Выбрать главу

— Nie o mnie — przerwałem, łamiąc dane sobie słowo. Ale nie mogłem milczeć. — Nie o mnie…

— Muszę o tobie… ponieważ właśnie ty jesteś tą maszyną, która ma zmienić ludzkość, życie i świat — rzekł smętnie. — Otóż uczyłeś się, a równocześnie dzień po dniu, rok po roku, Iwo prowadził swój eksperyment, poddając cię zaplanowanym zabiegom. Nie kłamał mówiąc, że te zabiegi nie miały nic wspólnego z chirurgią. Nie było najmniejszej ingerencji w twoje matryce genetyczne. Zacząłeś pracować. Ożeniłeś się… przepraszam. Więcej nie będę. Zatem… zaraz… a, właśnie. Wtedy ja i, jak powiadasz, Złoty, już od dawna składaliśmy wizyty w tym instytucie… nie wchodząc sobie nawzajem w drogę. Zawsze rozmawialiśmy tylko z jednym człowiekiem, naturalnie do momentu, gdy zaczęliśmy przylatywać również po ciebie. Jak tu trafiliśmy? Co, wiesz? — pochwycił moje spojrzenie i mój niecierpliwy gest. Skinąłem głową. Świetnie pamiętałem. Daleki sygnał, świadczący, że gdzieś pojawiła się szansa. — To dobrze — odetchnął. — Przebywaliśmy, by posłużyć się popularnym określeniem, poza czasem, gorączkowo szukając ratunku. Odebrany przez nas impuls był jeszcze bardzo słaby. Ale zbiegiem okoliczności — zaznaczył skromnie — obaj ze Złotym wiemy nieco więcej o mózgu niż Iwo, czerpiący z osiągnięć waszej nauki. Podsunęliśmy mu parę wiadomości. Odtąd rozwijałeś się w sposób niedostępny dla innych ludzi. Jeszcze na studiach przewyższałeś inteligencją wykładowców. A przecież ten proces trwał, postępował i rozszerzał się. Równocześnie, co stanowiło zadanie nierównie trudniejsze, rosła siła twojego oddziaływania. Tego prostymi słowami, a w dodatku, jak zażądałeś, zwięźle, nie potrafię wyjaśnić. W grę wchodzi nie tylko topologia przestrzeni ożywionej, matematyczne teorie fal oraz najwyżej postawiona bioinformatyka. Również określone rozwiązania strukturalne — no oczywiście. Struktura. Jakże mogło by się bez niej obejść. — Mózg, jego ośrodki i system nerwowy człowieka, to potężna stacja nadawczo — odbiorcza — ku mojemu zadowoleniu wrócił jednak do języka elementarza. — A twój mózg, w porównaniu z innymi, funkcjonuje jak słońce przy zabytkowej żarówce. Wbudowano ci bowiem, też jedynie poprzez zdalną stymulację, unikatowy system wzmocnień. Doktor Iwo, korzystając z naszych podszeptów, skonstruował specjalną aparaturę. Istnieje ona i działa do dzisiaj, w pawilonach, które oddano do jego dyspozycji. Oficjalnie pracuje w nich nad swoją koncepcją pobudzania uśpionych komórek mózgu. Nikt nie wie, że dokonał konkretnego eksperymentu na człowieku. To jeszcze jedna uwaga na marginesie. Idźmy dalej. A właściwie możemy już sporządzić coś w rodzaju podsumowania. Opuszczasz instytut jako fenomenalne narzędzie, którego cechy tak szkicowo ci przedstawiłem. Zaczynasz nadawać. Oddziaływać. Przechodząc, zmieniasz świat, jak w opowiastce dla dzieci idąca polami wiosna. To znaczy zmieniasz ludzi, czy tego chcą, czy nie. Wyposażony w świadomość śniegowy bałwan nie życzyłby sobie wiosny, ale jego życzenie nie miałoby najmniejszego znaczenia. Zresztą ludzie nie wiedzą, że topnieją. Iwo, naturalnie, nie jest na tyle nierozsądny, by zakładać, że skutki twojego oddziaływania od razu będą powszechne i trwałe. Traktuje cię jak wzór. Znasz teorię rezonansu kształtotwórczego?

— No — wychrypiałem. Znowu zaschło mi w gardle. Odchrząknąłem i powtórzyłem: — No. Hipoteza Sheldraka. Sto lat temu poważni naukowcy nie chcieli nawet o niej słyszeć. Teraz uczą jej w szkołach.

Przytaknął.

— Kiedyś, w pierwotnym sformułowaniu, brzmiała mniej więcej tak: jeśli cokolwiek może przybierać różne kształty, cytuję za waszymi podręcznikami — zastrzegł się — jeśli jakaś struktura może występować w różnych formach, jeśli zachowanie żywej istoty może przebiegać w różny sposób, to wszystkie owe kształty, struktury i zachowania zawsze odwzorowują coś, co już kiedyś wystąpiło. W chemii pierwsza pożądana reakcja zachodzi wolniej i oporniej niż następne, choćby ludzie, którzy pracują w laboratoriach, nie mieli pojęcia, że ta pierwsza została już uzyskana. Pole morfogenetyczne. Taak — odetchnął głęboko. — Doktor Iwo zna, oczywiście, rozwój tej teorii — podjął natychmiast — i jej nieliczne zastosowania. Nie zna jednak, bo nie zna ich jeszcze wasza nauka, wielu zagadnień dotyczących strukturalnych związków w czasie i przestrzeni. Podpowiedzieliśmy mu coś niecoś wraz ze Złotym. Miał pełne prawo wierzyć, że jako wzór nie tylko znakomicie zdasz egzamin, lecz także, że dzięki zapoczątkowanym w ten sposób procesom twoje oddziaływanie będzie się rozwijać w postępie geometrycznym. I to właśnie stanowiło drogę do upowszechnienia, a przede wszystkim utrwalenia zmian, jakich miałeś dokonać idąc między ludzi.

Wyprostowałem się i spojrzałem prosto w szare oczy, osadzone w kwadratowej twarzy.

— Jałowiec przebąkiwał coś o jakiejś alotropicznej odmianie pierwiastka ludzkiego w społeczności — powiedziałem. — Nie potraktowałem go poważnie. Nie przypuszczałem, że za tą bajeczką może się kryć teoria naukowa z prawdziwego zdarzenia. No dobrze. Zatem, jak to się często zdarza, zawiodła nie teoria, lecz jej zastosowanie. Dla ludzi to różnica raczej bez znaczenia. Nie pomogłem światu. Przepraszam, trzem światom. To już wszystko? A moje znikanie na dole?