Nie do wiary! Jim Hall śmiał się! Sprężył się, by odeprzeć atak, ale nie dał rady. Powalony, zaczął okładać pięściami pierś zwierzęcia i szarpać jego grzywę. Lew powarkiwał i trzepał ogonem. Następnie, ku zupełnemu osłupieniu detektywów, przewrócił się na grzbiet, wydając dziwny, gardłowy dźwięk.
– On mruczy! – wykrzyknął Bob.
– Uff! – odsapnął Jim Hall. Usiadł i zaczął się otrzepywać. – Ten kot nie zdaje sobie sprawy ze swojej wagi. Zabawa była, kiedy był jeszcze kociakiem.
Pete odetchnął z ulgą.
– Zupełnie zgłupiałem ze strachu – powiedział do Mike'a. – Czy oni zawsze się tak ostro bawią?
– Też się przeraziłem, kiedy zobaczyłem to po raz pierwszy – przyznał Mike, – Ale już się przyzwyczaiłem. George jest naprawdę dobrze wytresowany. Sami widzieliście, jaki jest łagodny. Zachowuje się jak wyrośnięty szczeniak.
– Ale pan Hitchcock mówił… – zaczął Jupe, po czym zwrócił się do Jima Halla, który wciąż pieścił lwa. – Jesteśmy detektywami. Przysłał nas pan Hitchcock. Podobno pański lew stał się ostatnio nerwowy i ma pan z nim kłopoty.
– To prawda, synu – odparł Jim Hall. – To, co tu się parę minut temu zdarzyło, jest najlepszym tego przykładem. George nigdy przedtem tak się nie zachowywał. Zna Mike'a, a był wobec niego napastliwy. Ja go wychowałem, więc wciąż jest mi posłuszny, ale nie mogę mu ufać.
– Może zdołamy odkryć, co zmieniło George'a – powiedział Jupiter. – Weźmy tę ranę na jego łapie, czy sądzi pan, że stało się to przypadkowo?
– Jakżeby inaczej?
– Rana wygląda na rozcięcie. Mogła być zadana długim, ostrym narzędziem, na przykład maczetą.
Pan Hall skinął głową.
– Słusznie, ale…
– Kiedy przyszliśmy tu, spotkaliśmy jakiegoś człowieka, którego wzięliśmy za pana. Poprowadził nas do tego miejsca przez dżunglę, posługując się maczetą…
– Sądząc z opisu, był to Hank Morton – wtrącił Mike. – To pewnie on wypuścił George'a.
Jim Hall zacisnął gniewnie usta.
– Hank Morton był tutaj? Powiedziałem mu, żeby mi się tu więcej nie pokazywał. Zupełnie możliwe, że to on wypuścił George'a. Mówicie, że was tu przyprowadził?
– Tak – odpowiedział Bob. – Potem kazał nam tu czekać, a sam wszedł w tę wysoką trawę.
– Jeśli zajmował się pańskim lwem, mógł podejść do niego na tyle blisko, żeby go zranić i rozjuszyć tak, by nas zaatakował – powiedział Pete.
– Jeśli to zrobił, było to jego ostatnie zagranie – powiedział Jim Hall gniewnie. – Jak nie oberwie ode mnie, to na pewno od George'a. – Pociągnął lwa pieszczotliwie za uszy. – Chodź, kochany. Dawson musi cię obejrzeć.
– Dawson to nasz weterynarz – wyjaśnił Mike na pytające spojrzenie Jupe'a. – Wszystkie nasze zwierzęta są pod jego opieką.
– Chodźcie, chłopcy – powiedział Jim Hall, ruszając przodem ze swoim lwem. – W domu opowiem wam wszystko. Alfred Hitchcock powiedział, że jesteście świetni w rozwiązywaniu tajemnic. Może uda się wam odkryć, co tu się dzieje. Jest bowiem jasne jak słońce, że dzieje się coś niedobrego, nie mogę jednak dojść co.
ROZDZIAŁ 7. Kłopoty z George’ em
– To tu.
Jim Hall zatrzymał się. Przy drodze stała niewielka furgonetka. Jim otworzył tylne drzwi i zapędził George'a do środka.
– Chodźcie – powiedział Mike – usiądziemy z przodu.
Jim Hall usiadł za kierownicą i uruchomił silnik. Podczas gdy manewrował, by zawrócić samochód, Jupe zaczął go wypytywać.
– Jak George się wydostał, proszę pana? Gdzie pan go zazwyczaj trzyma? Czy on ma swój wybieg?
– Mieszka ze mną i Mike'em w domu. Jak się wydostał, nie wiem. Może Morton widział, że wychodzimy, i wypuścił go. George jest oswojony z Hankiem, mógł więc Hank wypuścić go bez obawy. Potem George mógł pobiec, gdzie tylko chciał, i to właśnie mnie martwi.
Jechali wąską, wijącą się drogą na wzgórze, po czym skręcili w żwirowany podjazd do dużego, białego domu.
– Jesteśmy na miejscu – Jim Hall zatrzymał furgonetkę. – Mike, skocz do domu i zatelefonuj do Dawsona.
Mike pobiegł spełnić polecenie, a Jupe rozglądał się wokół ze zdziwieniem.
– To tu pan mieszka? A myśmy myśleli, że ten pierwszy dom, który napotkaliśmy, ta chata…
– To część naszych atrakcji – odparł Jim ze śmiechem. – Nie tylko dżungla i zwierzęta ściągają tu odwiedzających. Mamy farmę zwierząt i ranczo. Urządziliśmy też trochę starego Dzikiego Zachodu. Czasem wykorzystują park jako plener filmowy. Właśnie teraz kręcą tu film.
– Pan Hitchcock mówił nam o tym – skinął głową Jupe. – Napomknął też o komplikacjach, W parku są filmowcy, a lew nie zachowuje się jak zazwyczaj.
– Zgadza się – przytaknął pan Hall. – Tak się złożyło, że George również został wynajęty do filmu. Jeśli postanowi nie być już łagodnym lwem i przestanie mnie słuchać, Jay Eastland może stracić swego głównego aktora.
– Kto to jest Jay Eastland? – zapytał Bob.
– To nazwisko brzmi znajomo – odezwał się Pete. – Mój tato jest specjalistą od specjalnych efektów w filmach. Jestem pewien, że wspomniał kiedyś to nazwisko.
– To bardzo znany reżyser i producent filmowy. W każdym razie on tak uważa – powiedział Jim Hall. Przeszedł na tył furgonetki i odblokował drzwi. W tym momencie z domu wyszedł Mike. Gwizdnął i wskazał zbliżającą się chmurę kurzu.
– Kłopoty nadciągają, wujku! – zawołał.
– Nie ulega wątpliwości – Jim Hall ze zmarszczonym czołem patrzył na chmurę kurzu. – Oto pan Eastland we własnej osobie.
Tuman kurzu opadł, ukazując duży samochód. W kilka chwil zatrzymał się przy nich i z tylnego siedzenia wyskoczył niski, muskularny mężczyzna, twarz miał poczerwieniałą z irytacji. Zbliżył się energicznym krokiem.
– Hall – krzyczał – przypominam panu o warunkach naszego kontraktu.
Jim Hall patrzył z góry na spoconego reżysera.
– Nie mam pojęcia, o czym pan mówi, Eastland. O co chodzi?
– Kontrakt gwarantuje bezpieczeństwo mnie i moim ludziom, jeśli pan pamięta. – Eastland potrząsał pięścią przed nosem Halla. – Niech pan lepiej znajdzie dobre usprawiedliwienie dla tego, co się stało.