– Odbieram cię. Masz coś do zakomunikowania?
– Sprawdzam tylko urządzenie. Nie widzieliśmy się jeszcze z Djaro. Mamy się spotkać przy śniadaniu.
– Będę na miejscu. Miejcie się na baczności. Koniec odbioru.
– Zrozumiano – powiedział Jupe i wrócił do pokoju właśnie w chwili, gdy rozległo się pukanie do drzwi.
Pete otworzył, w drzwiach stał rozpromieniony książę Djaro.
– Przyjaciele! Pete! Bob! Jupiter! – wykrzyknął obejmując ich serdecznie. – Jakże się cieszę, że was widzę. Co myślicie o moim kraju i mieście? Ach prawda, nie mieliście jeszcze czasu wiele zobaczyć. Zajmę się tym, jak tylko zjemy śniadanie.
Odwrócił się i przywołał kogoś skinieniem ręki.
– Wejdźcie. Przygotujcie stół pod oknem.
Ośmiu służących w złoto-szkarłatnych liberiach wniosło stół, krzesła i kilka półmisków ze srebrnymi pokrywami. Podczas gdy Djaro rozmawiał wesoło, ustawili stół, nakryli lnianym obrusem i srebrną zastawą, po czym zdjęli pokrywy. Ukazały się jaja na bekonie, parówki, tosty, wafle i szklanki z mlekiem.
– Wygląda nieźle! – ucieszył się Pete. – Umieram z głodu.
– Łatwo się tego domyślić – powiedział Djaro. – Bierzmy się do jedzenia. Chodź, Bob, co tam oglądasz?
Bob przypatrywał się ogromnej pajęczynie, rozpiętej między wezgłowiem łóżka a odległym o kilkadziesiąt centymetrów, narożnikiem pokoju. Duży pająk obserwował go ze szpary między boazerią a podłogą. Bob pomyślał sobie, że mimo tak licznej służby, nie sprzątano tu zbyt skrupulatnie.
– Zauważyłem pajęczynę – powiedział. – Zaraz ją zmiotę.
Zrobił krok w stronę pajęczyny, gdy ku zdumieniu chłopców, książę Djaro rzucił mu się pod nogi. Bob przewrócił się, nim zdążył tknąć pajęczynę. Djaro pomógł mu się podnieść. Pete i Jupe obserwowali go ze zdumieniem.
– Powinienem był cię ostrzec wcześniej, Bob, ale nie miałem okazji – powiedział Djaro spiesznie. – Na szczęście zdążyłem cię powstrzymać. Gdybyś zniszczył pajęczynę, musiałbym cię natychmiast odesłać do domu. Cieszę się, że zdołaliśmy tego uniknąć. Widzę w tym dobry znak, znak, że będziecie mogli mi pomóc.
Zniżył głos, jakby się obawiał, że ktoś podsłuchuje. Podszedł do drzwi i otworzył je gwałtownie. Czarnowłosy mężczyzna w czerwonym żakiecie, z fantazyjnie zakręconym wąsem, stanął na baczność.
– Tak, Bilkis, o co chodzi? – zapytał Djaro.
– Pozostałem tu na wypadek, gdyby Wasza Wysokość czegoś potrzebował.
– Na razie niczego nie potrzebuję – warknął Djaro. – Zostaw nas i wróć za pół godziny po talerze.
Mężczyzna skłonił się i odszedł w głąb długiego korytarza.
Djaro zamknął drzwi i wrócił do chłopców.
– Jeden z ludzi księcia Stefana – powiedział cicho. – Możliwe, że nas szpieguje. Mam wam do powiedzenia coś bardzo ważnego. Potrzebuję waszej pomocy. Skradziono srebrnego pająka Waranii!
Rozdział 4. Opowieść Djaro
– Mam wam wiele do opowiedzenia – mówił Djaro – ale najpierw zjedzmy. Potem spokojnie porozmawiamy.
Gdy najedli się do syta, wrócili służący i zabrali stół z nakryciem. Djaro upewnił się, czy Bilkis nie czai się znowu pod drzwiami, po czym przesunął krzesła blisko okna i zaczął swą opowieść.
– Najpierw musicie dowiedzieć się czegoś ważnego z historii Waranii. W roku 1675 tuż przed koronacją księcia Paula, wybuchła rewolta i książę musiał zbiec. Ukrył się w domu skromnej rodziny bardów, czyli śpiewaków ulicznych, zarabiających pieśniami na chleb. Ukryli księcia na strychu swego domu, ryzykując własnym życiem. Przeszukiwano wszystkie domy od góry do dołu i znaleziono by niechybnie księcia, gdyby nie to, że pająk zasnuł pajęczyną otwór w podłodze strychu, jak tylko Paul przezeń przeszedł. Wyglądało więc, jakby od wielu dni nikt nie tknął klapy włazu na strych. Poszukujący nie zadali sobie nawet trudu, żeby tam zajrzeć. Książę Paul przesiedział tak trzy dni bez jedzenia i wody. Widzicie, rodzina bardów nie mogła dostać się na strych, nie zrywając pajęczyny, która ocaliła księciu życie. Koniec końców, mój przodek wyszedł z ukrycia, uderzył w dzwon, zwany teraz dzwonem księcia Paula, i tak zgromadził swych popleczników, i przepędził buntowników z miasta.
