– Jedno mnie tylko zastanawia. Czy naprawdę policja znalazła odciski palców Jeffersona Longa na pokrywie bagażnika? – zapytał pan Hitchcock.
Chłopcy parsknęli śmiechem.
– To był blef Jupe'a – powiedział Bob. – Miał nadzieję, że Long wyrzuci z siebie coś, co go zdemaskuje. Ale to Thomas się załamał i uciekł, a raczej próbował uciec. Efekt był więc równie dobry, bo Thomas miał w kieszeni te wszystkie klucze do mieszkania Beefy'ego i do firmy farmaceutycznej, w której przedtem pracował. Domysły Jupe'a, skąd pochodzi magnez do zapalnika, były słuszne.
– Nawet bez tych kluczy – podjął Jupe – policja miała dość dowodów winy Thomasa i Longa. Okup za filmy panny Bainbridge leżał w bagażniku samochodu Longa. Był on tak pewny siebie, że nie zadał sobie nawet trudu wyjęcia pieniędzy. Aresztowano go natychmiast. Został następnie zwolniony za kaucją i odkrywa teraz, że jego przyjaźń z przedstawicielami prawa przestała już istnieć. Wiedzą obecnie, że byli przez Longa wykorzystywani i są na niego wściekli. Co do Thomasa, którego prawdziwe nazwisko brzmi Goodfellow, odsiadywał już wiele wyroków, między innymi za kradzież i podpalenie. Próbował żyć uczciwie i mieć stałą pracę, ale po prostu nie był w stanie dostosować się do wymogów uczciwego życia. Firma farmaceutyczna, w której pracował, przeprowadziła rewizję ksiąg i ujawniono w niej braki. Thomas nie mógł się powstrzymać od złodziejstwa, mimo wszelkich starań.
– Został wreszcie wykluczony ze społeczeństwa – skomentował pan Hitchcock.
– Wróciła natomiast do społeczeństwa Madeline Bainbridge – podchwycił Bob. – Zrozumiała, że niebezpiecznie jest tak się od świata izolować, i w przyszły piątek wydaje przyjęcie. Zaprosiła mieszkających w okolicy członków byłego magicznego kręgu.
– Czy przyjęli zaproszenie? – zapytał pan Hitchcock. – Sądząc z waszej relacji, te kobiety jej nie cierpią.
– To prawda, ale ciekawość jest silniejsza od niechęci – odpowiedział Jupiter. – Chcą zobaczyć, jak Madeline Bainbridge wygląda po tylu latach. Czy osiwiała, czy ma zmarszczki? Przyjdą więc i zastaną ją tak nie zmienioną, że z pewnością uwierzą, iż jest czarownicą! Być może dobrą, ale jednak czarownicą.
– Myślę, że proste życie, jakie wiodła, pomogło jej zachować młodzieńczość – zauważył reżyser.
– Wygląda zdumiewająco młodo i czerstwo – powiedział Jupe. – Mówi, że zawdzięcza to zdrowemu odżywianiu przez ponad trzydzieści lat.
– Mam nadzieję, że wilczej jagody nie zalicza do zdrowych produktów – zażartował pan Hitchcock.
Jupe się roześmiał.
– Nie, powiedziała nam, że używała jej do pewnych napojów sabatowych. Oczywiście w minimalnych ilościach. Ach, pan również jest zaproszony na przyjęcie. Mówiliśmy pannie Bainbridge, że zobaczymy się dziś z panem, i wyznała, że wielbi pańskie filmy. Czy miałby pan ochotę na zdrowy posiłek na ranchu pod Malibu? A może czułby się pan nieswojo przy stole z czarownicami i czarownikami?
Pan Hitchcock przez chwilę rozważał propozycję, wreszcie potrząsnął głową przecząco.
– Powiedzcie, proszę, pannie Bainbridge, że jest mi przykro, ale nie mogę przyjść. Towarzystwo czarownic mnie nie niepokoi, zwłaszcza tak atrakcyjnych jak Madeline Bainbridge. Ale zdrowy posiłek… nie, tego dla mnie za wiele!