Выбрать главу

Nikt jej nie odpowiedział.

W komputerze rozległ się klik i na ekranie pojawiły się słowa:

NIEWŁAŚCIWE HASŁO. PRÓBUJ PONOWNIE.

OSZUST – napisał Sanchez i znowu “niewłaściwe hasło” ukazało się na ekranie.

– Naprawdę jesteś… jesteś świnią! – krzyknęła Mariłyn.

– Możemy to sprawdzanie przerwać – powiedział Sanchez chłodno. – To był twój pomysł.

– Nie możemy! Musimy się dogrzebać rozwiązania. Ale ty nie musisz tak ojca znieważać. Wiesz, że interesy są dla niego grą. Postępuje jak ostry, wymagający trener piłkarski. Wolałbyś, żeby wygłaszał sentymentalne bzdury o uczciwej grze? Nie. Uważałbyś to za obłudę i miałbyś rację. Wygrać! Tylko wygrana się liczy i dobrze o tym wiesz!

Jupe stał dotąd cicho, spoglądając na wszystko sennymi oczami. Teraz ożywił się nagle.

– Gra – powiedział. – Twój tato nazywał interesy grą? Może to naprowadzi nas na hasło.

Sanchez wystukał GRA. Komputer zahuczał zniechęcająco.

– Niech pan spróbuje różnych gier – podsunął Bob. – Może futbol na początek.

Futbol nie był hasłem. Nie był nim również baseball, koszykówka ani hokej.

– Mój ojciec nie interesuje się specjalnie sportem – powiedziała Marilyn. – Wypróbuj gry niesportowe. Sanchez napisał MONOPOL.

– To powinna być ulubiona gra Pilchera. Ale i ta gra nie była hasłem.

– Może poker – podsunął Pete.

Sanchez próbował kolejno poker, remik bezik, oczko.

– Nazwy kart – odezwał się Jupe. – Proszę napisać as albo król. Ani as, ani król nie otworzyły jednak dostępu do kartoteki, ale kiedy sekretarz wystukał słowo JOKER, komputer wydał odmienny klik i na ekranie pojawiło się zaproszenie: DALEJ, ZAGRAJMY!

– Bomba! – wykrzyknął Pete.

Sanchez wystukał polecenie:

WYKAZ DANYCH PERSONALNYCH

Na ekranie pojawiła się długa kolumna nazwisk. Pilcher miał w swej kartotece Ariago i Durhama, swego prawnika. Dalej Sanchez znalazł nazwisko menedżera banku w Visali i innych głównych pracowników Pilchera. Nawet pani McCarthy miała swoją kartę. Na liście znajdował się również Sanchez.

– Pana też sprawdził – powiedział Bob.

– Oczywiście. Każdego sprawdza.

Jupe zauważył, że na czoło sekretarza wystąpiły kropelki potu. Zauważyła to także Marilyn.

– Co tam jest na twoim koncie? – zapytała.

– Prawdopodobnie zwykłe informacje – powiedział Sanchez. – Wiesz, wiek, wykształcenie i tym podobne.

– Chcę to zobaczyć – zażądała Marilyn ostro.

– Marilyn, na litość…

– Chcę to zobaczyć! – powtórzyła stanowczo.

Sanchez wzruszył ramionami i przycisnął klawisz. Okienko przesunęło się na jego nazwisko, wtedy wcisnął inny klawisz. Lista nazwisk znikła z ekranu, a na jej miejsce pojawiło się, co następuje:

SANCHEZ RAYMOND

PRAWDZIWE NAZWISKO LUIS ESTAVA, SYN JORGE'A ESTAVY. PRAWDOPODOBNIE STARA SĘ ZDOBYĆ NA MNIE COŚ OBCIĄŻAJĄCEGO. CHWILOWO GO ZATRZYMAM. ZABAWNIE PATRZEĆ, JAK SIĘ PLĄCZE I POCI.

Sanchez zerwał się z krzesła i skierował do drzwi.

– Odchodzę! Więcej tu nie wrócę! – krzyknął.

ROZDZIAŁ 8. Tajemnicza wiadomość

– Dobry Boże! – Marilyn złapała się za gardło. – Ray jest synem Jorge'a Estavy! Ależ to mógł być on! To Ray może być porywaczem.

Jupe zmarszczył czoło.

– Może być za to porwanie odpowiedzialny, ale sam nie mógł go dokonać. Był na przyjęciu przez cały czas, pamiętasz? Ale właściwie dlaczego miałby to robić? Kim jest Jorge Estava?