Kiedy wstępował później na tron, nosił na piersi godło wykonane przez najlepszego srebrnika w mieście. Był nim srebrny pająk, zawieszony na srebrnym łańcuchu. Książę ogłosił pająka narodowym amuletem Waranii i symbolem panującej rodziny królewskiej. Wydał również dekret, ustanawiający, że w czasie koronacji książę musi mieć na piersi srebrnego pająka księcia Paula.
Od owego dnia pająk stał się symbolem szczęścia w Waranii. Panie domu z radością odnajdują w domu pajęczynę. Nikt nigdy nie usuwa jej i nikt nie zabiłby rozmyślnie pająka.
– To by nie przeszło u mojej mamy! – wykrzyknął Pete. – Nie cierpi pajęczyn i twierdzi, że pająki są brudne i jadowite.
– Wprost przeciwnie – odezwał się Jupiter. – Pająki to bardzo czyste stworzenia. Myją się ciągle, niczym koty. Niektóre, jak na przykład czarna wdowa, są w pewnym stopniu jadowite. Ale pająk nie sprowokowany nic ci nie zrobi. Nawet duże pająki, jak tarantula, nie są tak niebezpieczne, jak się powszechnie uważa. Gdy robiono doświadczenia, musiano je specjalnie drażnić, żeby ukąsiły. Większość pająków, zwłaszcza w tej części świata, jest nieszkodliwa a nawet pożyteczna, gdyż tępią inne owady.
– To prawda – przytaknął książę Djaro. – Tu w Waranii nie ma jadowitych pająków. Ten, którego zwiemy pająkiem księcia Paula, należy do największej z naszych odmian i jest bardzo ładny. Odwłok ma czarny w złote cętki. Zazwyczaj buduje swe pajęczyny na dworze, czasami jednak wchodzi do wnętrza budynków. Pajęczyna, której o mało nie zniszczyłeś, Bob, to jego dzieło. Stanowi znak, że uda się wam pomóc mi w moich kłopotach.
– Co za szczęście więc, że powstrzymałeś mnie od jej zniszczenia – powiedział Bob. – Jakie masz kłopoty?
Djaro zawahał się. Po chwili potrząsnął głową i powiedział:
– Nikt o tym nie wie, poza księciem Stefanem. Zgodnie ze starą tradycją, o której już wam wspomniałem, każdy książę w czasie koronacji winien mieć zawieszonego na szyi srebrnego pająka księcia Paula. Za dwa tygodnie muszę go włożyć i będzie to niemożliwe.
– Dlaczego? – zapytał Pete.
– Bo go skradziono – pospieszył z odpowiedzią Jupe. – Tak, Djaro?
Djaro skinął głową.
– Został skradziony i na jego miejsce położono imitację. Nie mogę jej użyć. Albo znajdę oryginał, albo koronacja nie odbędzie się w terminie. Będzie dochodzenie, wybuchnie skandal. Jeśli do tego dojdzie… nie, nie chcę nawet o tym mówić. Wiem, że dla was wygląda to jak wiele hałasu o nic. Ale srebrny pająk jest dla Waranian tym, czym są klejnoty korony dla Anglików. Nawet więcej. Nikt poza rodziną książęcą w Waranii nie może posiadać srebrnego pająka ani jego imitacji. Wyjątkiem jest order srebrnego pająka, który przyznaje się za najwyższe zasługi dla kraju. Jesteśmy małym narodem, ale mamy stare tradycje i pozostajemy im wierni w nowoczesnym świecie, gdzie ciągle wszystko się zmienia. Może właśnie w związku z tymi zmianami staramy się podtrzymywać tradycje. Jesteście detektywami. Jesteście również moimi przyjaciółmi. Czy będziecie mogli odnaleźć oryginalnego pająka, jak myślicie?
Jupiter szczypał w zamyśleniu dolną wargę.
– Nie wiem, Djaro. Czy ten srebrny pająk jest naturalnej wielkości?
Djaro skinął głową.
– Mniej więcej wielkości amerykańskiej ćwierćdolarówki.
– Czyli bardzo mały. Można go ukryć wszędzie. Mógł nawet zostać zniszczony.