Выбрать главу

Był paladynem czy łotrem? Nie potrafił zdecydować.

— Zwłaszcza teraz, patrząc na tą bezbronną, przestraszoną… zabawkę. Nie była prawdziwą kobietą, prawdziwą dziewczyną. Była tylko sztucznym konstruktem. W jakiś sposób równocześnie przynosiło mu to ulgę i czyniło sprawę… mniej zakazaną. Prawie mniej interesującą. Ale niewiele.

— Proszę — wyszeptał homunkulus ze łzami spływającymi po policzku. — Proszę…

— Niezależnie od tego, jak bardzo starał się kontrolować, poczuł ogień budzący się w ciele…

— — Nie ma w tym nic złego — odezwał się Dionys. — Mężczyźni mają… potrzeby. To jeden ze sposobów na ich zaspokojenie. Z czasem przekonasz się, że kobiety mają… bardzo podobne potrzeby. Ale nawet to jest tak sterylne. Tyle zasad, tak wiele środków ostrożności. To jest naprawdę. — Poklepał Herzera po plecach. Lekko. — Proszę bardzo. Weź ją. Baw się.

Herzer mimowolnie postąpił o krok i sięgnął jedną ręką do bluzki dziewczyny. Była z białego badwabiu ze staroświeckimi guzikami pasującymi do krótkiej spódniczki z tego samego materiału. Wyobraził sobie siebie zdzierającego bluzkę, przesuwającego dłonie w górę jej ud… wzięcie jej.

— Proszę, nie — wyszeptała dziewczyna. — Proszę…

Przez chwilę mocno zaciskał szczęki, po czym potrząsnął głową.

— Nie, Dionys — powiedział ochryple. — To nie w porządku.

— Jak może nie być? — Mężczyzna wyglądał przede wszystkim na zaskoczonego, jakby nigdy o czymś takim nie pomyślał. — Ona jest tylko homunkulusem.

— A jej strach nie jest prawdziwy — zgodził się Herzer, choć wyłącznie na poziomie intelektualnym. — Ale… to i tak nie w porządku. Nie jestem… to nie w porządku. — Spojrzał na dwóch trzymających jej ramiona, ale tylko wyszczerzyli zęby w uśmiechach. — To nie w porządku.

— Już to mówiłeś — z dezaprobatą odpowiedział Dionys. — Bardzo dobrze, jeśli nie chcesz zostać i dobrze się bawić, możesz iść. Wracaj do swoich łagodnych, cichych zabawek i wszystkich tak zwanych przyjaciół, którzy cię zdradzili.

Herzer zaczął otwierać usta, by odpowiedzieć, ale spojrzał na twarz McCanoca i tylko potrząsnął głową.

— Dżinnie, dom.

* * *

Wchodząc do potężnej Sali, Sheida rozejrzała się po członkach Rady, alejeśli ktoś planował jakieś intrygi, nie było tego widać. Celine najwyraźniej postanowiła skopiować fryzuję Ishtar i jej włosy, odpowiednio przedłużone, zostały ułożone w olbrzymią kreację poprzebijaną błyszczącymi osami ze złota i mahoniu.

Paul i reszta jego frakcji zgromadzili się przy jednej ze stron stołu, więc gdy Sheida, która przyszła jako ostatnia, zajęła swoje miejsce, wstał, by przywołać Radę do porządku.

_ Pierwszą sprawą będzie zmiana porządku obrad — oznajmił Paul. — Matko, proszę o odniesienie się do pierwszego punktu porządku B. — Spojrzał w stronę wejścia i uśmiechnął się. — A oto i nasz ósmy głosujący.

Sheida szybko zerknęła przez ramię, myśląc przy tym, że może to być sztuczka, ale potem zamarła.

— Wezwałeś DEMONA? — wykrzyknęła. Reagując na krzyk jaszczurka odwinęła się z jej karku i wzniosła ku szczytowi kopuły. Po chwili znalazła sobie półkę, z której zaczęła się złowrogo przyglądać zebraniu.

