– Mówiłeś, że ktoś go musiał wypuścić z domu. Czy to się nie może powtórzyć?
Mike wyjął z kieszeni klucz.
– Tym razem dom jest dobrze zamknięty i tylko Jim i ja mamy klucze.
– Mówiłeś, Mike, że George robi się niespokojny wieczorem – powiedział Jupe po namyśle. – Może dobrze byłoby obejść najbliższe otoczenie domu i tam próbować znaleźć przyczyny jego nerwowości.
– Dobry pomysł – zgodził się Mike. – Jak widzicie, dom stoi na polanie, wieńczącej wzgórze. Ta szopa jest na narzędzia i drewno na opał. Mogłaby służyć jako garaż, ale Jim parkuje na dworze. Droga u stóp wzgórza prowadzi na północ i krzyżuje się z wieloma innymi drogami.
Oprowadził chłopców wokół domu. Cisza zaległa teraz okolicę, a na bezchmurne niebo wzeszedł księżyc.
Wrócili na miejsce, gdzie stały klatki. Pantera leżała spokojnie, uderzając miarowo długim ogonem i patrząc na nich smutno.
Ruszyli następnie w dół wzgórza, w głąb dżungli.
– Po drodze powiem wam, jak rozplanowany Jest park-dżungla – mówił Mike, prowadząc Trzech Detektywów. – Następnym razem dacie sobie tu radę beze mnie.
– Jak duży jest ten park? – zapytał Bob. – Wydaje mi się tak rozległy, że czuję się zupełnie zagubiony.
– Ma około stu akrów i kształt rombu – odparł Mike. – To dużo, ale nigdy nie mieliśmy problemów z utrzymaniem nad wszystkim kontroli.
– A gdzie kręci film Jay Eastland? – zapytał Pete.
– Stąd na północ, około pięciu minut drogi samochodem. My idziemy teraz na wschód, wprost do najbliższego ogrodzenia.
Schodzili stromo w dół, ścieżką wijącą się wśród zarośli, skał i rozpadlin. Przesączające się przez konary drzew światło księżyca kładło jasne łaty na ich drodze.
– Kanion, w którym widziano goryla, jest też chyba na północ? – zapytał Bob. – Tam jechał twój wujek.
– Tak, ale potem musiał skręcić w inną drogę. Kanion położony jest na północny zachód, o piętnaście minut drogi. Poniżej rozciąga się kilka akrów terenu przypominającego afrykański step. Płaski i trawiasty. Tam znajdują się słonie. Teren jest otoczony fosą, poza którą nie mogą wyjść. Ale słychać je – Mike uśmiechnął się. – Lubię ich trąbienie.
– Teraz, gdy wiem, że nie mogą stamtąd wyjść, też je polubiłem – powiedział Pete.
– W przeciwnej stronie, daleko na zachód – kontynuował Mike – znajduje się nasza główna atrakcja dla turystów. W zasadzie główną atrakcją powinna być dżungla i zwierzęta, ale okazało się, że większość turystów ściąga tu tak zwany Dziki Zachód. Zbudowano tam osiedle pierwszych osadników, rzekomy cmentarz i wymarłe miasto. Dla dzieci jest przejażdżka dyliżansem. Obok tego obiektu trzymamy konie.
Wejście do parku jest na południu i całą tę część stanowi dżungla. Pośrodku znajduje się jezioro i za nim dalej na północ rozciąga się dżungla. Tam kręci swój film Eastland. Na północnym krańcu park otaczają góry, z jedną głęboką przepaścią. Wykorzystywano ją w wielu filmach. Na przykład bohater spadał ze skalnej ściany. W tamtej części znajduje się też lecznica Dawsona.
Przerwał mu nagły wybuch skrzekliwego jazgotu i pohukiwań. Trzej Detektywi spojrzeli pytająco na swego przewodnika.
– To małpy i sowy – wyjaśnił Mike. – W północno-wschodniej części mamy także terrarium dla węży. Nie wydają żadnych dźwięków, ale trzymamy je w najodleglejszym zakątku, gdyż najtrudniej je znaleźć, w razie gdyby się któreś wymknęły. Jest tam niezła kolekcja grzechotników, południowoamerykański jadowity wąż i duży królewski wąż.
– Jak daleko jesteśmy od domu, Mike? – zapytał Jupe, wpatrując się w mroczną dżunglę za nimi.
– Około pięciuset metrów. Ten stok kończy się ogrodzeniem, za…
– Czekaj! – przerwał Mike'owi Pete.
