Pete spojrzał na niego spode łba.
– Nie wierzę w ani jedno słowo z twojego wywodu i nie lubię o tych sprawach słuchać. Czy mógłbyś się pospieszyć i skończyć z tymi bzdurami?
– Reszta będzie ci się bardziej podobała – pocieszył go Bob. – Istnieje pewna forma czarnoksięstwa, zwana Starym Obrządkiem. Uprawiający ją ludzie twierdzą, że wywodzi się z zamierzchłych czasów. Jest to forma kultu urodzaju, wiele w niej odniesień do wzrostu i zbiorów. Czarownicy wierzą, że uzyskują siłę powodowania pewnych rzeczy przez zestrojenie się z potęgą wszechświata. Organizują się w grupy zwane zgromadzeniami czarownic, a każde takie zgromadzenie składa się z trzynastu członków. Spotykają się w specjalnych miejscach, na przykład na rozstajach dróg. A jeszcze lepszym miejscem jest… zgadnijcie co?
– …cmentarz? – zgadł Jupe.
– Tak! W czasie tych spotkań odprawiają przepisowy rytuał. Spożywają świeżo zebrane płody i oddają cześć Selenie lub Dianie, bogini księżyca. Dokonują tego w nocy. Nie dlatego, żeby sądzili, że robią coś nikczemnego, ale po to, by uniknąć plotek sąsiadów. Rytuały mogą się odbywać o każdej porze roku, ale są cztery główne obrządki, zwane sabatami. Czarownicy Starego Obrządku odbywają sabaty każdego roku w dniach: trzynastym kwietnia, pierwszym sierpnia, trzydziestym pierwszym października i w przedostatnią sobotę stycznia.
Bob zamknął notes.
– To wszystko, co dziś wynotowałem. Jest tego więcej i w razie potrzeby możemy niektóre książki wypożyczyć z biblioteki. Zastanawiam się, czy jest możliwe, żeby osoba, która ukradła rękopis, miała być czarownicą czy czarownikiem. Mógł to być ktoś ze środowiska filmowego i nie chciał, żeby wiedziano, iż był członkiem Starego Obrządku albo wręcz satanistą.
Pete się wzdrygnął.
– Jeśli w tę sprawę jest wmieszana czarownica, mam nadzieję, że jest czarownicą Starego Obrządku. Wolałbym nie mieć do czynienia z kimś, kto hołduje diabłu.
Jupiter pokiwał głową.
– Satanista może być człowiekiem pozbawionym skrupułów lub bardzo ograniczonym. W obu wypadkach bywa niebezpieczny. A o czym ty, Pete, czytałeś?
– O Madeline Bainbridge. Odczytałem informacje z mikrofilmów. – Pete wyciągnął z kieszeni przybrudzoną kartkę, rozłożył ją i odczytał zapisany ołówkiem tekst: – Przybyła do Hollywoodu z Fort Wayne w Indianie, gdy miała osiemnaście lat. Wygrała konkurs piękności, a nagrodą była podróż do Hollywoodu. Kiedy zwiedzała studio Film Art, zauważył ją Aleksander de Champley. Trzy tygodnie później zawarła kontrakt z Film Art na rolę Marii, królowej Szkocji w filmie de Champleya. To rodzaj rekordu: zostać odkrytym i obsadzonym w filmie w tak krótkim czasie! – Pete podniósł wzrok znad kartki i dodał: – Wszędzie pisali, że była bardzo, bardzo piękna.
– Wciąż jest piękna – powiedział Jupe. – Widziałem ją dzisiaj. Masz coś jeszcze, Pete?
– Tylko to, co się zwykle pisze. Zdaje się, że była osobą bardzo spokojną. Nie była wmieszana w żadne skandale. Grała przeważnie w filmach historycznych, takie role jak Kleopatry, Katarzyny Wielkiej. Miała zawsze najlepszych partnerów, ale znajomość z nimi trwała do skończenia filmu. Była raczej samotniczką i nigdy nie powstały żadne plotki, jakoby miała romanse z aktorami. Zaczęto dopiero wiązać ją z ostatnim partnerem, Ramonem Desparto.
– Co też wywołało w niej rodzaj załamania nerwowego. Nigdy więcej nie zagrała w filmie. Wykupiła wszystkie swoje filmy i następne trzydzieści lat spędziła odcięta od świata.
– Unikając dawnych przyjaciół – dodał Jupiter.
