– Dlaczego więc przeszukują składowisko złomu? – spytał Pete.
– Tam mogły zostać zgubione diamenty – odparł Jupe. – Ten facet powiedział przecież, że to jak szukanie igły w stogu siana.
Bob przewertował swoje notatki i odczytał:
– “Jeśli znajdziemy kit pierwsi, mamy ich obu w garści”. Jak to wytłumaczysz, Jupe? To nie brzmi, jakby pracowali z Hallami.
Jupe zamyślił się.
– Zapomniałem o tej części konwersacji. To zdanie sugerowałoby, że Olsen i Dobbsie działają przeciw Calowi i Jimowi Hallom. Moim zdaniem wyrażenie: mamy ich w garści, kryje w sobie pogróżkę. Może Olsen i Dobbsie zerwali z Hallami i usiłują teraz wykraść diamenty? Może też być, że są w konkurencyjnym gangu.
– Och, jakie to wszystko skomplikowane – westchnął Pete. – Ciekawe, czy Mike wie coś o tym.
– Wątpię – powiedział Jupe. – I uważam, że dopóki nie będziemy mieli absolutnej pewności, musimy być bardzo ostrożni. Nie wolno nam przy nim oskarżać jego wujka Jima, którego idealizuje, ani też Cala. Zgoda?
Bob i Pete skinęli głowami. Jupiter wstał, przeciągając się.
– No, dobra. Konrad czeka na nas. Może ta wyprawa okaże się naszą szczęśliwą i wyjaśnimy tajemnicę parku-dżungli.
Opuszczali swoje biuro ze smutnymi minami. Rozwiązywanie zagadek sprawiało im radość, ale rozwiązanie tej zdawało się łączyć z unieszczęśliwieniem pewnych osób. Jupe gryzł wargi w zafrasowaniu. Zastanawiał się, jak kiedykolwiek zdobędzie się na wyjawienie prawdy Mike'owi.
ROZDZIAŁ 15. Czarna groza
Mike czekał na Trzech Detektywów w domu. Gdy przybyli, poprowadził ich na skróty do miejsca, gdzie Jay Eastland kręcił film. Scena rozgrywała się w naturalnym plenerze dżungli, na płaskiej polanie, otoczonej gigantycznymi drzewami i bujnymi zaroślami. Po północnej stronie wznosiło się niewysokie, lecz strome urwisko. Wystawały z niego olbrzymie głazy, stanowiąc wzniesione nieco ponad teren półki skalne.
Ożywiona krzątanina panowała teraz na polanie. Zespół techniczny rozkładał kable, na wielkich żelaznych trójnogach ustawiał reflektory. Na uboczu Eastland rozmawiał z grupą aktorów. Kilku mężczyzn przetaczało kamerę.
Bob przyglądał się zaaferowanej ekipie.
– Zaczęli już?
Mike potrząsnął głową.
– Całe rano było pochmurno. Teraz wychodzi słońce i mogą zacząć knocić w każdej chwili. George występuje w pierwszej scenie.
– Miał spokojną noc? – zapytał Jupe. – Czy też znowu był zdenerwowany?
– Nie, spał dobrze – odpowiedział Mike. – Weterynarz dał mu zastrzyk, po którym zasnął głęboko. Na szczęście, bo pantera podnosiła raban przez pół nocy.
– Ach nie! – jęknął Pete. – Tylko mi nie mów, że mamy nową tajemnicę. Nerwową panterę!
– Nie sądzę, Pete, Po prostu potrzeba jej czasu, żeby się uspokoić po podróży i przyzwyczaić do nowego otoczenia.
– Jak rana George'a? – zapytał Bob.
– Prawie zagojona. Trudno nawet znaleźć miejsce, gdzie był zraniony.
Mike wskazał na skraj polany.
Stał tam Jim Hall z George'em u boku. Zauważył ich i skinął ręką, by podeszli. Trzej Detektywi zbliżyli się ostrożnie, popatrując na lwa. Ten siedział spokojnie. Jego żółte oczy zapatrzone były gdzieś w dal.
– Cieszę się, że mogliście przyjść, chłopcy – powiedział Jim. – Jak widzicie, George jest dziś w świetnej formie. Robiliśmy już kilkakrotnie próbę i zna dobrze swą rolę. Mam nadzieję, że Eastland nie będzie zwlekał i weźmie się do pracy, póki George jest łagodny i spokojny.
Lew ziewnął, ukazując długie, żółtawe zęby. Głuchy warkot wydobył się z jego gardła. Trzej Detektywi popatrzyli na niego przestraszeni, ale Jim roześmiał się.
– On mruczy, chłopcy! To dobry znak. Czuje się szczęśliwy. – Spojrzał niecierpliwie w stronę reżysera i producenta w jednej osobie. – Weźcie się do roboty – mruknął.
