— Ale…
— Ta wojna będzie… okropna. Wydaje mi się, że gorsza niż wojny SI. Brak przemysłu, metod transportu innych niż teleportacja i zakaz działania środków wybuchowych oznaczają, że będziemy zmuszeni do przyjęcia stylu życia z ery przedindustrialnej, a przynajmniej sprzed wynalezienia prochu.
— Ja… nie myślałam tak daleko wprzód — przyznała Sheida.
— Wielu ludzi zginie w ciągu pierwszych dwóch lat…
— Dwóch lat? — zapytała Sheida. — My… Miałam nadzieję, że… No cóż, wojny nie muszą trwać tak długo!
— Wygrywasz? W tej chwili? Decyzyjnie?
— Nie, już ci to mówiłam. Jeśli już, to raczej przegrywamy.
— Jeśli nie przegrasz w ciągu następnych trzech miesięcy, a modlę się, żeby to nie nastąpiło, to będzie to długa wojna. A do czasu, aż Rada przestanie pochłaniać całą dostępną energię, nie będziemy w stanie się odbudować.
— -A co z dodatkowymi elektrowniami? — wtrącił się Myron. — To znaczy… czemu nie możecie po prostu zbudować nowych? Wiem, że będzie to wyścig o to, kto zbuduje je szybciej…
Sheida westchnęła ze złością.
— Kolejne zakazy. Aż do tej chwili nie zdawałam sobie sprawy z tego, ile ich obowiązuje. Zużycie energii osiągnęło szczyt krótko po wojnach SI, w trakcie okresu odbudowy. Stało się ono w końcu tak duże, że zaczęło wpływać na biosferę, ciepło ze zużywanej energii roztapiało pokrywy lodowe i aby zapobiec powodziom, Matka musiała skierować więcej energii na różne sposoby radzenia sobie z tym problemem. Tak więc ówczesna Rada, a był to bardzo restrykcyjny okres w historii Rady — wtedy zakazano środków wybuchowych i paru innych rzeczy — wprowadziła ograniczenie na konstrukcję, wymuszajqc fizyczną kontrolę nad elektrowniami.
— Hmm — mruknął Myron, sadowiąc się wygodniej. — Zaczynam rozumieć, czemu Edmund nie cierpiał tego systemu.
— Ja również — przyznała Sheida. — Istnieje także problem paliwa.
— Czemu? Elektrownie zasilane są wodorem, prawda? — zapytał Edmund.
— Nie — westchnęła Sheida. — Jako paliwa używają helu trzy. Produkowany jest przez słońce i dryfuje z wiatrem słonecznym. Zbiera się w różnych miejscach, zwłaszcza w księżycowych regolitach i górnej atmosferze gazowych olbrzymów, takich jak Jowisz i Saturn. Wodór daje produkty radioaktywne, hel trzy nie. W ten sposób są bardziej „zielone”. Problem w tym…
— Kto kontroluje paliwo?
— W tej chwili każda z elektrowni ma zapasy na kilka lat maksymalnej produkcji — przyznała Sheida. — Ale tankowiec powróci za… pięć lat.
— Jeśli to się nie skończy w ciągu pięciu lat — zadumał się Edmund — to dojdzie do piekielnej bitwy o ten zbiornikowiec.
— Tak, to prawda — potwierdziła Sheida.
— Choć w tej chwili nie musimy się jeszcze tym przejmować. Rzecz w tym, czy jesteś na to wszystko gotowa? Czy będziesz walczyć do końca, czy poddasz się z powodu słabości?
— Nie jestem słaba, Edmundzie — warknęła. — Pytanie brzmi…
— Problem w tym, że nie potrafisz nawet sformułować pytania — przerwał Talbot. — Ponieważ nie rozumiesz wojny.
— Tak, nie rozumiem — zgodziła się Sheida. — I dlatego mam ciebie. — Pytanie brzmi, czy to sprawiedliwa wojna? Czy tak byś to określiła?
— Przypuszczam… — odparła. — Ale czy istnieje coś takiego jak sprawiedliwa wojna?
— Istnieją dwa rodzaje wojny, czysto obronna i z powodów różnic politycznych — stwierdził Edmund. — Czas na tryb wykładowy.
— Dobrze. O ile będzie krótki.
