Jim Hall uniósł brwi ze zdziwieniem.
– Nie wiem, co się stało, ale wiem, że zawsze dotrzymuję kontraktu i zawartych w nim gwarancji. – powiedział chłodno.
– Rock Randalt jest ranny! – wrzeszczał Eastland. – Jedno z pańskich zwierząt urwało się i zaatakowało go. Oto, co się stało!
– To niemożliwe! – powiedział Hall stanowczo.
Wściekły reżyser wyciągnął rękę w stronę furgonetki.
– Tu jest niezbity dowód! Pański lew-pieszczoszek! Tak się składa, że doszło mnie, że uciekł godzinę temu i włóczył się po okolicy. Niech pan spróbuje zaprzeczyć!
– To prawda. George zdołał się niedawno wydostać z zamknięcia, ale to nie znaczy, że zaatakował Randalla. Nigdy w to nie uwierzę.
– Uwierzy pan, jak pan zobaczy Rocka – warknął Eastland.
– Czy jest w ciężkim stanie? – zapytał Hall nerwowo.
Eastland wzruszył ramionami.
– Nikt nie byłby w kwitnącej formie po ataku dzikiego zwierzęcia.
Hall gniewnie zacisnął usta.
– Zaraz, zaraz. Nie mamy pewności, że George go zaatakował.
– A co? Niech pan najpierw zobaczy…
– Właśnie zamierzam to zrobić – przerwał mu Hall. – Ale muszę najpierw zamknąć George'a w domu.
Właśnie zamykał tylne drzwi furgonetki, gdy rozległ się klakson samochodu. Na podjazd zajechała mała, staroświecka ciężarówka.
– To Dawson – szepnął Mike.
Ciężarówka zahamowała ostro i wyskoczył z niej wysoki, chudy mężczyzna. W ustach, pod siwym wąsem, sterczał mu niedopałek cygara. Dzierżąc w ręce torbę lekarską, przeszedł długimi krokami koło zgromadzonych. Stanął przed otwartą furgonetką i ignorując Eastlanda, zwrócił się burkliwie do Jima Halla:
– Przyjechałem w te pędy po telefonie Mike'a. Co to za historia z raną George'a?
– Przecięcie do kości na łapie. Ktoś wypuścił George'a z domu pod naszą nieobecność.
– To wygląda, jakby ktoś zadał mu cios nożem albo maczetą – odezwał się Mike.
Weterynarz ze zmarszczonym czołem spojrzał na Mike'a.
– Dlaczego ktoś miałby tak skrzywdzić staruszka George'a? Muszę to obejrzeć. Przytrzymaj mi go, Jim, żeby stał spokojnie.
Jim Hall ujął mocno lwa za grzywę, a weterynarz pochylił się nad ranną łapą.
– Pokaż no to, Georgie – powiedział łagodnie.
Zsunął bandaż z chustki i podniósł łapę. Lew zaskowyczał.
– Daj spokój, George, przecież opiekuję się tobą od niemowlęctwa. Wiesz, że nie zrobię ci krzywdy.
Zbadał pobieżnie ranę i opuścił łapę.
– Powierzchowne przecięcie, ale brzydkie. Wezmę go lepiej do lecznicy i przebadam dokładnie. Nie możemy ryzykować infekcji.
– Słusznie. Jedziesz z Dawsonem, George – powiedział Hall.
Weterynarz skierował się do swej ciężarówki, ale zastąpił mu drogę rozsierdzony reżyser.
– Co tu się dzieje?! – ryczał. – Gdzie pan bierze tego lwa?! On jest wynajęty do filmu. Zaczyna pracę jutro rano, punkt o ósmej!
Dawson zapalił niedopałek cygara i dmuchnął kłąb dymu prosto w twarz Eastlandowi.
