cienia dowodów na to, co mówisz – odezwał się Jefferson Long.
– Ależ mam dowód – odparł Jupiter. – Przez dłuższy czas nie zdawałem sobie sprawy, że go przeoczyłem. Gdy sobie to wreszcie uprzytomniłem, wszystko ułożyło się w całość.
Po kradzieży filmów przeprowadził pan wywiad z Grayem. Powiedział pan wtedy, że kradzieży dokonało dwóch mężczyzn. Stwierdzenie to zdawało się najzupełniej poprawne. Ale przecież w żaden sposób nie mógł pan wiedzieć, ile osób dokonało włamania. Mogły to być trzy osoby, cztery, dziesięć – lub tylko jedna. Wtedy nie wiedziała tego nawet policja, ponieważ technik, którego pobiliście, odzyskał przytomność dopiero następnego dnia, wiele godzin po nagraniu pańskiego wywiadu.
Jefferson Long wzruszył ramionami.
– Założyłem, że włamywaczy powinno być co najmniej dwóch.
– Może pan tak twierdzić, ale jak wytłumaczy pan odciski palców?
– Odciski palców? – powtórzył Long. – Jakie odciski palców?
– Widział pan, że Pete idzie śladem Harolda Thomasa od jego domu aż po skład wraków samochodowych w Santa Monica. Thomas zapewne zamierzał przenieść filmy w inne miejsce, bo policjant z departamentu podpaleń deptał mu po piętach. Na widok Pete'a wpadł pan w popłoch. Zaczął go śledzić i kiedy się zorientował, że Pete widział furgonetkę z filmami, zdecydował pan, że trzeba się Pete'a pozbyć. Nie wiedział pan, kim jest i dlaczego szedł za Thomasem, ale nie mógł pan sobie pozwolić na ryzyko. Ogłuszył go pan, kiedy Pete telefonował, i wrzucił do bagażnika starego samochodu. Ale zatrzaskując pokrywę bagażnika, zostawił pan odciski palców.
Long otworzył usta, by zaprotestować, ale zamknął je z powrotem bez słowa.
– Jak mogłeś! – powiedziała Madeline Bainbridge. – Jak mogłeś zrobić coś takiego dziecku!
– Pozostaje jeszcze sprawa okupu – ciągnął Jupe żywo. – Zapłacono go dziś po południu. Nie zdziwiłbym się, gdyby część tych pieniędzy była wciąż w samochodzie Thomasa. Może resztę znajdziemy w wozie Longa. Nie bardzo mieli czas na ich ukrycie. Czy pójdziemy to sprawdzić?
– Nie! – krzyknął Thomas. Chwiejnym krokiem ruszył do drzwi.
Beefy jednym chwytem powalił go na podłogę i usiadł na nim. Ubranie Thomasa pękło i na podłogę wypadł portfel i trzy breloki z kluczami.
– Aha! – zawołał Beefy.
– Zaskarżę cię! – wrzeszczał Thomas. – Nie masz nakazu rewizji!
Gray stał cicho w kącie pokoju, niemal przez wszystkich zapomniany. Gdy Beefy sięgał po klucze, Gray skoczył z miejsca, przebiegł obok Beefy'ego, odepchnął Willa i wypadł za drzwi frontowe, nim ktokolwiek zdążył temu zapobiec.
– Marvin! – zawołała Madeline Bainbridge.
– Nie ujedzie daleko – zapewnił ją Pete. – Postarałem się, żeby nie mógł uruchomić swego samochodu. To samo dotyczy samochodów Longa i Thomasa. Zadzwońmy tylko na policję i zgarną go po drodze.
Niestety, w tym momencie z zewnątrz dobiegł ich odgłos zapuszczanego silnika.
– Och, do diabła! – krzyknął Beefy. – Mój samochód! Zostawiłem kluczyki w stacyjce!
Pete pobiegł pędem do telefonu, a Madeline Bainbridge podeszła do okna.
– Pożałuje tego – powiedziała, patrząc za odjeżdżającym samochodem. – Mocno pożałuje.
Jupiter i Bob również obserwowali pędzący przez cytrynowy gaj samochód. Światła reflektorów omiatały drzewa. Nie zmniejszając szybkości, samochód wypadł za bramkę i skręcił na drogę.
