— Nie widzę, żebyś ty wychowywał większe stadko, Paul — wtrąciła się Ishtar.
— Mam pięcioro dzieci — dumnie oświadczył Bowman.
— Tak, i zrzuciłeś właściwy trud wychowywania ich na pięć różnych kobiet — odgryzła się Ishtar. — Nie rozumiesz, głupi facecie, że skoro każda z nich ma tylko jedno dziecko, a prawo wymusza posiadanie zarówno męskich, jak i żeńskich genów do stworzenia człowieka, cały twój „wysiłek” by wychować więcej dzieci poszedł na marne. Jak długo to kobiety kontrolują reprodukcję, mężczyźni stanowią jedynie źródło DNA.
— Być może to także powinno ulec zmianie — odpowiedział Paul. — Czemu to kobiety mają kontrolować rozmnażanie? Jeśli chciałbym mieć dziecko, które byłoby moje i innego mężczyzny, wybór powinien należeć do mnie. Albo trójkę dzieci o moich genach. Co w tym złego?
— Prawo i historia — wyjaśniła z westchnieniem Sheida. Spojrzała na jego zdumioną twarz i głośno się roześmiała. — Co? Myślałeś, że skoro nie oprotestowywałam twoich pomysłów i praktycznie nie przeszłam Przemiany, to się z tobą zgadzam? Jestem daleka od tego. Porozmawiajmy o twojej sugestii.
Odchyliła się na oparciu, przywołała do krótkiego przeglądu kilka tekstów i kiwnęła głową.
— W… dwudziestym pierwszym wieku założono Żelazne Bractwo. Zgodnie ze statutem jego celem było „wyeliminowanie plagi kobiet przez zastąpienie ich”. Używając stosunkowo nowych technik sterowania DNA, hodowali swoje potomstwo we wczesnych modelach replikatorów macicznych. „Całkowicie męskie dzieci z całkowicie męskich genów.” Istnieli jako działająca grupa tylko przez jakieś trzy pokolenia. Dzieci były ekstremalnie dysfunkcjonalne, bo przeciętny mężczyzna dysponuje instynktami macierzyńskimi samca pantery. W zdecydowanej większości wychowywane były z minimalnymi bodźcami pozytywnymi i minimalną interakcją, bo mężczyźni są kiepskimi matkami.
— To ty tak twierdzisz — parsknął Bowman. — To historia tak stara, że stanowi praktycznie bajkę.
— W historii powtórzyły się przynajmniej cztery podobne porażki, Paul — powiedziała z lekkim uśmieszkiem. — Wiele z nich w bliższych nam czasach. Indywidualni mężczyźni mogą być wspaniałymi matkami, ale pozwolenie staremu samcowi począć dziecko tak sobie to droga do kolejnego zdegenerowane — go pokolenia. A tych mieliśmy już zdecydowanie zbyt wiele. Naprawdę powinieneś poczytać trochę o Przemianie, zamiast słuchać tylko głosów w głowie. A skoro już o tym mowa, jaki rodzaj pracy chciałbyś wymusić?
— Nic nie mówiłem o wymuszaniu — zaprotestował Bowman.
— Jak chcesz, choć nie bardzo wiem, jakiego innego terminu użyć w przypadku skłaniania ludzi do robienia rzeczy, których robić nie chcą ani nie muszą. Ale chciałabym usłyszeć odpowiedź na to pytanie.
— To już byłaby kwestia indywidualna — odpowiedział Paul. — Jednak osiąganie dóbr i energii zależałoby od pracy. Produkcja, usługi, tego rodzaju rzeczy. Mam pięcioletni plan przejścia od pełnej replikacji do ekonomii opartej na pracy.
— Plan pięcioletni — z jękiem powtórzyła Sheida. — Czy zdajesz sobie sprawę, jak przerażająco brzmią te słowa nawet dla przygodnego studenta historii, którą traktujesz jak bajkę?
— -Co?
— Nieważne — westchnęła. — Jedna z rzeczy, których uczy nas historia, to fakt, że jesteśmy skazani na jej powtarzanie. Więc chciałbyś wprowadzić pracę przemysłową? Dla mężczyzn czy kobiet? Czy miałaby to być praca w zakresie techniki informatycznej?
— Byłaby otwarta dla obojga płci — zgodził się Paul.
— Zdajesz sobie sprawę, że nie ma gwarancji zwiększenia populacji poza kulturą rolniczą o niskim poziomie zaawansowania? Że wzrost populacji jest czynnikiem rynkowym? I że tylko w prymitywnej kulturze rolniczej istnieje popyt na dzieci? Więcej rąk do pracy. To nie dotyczy społeczeństwa przemysłowego. Zwłaszcza takiego, w którym pracują obie płcie.