— Czysto obronna jest, gdy „ty mnie zaatakowałeś, a ja nie zrobiłem nic, co mogłoby to sprowokować”. Na swój sposób to wojna, w której uczestniczymy. Ale nie do końca. To, co mamy tutaj, to różnica w polityce. Obie strony wierzą, że ich cel jest sprawiedliwy. Pytanie brzmi, czy to wojna, którą będziesz prowadzić?
— Nie wiem. — Sheida zastanowiła się. — Będzie… było już tyle śmierci.
— W przeszłości dorobiono się warunków wstępnych wymaganych, aby wojna mogła być uznana za sprawiedliwą. Mówiąc w skrócie, jest ich siedem. Sprawiedliwa sprawa, legalna władza, słuszne intencje, rozsądna nadzieja zwycięstwa, proporcjonalne dobro osiągnięte przy wyrządzonym złu, wysiłki podjęte w celu ochrony tych, którzy nie biorą udziału w walkach, i cel polegający na osiągnięciu sprawiedliwego pokoju. Nie zamierzam wdawać się we wszystkie, ale powiem ci, że kiedy doszło do Upadku, pomyślałem o tym, co mówiłaś mina temat ideologii Paula. I ta wojna odpowiada każdemu z warunków. Przynajmniej po naszej stronie. Tylko jedna kwestia: jaki masz cel?
— Przywrócić sytuację do stanu wyjściowego — odpowiedziała Sheida.
— Wirtualna utopia, choć osobiście uważam ją za nudną, musi być lepsza niż ogólnoświatowa wszechobecna dyktatura „właściwych” ludzi, nie uważasz?
— Tak… ale…
— Żadnych ale. Pamiętasz, co powiedziałem o pokonaniu przeciwnika? — ostro przerwał Edmund. — To działa w obie strony. Gdybyś zamierzała po prostu się poddać, nie powinnaś była zaczynać. Ale biorąc pod uwagę to, co zrobił Paul, musiałaś wiedzieć, co jest najlepsze w tej sytuacji. Paul jest na dobrej drodze do odtworzenia każdego totalitarnego państwa w historii, mając za sobą pełną moc Matki. A na to nie możemy pozwolić. Droga Paula prowadzi do stworzenia wielu odrębnych gatunków wyspecjalizowanych insektów, nie istot ludzkich z wolną wolą i swoimi prawami. Przetrwamy to, podobnie jak cała rasa ludzka. I wy gramy!
— -Tak, milordzie — powiedziała Sheida, skłaniając się. — Słucham i jestem posłuszna.
— Musimy pamiętać jeszcze o jednym — odezwał się Myron z zamyślonym uśmiechem. — To, co dotyczy nas, odnosi się również do Paula i jego towarzystwa. Kto im doradza?
— Naszym największym problemem będzie rolnictwo — ponuro oznajmił Paul. — Przy atakach tej dziwki Sheidy nie możemy przenosić jedzenia. A ludzie niedługo zaczną głodować.
— No cóż, mam trochę pomysłów w tej sprawie — odpowiedziała Celine. — Myślę, że możemy sobie z tym całkiem sprawnie poradzić. Wszystko sprowadza się do Chansy.
— Co przez to rozumiesz? — szorstko zapytał wywołany przez nią mężczyzna.
— Uprawa ziemi nie jest szczególnie trudnym zajęciem — stwierdziła kobieta, machając ręką. — W końcu ludzie zajmowali się tym już w epoce kamienia łupanego. Ale uciekinierzy to ludzie słabi i nie mający pojęcia o pracy. To sybaryci, prawda?
— To jeden z największych problemów ze światem — zgodził się Paul, kiwając twierdząco głową. — Powinni nauczyć się znów zmagać, pracować i przez to odzyskać prawdziwą wolność.
Celine zerknęła na Chansę, żeby zobaczyć jego reakcję, ale gigant po prostu patrzył na Paula z nastroszonymi brwiami. Zastanawiając się, na ile właściwie Paul znał historię, Celine delikatnie odchrząknęła.
— Chcesz może powiedzieć coś w rodzaju „praca czyni wolnym”?
— Och, tak! — potwierdził Paul, uśmiechając się z wygładzonym czołem. — Dokładnie to!