– Co to?
Przystanęli nasłuchując. Miarowy, zgrzytliwy stukot roznosił się wokół echem. Narastał, jakby zbliżał się do nich. Wtem zawtórował mu inny dźwięk. Początkowo był to niski jęk, ale wznosił się coraz wyżej, aż przeszedł w uporczywy pisk.
– Nie podoba mi się to – powiedział Pete schrypniętym głosem. – Może powinniśmy zawrócić?
Jupiter słuchał pełen lęku, ale równocześnie był zaintrygowany.
– Ten dźwięk… To jak… – szukał odpowiedniego określenia, a pisk był coraz bardziej ogłuszający. Zdawał się być wszędzie, otaczać ich.
– lii – ooo – iii! lii – ooo – iii!
– Zabierajmy się stąd! – krzyknął Bob.
Trzej Detektywi zawrócili na pięcie i rzucili się do ucieczki.
– Czekajcie! – zawołał Mike i wybuchnął śmiechem.
Zatrzymali się zdumieni.
– Nie ma się czego bać! – wołał Mike. – To tylko rozdrabniarka metali!
ROZDZIAŁ 11. W obliczu niebezpieczeństwa
Pisk opadał powoli i przeszedł wreszcie w niskie poświstywanie.
– Rozdrabniarka metali – powtórzył Jupe bezmyślnie.
– Tak. Za płotem jest skład złomu. Głównie pogruchotane samochody, odpady stali, żelaza i innego śmiecia.
– Co robi ta rozdrabniarka, poza straszeniem ludzi? – zapytał Bob.
– To nowa metoda odzysku metali – odparł Mike. – Związana z ochroną środowiska. Dawniej stare samochody po prostu zgniatano i wyrzucano na złom. Teraz jest nowe urządzenie. Rodzaj nożyc sterowanych przez komputer. Tnie samochód w kawałki i oddziela metal od reszty. Potem wartościowe metale, jak miedź, oddzielane są od żelaza i stali.
– Ach, tylko tyle? – zdziwił się Pete. – Myślałem, że wszystkie goryle w mieście urządziły tu wiec.
Jupe szczypał dolną wargę. Spojrzał na zegarek.
– Jest wpół do dziesiątej. Czy to o tej porze George robi się niespokojny?
Mike wzruszył ramionami.
– Czasem wcześniej, czasem później. Nie wiem dokładnie o której, ale zawsze po zapadnięciu zmroku.
– Nigdy w ciągu dnia?
– Nigdy. Nie liczę dzisiejszego popołudnia. Zresztą George nie był zdenerwowany, tylko agresywny. Na pewno z powodu rany.
– O czym myślisz, Jupe? Przypuszczasz, że ta maszyna denerwuje George'a? – zapytał Bob.
– Przecież musi to słyszeć także w ciągu dnia – wtrącił Pete.
– Celna uwaga, Drugi – powiedział Jupe.
– Czy to urządzenie pracuje również w dzień, Mike?
– Czasem. Włączają je i wyłączają. Nie zwracam już uwagi na ten dźwięk. Zresztą w domu słabo go słychać.
– Hmm… – zamyślił się Jupe. – Od jak dawna mają tam tę maszynę?
– To nowość. Skład złomu jest tu od wielu lat. Mieli zgniatacz samochodów, a tej rozdrabniarki używają mniej więcej od miesiąca.
– Od miesiąca – powtórzył Jupe. – A od kiedy George zachowuje się niespokojnie?
– Od dwu, może trzech miesięcy. Pamiętam, że zaczęło się to już przed porą deszczową, bo wtedy Jim postanowił wziąć George'a na stałe do domu.
Jupiter zmarszczył czoło w zamyśleniu.
– Pamiętaj, że nie zachowywał się tak każdej nocy – dodał Mike. – bywał niespokojny, potem znów wszystko było jak zwykle. Dopiero od zeszłego tygodnia regularnie co wieczór robi się nerwowy, i to bardziej niż kiedykolwiek.
– Tak więc nie ma to związku z rozdrabniarką metali – zauważył Bob.
– Może być wiele przyczyn i rozdrabniarka jest tylko jedną z nich? – zastanawiał się Jupe. – Być może George źle znosi zamknięcie na noc w domu. A może jest jeszcze coś całkiem innego.
– Może trema przed występem w filmie – zażartował Pete. – Wielu aktorów nie może spać, uczą się tekstu na następny dzień zdjęciowy.
Jupiter strzelił z palców.