– O Boże! – wrzasnął nagle Bob.
Z drogi dobiegł ich pisk opon i Madeline Bainbridge zaczęła krzyczeć. Po chwili nastąpił trzask łamiącego się metalu i brzęk tłuczonego szkła. Madeline Bainbridge podniosła ręce do ust, jej niebieskie oczy rozszerzyły się ze zgrozy.
– Madeline! – Klara Adams podeszła do niej i otoczyła ją ramionami. – Madeline! To nie twoja wina!
– Zupełnie jak wtedy. Tak samo jak z Ramonem – powiedziała aktorka i zaczęła płakać.
– To tylko zbieg okoliczności – odezwał się Jupe.
Do pokoju wrócił Pete.
– Szeryf już jedzie – oznajmił. – Zatelefonuję jeszcze raz i powiem, żeby przysłali karetkę pogotowia.
Jupiter skinął głową i wyszedł wraz z Beefym i Bobem zobaczyć, w jakim stanie jest Gray.
– Bardzo niefortunne zakończenie, ale myślę, że na tym nasza sprawa się zamyka – powiedział.
Rozdział 22. Pan Hitchcock odrzuca zaproszenie
Tydzień później Trzej Detektywi złożyli wizytę Alfredowi Hitchcockowi.
– Z góry się cieszyłem na przeczytanie waszych notatek z tej sprawy – powiedział reżyser, gdy Jupiter, Pete i Bob zasiedli w jego przestronnym salonie.
Bob z uśmiechem wręczył mu swoje sprawozdanie.
– Wspaniale. Doniesienia prasowe o odzyskaniu okupu za filmy Madeline Bainbridge były intrygujące, ale pomijały wiele istotnych szczegółów. Czekałem na rzetelną relację z waszej strony, chłopcy.
Pan Hitchcock przystąpił do czytania i do ostatniej strony nie odezwał się słowem.
– Niewiarygodne! – wykrzyknął po skończeniu. – Kobieta z własnej winy staje się ofiarą! Ukryta przed światem i nie ufająca nikomu.
– Z wyjątkiem niewłaściwego człowieka – sprostował Pete. – I oszukiwałby ją bez końca, gdybyśmy się tam nie wdarli i nie znaleźli jej w narkotycznym śnie. Teraz księgowi sprawdzają jej finanse, żeby ustalić, na jaką sumę Gray ją okradł. Gray jest w szpitalu miejskim na oddziale więziennym. Prokurator wniesie przeciw niemu oskarżenie, jak tylko zbierze całość sprawy.
– Gray ma szczęście, że uszedł z życiem – powiedział pan Hitchcock. – Ramon Desparto nie miał tego szczęścia, kiedy jemu nawaliły hamulce. Mimo zbieżności obu wypadków, nie uwierzę, żeby je mogła spowodować panna Bainbridge. Jestem wielkim miłośnikiem tajemniczości, ale wierzyć, że czarownica może wywołać wypadek samochodowy, to nawet dla mnie za wiele. Co wy o tym myślicie?
Jupiter się uśmiechnął.
– Chyba nigdy się nie dowiemy, jak było naprawdę z tymi wypadkami. Beefy Tremayne jest przekonany, że Gray wpakował się w drzewo, bo wziął jego samochód, a wszystko, co Beefy posiada, skazane jest na błędne funkcjonowanie.
– To mogło podnieść na duchu Madeline Bainbridge – zauważył pan Hitchcock. – Pewnie się zadręcza myślą, że to ona sprowadziła nieszczęście tak na Desparta, jak i na Graya.
– Stara się tej myśli wyzbyć i usiłuje użyć swej siły magicznej do wyleczenia Beefy'ego z jego niezdarności – powiedział Bob. – Rzeczywiście Beefy nie potyka się tak często jak przedtem i nie przewraca wszystkiego. Może więc jednak jej czary działają.
– Także jego wuj przestał mu tak dokuczać – dodał Pete. – Każdy byłby wyprowadzony z równowagi i wypuszczał wszystko z rąk, gdyby mu William Tremayne wciąż zaglądał przez ramię.