– Możesz mi to powtórzyć?
Uśmiechnął się kpiąco i powiedział raz jeszcze z naciskiem:
– Urodzisz się na nowo z nowotworem.
Nie widziałem, jak ręka Włoszki wzięła zamach, ale na stole szklanki zadrżały i usłyszeliśmy dźwięk siarczystych uderzeń w twarz.
Mężczyzna był bardziej zdziwiony niż zły. Ta kobieta odważyła się na akt przemocy w stosunku do żebraka. Potarł obolałe policzki.
– Uderzyłaś mnie! – powiedział, wytrzeszczając oczy.
– No. I daruj sobie rzucanie na mnie tych swoich klątw. Rak? Bardzo dobrze. W takim razie muszę się jeszcze trochę zabawić w tym życiu. A tobie radzę zjeżdżać stąd jak najszybciej, zanim nakopię ci tam, gdzie się domyślasz.
– Ona mnie uderzyła, ona mnie uderzyła – nieomal podśpiewywał.
Nagle zdał sobie sprawę, że uderzenia w twarz wyniosły go niemal do poziomu męczenników. Stać się ofiarą gwałtownej agresywnej wiedźmy było z całą pewnością warte sporo punktów dodatnich.
Wyszedł od nas rozpromieniony.
Stefania odwróciła się do nas.
Otarła czoło.
– Jak pragnę zdrowia, wszyscy dostaniemy świra! – powiedziała.
Nie wiedzieliśmy, co odpowiedzieć. W tym momencie jednak Rose i ja zadrżeliśmy, bojąc się o naszą przyjaciółkę. Czy naprawdę będzie miała raka, kiedy się urodzi na nowo?
– Nie powinnaś była brać na siebie takiego ryzyka i uderzyć go. Nigdy nie wiadomo… – zacząłem.
Przerwała mi stanowczo.
– Czy wy nie rozumiecie, że w naszym świecie są już tylko same larwy i mięczaki? Żadnych emocji, żadnych lęków, żadnych konfliktów! Na tym padole są już tylko żałosne, tchórzliwe i przesądne istoty. Ci ludzie wcale nie są dobrzy. Oni są tylko egoistami. Przejmują się wyłącznie swoją karmą. Starają się czynić dobro tylko po to, żeby w przyszłym życiu zapewnić sobie lepszy status. Ale nuda!
Nagle uświadomiłem sobie, że ja także w głębi duszy jestem miły z egoizmu. Z lenistwa też. I żeby nie komplikować sobie życia. Kiedy jest się złym, trzeba myśleć o innych, przewidzieć, jak będą się bronić, trzeba też wymyślać różne podstępy. A bycie miłym pozwala nie dotykać nikogo i samemu nie być przez nikogo dotkniętym. Uprzejmość nie jest niczym więcej jak wybiegiem, który stosujemy po to, żeby mieć spokój.
Stefania chodziła po salonie jak lwica w klatce.
– Mam was dość. Mam już dość tej dobroci. Mam dość tego społeczeństwa od chwili, gdy ujawniliśmy to, co należało przed nim nadal ukrywać. Żegnam was, tanatonauci! Odchodzę.
I poszła sobie ot, tak po prostu. Zabrała swoje rzeczy i zostawiła mieszkanie w budynku w Buttes-Chaumont, nie żegnając się nawet z Raoulem, który chociaż pijany, wciąż był przecież jej mężem.
258 – MITOLOGIA ŻYDOWSKA
„Czy ciało i dusza są równe, stając przed sądem Bożym?
Ciało mogłoby oskarżyć duszę o popełnienie grzechu, ponieważ od chwili gdy je opuściła, ono spoczywa nieżywe na dnie grobu. Na co dusza mogłaby odpowiedzieć, że uwolniona od ciała grzesznika spokojnie unosi się teraz w powietrzu jak ptak.
Czy dusza i ciało mogłyby w ten sposób uniknąć sądu Bożego? Zadano to pytanie mędrcowi. Jak wszyscy mędrcy opowiedział wtedy przypowieść o królu, który wybrał na strażników swojego sadu ślepca i człowieka bez nóg.
Człowiek bez nóg natychmiast zachwycił się dorodnymi owocami. «Pozwól mi wspiąć się na twoje plecy, żebym mógł je zerwać – zaproponował ślepcowi. – A potem zjemy owoce razem». Ślepiec nie potrafił oprzeć się pokusie i kiedy król powrócił, nic nie zostało z owoców w jego sadzie. Zdziwionemu monarsze ślepiec powiedział, że niczego nie widział, a człowiek bez nóg, że nie byłby przecież w stanie wspiąć się na drzewo, żeby zerwać owoc.
