– To najważniejsze – Beefy uśmiechnął się z trudem i zwrócił się do pani Paulson. – To nie jest koniec Amigos Press. Daleko do tego. Nasze książki są bezpieczne w magazynie, a klisze zachowane w składzie. Mamy nawet rękopis Bainbridge.
– Doprawdy? – zapytała pani Paulson.
– Tak. Schowałem go do teczki i zabrałem ze sobą do domu. Nie jest więc tak źle i…
Beefy urwał. Ulicą nadchodził mężczyzna z ręczną kamerą.
– Och, telewizja robi reportaż z pożaru. Poszukam lepiej telefonu.
– Po co? – zapytał William Tremayne.
– Chcę zatelefonować do Marvina Graya, żeby mu powiedzieć, iż rękopis panny Bainbridge jest zabezpieczony. Jeśli ogląda wiadomości, może pomyśleć, że manuskrypt spłonął wraz z Amigos Press.
Beefy odszedł na stację benzynową na rogu ulicy. W tym momencie Jupiter zauważył nadchodzącego z naprzeciwka człowieka. Jego twarz była biała jak płótno. Na głowie miał silnie krwawiącą ranę.
– O Boże! – wykrzyknął Pete.
Wzdłuż policzka mężczyzny ciekła krew i wsiąkała w przód jego koszuli.
– Co to, na litość boską… – powiedział William Tremayne.
Jupe podbiegł do mężczyzny, który osunął się na ziemię. Z pomocą przyszli też strażak i dwaj policjanci. Odwrócili rannego ostrożnie na plecy, a jeden z nich oglądał ranę na głowie.
– Ależ ja go znam! – Tęga kobieta przepchnęła się przez tłum i podeszła do policjantów.
– On tam pracuje – wskazała laboratorium filmowe, masywny, ceglany budynek, sąsiadujący z ruiną Amigos Press. – Często go widziałam, jak tam wchodził i wychodził.
Jeden z policjantów podniósł się.
– Wezwę pogotowie – powiedział. – Potem sprawdzimy lepiej to laboratorium filmowe. Nie wygląda na to, żeby ten człowiek mógł nam coś powiedzieć. Może przez dłuższy czas nie odzyskać przytomności!
Rozdział 3. Nieszczęścia chodzą parami
Tego wieczoru w ostatnim dzienniku telewizyjnym nadano krótki reportaż o pożarze. Jupiter oglądał go wraz z wujostwem, ciocią Matyldą i wujkiem Tytusem, z którymi mieszkał.
Następnego rana wstał wcześniej, żeby obejrzeć kronikę aktualności “Dzisiaj w Los Angeles”.
– Czy nie dość ci było samego pożaru? – zapytała ciocia Matylda, gdy ustawił w kuchni przenośny telewizor. – Mogłeś tam zginąć!
Jupe wstał i zaczął popijać swój sok pomarańczowy.
– Może powiedzą coś o tym człowieku?
– Tym, co upadł nieprzytomny na ulicy? – ciocia Matylda usiadła obok Jupe'a, a wujek Tytus nalał sobie drugą filiżankę kawy.
Na ekranie telewizyjnym ukazał się reporter Fred Stone z bardzo poważną miną.
– Wczoraj w Santa Monica miały miejsce dwa tragiczne wypadki – mówił. – Około szóstej po południu wybuchł pożar w zabytkowym domu Amigos przy alei Pacyfiku. Mieściły się tam biura Amigos Press, ale w budynku nie było nikogo, poza trzema młodymi pracownikami. Ogień odciął im drogę wyjścia, ale zostali uratowani przez strażaków i nie odnieśli żadnych obrażeń.
Twarz Stone'a znikła z ekranu. W jej miejsce pojawiły się dymiące ruiny Amigos Press. Słone kontynuował komentarz spoza ekranu.
– Budynek został całkowicie zniszczony. Szkody oszacowano na pół miliona dolarów. W trakcie pożaru, jak odkryła policja, doszło do rabunku w laboratorium filmowym, sąsiadującym bezpośrednio z Amigos Press. Laboratorium specjalizuje się w konserwacji taśm starzejących się filmów fabularnych. Między piątą a szóstą po południu wtargnęli tum złodzieje, którzy zbiegli, wynosząc z sobą ponad setkę szpul filmowych, zawierających negatywy filmów aktorki Madeline Bainbridge sprzed przeszło trzydziestu lat. Panna Bainbridge, niegdyś wielka gwiazda filmowa, sprzedała właśnie swoje filmy firmie Wideo, do której należy niniejsza stacja telewizyjna KLMC i stacje z nią związane.
Stone ukazał się ponownie na ekranie.
