Zdjął z półki atlas i odszukał mapę Afryki.
– Tu, we wschodniej Afryce, nie opodal Rwandy, jest kraj, który zwał się Tanganika. Widzicie? Zaraz koło Ugandy i Kenii. Teraz nazywa się Tanzania. Według tego atlasu posiada nie tylko kopalnie diamentów, ale również najbogatszą faunę w Afryce. Żeby załadować zwierzęta na statek, Cal musi się udać na wschodnie wybrzeże i oczywiście przejechać przez Tanzanię. Jak widzicie, jest tu duże miasto nadmorskie, które jest również stolicą, Dar es Salaam.
Pete gwizdnął.
– Brzmi znajomo. Bob, wyciągnij notatki.
Bob przekartkował swój notes;
– “To jest informacja z Dory salonu…” – przeczytał i również zagwizdał – Dory salon jest bardzo podobne w brzmieniu do Dar es Salaam.
– Wciąż nie wiemy, dlaczego Olsen miał tę depeszę – powiedział Jupe. – Jest oczywiste, że wysłał ją Cal Hall do brata z miejsca załadunki, żeby dać mu znać, że diamenty są w drodze. Ma też teraz sens pierwsze słowo depeszy. Chodzi o dok, basen portowy, z którego odpływa okręt. Diamenty i zwierzęta zostały wysłane z doku.
Bob wziął czystą kartkę i napisał:
DOK KIT STUK PAK EKS KRÓL
DOK KIT STUKNĄĆ PAKĘ EKSPEDIOWAĆ WKRÓTCE.
– Domyślamy się teraz, że “kit” oznacza diamenty, a ty myślisz, że stuknij pakę oznacza rozbij klatkę. A co z pozostałymi słowami?
– Jeszcze nie rozszyfrowałem dwu ostatnich – wyznał Jupe. – Myślę, że mylę się, co do tego “ekspediować wkrótce”. Słowo król musi zostać tak, jak jest w depeszy, ponieważ tylko wtedy nabiera to sensu.
Zamilkł, patrząc na nich znacząco.
– Jedź dalej! – zawołał Pete – Gadaj!
– Lew jest królem zwierząt. PAK KRÓL może na przykład znaczyć klatka George'a! George był wysłany z Afryki. Moim zdaniem, depesza zdecydowanie informuje, że diamenty zostały tu przemycone wraz z George'em i jego klatką. Co więcej, myślę, że diamenty zostały jakoś zgubione i w ich poszukiwaniu, kto by to nie był, ktoś kręci się teraz koło domu i denerwuje George'a.
Pete skinął głową.
– Nawet pies byłby niespokojny, gdyby wyczuwał po nocach obcego w pobliżu.
– Ale Jim Hall nie jest obcym – wytknął Bob – a według Jupe'a jest jednym z szajki przemytników.
– Nie, na Jima George by tak nie reagował. To musi być ktoś inny.
– Jay Eastland? – podsunął Pete.
– On może każdego wyprowadzić z równowagi.
– Jest taka możliwość, ale w tej chwili nie widzę żadnego związku miedzy nim a przemytem diamentów – powiedział Jupe.
Pete strzelił palcami.
– Hank Morton! Założę się, że jest w to wmieszany. Pamiętacie? Wczoraj wypuścił George'a. Może zrobił to, żeby zbadać jego klatkę.
– Zapominasz, że George nie ma klatki – powiedział Jupe. – Nie pamiętasz, co Mike powiedział? Wyrzucili klatkę i trzymają George'a w domu.
– A co z Olsenem i Dobbsiem? – zapytał Bob. – Jaka Jest ich rola? Zdaje się, że dobrze wiedzą, czego szukać i nawet gdzie.
– Olsen i Dobbsie to zdecydowanie podejrzane typy – stwierdził Jupe stanowczo. – Być może są członkami gangu Jima Halla.
– Dlaczego więc przeszukują składowisko złomu? – spytał Pete.
– Tam mogły zostać zgubione diamenty – odparł Jupe. – Ten facet powiedział przecież, że to jak szukanie igły w stogu siana.
Bob przewertował swoje notatki i odczytał:
– “Jeśli znajdziemy kit pierwsi, mamy ich obu w garści”. Jak to wytłumaczysz, Jupe? To nie brzmi, jakby pracowali z Hallami.
Jupe zamyślił się.
– Zapomniałem o tej części konwersacji. To zdanie sugerowałoby, że Olsen i Dobbsie działają przeciw Calowi i Jimowi Hallom. Moim zdaniem wyrażenie: mamy ich w garści, kryje w sobie pogróżkę. Może Olsen i Dobbsie zerwali z Hallami i usiłują teraz wykraść diamenty? Może też być, że są w konkurencyjnym gangu.
– Och, jakie to wszystko skomplikowane – westchnął Pete. – Ciekawe, czy Mike wie coś o tym.
– Wątpię – powiedział Jupe. – I uważam, że dopóki nie będziemy mieli absolutnej pewności, musimy być bardzo ostrożni. Nie wolno nam przy nim oskarżać jego wujka Jima, którego idealizuje, ani też Cala. Zgoda?
Bob i Pete skinęli głowami. Jupiter wstał, przeciągając się.
– No, dobra. Konrad czeka na nas. Może ta wyprawa okaże się naszą szczęśliwą i wyjaśnimy tajemnicę parku-dżungli.
Opuszczali swoje biuro ze smutnymi minami. Rozwiązywanie zagadek sprawiało im radość, ale rozwiązanie tej zdawało się łączyć z unieszczęśliwieniem pewnych osób. Jupe gryzł wargi w zafrasowaniu. Zastanawiał się, jak kiedykolwiek zdobędzie się na wyjawienie prawdy Mike'owi.
ROZDZIAŁ 15. Czarna groza
Mike czekał na Trzech Detektywów w domu. Gdy przybyli, poprowadził ich na skróty do miejsca, gdzie Jay Eastland kręcił film. Scena rozgrywała się w naturalnym plenerze dżungli, na płaskiej polanie, otoczonej gigantycznymi drzewami i bujnymi zaroślami. Po północnej stronie wznosiło się niewysokie, lecz strome urwisko. Wystawały z niego olbrzymie głazy, stanowiąc wzniesione nieco ponad teren półki skalne.
Ożywiona krzątanina panowała teraz na polanie. Zespół techniczny rozkładał kable, na wielkich żelaznych trójnogach ustawiał reflektory. Na uboczu Eastland rozmawiał z grupą aktorów. Kilku mężczyzn przetaczało kamerę.
Bob przyglądał się zaaferowanej ekipie.
– Zaczęli już?
Mike potrząsnął głową.
– Całe rano było pochmurno. Teraz wychodzi słońce i mogą zacząć knocić w każdej chwili. George występuje w pierwszej scenie.
– Miał spokojną noc? – zapytał Jupe. – Czy też znowu był zdenerwowany?
– Nie, spał dobrze – odpowiedział Mike. – Weterynarz dał mu zastrzyk, po którym zasnął głęboko. Na szczęście, bo pantera podnosiła raban przez pół nocy.
– Ach nie! – jęknął Pete. – Tylko mi nie mów, że mamy nową tajemnicę. Nerwową panterę!
– Nie sądzę, Pete, Po prostu potrzeba jej czasu, żeby się uspokoić po podróży i przyzwyczaić do nowego otoczenia.
– Jak rana George'a? – zapytał Bob.
– Prawie zagojona. Trudno nawet znaleźć miejsce, gdzie był zraniony.