Eastland szedł właśnie w stronę urwiska, rzucając opryskliwie instrukcje.
– Kamera tutaj. – Rzucił okiem na swe notatki. – Skoncentrować się dobrze na tej scenie. Krótka, ale ma być zrobiona dobrze za pierwszym razem, zrozumiano?
– Taniej bez powtórek – szepnął Pete do ucha Jupe'owi.
Eastland przywołał aktorkę i aktora.
– Panno Stone, pani i Rock Randall staniecie tutaj – wskazał miejsce pod półką skalną. – Lew będzie skakał na tej skale i patrzył na was z góry. Wy się kłócicie. Kiedy Randall jest odwrócony plecami do skały, lew skacze na niego. Wszystko jasne? Jakieś pytania, Sue? Ty, Rock? Nie? W porządku. – Tu zwrócił się do kamerzysty. – Ty kieruj kamerę na lwa w momencie, gdy skacze. Randall będzie z nim walczył. Chwilę się zmagają, po czym Randall pada, a lew unosi łapę do ataku i tu koniec. Ucinamy i przygotowujemy następne ujęcie. Tymczasem Hall będzie miał możność uspokojenia swego lwa. Mam nadzieję, że nie będzie kłopotów.
Jim Hall poczerwieniał.
– George wie, co ma robić. Nie będzie żadnych kłopotów. Niech tylko Randall rzuci się na ziemię i nie próbuje się podnieść. W przeciwnym razie George powali go z powrotem.
Producent z krzywym uśmiechem kiwnął głową.
– Miejmy nadzieję, że pójdzie dobrze. W każdym razie masz chyba polisę ubezpieczeniową, Rock? – zwrócił się do aktora.
– Daj spokój, Jay. Skończ z tą komedią.
Randall był blady, wiercił się niespokojnie i zapalił nerwowo papierosa.
– Rock Randall zdaje się być szalenie zdenerwowany – szepnął Jupe. – To gadanie Eastlanda na pewno mu nie pomaga.
Pete patrzył na lwa, siedzącego obok swego pana.
– Nie ma mu się co dziwić. Jak możesz się nie denerwować, jeśli wiesz, że lew na ciebie skoczy?
– On jest przecież tresowany – odezwał się Mike. – George nikomu nie zrobiłby krzywdy. Będzie tylko udawał.
– Podobno Rock Ranadall bił się z kimś wczoraj – powiedział Bob. – Nie widzę żadnych śladów.
– Makijaż – stwierdził Pete ze znawstwem.
Eastland instruował teraz aktorkę.
– Zaraz po tej scenie kręcimy twoją, Sue, z George'em. Śpisz w namiocie. George wtyka najpierw głowę, potem wchodzi do środka. Jest tylko zaciekawiony, ale jego obecność cię budzi. Zaczynasz krzyczeć, na co on otwiera paszczę i wydaje ryk. To wszystko. Okay? Nie rób tylko nic nierozsądnego. Nie skacz na nogi, nie próbuj go uderzyć. Siadasz tylko, podciągasz kołdrę i krzyczysz. Rozumiesz?
Aktorka ścisnęła się ręką za gardło.
– Nigdy dotąd nie pracowałam z lwem, proszę pana. Jest pan pewien, że on nie jest niebezpieczny?
Eastland uśmiechnął się. Wyciągnął z kieszeni złożoną kartkę papieru i pomachał nią.
– Tak twierdzi Jim Hall, jego właściciel i treser. Oto jego gwarancja, czarno na białym.
Aktorka odwróciła się z nieszczęśliwą miną.
Pete dotknął ramienia Jupe'a, patrząc na coś po drugiej stronie polany. Jupe poszedł za jego wzrokiem. Zobaczył mężczyznę o twarzy jak przecinek. Jupe nachylił się do Mike'a.
– Ten człowiek tam? Znasz go?
– Ten z cienką twarzą? Tak, to Dunlop. Robi coś tam dla pana Eastlanda.
– Dunlop? Jesteś pewien, że nie Olsen?
– Na pewno Dunlop. Słyszałem, jak Eastland tak się do niego zwracał. Pracuje, zdaje się, jako ekspert od broni palnej.
Jupe popatrzył na Pete'a i Boba, by się upewnić, czy usłyszeli. Skinęli głowami. Mężczyzna, zwany teraz Dunlopem, odwrócił się i odszedł nie oglądając się za siebie. Jupe zachmurzył się. Pamiętał pogróżkę Przecinka, a wiadomość, że był ekspertem od broni palnej, nie była krzepiąca.
– A co z Hankiem Mortonem? – zapytał. – Widziałeś go tu znowu?
Mike zrobił grymas.
– Niech tylko ośmieli się tu pokazać. I tak mieliśmy szczęście, że Dawson postawił tak szybko George'a na nogi.