– To tylko stare numery gazety lokalnej z Belleview! – wykrzyknął Tom. Wziął gazetę od Jupitera i zaczął się jej przyglądać. – Tutaj piszą o mnie.
– Co takiego zrobiłeś? – zapytał Bob.
– Wygrałem konkurs na najlepsze wypracowanie.
Jupiter rozłożył inną, znacznie starszą gazetę.
– Tu jest zawiadomienie o zaręczynach twojej mamy. Znaleźli jeszcze informację o urodzeniu się Toma i o śmierci jego babci. I wzmiankę o wielkim otwarciu sklepu z artykułami żelaznymi Dobsona oraz o przemówieniu, jakie wygłosił ojciec Toma w dniu weterana. Cała historia Dobsonów była zawarta w gazetach, a garncarz przechował je wszystkie.
– Tajemne archiwum – powiedział Pete – a największą tajemnicą jesteś ty i twoja mama.
– To miłe. Czuję się doceniony – odparł Tom.
– Twój dziadek jest bardzo skryty – powiedział Jupiter. – Nikt nie wiedział nawet o waszym istnieniu. Dziwne. A co dziwniejsze, w skrytce nie ma nic, co by dotyczyło jego samego.
– Dlaczego miałoby coś być? – zapytał Pete. – O ile wiem, nie lubił, żeby o nim pisano w gazetach.
– To prawda. Tym niemniej lokatorzy Domu na Wzgórzu wspomnieli wczoraj o jakimś periodyku, w którym ukazał się artykuł o jego artystycznym rzemiośle. Można przypuszczać, że człowiek zachowa pismo, w którym pisze się o jego twórczości, prawda?
– Słusznie – przytaknął Bob.
– Można więc przyjąć jedno z dwojga – ciągnął Jupiter – albo pan Potter jest pozbawiony choćby cienia próżności, albo żaden artykuł się nie ukazał. Jedynie fotografia w “Westways”, a o jej istnieniu garncarz dowiedział się dopiero w sobotę i był z tego bardzo niezadowolony.
– Co to oznacza? – zapytał Tom.
– To oznacza, że chciał on trzymać swoje istnienie w sekrecie i ostatnia rzecz, jakiej sobie życzył, to trafić do gazet. Być może miał po temu bardzo słuszne powody. Tom, nie wiemy dlaczego, ale ci mężczyźni w Domu na Wzgórzu są ogromnie zainteresowani twoim dziadkiem. Zjawili się w Rocky Beach w niespełna dwa miesiące po ukazaniu się tej fotografii w “Westways”. Czy to ci nie daje do myślenia?
– Sądzę, że dziadek zbiegł. Ale przed czym?
– Czy wiesz coś o Lapatii?
– Nigdy o czymś takim nie słyszałem. Co to jest?
– To jest kraj. Mały europejski kraj, gdzie wiele lat temu miało miejsce polityczne zabójstwo.
Tom wzruszył ramionami.
– Moja babcia twierdziła, że dziadek pochodzi z Ukrainy.
– Czy słyszałeś kiedyś nazwisko Azimow? – pytał Jupiter.
– Nie.
– Czy tak mogło brzmieć nazwisko twojego dziadka, zanim zmienił je na Potter?
– Nie. Miał długie nazwisko. Bardzo długie. Nie do wymówienia.
Jupiter milczał, skubiąc wargę.
– Dużo trudu sobie zadał, żeby ukryć plik starych gazet – powiedział Tom. – Jeśli już chciał je schować, mógł to zrobić o wiele prościej. Wetknąć je na przykład do teczki ze starymi rachunkami. Wiecie, jak w noweli Poego “Skradziony list”.
– To by było rozsądniejsze. – Pete położył dłoń na ozdobnej płycie. – Taka rzecz w pustym pokoju musi przyciągnąć uwagę.
– A on tego nie chciał – powiedział Jupiter. – Ostatnia rzecz, jakiej pan Potter pragnął, to ściągnąć na siebie uwagę.
