Margit Sandemo
Tajemnice Starego Dworu
Z norweskiego przełożyła Lucyna Chomicz-Dąbrowska
ROZDZIAŁ I
Ciepły powiew wiatru zwiastował nadejście wiosny. Zmrok już zapadał, kiedy Catharina szybkim krokiem zdążała do domu. Śnieg pokrywający dolinę przybrał niebieskoliliowy odcień nieba, na jeziorze zaś w miejscach, gdzie lód był cienki i porowaty, widniały czarne plamy.
– Niedługo przyjdzie wiosna – szepnęła dziewczyna smętnym głosem. – Szkoda tylko, że nie dla mnie.
Catharina Borg, najstarsza spośród czterech córek właściciela kopalni, różniła się od swych urodziwych i pełnych temperamentu sióstr, brylujących w towarzystwie.
W dłoniach, ukrytych pod długą peleryną, ściskała kopertę. Nikomu nie pokażę tego listu, nikomu! myślała gorączkowo.
Była we wsi, kiedy zatrzymał się przed nią wóz pocztowy. Woźnica zapytał, czy nie byłaby tak miła i nie odebrała poczty do dworu. „Jestem mocno spóźniony – tłumaczył – bo mój koń okulał. Zresztą jest tu także list do panienki” – dodał, kiwając zachęcająco głową.
Szarzało już, gdy weszła na leśną drogę, ale nie mogła się powstrzymać przed otwarciem listu. Niecierpliwie rozerwała kopertę i wyjęła zapisaną kartkę. W miarę pojmowania sensu przeczytanych słów coraz wolniej stawiała kroki. Przystanęła wreszcie na długą chwilę, a potem ze ściśniętym sercem ruszyła w dalszą drogę.
Psotny wietrzyk rozwiewał jej ciemne włosy. Odwróciła się i popatrzyła w stronę osady. Tu i ówdzie w oknach niewielkich, tonących w mroku chat rozbłysły światła. To moje rodzinne strony, pomyślała. Tylko taką maleńką cząstkę wielkiego świata jest mi dane poznać. Pięknie tu, ale ciasno niczym w klatce, no i trochę nudno.
Spojrzała w bok w stronę okazałego dworu z białą fasadą, górującego nad nędznymi domostwami.
Zastanawiała się, jak rodzina przyjmie treść tego listu, ale zaraz postanowiła, że nic o nim nie powie. Stanowiłby dla jej najbliższych zbyt dotkliwy cios.
Przemierzywszy dziedziniec, weszła na schody. Bardziej niż kiedykolwiek odczuwała dziś swoją marność. Był rok 1861, rok bardzo pomyślny dla ojca, wieńczący jego wieloletnią pracę. Wydobycie w kopalni dwukrotnie przekroczyło oczekiwane wyniki. Szczęście mu sprzyjało we wszystkim z wyjątkiem najstarszej córki.
A teraz jeszcze takie zmartwienie.
Hol powitał dziewczynę przytulnym ciepłem, jakie nadawały wnętrzu czerwone tapety i piękne boazerie. Matka urządziła dom z wielkim smakiem.
Catharina ukryła list w kieszeni spódnicy i odwiesiła pelerynę. Wygładziła włosy, które były miękkie jak jedwab i z trudem udawało się je utrzymać w ładzie. W niczym nie przypominały wspaniałych loków wijących się na głowach jej sióstr.
Trzymając w dłoni pozostałe listy weszła do salonu.
– Przyniosłam pocztę, tato – dygnęła.
Zebrani w salonie domownicy oderwali się od swych zajęć i popatrzyli na dziewczynę.
– Nie powinnaś przebywać tak dużo na dworze – stwierdziła matka. – To szkodzi twojej cerze.
– Nie jest zimno, w powietrzu czuć wiosnę! – odpowiedziała Catharina, kierując się w stronę swego pokoju. Ale najmłodsza siostra Bella powstrzymała ją ze skargą w głosie:
– Catharino, mam już tego dosyć. Jeśli ta sytuacja nie ulegnie zmianie, wszystkie zostaniemy starymi pannami.
Ciągle to samo. Co najmniej raz w tygodniu wysłuchiwała podobnych wyrzutów z ust coraz to innej siostry.
– Przestań dręczyć Catharinę – upomniała najmłodszą córkę matka.
– Ale ja chcę wyjść za mąż – przerwała jej Bella. – Mam już dwadzieścia jeden lat, Siri ma dwadzieścia trzy, a Lotta dwadzieścia pięć. Dlaczego nie wolno nam poślubić naszych narzeczonych?
– W tym domu przestrzegamy określonych zasad! Pierwsza za mąż wyjdzie najstarsza córka. Jeśli nie, pozostałe również nie zmienią stanu cywilnego.