– Ten lew będzie gotów do pracy, kiedy ja zadecyduję. Rana może się do jutra zagoić i może się nie zagoić. Moja sprawa zapewnić lwu zdrowie, a pański film nie jest dla mnie wart dwu centów. Teraz proszę mi zejść z drogi, jeśli nie chce pan, żebym przeszedł przez pana.
Jupe i jego przyjaciele przypatrywali się bacznie rozgrywającej się scenie. Eastland pobladł i wycofał się. Dawson podszedł do swej ciężarówki i otworzył klapę platformy. Jim Hall podprowadził lwa, klepnął go po zadzie i podniósł rękę.
– Hop, Georgie!
Lew wskoczył posłusznie na ciężarówkę. Hall zamknął klapę. George przycisnął się do siatki, którą obudowana była platforma, i zaskowyczał smutno. Dawson wsiadł za kierownicę i odjechał.
Eastland odzyskał rezon.
– Powtarzam panu, Hall, ten lew niech lepiej będzie na jutro gotowy. A teraz, chce pan zobaczyć, co zrobił Rockowi Randallowi, czy nie?
Jim Hall bez słowa wsiadł do samochodu reżysera. Gdy samochód zataczał łuk na podjeździe, pomachał ręką i zawołał:
– Przykro mi, chłopcy! Zobaczę się z wami później!
Jupe patrzył w zamyśleniu za odjeżdżającym samochodem.
– Jeśli to prawda, sytuacja jest fatalna.
– Co jest prawda?! – obruszył się Mike. – Wierzysz chyba w to, co powiedział mój wujek, a nie Eastland.
Jupe wzruszył ramionami.
– Nie twierdzę przecież, że twój wujek nie mówił prawdy. Musisz przyznać jednak, że był zaniepokojony.
– Przepraszam, Jupe, że tak na ciebie napadłem – sumitował się Mike. – Wszystko, co martwi mego wujka, martwi również mnie. Mieszkam z nim, bo… bo moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Jest bratem mojego ojca i moją jedyną rodziną, nie licząc Cala.
– Cala? – powtórzył Bob.
– Kto to jest Cal? – zapytał Pete.
– Cal Hall to mój drugi wujek. Jest wspaniałym myśliwym i badaczem Afryki – wyjaśnił Mike. – To on przysyła Jimowi zwierzęta. Czasem bardzo młode, jak to było z George'em, i wtedy Jim może je łatwo oswoić i wytresować. Starsze ma nadzieję również kiedyś oswoić. Ale z dorosłymi zwierzętami to o wiele trudniejsze.
– Dlaczego Jay Eastland zachowuje się tak nieprzyjemnie? – zapytał Pete. – Co on ma przeciw twemu wujkowi?
– Nic, o ile mi wiadomo. Denerwuje się tylko, żeby nic nie opóźniło kręcenia filmu. Przed podpisaniem umowy o wynajem parku, zażądał od Jima gwarancji bezpieczeństwa dla swej załogi. Są tu wśród dzikich zwierząt. I Jim dał mu tę gwarancję,
– Co się stanie w razie niedotrzymania gwarancji? – zapytał Bob. – Jeśli zdarzy się wypadek?
– Jim poniesie wielkie straty. Musiał złożyć depozyt w wysokości pięćdziesięciu tysięcy dolarów, a zabezpieczeniem depozytu jest park-dżungla. Może więc stracić wszystko. Już traci, bo obiekt jest zamknięty dla publiczności na czas kręcenia filmu.
Jupiter słuchał z uwagą.
– Jeśli jednak filmowanie przebiegnie zgodnie z planem i bez wypadków, twój wujek zarobi dużo pieniędzy. Zgadza się? – zapytał.
– Tak – przyznał Mike. – Nie wiem dokładnie ile, ale każdy dzień jest płatny. George zarobi za swój występ pięćset dolarów. Tresowane zwierzęta są angażowane za ciężkie pieniądze. Tak jak gwiazdy filmowe.
– Czy zdarzył się już kiedyś wypadek? Czy George zaatakował już kogoś? – zapytał Jupe.