– Człowiekiem, który ma… miał sklep z oponami w zachodniej części Los Angeles. Świetna lokalizacja, na rogu ulicy. Tato chciał w tym miejscu postawić wysoki biurowiec. Ale Estava nie zgodził się na sprzedanie swego sklepu. Tato więc otworzył obok sklep z oponami i konkurencyjnie obniżał ceny. Estava starał się jakoś utrzymać, ale nie mógł sobie pozwolić na sprzedawanie opon ze stratą. Tatę było na to stać. W ciągu sześciu miesięcy Estava zwinął interes.

– A jego syn zgłosił się tu do pracy pod fałszywym nazwiskiem – dokończył Bob. – Łatwo odgadnąć, że chciał pomścić swego ojca, ale twój tato odkrył, kim on jest. Zastanawiam się, jak Sanchez mógł się tego nie domyślić, skoro wiedział, że twój ojciec zbiera wiadomości o wszystkich.

– Może sądził, że wystarczająco zatarł ślady i że uda mu się zwieść prywatnego detektywa – powiedział Jupe.

Usiadł przed komputerem i wystukał polecenie wydrukowania pełnych akt Raya Sancheza. Włączyła się drukarka i po minucie Jupe miał dokument w ręku. Odczytał go głośno.

Na podaniu o pracę u Jeremy'ego Pilchera Sanchez umieścił adres i numer telefonu swego szkolnego kolegi. Rutynowo zasięgnięte informacje nie przyniosły nic podejrzanego, mimo to Pilcher najął prywatnego detektywa i polecił mu śledzić młodego człowieka. Detektyw odkrył, że każdego wieczoru, po opuszczeniu pracy Sanchez udaje się do domu Estavy przy Ocean Park. Detektyw odbył wtedy szereg rozmów z sąsiadami, podając się za agenta ubezpieczeniowego, i dowiedział się prawdy.

– Tak, Sanchez-Estava z pewnością miał wystarczający motyw – powiedział Bob. – Tylko… tylko on nie robi na mnie wrażenia człowieka, który by się posunął do przemocy.

– Nie jest takim człowiekiem – przyznała Marilyn. – I ta książka biskupa. To wszystko razem nie ma sensu. Biorąc Raya Sancheza i… a poza tym nie czuję się dobrze.

Usiadła przed większym komputerem i przymknęła oczy.

– Nie mogę uwierzyć, żeby to był Ray. Gdyby to zrobił, toby przecież znalazł sposób unieszkodliwienia tego komputera. Musiał to zrobić ktoś inny.

Jupe skinął głową.

– Dobrze. Zobaczmy, co jest w tym komputerze o innych osobach.

Przywołał akta Teda Ariago.

Z początkowych informacji o Ariago wynikało, że był wdowcem, nie miał dzieci i mieszkał w dzielnicy Larchmont. Przed objęciem stanowiska kierownika filii domów towarowych w Santa Monica, był dyrektorem sieci sklepów technicznych, nie należących do Pilchera.

Dalej następowały informacje bardziej istotne. Teda Ariago aresztowano pod zarzutem próby oszukania firmy ubezpieczeniowej. W budynku należącym do niego wybuchł pożar i firma ubezpieczeniowa podejrzewała, że spowodowano pożar umyślnie. Wycofano jednak oskarżenie z braku dowodów. Następnie Ariago odszedł z zarządu sklepów technicznych wśród pogłosek, jakoby brał łapówki od przedsiębiorców budowlanych, zaangażowanych przez firmę. Akta zamykały się lapidarną uwagą: kobieciarz.

Niemal równie interesujące było dossier Chucka Durhama, prawnika Pilchera. Hazardzista. Grał nałogowo na wyścigach konnych, w pokera i bardzo ryzykownie na giełdzie. Pilcher podejrzewał, że gra pieniędzmi powierzonymi mu na przechowanie przez klientów, i groził powiadomieniem izby adwokackiej, z żądaniem wszczęcia dochodzenia. Uważał, że groźba powinna “przytrzymać go w ryzach”.

Z kolei Marilyn i chłopcy dowiedzieli się, że człowiek zarządzający bankiem w Visali został niezbyt honorowo zwolniony z marynarki wojennej. Pilcher wiedział o tym i nie ukrywał tego faktu przed swym pracownikiem.

Jupe odczytywał jedno dossier po drugim. Na ekranie pojawiały się kolejno ludzkie sekrety. Nawet pani McCarthy miała pewną fatalną przypadłość. Namiętnie grała na loterii przy parafii św. Atanazego.

– Myślę, że do niczego nas to nie doprowadzi – powiedziała w końcu Marilyn. -Wszystko, czego się dowiadujemy, to… to, że mieliśmy wczoraj w domu gromadę ludzi, którzy nienawidzą taty do głębi. On nie ma ani jednego przyjaciela. Nie mogę znieść tej myśli! Nie mogę niczym usprawiedliwić tego, że zadał sobie trud zbierania tych wszystkich informacji.

Była bliska łez. Nie broniła dłużej swego ojca.