Siri, najładniejsza spośród sióstr, oświadczyła:
– Ale Catharina ma już dwadzieścia siedem lat i jakoś dziwnie nie zanosi się na ślub. Co prawda dostaje od narzeczonego prezenty na Boże Narodzenia i na urodziny, ale dlaczego on sam nigdy jej nie odwiedza?
– Dziedzic Järncrona mieszka daleko – mruknęła matka. – I jest bardzo zajęty. Niełatwo…
– Jeśli chodzi o nas, możemy wziąć ślub w każdej chwili – przerwała jej niecierpliwie Lotta. – Obawiam się, że dalsza zwłoka może tylko zniechęcić naszych narzeczonych.
– Wykluczone – odezwał się ojciec z końca stołu. – Zostałyście zaręczone już dawno z młodzieńcami z najlepszych rodów. Wybieraliśmy bardzo starannie. Takie umowy między rodami szlacheckimi obowiązują nieodwołalnie obie strony.
– Wiemy, kochany ojcze – wtrąciła Bella, która potrafiła owinąć sobie ojca wokół małego palca. – Doceniamy wasze starania. Nie sądzimy, że nasi wybrani nas zawiodą, jednak długa zwłoka może sprawić, że zakochają się w kimś innym. A wówczas przyjdzie nam żyć w związku formalnym, tolerować kłamstwa i niewierność.
Dwie siostry kiwały głowami potakująco.
– Niedoczekanie, żebyście stanęły przed ołtarzem pierwsze przed Cathariną! Okryły hańbą biedaczkę! Dopiero by to było, gdyby młodsze siostry miały mężów i dzieci, gdy tymczasem ona…
– Mnie to nie przeszkadza – mruknęła dziewczyna niepewnie.
– Ależ, drogie dziecko, twój wybrany nigdy nie cofnął słowa. Prosił jedynie, by mu dać trochę czasu.
– Trochę? – rzuciła cierpko Siri. – Czy on tu czasem nie zawitał incognito, by obejrzeć, kogo… – przerwała gwałtownie.
Siostry Cathariny właściwie nie były z gruntu złe. Do wybuchu Siri przyczyniła się raczej niecierpliwość i gniew, ale atakowana uświadomiła sobie jasno, że słowa, które padły, oddają prawdę wszystkim znaną: Cathariną jest zerem.
Bezwiednie popatrzyła na swe odbicie w wielkim rokokowym lustrze okolonym złoconą ramą, ozdobioną na górze dwoma pulchnymi amorkami. Mimo dużej odległości i nierównej, zniekształcającej obraz powierzchni zwierciadła dostrzegało się jaskrawy kontrast pomiędzy siostrami. Przy tych trzech boginkach Catharina wyglądała jak szara mysz.
Miała jasne nieśmiałe oczy, bladą cerę i włosy barwy niezdecydowanego brązu. Była zbyt chuda i poruszała się niezgrabnie, zapewne dlatego, że zupełnie brakowało jej pewności siebie.
Gdyby ktoś zadał sobie odrobinę trudu i popatrzył dziewczynie w oczy, zobaczył, jak się uśmiecha, poraziłby go bijący od niej blask. Któż jednak zwróciłby na nią uwagę, zwłaszcza jeśli poznał jej urodziwe siostry?
– Chyba już pójdę na górę – powiedziała, a odchodząc czuła na plecach współczujące spojrzenia.
Kiedy weszła po schodach, z dołu doszedł ją szept Lotty strofującej młodszą siostrę:
– Siri, jak mogłaś sprawić jej taką przykrość? Przecież ta sytuacja na pewno i dla niej jest przygnębiająca.
– Nie miałam nic złego na myśli – usprawiedliwiała się Siri skruszona. – Wszystko przez te nerwy.
– O, tak, ja także już nie wytrzymuję tego napięcia – przyznała jej rację Bella.
– Moim zdaniem on jest okrutny – stwierdziła Siri. Więcej Catharina nie usłyszała, bo zamknęła drzwi.
Usadowiła się wygodnie w niewielkim, ale przytulnym pokoju, zapaliła lampę i wyjęła kopertę, na której widniały słowa: Wielce szanowna panna Catharina Borg. W środku oprócz listu do niej była także mniejsza koperta zaadresowana do rodziców, ale nie zamierzała jej otwierać. Po raz kolejny zaczęła czytać list, choć każde zdanie sprawiało jej ból.
Najmilsza Catharino,
Choć nigdy się nie spotkaliśmy, od zawsze byłaś obecna w moich myślach, zapewne tak jak ja w Twoich. Wszak zostaliśmy sobie przyrzeczeni we wczesnym dzieciństwie.