Rzecz jasna większość tych reklam zawierała kłamstwa. Zazwyczaj bowiem wycieczki kończyły się na trzeciej lub czwartej strefie. Drogo zapłaciliśmy, żeby się dowiedzieć, jak niebezpiecznie jest zapuszczać się zbyt daleko.
Raoul może i zrezygnował z odnalezienia matki, ale wciąż był mocno etylowy i zgorzkniały zarazem. Po tym numerze z Nadine było mi wszystko jedno i nie miałem już ochoty się nim zajmować.
Na tanatodromie pałeczkę przejęły kobiety. Amandine i Rose (z którą szybko się pogodziłem) były w znakomitej formie, gdy tymczasem my, to znaczy Raoul i ja, sprawialiśmy wrażenie zmęczonych i zawiedzionych wojowników. Kobiety znajdowały olbrzymią radość w wychowywaniu Freddy'ego juniora, który stał się maskotką tego miejsca. Trzeba też przyznać, że dzieciak był uśmiechnięty, ciekawy wszystkiego i nie sprawiał nikomu większych kłopotów. Być może tak naprawdę dzieci są wielkimi mędrcami i jedynie trudy życia czynią dorosłych nierozumnymi?
Chociaż Freddy junior nie był wcieleniem Freddy'ego seniora, okazał się dzieckiem nad wyraz wesołym i dosyć wysportowanym, jeśli oceniać to podług jego skłonności do biegania i zaglądania we wszystkie kąty.
Amandine łapała go, żeby go przytulić. „Tata", „mama", „siku", „kupa" były czterema słowami, które lubił wypowiadać po kolei jedno po drugim. Później potrzebna będzie solidna psychoanaliza, żeby nauczył się wyraźnie oddzielać te cztery pojęcia.
Mój syn świadczył o tym, że życie trwa. Ludzkość ewoluowała. Moje geny odradzały się w jego komórkach.
– A ten znowu się bawi z dzieciakiem! – podśmiewał się ze mnie Conrad. – Musi już mieć serdecznie dość tatusia, co to klei się do niego jak lep! Ja moje bachory zostawiam w spokoju.
– Tata siku? – zapytał znienacka Junior.
Mój brat roześmiał się i odpowiedział mu:
– Nie: tata kupa.
Podejrzewałem, że Conrad nie jest wybitnym pedagogiem.
Mój brat założył przedsiębiorstwo tanatonautyczne. Na zlecenie budował tanatodromy w różnych miejscach na świecie. Jako doświadczony deweloper wprowadzał pewne innowacje, nadając salom odlotowym, w zależności rzecz jasna od gustu klienta, oprawę mitologiczną lub mistyczną. Dzięki temu można było odlecieć z repliki piramidy Cheopsa albo z kopii Kaplicy Sykstyńskiej. Mniej zasobnym proponował tanatodromy indywidualne w postaci drewnianych chatek przypominających saunę, ale wyposażonych w całą niezbędną do odlotu aparaturę. Dodatkowo, za ryczałtową kwotę dwóch tysięcy franków, dostarczał też system nagłośnienia i takie same jak nasze skafandry dla tanatonautów.
Interesy prowadzone przez matkę szły wprost znakomicie. Otworzyła dom wydawniczy, żeby publikować dzieła zebrane Amandine Ballus: „Vademecum umierającego", „Kilka pomysłów na weekend w Raju", „Tanatonautyka w dziesięciu lekcjach dla astmatyków, osób z chorobami serca i dla epileptyków: porady dla tych, którzy mają niebawem umrzeć"…
Wszystkie te pozycje stały się bestsellerami, a przecież konkurencja była niezwykle ostra. Podręczniki praktyczne z dziedziny tanatonautyki, tak samo zresztą jak opowiadania i relacje, ukazywały się w ogromnych nakładach.
Odlot był od tej pory w zasięgu wszystkich. A ci, którzy nie mieli środków, żeby zakupić cały zestaw u Conrada, zawsze mogli przecież opuścić ciało, medytując!
249 – FILOZOFIA HINDUSKA
„Stan ducha w chwili śmierci determinuje formę, jaką przyjmiemy w następnym życiu. W jaki sposób jednak pragnienie cnoty może zrodzić się w umyśle tego, kto przez całe swe życie postępował źle? Zdarza się mimo to, że dobre skłonności wyparte lub nagromadzone podczas poprzednich egzystencji zmieniają się diametralnie w momencie, gdy następuje śmierć duszy człowieka, który przez całe swoje życie trwał w błędzie".
