Najbardziej wymyślną karą dla odrażającego wojennego przestępcy było przeobrażenie w japoński bonsai. Aż przeszedł mnie dreszcz, kiedy przypomniałem sobie, jak rodzice zmuszali mnie do wkładania zbyt ciasnych ubrań, które przedtem nosił mój brat Conrad, żeby na mnie zaoszczędzić.
Doprawdy znakomity pomysł, brawo, sędziowie archanioły! Znaleźli się jednak ludzie, którzy uważali się za sprytniejszych od nich, do tego bardziej sprawiedliwych! Zbierano podpisy pod petycją, żądając skazania bonsai na śmierć. Ostatecznie wykopano drzewko z ziemi, aż w końcu nastąpiła oswobadzająca śmierć, kładąc w ten sposób kres jego wiecznej męce, co przyjąłem zresztą z głębokim żalem.
Potem pojawiła się cała masa „rewelacji" łatwiejszych lub trudniejszych do zweryfikowania. Ja natomiast nie byłem w stanie uwierzyć, że anioły są tak chętne do rozmowy z tak wieloma ludźmi, toteż zawsze podchodziłem do tych informacji bardzo ostrożnie. Jeśli wierzyć niektórym turystom, którzy odwiedzili zaświaty, Ravaillac nie ponosił winy za zamordowanie Henryka IV. Za Żelazną Maską miała się kryć siostra Ludwika XIV. Raoul Wallenberg, szwedzki dyplomata, który wsławił się uratowaniem węgierskich żydów podczas niemieckiej okupacji, został rzeczywiście zamordowany przez KGB, a członkowie ruchu oporu z „Affiche Rouge" [23] zostali wydani przez swoich „przyjaciół" z Francuskiej Partii Komunistycznej. John Lennon sam skontaktował się wcześniej ze swoim zabójcą, aby w ten sposób popełnić samobójstwo. Kawaler d'Eon był hermafrodytą. Nicolas Flamel dorobił się fortuny, okradając i mordując bogatych mieszczan, a później tłumaczył, że swoje bogactwo zawdzięcza rzekomemu odkryciu tajemnicy transmutacji metali. Kubą Rozpruwaczem był rzeczywiście William Guli, lekarz rodziny królewskiej.
Stwierdzono, że koniec końców najbardziej krwiożerczy tyrani ponieśli zasłużoną karę. Stalin wcielił się w szczura, na którym przeprowadzano doświadczenia naukowe, Mussolini był teraz psem występującym w cyrku, Mao – kaczką po pekińsku, a faszystowscy generałowie z Ameryki Południowej w większości wypadków wcielili się w gęsi, które tuczy się z myślą o foie gros podawanym na święta Bożego Narodzenia.
Jednakże pominąwszy tych „złych", inni wykorzystywali cokolwiek wątpliwe rewelacje pochodzące rzekomo z niebios, żeby zabłysnąć.
Niezależnie od tego czy było to prawdą czy nie, dość, że wielu drobnych kombinatorów opowiadało o poprzednich wcieleniach, by uzyskać korzyści w obecnym życiu. Pewien paryski Azjata, właściciel sklepiku spożywczego, zapewniał wszystkich, że jest wcieleniem Modiglianiego, i wytoczył proces spadkobiercom dawnych marszandów, domagając się od nich znacznych kwot. Urocza instruktorka aerobiku prezentująca swój program w telewizji zarzekała się, że jest wcieleniem Botticellego. Dzięki kilku jego obrazom odzyskanym z muzeów i sprzedanym na aukcji mogła otworzyć własną firmę.
Nie sposób było już nawet zliczyć wszystkich spraw i pozwów o odszkodowanie! Jeśli wierzyć niektórym, cała historia ludzkości powinna zostać zweryfikowana, wyjaśniona i zdemistyfikowana.
256 – MITOLOGIA CHRZEŚCIJAŃSKA
„Jest absolutnie konieczne, by dusza została uzdrowiona i oczyszczona, a jeśli nie nastąpi to w ciągu jednego życia na ziemi, to musi to zostać osiągnięte w przyszłych żywotach ziemskich".
Święty Grzegorz z Nyssy
Fragment rozprawy Śmierć, ta nieznajoma Francisa Razorbaka
257 – POŚLIZG
Freddy junior rósł, a nasze zainteresowanie tanatonautyką spadało, gdy w tym samym czasie zainteresowanie nią wśród mas, wręcz przeciwnie, wciąż rosło.