— Istniało mnóstwo społeczeństw przemysłowych, które miały wysokie współ czynniki przyrostu naturalnego — odezwała się Celine Reinshafen. Kobieta miała ciemną skórę i była potwornie chuda, wyglądała prawie jak szkielet, z długi mi czarnymi włosami ściągniętymi w kok. Wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się lekko do Sheidy. — Na tyle znam historię.
— Nie rozmawiamy tu o ogólnikach, których dowiedziałaś się od swojej niani — odparowała Sheida. — Wszystkie te społeczeństwa znajdowały się na etapie przejścia postrolniczego albo miały silny nacisk kulturowy na wychowywanie dzieci. Gdybyśmy mieli kilka milionów członków Kościoła Świętych Ostatniego Dnia, Zreformowanych Zoroastrian albo islamu, tego rodzaju problemu w ogóle by nie było.
— A więc zgadzasz się, że problem istnieje? — zapytał Chansa. — W takim razie czemu się spierasz?
— Jak powiedział kiedyś Abraham Lincoln „mój szacowny kolega dysponuje prawdziwymi faktami, ale myli się we wnioskach”. Dlatego. Między innymi: szybkość spadku spada. Tak, Paul, przyglądałam się temu samemu prawie od stu lat. Właśnie to do ciebie dotarło. Gratuluję!
— Więc jak brzmi odpowiedź? — naciskał Bowman. — I kto to u diabła jest Abraham Lincoln?
— Daj mi siłę — odpowiedziała, patrząc w górę. — Pomińmy literackie aluzje. Odpowiedź, jak zwykle, brzmi: zostawmy te sprawy własnemu losowi. Słuchaj, mężczyźni różnią się od kobiet nie tylko systemem kanalizacyjnym. I obawiam się, że tego nie rozumiesz. Przed chwilą mówiliśmy o instynktach macierzyńskich. Na skali od jednego do dziesięciu średnia dla mężczyzn wy nosi cztery, podczas gdy dla kobiet około ośmiu. Są takie, które nie potrafią znieść dzieci czy niemowlaków. Mimo to większość sądzi, że dzieci są urocze, ale pozwalają, by zajęły je zupełnie inne rzeczy. Z drugiej strony mężczyźni rzadko uważają dzieci za coś wspaniałego. To kobiety mają tendencję do zachwycania się maluszkami, mężczyźni przeważnie wolą trzymać się od nich z daleka. Część tych zachowań wynika z uwarunkowań kulturowych, ale większość to genetyka, i to ona właśnie wywiera presję na kulturę. Jeśli chcesz, mogę poprosić siostrę, żeby pokazała ci poszczególne geny. To one decydują, czy pojawi się ogólnie pozytywna reakcja na dzieci. Albo, jeśli już o to chodzi, małe, futrzane zwierzątka. Te reakcje mogą być maskowane przez kulturę, ale ulegają znacznie silniejszej ekspresji u kobiet niż u mężczyzn. Nadążasz za mną?
— Czemu więc nie ma dość dzieci? — zapytał Aikawa.
— Ponieważ, jak zauważył Ungphakorn, dzieci są męczące — wyjaśniła Sheida. — Nikomu jeszcze nie udało się stworzyć niańki, która poświęciłaby dziecku właściwą dozę uwagi i miłości dla maksymalnego, pozytywnego rozwoju — do tego trzeba człowieka i to najlepiej kobiety. Jedna kobieta może w zupełności wystarczyć, zwłaszcza biorąc pod uwagę współczesną jakość życia. Jedna kobieta i jeden mężczyzna działają jeszcze lepiej niż sama kobieta. Wiele kobiet i mężczyzn też się sprawdza, prawdopodobnie lepiej niż prosta monogamia. Wielu mężczyzn i jedna kobieta to sytuacja suboptymalna. Jeden mężczyzna wymaga niezwykłego mężczyzny. Oczywiście to wszystko „ogólnie” i trzeba brać poprawkę na indywidualne przypadki. Ale jak dowiodły powtarzalne studia, to najlepsze możliwe wzory. Dość tego wykładu na temat chowania dzieci. Jeśli już ma się dzieci i dobrze sieje wychowuje, one zabierają czas, i to dużo. Więc na dzieci traci się czas, który można by spędzić… inaczej. A świat jest pełen innych zajęć. Większość ludzi woli raczej surfować czy brać udział w zbiorowych grach, niż cały dzień odpowiadać na pytania „czemu, czemu, czemu”. Większość kobiet zdaje sobie z tego sprawę i ma świadomość, że to one będą obarczone zasadniczą pracą przy wychowywaniu. Te, które nie wiedzą, uczą się tego po pierwszym dziecku. A jeśli oddadzą swoje dziecko, tracą do niego prawo, a Sieć nie pozwoli im mieć następnego.