Ananda Moyi Ma
Fragment rozprawy Śmierć, ta nieznajoma Francisa Razorbaka
250 – SPRAWY SIĘ KOMPLIKUJĄ
Życie jest zatem jedynie pewnym etapem. Chcąc nie chcąc, w miarę jak wiedza o Ostatecznym Kontynencie rozprzestrzeniała się na ziemskim padole, idea ta docierała do najprzeróżniejszych ludzkich społeczności. Tak wiele było egzystencji przedtem, będzie ich również wiele w przyszłości, a dusza żyje także po śmierci ciała. O ile Raj nie był czymś namacalnym, o tyle określone zostało przynajmniej jego geograficzne usytuowanie we Wszechświecie: była to czarna dziura znajdująca się w samym środku Galaktyki. Niemal każdy wiedział teraz, że istnieje „przestrzenny" kontynent składający się z siedmiu niebios i że w ostatnim mieszkają anioły, które potrafią rozwiązywać wszystkie problemy.
Pierwszym, który ucierpiał z powodu tych rewelacji, okazał się nasz prezydent Lucinder.
Do wyborów został już tylko miesiąc, kiedy jeden z jego rywali, niejaki Richard Picpus, oznajmił, że wstąpił do Raju i dowiedział się tam od pewnego anioła, że jest wcieleniem Juliusza Cezara.
– Od jakiego anioła? – dopytywał się Lucinder w trakcie jednej z publicznych debat.
– Rzecz jasna pod Mumiah, tego, który wspiera nas w przedsiębiorczości – odparł Picpus, nie przedstawiając na to żadnych dowodów.
Lucinder, dla którego Juliusz Cezar był prawdziwym wzorem, a jego biografię znał na pamięć, bezskutecznie próbował go zapędzić w kozi róg. W obecności oszołomionych dziennikarzy Picpus opisał szczegółowo forum w antycznym Rzymie oraz problemy zdrowotne tego, który pokonał Wercyngetoryksa. Nawet sam Lucinder był na kolanach.
Nie wiadomo, czy była to mitomania czy może encyklopedyczna pamięć, dość, że po Picpusie-Juliuszu Cezarze pojawili się nowi kandydaci w osobach Roberta Mollina, który twierdził, że uosabia Napoleona Bonapartego, oraz Philippe'a Pilou, który zarzekał się, że jest Aleksandrem Wielkim. Wiedzieliśmy jednak doskonale, że anioły są niezbyt rozmowne, i wątpiliśmy w prawdziwość twierdzeń nowych pretendentów.
Lucinder mógł wprawdzie pochwalić się tym, że był pierwszą głową państwa, która dotarła do Raju i wróciła, lecz Cezar, Napoleon i Aleksander stworzyli przecież olśniewające imperia. Każdy z nich twierdził, że jest w stanie nie tylko przywrócić Francji jej międzynarodowy prestiż, ale również zawładnąć definitywnie Ostatecznym Kontynentem.
Jakże niebezpieczna pułapka! Lucinder trafił zatem na bardziej jeszcze „rajskich" przeciwników od siebie. Zebrał nas, żebyśmy razem spróbowali znaleźć rozwiązanie, które pozwoliłoby mu wyjść zwycięsko z tej sytuacji. Jeśli ci pseudo-Cezarowie, Napoleonowie i inni Aleksandrzy przekonają wyborców, znowu rozpocznie się walka, a Galaktyka bardzo szybko wymknie się spod kontroli!
To Rose wpadła na pomysł, żeby odwołać się do historyków. W końcu ci sławni ludzie nie mieli przykładnego życia! Byli rozpustnikami i tyranami, co do tego zgoda! Zdewastowali całe kontynenty i doprowadzili do śmierci niezliczonej rzeszy ludzi. Wyciągnęliśmy stare dokumenty. Juliusz Cezar i wywołane przez niego wojny domowe doprowadziły do upadku Republiki Rzymskiej, Napoleon okazał się grabarzem rewolucji francuskiej, a jego niepotrzebne wojny wykrwawiły Europę. Aleksander Wielki miał cokolwiek wątpliwe obyczaje, a wspaniałe imperium przetrwało zaledwie do końca jego krótkiego życia…
Tymczasem zupełnie nieoczekiwanie wsparcie nadeszło ze strony dosyć dziwnych postaci. Awatar Wercyngetoryksa przypomniał w programie telewizyjnym, że Cezar nie zawahał się zagłodzić ludzi podczas oblężenia Alezji. Przez godzinę opowiadał o okrucieństwach, jakich dopuszczono się w czasie wojny galijsko-rzymskiej. A przecież galijskie ofiary tego właśnie konfliktu to nie kto inny, jak przodkowie dzisiejszych wyborców.