— Iiii, nic ważnego, drobnostka! Opowiem przy sposobności. Skąd, u licha, wytrzasnęliście tygrysie przebranie?
— Tomek zabił tygrysicę, która wałęsała się w pobliżu obozu, a Nuczi, niby to odprowadzając poranione psy, zabrał ją do domu i oporządził jak należy — wyjaśnił Smuga.
— To pewno było wtedy, gdy strzelałeś nocą w tajdze, a twój szanowny tatuś potem cię ochrzanił — domyślił się bosman. — Do licha, ale w takim razie musiałeś dopuścić Nucziego do tajemnicy. Co będzie, jeśli nas zdradzi?!
— Niech pan się uspokoi, nie wszystko mu powiedziałem. Poza tym to człowiek pewny, nienawidzi caratu.
— Niewątpliwie musi być godny zaufania, skoro Sieroszewski [42] wspominał o nim twemu ojcu — wtrącił Smuga.
— Chyba masz pan rację, ja również znam Sieroszewskiego — pochwalił się bosman. — W Warszawie jeszcze, jako wyrostek, terminowałem na ślusarza w warsztacie kolei warszawsko-wiedeńskiej. Tam właśnie zetknąłem się z Sieroszewskim i niejakim Waryńskim [43], którzy agitowali robotników za socjalizmem. Obydwaj nie mieli chyba więcej jak po osiemnaście lat, a gadali niczym profesorowie. Tęgie to łepetyny i patrioci!
— Dlatego też carat ich prześladował — dodał Tomek. — No, no, ale nie wiedziałem, że może pan się poszczycić tak wybitnymi znajomymi! Wacław Sieroszewski z zesłańca stał się pisarzem i zasłużonym badaczem Azji, a Ludwik Waryński, jako założyciel pierwszej polskiej partii robotniczej, zasądzony był na szubienicę wraz z pięcioma towarzyszami.
Bosman smutno pokiwał głową i rzekł:
— Pamiętam dobrze ów proces Proletariatczyków, na którym skazano Waryńskiego. Chociaż wtedy uniknął śmierci, i tak zginął w więzieniu. Za to Sieroszewskiemu się upiekło! Przetrzymał piętnaście lat na Syberii! Nawet czytałem tę jego książkę o Jakutach, za którą car pozwolił mu wrócić do kraju. Ano, skoro Sieroszewski rekomendował ojcu tego Nucziego, to chyba musimy mu zawierzyć.
— Oczywiście i ja wolałbym nie wtajemniczać nikogo obcego w nasze plany, ale w takiej sytuacji pomoc krajowca może znacznie ułatwić wykonanie zadania — powiedział Smuga.
— Gdybyście słyszeli moją rozmowę z Nuczim, nie żywilibyście żadnych obaw. Ja mu wierzę! — żarliwie zapewnił Tomek.
— Nie przeczę, potrafisz wyniuchać sojuszników — wtórował bosman.
— No, koledzy! Dość tej gadaniny! — przerwał dyskusję Smuga. — Nasi mogą niedługo wrócić. Bierzmy się do roboty! Tomku, dobrze ukryj w jukach skórę tygrysa, a ty, bosmanie, pitraś obiad, bo wszyscy jesteśmy głodni.
Wkrótce z kotła zawieszonego nad ogniskiem unosił się nęcący zapach. Bosman z warząchwią w dłoni dwoił się i troił, jednocześnie zasypując przyjaciół pytaniami.
— Chytrze to obmyśliliście, nie ma co mówić! — perorował z cicha. — Zbyszek ukryty w klatce może udawać tygrysa, ale przecież nawet taki Pawłow połapie się raz dwa, że przybyło nam jedno dzikie bydlę, którego nie schwytaliśmy. Jak mu to wytłumaczymy?
— Pawłow niczego nie spostrzeże, ponieważ po kryjomu wypuścimy na wolność jednego tygrysa — wyjaśnił Tomek.
— Dobra nasza, boję się tylko, czy nieborak wytrzyma w tej skórze. Gotów się udusić w przebraniu.