Król nie zastanawiał się długo. Rozkazał temu bez nóg, aby wdrapał się na plecy ślepca. Razem zostali obici kijem tak, jakby byli jedną osobą.
Tak samo razem przed sądem stawią się i dusza, i ciało. Wspólnie też zostaną osądzone".
Talmud Babiloński (Sanhedryn 9 alb)
Fragment rozprawy Śmierć, ta nieznajoma Francisa Razorbaka
259 – PODRĘCZNIK DO HISTORII
Dzięki tanatonautyce na świecie zapanował pokój, dobrobyt i szczęście. Ludzkość osiągnęła wreszcie to, do czego dążyła od ponad trzech milionów lat, gdy człowiek pojawił się na Ziemi. Dotąd śmierć była postrzegana jako kara i cierpienie. Wraz z eksploracją Ostatecznego Kontynentu obawy znikły. Wystarczyło dobrze prowadzić się na Ziemi, a tam, w górze, czekała nagroda.
Dzięki tanatonautom z powierzchni Ziemi zniknęły wojny, nienawiść, zazdrość i miała zacząć się nowa era. Amerykański paleontolog Thunder zaproponował zastąpienie określenia Homo sapiens bardziej nowoczesnym pojęciem Homo thanatonautis. Homo thanatonautis jest człowiekiem, który panuje nie tylko nad swoim życiem i śmiercią, ale też nad poprzednimi i przyszłymi egzystencjami.
Jakże wielki jest to krok dla ludzkości!
Podręcznik szkolny, kurs podstawowy, 2. rok
260 – WIZYTA W MUZEUM
Życie toczyło się dalej, także bez Stefanii.
Rose i ja postanowiliśmy wykorzystać weekend zielonoświątkowy, żeby zabrać Freddy'ego juniora do Waszyngtonu i zobaczyć słynne Smithsonian Museum, gdzie przechowywane są wszystkie pamiątki, jakie pozostały po naszej przygodzie. Rzeczywiście było warto tam pojechać. W imponującej budowli z betonu zobaczyliśmy nasz pierwszy fotel startowy, przeczytaliśmy też ze wzruszeniem listę pierwszych ochotników poświęconych na ołtarzu tanatonautyki, zatrzymaliśmy się dłuższą chwilę przed naszymi podobiznami wykonanymi z wosku i mającymi imitować codzienne czynności tanatonautów.
Osobiście uważałem, że nie za bardzo jestem do siebie podobny z tym przedziwnym uśmiechem i wielką strzykawką w ręce. Postać Amandine w czarnej obszernej szacie, przypominająca filmową gwiazdkę, była znacznie bardziej udana.
W rogu sali znajdowała się cielesna powłoka Rajiva Bintou, indyjskiego tanatonauty, który zatrzymał się na dłużej w świecie rozkoszy i wciąż był podłączony do kroplówki. Gdyby któregoś dnia miał ochotę wrócić na ziemię, będzie mógł nadal skorzystać ze swojego ciała przechowywanego w tej przezroczystej zamrażarce. Obok na kartce napisano, że jego pępowina jest nienaruszona.
Dalej znajdowała się makieta bunkra Bressona z opisem jego smutnej przygody. Marionetki unosiły się w powietrzu, tworząc różne figury tanatograficzne opracowane przez rabina Meyera na potrzeby grupowych odlotów. Olbrzymi fresk o długości trzydziestu i szerokości dziesięciu metrów przedstawiał dosyć wiernie bitwę o Raj. Naciskając guzik, włączało się udźwiękowienie i można było usłyszeć odgłosy walki, w tym na przykład: „och", „a masz, ty kanalio", „niewierne psy", „uwaga, umieram", jak również szczęk broni i dźwięk rozdzieranej tkaniny, który miał przypominać odgłos rozrywanej pępowiny.
Tak naprawdę cała ta inscenizacja była głupawa, ponieważ ektoplazmy, nawet tanatonautów, nie wydają żadnych dźwięków, a nawet gdyby powstawał przy tym jakiś hałas, to i tak nie dałoby się tego usłyszeć w międzygalaktycznej próżni.
Smithsonian Museum było olbrzymie. Wszędzie sprytnie porozmieszczane automaty wywoływały u zwiedzających wrażenie, że są w Raju, a jednocześnie goście mogli się opychać popcornem, hot dogami i pić dobrze schłodzone napoje. Amerykanie zawsze wiedzieli, jak się do tego zabrać.
W samym środku głównej galerii stała rzeźba przedstawiająca Féliksa Kerboza, który poprzez stulecia ściska rękę Krzysztofa Kolumba. Nie trzeba nawet dodawać, że ten uśmiechnięty potężny efeb z pomnika nie miał nic wspólnego z opasłym chamem, którego kiedyś znaliśmy.