– Nie miała ich tak wielu – Pete rozprostował spokojnie zdjęcia i podał Jupe'owi. – To zdjęcie było zrobione podczas przyjęcia wydanego przez Akademię Nagród w czasie kręcenia “Opowieści z Salem”. Jest to grupa ludzi, którą nazywano magicznym kręgiem Madeline Bainbridge, ponieważ obcowała wyłącznie z nimi. Jest tu tylko kilkanaście osób. Ale Marvina Graya nie ma na zdjęciu.
– Wtedy nie był jej przyjacielem. Wciąż był tylko szoferem – przypomniał Jupiter.
Przyjrzał się dokładnie zdjęciu i przeczytał podpis. Madeline Bainbridge i urodziwy Ramon Desparto siedzieli u szczytu stołu. Po drugiej stronie gwiazdy siedział Jefferson Long, młody i przystojny. Dalej podpis wymieniał niejakiego Elliota Farbera jako ulubionego operatora panny Bainbridge. Aktor Charles Goodfellow siedział obok aktorki Estelle Du Barry. Następnie był scenarzysta Nicholas Fowler, a także Klara Adams, siedząca obok aktora charakterystycznego Teda Finieya. Wymieniono jeszcze Janet Pierce, projektantkę kostiumów do filmu “Opowieści z Salem” i dwie aktorki – Lurine Hazel i Marie Aleksander. Bardzo pospolita dziewczyna, patrząca wprost w obiektyw była – jak głosił tekst pod zdjęciem – sekretarką Desparta.
– Zaiste magiczny krąg! – powiedział Jupiter. – Tu jest trzynaście osób, liczba feralna, chyba że wchodzą w grę czarownice. Dla zgromadzenia czarownic trzynastka jest właściwa!
Jupe spojrzał rozpromieniony na przyjaciół.
– Bob, z twoich notatek wynika, że pierwszy sierpnia jest datą jednego z czterech dorocznych sabatów. Tak się składa, że dziś mamy pierwszy sierpnia. Czy Madeline Bainbridge była czarownicą? Czy jest nią nadal? Jeśli tak, kto dzisiaj należy do jej kręgu? Jest tylko jeden sposób, żeby się dowiedzieć! Kto ma ochotę na przejażdżkę na wzgórza Malibu dziś wieczorem?
– Wariacki pomysł! – wykrzyknął Pete, ale po chwili się uśmiechnął. – O której ruszamy?
Rozdział 7. Czary
Zapadał zmierzch, gdy Trzej Detektywi dotarli do miejsca, w którym od głównej szosy odchodziła żwirowana droga. Jupe zatrzymał rower, ale nie zsiadł z niego. Czekał, aż Pete i Bob się z nim zrównają.
– To jest droga na ranczo panny Bainbridge. Obejrzałem mapę tej okolicy. Jest tu kilka miejsc, gdzie mógłby się odbyć sabat czarownic. Jedno to rozstaje dróg tutaj właśnie. Drugim jest lasek za jej domem, lasek, który był kiedyś cmentarzem. Jest jeszcze jedno miejsce, położone o ponad kilometr dalej, gdzie krzyżują się dwie ścieżki. Proponuję, żebyśmy się rozdzielili. Jeśliby panna Bainbridge opuszczała swą posiadłość, nie przeoczymy jej.
Jupe zaczął grzebać w plecaku, zawieszonym na kierownicy roweru.
– Tam jest pies, więc musimy być ostrożni. Nie możemy podchodzić za blisko. Zabrałem walkie-talkie.
Wyciągnął z plecaka trzy radyjka. Zmajstrował je sam w swojej pracowni w składzie złomu, każde zawierało mikrofon i głośniczek odbioru. Wydobył też z plecaka trzy paski, do których przyszyty był miedziany drut z końcówką, którą wtykało się do radyjka. Każdy pasek pełnił funkcję antenki, a radyjka działały jak walkie-talkie o zasięgu pół mili. W czasie nadawania wciskało się przycisk w bocznej ścianie radia, przy odbiorze trzeba go było zwolnić.
Każdy z chłopców wziął jedno radyjko.
– Ja zajmę punkt obserwacyjny na wzgórzu za dębowym laskiem – powiedział Jupe. – Ty, Bob, możesz się ukryć wśród drzew cytrynowych między drogą a domem. Twój punkt obserwacyjny, Pete, będzie po północnej, to jest po lewej stronie domu. Jest tam łąka z wysoką trawą, w której możesz się schować. Jeśli Madeline Bainbridge wyjdzie z domu, któryś z nas ją wypatrzy. Uważajcie też na jadące samochody lub idących ludzi. Mogą nas zaprowadzić na miejsce sabatu.