Выбрать главу

“Tfu, do diabła! Czułem się, jakby mnie tknął paraliż — mruknął. — Widocznie jednak nie jest mi pisane wylądować w niedźwiedzim brzuchu. Upiekło mi się tym razem, ale już więcej nie pójdę w tajgę bez spluwy!”

Dłonią zgarnął pot z czoła. Ociężale powstał, zabrał wiaderko z owocami limonnika i lekko kołyszącym się krokiem marynarza pospieszył do obozu. Niebawem znalazł się w kręgu namiotów.

— Gdzież to podziało się całe bractwo? — zagadnął Smugę, rozglądając się po opustoszałym obozowisku.

Smuga przerwał skubanie jarząbków [38] z pierza i odparł pytaniem na pytanie.

— A gdzież to szanowny pan bosman włóczył się całe przedpołudnie? Komu to przypadło dzisiaj kucharzowanie?

— Właśnie podskoczyłem po owoc na kompot... — usprawiedliwiał się bosman.

— I przy okazji uciąłem sobie drzemkę pod drzewkiem — dodał Smuga.

— Faktycznie tak mi się przydarzyło, ale skąd pan wiesz o tym?

— Sądząc po długiej nieobecności oraz “wspaniałym” łupie nietrudno się tego domyślić — ironicznie odparł Smuga.

— Zacząłem rozmyślać nad tym i owym na osobności, a potem sen mnie trochę zmorzył, nie denerwuj się pan, raz dwa upitraszę obiad. Widzę, że nawet postarałeś się pan o niezłe danie! Riabczyki [39]to prawdziwy przysmak!

— To nie ja upolowałem te jarząbki. Nuczi przywiózł je z drogi — wyjaśnił Smuga.

— Czyżby wrócił w czasie mojej nieobecności? Gdzież to się wszyscy podziali?

— Nuczi przyjechał przed jakąś godziną. Namówił całe towarzystwo na polowanie na iziubry [40], które wypatrzył niedaleko stąd. Byłbym również chętnie poszedł z nimi, ale ktoś musiał zostać w obozie.

— Ha, wobec tego ruszymy nareszcie ku Nerczyńskowi — ucieszył się bosman.

— Jutro o świcie zaczniemy zwijać manatki — potwierdził Smuga.

— No, to naszemu Tomkowi poprawi się humor. Zmarkotniał ostatnio, nawet wiele nie gada. Jak pan myślisz, czy uda się nam oswobodzić tamtego nieboraka?

— Przecież jedynie w tym celu zapuściliśmy się w syberyjską głuszę. Zrobimy wszystko, co będzie w naszej mocy.

— Oby tylko szczęście nam sprzyjało! Serce mi się kraje, gdy widzę Tomka smutnego. Poczciwe to chłopaczysko! Dobrze, że poszedł na polowanie, przynajmniej trochę się rozerwie. No, jeśli raz dostaniemy tego zesłańca w nasze ręce, to już nie damy go sobie odebrać.

— Ciszej mów, bosmanie, wprawdzie jesteśmy tu sami, lecz nigdy nie wiadomo, co w trawie piszczy — ostrzegł Smuga.

— Racja, święta racja! Trudno jednak rozmawiać szeptem w tym hałasie. Dlaczego te zwierzaki tak się tłuką po klatkach? Wściekły się, czy co?!

Bosman przez chwilę uważnie spoglądał na klatki, w których uwięzione były tygrysy. Zwierzęta pomrukiwały głośno i uderzały cielskami o kraty.

— Ładny z ciebie pogromca, bosmanie. Kiepsko grasz swoją rolę, za mało zajmujesz się tygrysami — zauważył Smuga. — Powinieneś okazywać większe zainteresowanie zwierzętami, aby nie wzbudzać podejrzeń agenta. Pamiętaj, że on nas wszystkich bacznie obserwuje!

— Kiepsko gram swoją rolę, to prawda! Niemniej kiepski też był pomysł robić ze mnie pogromcę — oburzył się marynarz. — Wiesz pan przecież, że nie lubię niańczyć bydląt!

— Lubisz czy nie lubisz, to twoja rzecz. Teraz nie wolno ci dla własnych upodobań narażać nas na niebezpieczeństwo. Hałasują, bo Tomek na pewno nie dał im świeżej wody do picia.

— Chyba mylisz się pan, wprawdzie nasze chłopaczysko lubi czasem to i owo zmalować, lecz tygrysy pielęgnuje troskliwie niczym niańka bachory na spacerze w Ogrodzie Saskim [41].

— Spieszył się na polowanie, to i mógł zapomnieć — pojednawczo rzekł Smuga. — Sprawdź, bosmanie, czy mają wodę!

Marynarz zaraz podszedł do klatek.

— Faktycznie, garnki puste — mruknął pod nosem; porwał wiadro i pobiegł do strumienia.

Wkrótce napełnił wodą miski w dwóch klatkach, przykucnął przed trzecią.

— No, ty przecież masz jeszcze co pić, po jakiego więc diabła tłuczesz się po klatce jak Marek po piekle? — burczał, zaglądając poprzez pręty.