— Przez jakiś czas musi się pomęczyć — odpowiedział Tomek. — Gdy ukryjemy Zbyszka w klatce, natychmiast zwiniemy obóz i wyruszymy do Chabarowska, tam zaś wynajmiemy dla zwierząt oddzielny wagon towarowy, w którym na zmianę będziemy pełnili dyżury. Nikt obcy do niego nie wejdzie, a tym samym Zbyszek odzyska nieco swobody.
— Prawda, prawda, nie przyszło mi to do głowy — ucieszył się bosman.
— Gdyby zaś w czasie postoju na stacji jakiś ciekawski wtykał nos do nas, to patyczkiem poszturcham prawdziwe tygrysy, żeby się zezłościły, a wtedy na pewno zaraz weźmie nogi za pas.
Czas szybko mijał im na snuciu coraz to fantastyczniejszych pomysłów. W końcu bosman uderzył warząchwią w patelnię i oznajmił, że posiłek jest już przygotowany.
— Coś nasi długo nie wracają — rzekł Tomek, niecierpliwie zerkając na dymiący kocioł. — Jestem głodny, czy będziemy na nich czekali?
— Twój ojciec i Udadżalaka na pewno umyślnie przeciągają nieobecność w obozie, aby pozostawić nam dosyć czasu na próbę z przebraniem się za tygrysa. Dawaj obiad bosmanie, bo i mnie kiszki marsza grają — odpowiedział Smuga.
— Jedzmy, i to prędko, bo coś mi się wydaje, że wkrótce deszcz zaleje ognisko — przytaknął bosman, niespokojnie spoglądając w niebo. — Oby nasi tylko zdążyli wrócić przed nawałnicą!
— Czy pan wróży burzę? — zaniepokoił się Tomek, rozstawiając blaszane naczynia. — Według mnie nic nie zapowiada zmiany pogody.
— Cóż by tam taki szczur lądowy jak ty mógł wyniuchać? — odparł bosman protekcjonalnym tonem. — Zapamiętaj, brachu, że oko i nos majtka potrafią zastąpić najlepszy barometr. Wyczuwam gwałtowną zmianę ciśnienia powietrza. Las zasłania nam widnokrąg i dlatego nie widzimy czarnych chmur gromadzących się szybko na południowym horyzoncie. Nadciąga burza, i to nie byle jaka!
Pospiesznie zjedli fasolową zupę oraz potrawkę z jarząbków z żytnimi sucharami i słoniną, po czym zaczęli sprawdzać liny przytrzymujące płachty namiotów oraz umacniać węzły zaciśnięte na żelaznych kołkach wbitych w ziemię. Potem spędzili konie z łąki, przywiązali je arkanami do wozów, a kotły z jedzeniem wkopali w ziemię w największym namiocie.
Nim minęła godzina, ostry podmuch wiatru uderzył w tajgę i zakołysał wierzchołkami drzew. Trójka przyjaciół co chwila z niepokojem spoglądała w kierunku południowym, skąd powinni nadejść towarzysze. Czy zdążą wrócić przed burzą? W tej części kontynentu azjatyckiego pod koniec lata spotykają się nieraz potężne, ciepłe morskie prądy powietrzne ze słabymi prądami lądowymi, chłodnymi. Wtedy to tworzy się ognisko niskiego ciśnienia, zwane inaczej cyklonem, do którego środka wiatry wieją ze wszystkich stron, w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara. Szczególnie cyklony nadchodzące z południa wywołują gwałtowne ulewy i porywiste wiatry, które wyrządzają wielkie spustoszenia. Niebezpiecznie jest w takim czasie znajdować się w tajdze, ponieważ nieraz pod naporem wichury drzewa padają pokotem na ziemię.
Nagle pociemniało na dworze, chociaż daleko jeszcze było do zachodu słońca. Czarne jak smoła chmury pokryły niebo. Wiatr przybierał na sile.
— Panie Smuga! Przywiążmy klatki z tygrysami do drzew! — zawołał bosman.
— Dlaczego oni tak długo nie wracają? — denerwował się Tomek przygotowując powrozy. — Żeby tylko nie przydarzyło im się coś złego w tajdze podczas burzy!
— Nie obawiaj się, Nuczi jest z nimi, on zaradzi złu — pocieszył go Smuga.
Zaledwie zdążyli umocować klatki, wiatr przyniósł z głębi tajgi odgłosy strzałów.