Pochylił się nad paleniskiem kominka. Było idealnie czyste. Najwyraźniej nigdy nie rozpalano w nim ognia. Jupe ukląkł, wsadził głowę do kominka i spojrzał w górę.
– Tam nie ma komina. Ten kominek to tylko atrapa.
– Pewnie pan Potter sam go zbudował – powiedział Bob.
– Ale w takim razie po co to tu jest? – Jupiter podniósł małą, żelazną klapę w palenisku. – Normalnie montuje się to po to, żeby móc wybrać popiół. Po co umieszczać popielnik w fałszywym kominku?
Wsunął rękę do otworu w ceglanym palenisku i wymacał jakiś papier.
– Tam coś jest! Koperta! – wyciągnął ją i opuścił metalową klapkę.
Trzymał w dłoni grubą, brązową kopertę, zapieczętowaną wielką kroplą czerwonego laku.
– Ta skrytka za płytą jest tylko dla odwrócenia uwagi – Jupiter podniósł się z klęczek. – Myślę, że tutaj mamy prawdziwy sekret. Co robimy. Tom? Ta koperta należy do twojego dziadka. On zaginął, a ty jesteś naszym klientem. Co postanawiasz?
– Otwórzmy ją – odpowiedział Tom bez wahania.
– Miałem nadzieję, że to powiesz – szepnął Bob.
Jupiter złamał pieczęć.
– No? – niecierpliwił się Tom.
Jupe wyciągnął z koperty arkusz grubego pergaminu, złożony we troje.
– No, co to jest? – pytał Tom.
Jupiter zmarszczył czoło.
– Nie wiem. Jakieś świadectwo. Wygląda jak dyplom, tylko trochę na to za małe.
Chłopcy otoczyli go, zaglądając mu przez ramię.
– Co to za język? – zapytał Pete.
Bob potrząsnął głową.
– Nie mam pojęcia. Nigdy nie widziałem czegoś takiego.
Jupiter podszedł do okna i zaczął studiować pisany ręcznie dokument.
– Rozpoznaję tylko dwie rzeczy – oznajmił po pewnym czasie. – Jedna to pieczęć na spodzie, z naszym dobrym znajomym, dwugłowym orłem. Druga to nazwisko… brzmi Kerenow. Ktoś kiedyś przyznał jakieś zaszczyty niejakiemu Aleksisowi Kerenowi. Czy słyszałeś takie nazwisko, Tom?
– Nie. To nie może być nazwisko dziadka. Jak już mówiłem, jego było bardzo długie.
– Ty pamiętasz to nazwisko, Bob?
– Pewnie. Kerenow był rzemieślnikiem, który wykonał koronę dla Fryderyka Azimowa.
Tom patrzył to na jednego, to na drugiego.
– Jaki Fryderyk Azimow? Kto to jest?
– Był pierwszym królem Lapatii. Żył czterysta lat temu – powiedział Jupiter.
Tom szeroko otworzył oczy.
– Ale co to ma wspólnego z moim dziadkiem?
– Tego jeszcze nie wiemy, ale zamierzamy się dowiedzieć – odparł Jupiter.
Rozdział 13. Jednogłowy orzeł
Jupiter starannie odłożył na miejsce stare gazety z Belleview i zamknął skrytkę.
– Twoja mama. Tom – mówił – wróci lada chwila i przypuszczalnie przyjedzie z nią komendant Reynolds. Czuję, że oddanie mu tego dokumentu byłoby niedźwiedzią przysługą dla pana Pottera. Trzej Detektywi objęli obecnie pewną linię dochodzenia związaną z Lapatią i królewską rodziną Azimowów. Czy zgodzisz się. Tom, żebyśmy kontynuowali nasze dochodzenie, dopóki nie znajdziemy niezbitych dowodów dla policji.
Tom z zakłopotaniem podrapał się w głowę.
– Jestem w tym wszystkim zupełnie zgubiony. Zgoda. Zatrzymajcie dokument… na razie. A co z tymi gazetami za płytą?