Obserwował rozdrażnione zwierzę. Tygrys niespokojnie wiercił się w klatce, uderzał bokami o ściany i pomrukiwał gniewnie.

— Wpakowałbym ci kawałek ołowiu w łepetynę, to byś się zaraz uspokoił — rzekł bosman.

W tej właśnie chwili tygrys nagłym skokiem rzucił się na kratę. Bosman błyskawicznie się odsunął. ,

— Można by pomyśleć, że bestia rozumie ludzką mowę — zdziwił się marynarz. — Odsuń się, bo ci nie naleję wody i będziesz tu siedział z wywieszonym do pasa ozorem!

Tygrys nieco cofnął się od kraty. Bosman znów podszedł do klatki, nachylił wiadro, gdy wtem tygrys przyskoczył do miski i uderzył w nią łapą, wylewając resztkę wody na pogromcę. Bosman upuścił wiaderko. Z mokrą twarzą stał pochylony, nie mogąc wymówić ze zdumienia słowa. Tygrys tymczasem wysunął pomiędzy kratami łapę i zaczął odryglowywać skobel zamykający drzwi klatki.

“Pijany jestem albo klepki pomieszały mi się we łbie” — pomyślał bosman, cofając się krok za krokiem.

Tygrys uporał się ze skoblem, pchnął kratę; drzwi stanęły otworem. Pręgowane cielsko wysunęło się z klatki. Bosman wielkim susem dopadł drzewa, na którego sęku zawieszony był karabin, porwał broń, złożył się do strzału i nacisnął spust. Metaliczny szczęk iglicy uderzającej w próżnię ostrzegł go, że broń nie jest nabita.

— Janie, uważaj! — krzyknął odrzucając bezużyteczny karabin. Zaraz też w jego prawej dłoni błysnęło ostrze myśliwskiego noża.

Tygrys nie kwapił się do zaatakowania szaleńczo odważnego łowcy. Wolno uniósł się na tylne łapy i odezwał się ludzkim, dziwnie znajomym bosmanowi głosem:

— Nie pożrę cię, żeglarzu, chociaż kiszki dobrze mi już marsza grają! Śniada twarz marynarza aż poszarzała z oburzenia. Wyprostował się, wepchnął nóż w pochwę. Spod tygrysiej skóry wynurzyła się twarz Tomka.

Bosman przełknął ślinę, po czym syknął:

— Ha, nieźle zabawiliście się moim kosztem!

— Przepraszamy cię, bosmanie, zapewniamy, że to nie był żart — poważnie powiedział Smuga. — Odbyliśmy generalną próbę, czy będzie można ukryć zesłańca w klatce w tygrysiej skórze.

— Wspaniale! Próba się udała! — wołał Tomek zrzucając przebranie. Podbiegł do zdumionego marynarza, uścisnął go, a potem objął Smugę i zapytał:

— Czy jest pan zadowolony?

— Oczywiście, Tomku! — potwierdził Smuga. — Jeśli taki zuch jak nasz bosman dał się wyprowadzić w pole, to możemy uznać, że twój pomysł zdał egzamin.

— Pawłow nie odważy się zbliżyć do klatek — mówił Tomek. — Co innego pan bosman! Skóra cierpła mi na grzbiecie, gdy porwał karabin, a potem wydobył nóż. Nawet prawdziwy tygrys mógłby się przestraszyć.

Czuły na pochlebstwa marynarz rozchmurzył się i mruknął:

— No cóż, skoro tak, nie mogę się na was gniewać. Dla uwolnienia naszego nieboraka chętnie nie raz dałbym się wystawić do wiatru. No, pal was sęk! Faktycznie, sztuczka z tygrysem jest pomysłem pierwszej klasy! Zróbmy taką próbę z tą gadziną Pawłowem, a jak amen w pacierzu, szlag go trafi na miejscu! Przez chwilę myślałem, że wszystkie dzikie bydlęta uwzięły się dzisiaj na mnie. Ba, żeby nie te dwa bachory niedźwiedzie, to gotów bym pomyśleć, że i ta niedźwiedzica w tajdze była przebrańcem...

— Czy miał pan jakąś przygodę z niedźwiedziami? — zaciekawił się Tomek.

вернуться

38

Jarząbek (Tetrastes bonasid) - kurak leśny. Żyje na obszarze od Pirenejów do Oceanu Spokojnego w obszernych, spokojnych lasach, a przede wszystkim w pierwotnych puszczach, tak równinnych, jak i górzystych. Prowadzi skryty tryb życia, tokuje w porze godowej. Samiec dochodzi do 45 cm długości, odróżnia się od samicy czarną gardzielą. Jarząbki żywią się końcami liści, pączkami i jagodami, a w zimie głównie baziami oraz kotkami brzóz, leszczyny, olszyny oraz pędami czarnych jagód.

вернуться

39

Riabczyk — po rosyjsku jarząbek.

вернуться

40

Iziubr — rosyjska nazwa dalekowschodniego jelenia.

вернуться

41

Mowa o ówcaesnym Saskim Ogrodzie w Warszawie.