— To nasi! Uciekają przed nawałnicą, wskażmy im kierunek! — krzyknął Tomek.
Pobiegli do namiotów po karabiny. Po chwili rozbrzmiały trzy salwy jedna po drugiej. Odpowiedziały im, znacznie już bliższe, strzały w tajdze.
Błyskawica przecięła czerń chmur na nieboskłonie. W blasku jej trzej przyjaciele ujrzeli sforę psów i gromadę jeźdźców wynurzających się z lasu na polanę.
— Gdyby nie Nuczi, nie odnaleźlibyśmy obozu — wołał Wilmowski zeskakując z wierzchowca.
— Nareszcie jesteście, denerwowaliśmy się, że długo nie wracacie — mówił Tomek, pomagając ojcu rozkulbaczyć konia.
Wilmowski ogarnął syna ramieniem, przyłożywszy usta do jego ucha zapytał:
— No, jak wypadła próba z tygrysem?
42
Wacław Sieroszewski (pseudonim: Sirko i K. Bagrynowski) urodził się w Wólce Kozłowskiej koło Warszawy w 1858 r., a zmarł w r. 1945. Za udział w organizacji socjalistycznej L. Waryńskiego był zesłany na Sybir, gdzie przybywał 15 lat, z czego 12 w Jakucji. Badał tam kraj oraz zwyczaje mieszkańców i napisał dzieło 12 lat w Kraju Jakutów, wydane w Warszawie w 1900 r., za które otrzymał złoty medal Petersburskiego Towarzystwa Geograficznego i pozwolenie na powrót do kraju. Z ramienia tego Towarzystwa w latach 1902-3 badał ludy Wschodniej Syberii, szczególnie Ajnów zamieszkujących Sachalin oraz północną Japonię. Z wyprawy tej powrócił do Polski jadąc przez Koreę, Chiny, Indie i Egipt. Brał udział w rewolucji 1905 r. Później podróżował po Europie i Ameryce, wykorzystując swoje przeżycia i spostrzeżenia w utworach literackich. Napisał około dwudziestu powieści i zbiory nowel.
43
Ludwik Waryński urodził się w 1856 r. pod Kijowem. Kształcił się w Instytucie Technologicznym w Petersburgu, a potem w Instytucie Rolniczym w Puławach. Uczestnik rewolucyjnego ruchu studenckiego w Rosji. Najwybitniejszy przedstawiciel pierwszego pokolenia socjalistów polskich, współzałożyciel i jeden z przywódców kółek socjalistycznych w Królestwie Polskim. Za działalność rewolucyjną w Galicji był głównym oskarżonym w procesie socjalistów w Krakowie. Uwolniony, wyjechał do Genewy, gdzie współredagował czasopismo “Równość”. Współtwórca tzw. “brukselskiego programu socjalizmu polskiego”. Jako założyciel i przywódca pierwszej partii klasy robotniczej (I Proletariatu), został aresztowany i sądzony w procesie 29 działaczy partii. Wyrok śmierci złagodził później warszawski generał-gubernator Hurko na 16 lat katorgi na Syberii. Waryński zmarł w więzieniu w Szlisselburgu w 1889 r. Ludwik Waryński urodził się w 1856 r. pod Kijowem. Kształcił się w Instytucie Technologicznym w Petersburgu, a potem w Instytucie Rolniczym w Puławach. Uczestnik rewolucyjnego ruchu studenckiego w Rosji. Najwybitniejszy przedstawiciel pierwszego pokolenia socjalistów polskich, współzałożyciel i jeden z przywódców kółek socjalistycznych w Królestwie Polskim. Za działalność rewolucyjną w Galicji był głównym oskarżonym w procesie socjalistów w Krakowie. Uwolniony, wyjechał do Genewy, gdzie współredagował czasopismo “Równość”. Współtwórca tzw. “brukselskiego programu socjalizmu polskiego”. Jako założyciel i przywódca pierwszej partii klasy robotniczej (I Proletariatu), został aresztowany i sądzony w procesie 29 działaczy partii. Wyrok śmierci złagodził później warszawski generał-gubernator Hurko na 16 lat katorgi na Syberii. Waryński zmarł w więzieniu w Szlisselburgu w 1889 r.