– Prawdopodobnie świadkiem tej niezwykłej kradzieży był John Hughes, który pracował wczoraj w laboratorium w godzinach nadliczbowych. Został on dotkliwie pobity przez złodziei. Zdołał się wydostać na ulicę, gdzie upadł zemdlony. Hughes odzyskał dziś rano przytomność w szpitalu w Santa Monica i złoży zapewne zeznanie detektywowi policji.
Na ganku frontowym zadudniły kroki i dzwonek rozbrzmiał alarmująco. Jupe pospieszył do drzwi, wpuścił Pete'a i Boba.
– Oglądasz wiadomości? – zapytał Pete. – Widziałem wcześniejsze wydanie. Ten, kto rąbnął tego faceta w głowę, zwinął całą masę filmów z laboratorium w Santa Monica!
– I to wszystko były filmy Madeline Bainbridge – dodał Bob. – Czyżby zbieg okoliczności?
– Bardzo to podejrzany zbieg okoliczności – powiedział Jupiter.
Chłopcy poszli za Jupe'em do kuchni. W telewizji Fred Stone referował ostatnie doniesienia na temat skradzionych filmów.
– Dziś rano zatelefonowano do Charlesa Daviego, prezesa firmy Wideo. Powiedziano mu, że filmy panny Bainbridge zostaną zwrócone po wypłaceniu pięćdziesięciu tysięcy dolarów osobie, która je przetrzymuje.
Pan Davie nie udzielił odpowiedzi, czy firma zamierza zapłacić okup za te unikalne filmy.
– Co za trik! – wybuchnął Pete. – Zwinąć stare filmy dla okupu!
Fred Słone kontynuował.
– W związku z kradzieżą w laboratorium w Santa Monica, stacja KLMC zaaranżowała wywiad z Marvinem Grayem, który od lat prowadzi wszelkie sprawy Madeline Bainbridge. Wywiad przeprowadził nasz zasłużony reporter – tropiciel zdarzeń kryminalnych, Jefferson Long. Nadamy teraz nagranie tego wywiadu.
Tu Fred Stone spojrzał na stojący po jego lewej stronie monitor. Po chwili zobaczyli na ekranie mężczyznę o opalonej twarzy i siwych, falujących włosach. Siedział przed kominkiem na prostym, drewnianym krześle, z mikrofonem w ręce. Zegar na kominku za nim wskazywał wpół do dziewiątej.
– Dobry wieczór państwu – powiedział. – Jefferson Long, wasz reporter specjalizujący się w sprawach przestępczości, wita państwa z rezydencji panny Bainbridge pod Malibu. Dzisiejszego wieczoru Marvin Gray, wieloletni przyjaciel i zaufany Madeline Bainbridge, przystał na rozmowę z nami o filmach, które skradziono dziś z laboratorium filmowego. Być może pan Gray powie nam również co nieco o pannie Bainbridge i jej karierze aktorskiej, którą wielu z nas dobrze pamięta.
Kamera się cofnęła, obejmując Marvina Graya. Przy imponującym Jeffersonie Longu wyglądał niechlujnie i niepozornie. Uśmiechnął się jednak z pewną wyższością, jakby go Long śmieszył.
– Jestem pewien, że pamięta pan pannę Bainbridge bardzo dobrze – powiedział. – O ile sobie przypominam, pan sam był kiedyś aktorem. Grał pan w ostatnim filmie panny Bainbridge, “Opowieść z Salem”. To była pańska pierwsza rola, prawda?
– No tak, ale…
– A także ostatnia – dodał Gray.
– To było bardzo nieuprzejme – odezwała się ciocia Matylda. – Można by pomyśleć, że nie lubi pana Longa.
– Być może go nie lubi – powiedział Jupiter. Jefferson Long sprawiał wrażenie zdenerwowanego. Mówił zbyt szybko.
– Jestem pewien, że wiadomość o kradzieży filmów bardzo zmartwiła pannę Bainbridge. Mieliśmy nadzieję spotkać ją osobiście.
– Panna Bainbridge nie przyjmuje reporterów. Nigdy – odpowiedział Gray. – Teraz odpoczywa. Lekarz przepisał jej środki uspokajające. Jest, jak pan powiedział, bardzo zmartwiona.
– Oczywiście – przytaknął gładko Jefferson Long. – Odkąd panna Bainbridge zarzuciła karierę aktorską, żaden z jej filmów nie był udostępniany publiczności. Co wpłynęło na jej nagłą decyzję przekazania filmów telewizji?
Marvin Gray się uśmiechnął.
– Trzydzieści lat temu zarząd studia nie zdawał sobie sprawy, że filmy fabularne staną się z czasem atrakcją programów telewizyjnych. Madeline Bainbridge przeczuwała to. Żywiła głęboką wiarę w przyszłość telewizji, mimo że jej samej telewizja nie interesuje.