– Zobaczył medalion z dwugłowym orłem – dokończył pan Hitchcock. – Tego właśnie nie mogę zrozumieć. Dlaczego garncarz uparł się nosić ten medalion?
– Przyznał, że było to głupotą z jego strony – powiedział Jupiter. – Być może czuł się samotny i to mu przypominało lepsze czasy. Poza tym uważał, że szansę, żeby jakiś Lapatyjczyk trafił do Rocky Beach, są niewielkie, a ogłoszenie, które zamieszczał co roku w trzech czołowych dziennikach kraju, było adresowane do Nikolasa. Myślał, że tylko Nikolas je zrozumie. Ogłoszenie było częścią umowy, jaką zawarli, uciekając z pałacu w Madanhoffie. Rozdzielili się potem i każdy z nich miał na własną rękę przedostać się do Stanów Zjednoczonych. Uzgodnili, że Aleksis będzie w każdą rocznicę rewolucji zamieszczał ogłoszenie, dopóki Nikolas go nie odnajdzie. W razie gdyby coś się stało z Aleksisem, nim by się spotkali, Nikolas mógł zawsze odnaleźć ogłoszenie w starym numerze gazety i wiedzieć przynajmniej, gdzie Aleksis się osiedlił, pojechać tam i szukać jednogłowego orła w grupie dwugłowych.
– Dość skomplikowany plan i bardzo uzależniony od szczęśliwego przypadku – podsumował pan Hitchcock. – Ale myślę, że w gorączce toczącej się rewolucji nie mieli czasu na opracowanie planu bardziej praktycznego. W rezultacie Aleksis czekał przez całe swoje życie.
– Podczas gdy Nikolas w ogóle nie zdołał uciec.
– Co było na tej fotografii, którą generał pokazał panu Porterowi? – zapytał pan Hitchcock.
– Nie chciał nam tego powiedzieć – odparł Pete. – Pewnie coś makabrycznego.
– Niewątpliwie była dowodem, że Nikolas nie żyje – dodał Jupiter.
– To musiał być wstrząs dla garncarza – powiedział reżyser. – Z drugiej strony musiały go nawiedzać wątpliwości, czy jeszcze kiedykolwiek zobaczy Nikolasa. Minęło tyle lat.
– Myślę, że do końca miał nadzieję, że Nikolas się zjawi i Azimowie odzyskają władzę – powiedział Bob.
Pete zachichotał.
– Gdyby tak się stało, garncarz byłby księciem, a pani Dobson z Belleview w Illinois księżniczką. Ciekaw jestem, czy by ją to uradowało?
– Czy wybaczyła swojemu ojcu? – zapytał pan Hitchcock.
– Tak – odpowiedział Bob. – Wciąż jest u niego i pomaga mu w sklepie. Zostaną tu z Tomem do końca lata.
– A Lapatyjczycy wyjechali?
– W momencie gdy dostali w swoje ręce koronę – powiedział Jupiter. – Jeżeli o nich chodzi, możemy tylko snuć domysły. Przypuszczalnie na garncarza naprowadził ich artykuł w “Westways”. Myślę, że wynajęli Dom na Wzgórzu, żeby prowadzić z garncarzem swego rodzaju grę nerwów. Zniknięcie garncarza i wprowadzenie się do jego domu kobiety z chłopcem mocno pokrzyżowało ich plany. Niemniej obserwowali dom i czekali. Dopiero kiedy zobaczyli akcję Farriera na podwórzu garncarza, w te pędy zdecydowali się zejść ze wzgórza, by zapobiec przejściu korony w jogo ręce.
– Jestem pewien, że do Rocky Beach wysłano generała Kaluka, ponieważ znał kiedyś Aleksisa Kerenowa. Miał większe szansę go rozpoznać niż Dimitriew, który nigdy nie widział go osobiście. I rzeczywiście rozpoznał go mimo długich, białych włosów i brody. Garncarz zmienił się niewiele, a Kaluk prawie wcale.
– Czy nie uważa pan, że można by z tego zrobić świetny film? – zapytał Pete. – No bo mamy tu płonące ślady stóp, rodzinnego ducha, niczego nie świadomą córkę i skradzione klejnoty!
– To prawda, że historia jest zgoła zupełnie niebywała – przyznał pan Hitchcock. – Chciałbym was jednak zapytać jeszcze o parę spraw, których nie wyjaśnia wasza relacja. Na przykład, dlaczego słychać było szum wody w domu garncarza, podczas gdy wszystkie krany były zakręcone?
– To garncarz nabierał wodę z kranu na zewnątrz budynku – wyjaśnił Jupiter. – Nie miał wody w starym garażu, przychodził więc nocą pod swój dom, ale nie chciał nikomu zdradzać swojej obecności. Lapatajczycy nie mogli go zobaczyć, gdy nabierał wodę, dzięki gęstemu żywopłotowi z oleandrów. Z tej samej przyczyny nie zauważyli również Farriera, który sobie wchodził i wychodził przez kuchenne drzwi.
– A jak dostał się do domu w dniu, kiedy znalazł zapasowe klucze?
– To zupełna ironia losu – powiedział Jupiter. – Garncarz był najwidoczniej tak zaabsorbowany przygotowaniami na przyjazd pani Dobson, że ten jedyny raz zapomniał pozamykać wszystkie zamki. Farrier twierdzi, że nie miał żadnych trudności z dostaniem się do domu przez drzwi frontowe. Musiał się uporać tylko z jednym zamkiem. Komendantowi Reynoldsowi zeznał, że był tylko ciekaw i chciał się rozejrzeć po domu, a potem pani Dobson rozgniewała go swoją opryskliwością i chciał ją za to nastraszyć.
– I szef policji w Rocky Beach uwierzył w to? – zapytał ze zdziwieniem pan Hitchcock.
– Absolutnie nie, ale nikt mu nie dostarczył lepszego wyjaśnienia, więc musiał zadowolić się tym, co usłyszał.
– Jeszcze jedno. Ktoś do was strzelał, kiedy schodziliście z Domu na Wzgórzu. Czy to był Farrier?
– Nie, to był garncarz – odpowiedział Bob. – Przepraszał nas za to. Chciał nas tylko nastraszyć, bo wiedział, że mężczyźni w Domu na Wzgórzu są niebezpieczni i nie powinniśmy się tam zbliżać. Dubeltówkę trzymał w swojej szopie wraz z prowiantem i miał tam zawsze łatwe dojście.
– No to co pan uważa? Czy ta historia nadaje się na film? – nalegał Pete.
Pan Hitchcock spojrzał na niego z grymasem powątpiewania.
– Nie ma wątku miłosnego.
– Och – zmartwił się Pete.
– Jednakże Aleksis Kerenow, książę Malenbadu pojednał się ze swoją córką, mamy więc chociaż szczęśliwe zakończenie – pocieszył go pan Hitchcock.
– A jego córka jest też świetną kucharką i garncarz przybiera na wadze – powiedział Jupiter. – Pojechał do Los Angeles kupić sobie jakieś ubrania i buty. Na jesieni wybiera się z panią Dobson i Tomem do Belleview poznać swego zięcia, a nie chce na przyjaciołach córki zrobić wrażenia…
– Stukniętego – wtrącił Pete.
– Dziwaka – dokończył Jupe i dodał po chwili: – Choć z pewnością nim jest.