Coraz więcej czasu poświęcałem wyłącznie swojemu prywatnemu światu, to znaczy rodzinie. Świat się otwierał, a ja w tym czasie coraz bardziej się zamykałem. W tym okresie życia byłem przekonany, że najistotniejszą sprawą jest małżeństwo, dzieci i stworzenie komórki rodzinnej tak silnej, by ten stan trwał jak najdłużej. Zdrowe życie rodzinne mogłoby w ten sposób wpisać się trwale w rozwój ludzkości, aż stałoby się atawizmem, dzięki czemu nie przychodziłyby na świat dzieci nieznośne, despotyczne lub apatyczne.
Byłem szczęśliwy. Kochałem Rose. Rodząca się we Freddym juniorze ciekawość świata zachwycała mnie. Rozwijałem w nim zamiłowanie do tych samych książek, w które mnie wtajemniczał Raoul. Rose nauczyła go obserwować gwiazdy. Kiedyś patrzenie na gwiazdy pozwalało zrelatywizować ludzkie problemy. Przez nas wszystko to się zmieniło.
Sądziłem, że przekazując Freddy’emu zamiłowanie do czytania, daję mu tym samym możliwość doskonalenia siebie w przyszłości. Każdego wieczoru opowiadałem więc synowi to, co wydawało mi się najbardziej interesujące dla trzyletniego dziecka: legendy, bajki, krótkie historie z opisami pięknych miejsc.
Ale za ścianami naszego przytulnego mieszkanka, choć z pewnym opóźnieniem, społeczeństwo zaczęło odczuwać pierwsze negatywne fale wywołane przez ruch tanatonautyczny, którego byliśmy pionierami.
Któregoś dnia Stefania wróciła mocno zdenerwowana. Jakiś nieznajomy zaczepił ją na ulicy, oferując pokaźną sumę pieniędzy. Nie po to, żeby ją uwieść, ale ot, po prostu, żeby spełnić dobry uczynek! Musiała się z nim pobić, żeby facet zrezygnował ze swojej propozycji.
– Mam już dość wszystkich tych układnych, dobrych i ckliwych gości.
– A co, przemoc bardziej ci odpowiadała? – zapytała Rose. – Gadasz zupełnie od rzeczy!
Stefania zrobiła się czerwona na twarzy ze złości.
– Nie, nie gadam wcale od rzeczy. Dawniej ktoś był miły, bo tego chciał. Miał wybór między tym, żeby być miłym albo złym, i świadomie wybierał bycie uprzejmym. A teraz wszyscy są mili, bo są po prostu zabobonni! Być może wszyscy boją się, że tam, w górze, nie uda im się zdać egzaminu. Beznadziejne.
Jakiś żebrak w łachmanach, ewidentnie świadczących o jego kiepskiej sytuacji życiowej, ukazał się w drzwiach, których przecież nie było teraz sensu zamykać. Spokojnie wszedł do środka i skierował się od razu do lodówki. Kiedy już wziął sobie stamtąd kanapkę z wędzonym łososiem i dobrze schłodzone piwo, usiadł wygodnie, jakby chciał wziąć udział w naszej rozmowie.
Stefania rzuciła się na niego i zanim zdążyłem zareagować, wyrwała mu z rąk kanapkę i puszkę piwa.
– Chyba to już lekka przesada, nie? – wybuchnęła.
Mężczyzna popatrzył zdumiony na rozwścieczoną Włoszkę.
Od czasu gdy wszystkie drzwi były otwarte, podobnie jak jego koledzy przyzwyczaił się, że wchodzi się do każdego mieszkania i można się tam bez problemu obsłużyć.
– Ale… no ale… pani zwariowała – wybełkotał.
– Ty chamie, nie nauczono cię, że trzeba najpierw zapukać, zanim się do kogoś wejdzie?
Kloszard oburzył się:
– Jak pani może odmawiać mi jałmużny?
– Nie odmawiamy ci jałmużny, tylko nie możemy pozwolić, żebyś zasmrodził nam dom swoim brudem i cuchnącymi łachami.
Żałosny nędzarz popatrzył na Rose i na mnie, biorąc nas na świadków.
– Coś się chyba porobiło w główce tej kobiecinie! Chyba sobie nie zdaje sprawy… Jeśli odmówi mi jałmużny, jej karma nazbiera od cholery złych punktów!
Popatrzyliśmy z niepokojem na Stefanię.
– Olewam to! – wydarła się na niego. – Spieprzaj, dziadu!
Mężczyzna popatrzył na nią drwiąco.
– W porządku, idę sobie. Ale żebyś się potem nie zdziwiła, jak urodzisz się na nowo… – przez chwilę szukał najgorszego rozwiązania -…z nowotworem.
Stefania przysunęła się do niego bliżej, nie zważając na cuchnący oddech.