Rzeczywiście, uczynił to — zawarczała postać. — I głosuję na tak. — Nie sposób było określić, jaka jest prawdziwa postać Demona, jako że wszędzie pojawiał się w czarnej zbroi. Osłona hełmu została ukształtowana w twarz bestii z płonącymi oczami i kłami, a rękawice kończyły się długimi pazurami. Był jednym ze zwykle nieobecnych właścicieli Kluczy, starszym niż reszta Rady. Przedłużał życie dzięki zastosowaniu wysoce nielegalnych metod, używając władzy związanej ze swoim stanowiskiem do naruszania prawa dla własnych celów. A jego celem zawsze był chaos, więc pojawienie się na tym zebraniu miało sens.

Ze strony frakcji Paula rozległa się seria potwierdzeń, po których uśmiechnął się szeroko.

— Osobiste pola ochronne zostały teraz wyłączone — powiedział ze złośliwą satysfakcją. — Punkt drugi, za. — Po analogicznej serii ośmiu głosów na tak wzruszył ramionami. — Rada znajduje się oficjalnie w stanie sporu i obowiązują zasady kadłubowe. — Smutno spojrzał na Sheidę. — Robię to dla całej ludzkości. Nie możesz stawać na drodze przetrwania rasy ludzkiej. Celine?

— Witamy w nowym porządku — powiedziała Celine, wstając z miejsca. — Moi przyjaciele chcieliby się z wami zaprzyjaźnić — mówiła dalej, a jej włosy zdały się eksplodować.

Sheida zaklęła, gdy chmura owadów wystartowała przez salę. Trucizny i trukce formy życia nie były dozwolone w sali Rady, ale w grupie widać było dwa rodzaje os, czarne i żółte.

— Trucizny binarne! — krzyknęła, zrywając się na nogi i przewracając w pośpiechu krzesło. W tej samej chwili Demon skoczył w powietrze.

Cantor zdążył się już podnieść i nie zawracał sobie nawet głowy Przemianą, waląc ręką w Tetzacolę Duenasa. Uderzenie złamało kark ofiary i rzuciło nią w powietrze w stronę Sheidy dokładnie w chwili, gdy na plecach niedźwiedziołaka wylądował Demon.

Ungphakorn również nie tkwił w bezruchu. Chwycił za szczytu stołu i odwinął się z zajmowanego miejsca, przerzucając długie, wężowe ciało i oplatając Saida. W jednej chwili członek Rady został porwany ze swojego miejsca i owinięty licznymi splotami upierzonego ciała. Wydobył z siebie pojedynczy krzyk, może bardziej jęk, po czym jego oczy i język wyskoczyły na zewnątrz, gdy wąż użył całej swojej siły w uścisku śmierci. Quetzacoatl zerwał z jego karku Klucz i na wpół lecąc, na wpół pełznąc, ruszył w stronę wyjścia, wymachując przy tym końcem ogona i odganiając się nim od atakujących go os.

Latająca jaszczurka Sheidy skoczyła, pikując ze swojej półki, zwijając skrzydła na grzbiecie i złapała jedną z os w powietrzu, miażdżąc ją i wypluwając. Zasyczała, przelatując obok Celine, łapiąc więcej owadów.

Sheida uniosła rękę i jej bransoleta przekształciła się w szeroką tarczę. Machnęła nią w powietrzu i odgoniła dwie osy, nachylając się do ciała martwego członka Rady i zrywając z szyi Tetzacoli Klucz.

— Uciekajcie! — krzyknęła, wycofując się w stronę wyjścia.

Cantor wciąż zmagał się z Demonem, gdy wylądowały na nim dwie osy, szukając w jego futrze nieosłoniętego miejsca. Spojrzała w jego stronę, ale tylko potrząsnął ku niej głową.

— Uciekaj! — wrzasnął, zrywając swój Klucz i rzucając w jej stronę. Wyrwał ręce z uchwytu Demona i chwycił go za kły, wykręcając głowę bestii w górę i tył. — Idź! — krzyknął, czując pierwsze ukłucie.

Ishtar dotknęła kontrolki na jej unoszącym się w powietrzu fotelu i wyleciała z Sali, gdy tylko zaczęły się kłopoty, ale część os podążyła jej śladem. Sheida była raczej pewna, że nic jej nie będzie, jednak stwierdziła nagle, że w pokoju pełnym wrogów została już tylko ona i Aikawa.

— Czas się wynieść — zawołała, wycofując się szybko w stronę drzwi i odganiając tarczą kolejne osy, podczas gdy jej latający strażnik porwał z powietrza następną i wylądował jej na głowie, wysuwając wściekle język.