Выбрать главу

Bo mnie niczego nie odpuszczano.

– Po co ty tak się włóczysz z tym małym Razorbakiem? – zapytał mój ojciec, zapalając jedno z tych swoich cygar, które zasmradzały powietrze w promieniu trzydziestu metrów.

Podnosząc głos, zaprotestowałem:

– To mój najlepszy kolega.

– To znaczy, że nie umiesz sobie dobierać kolegów stwierdził ojciec. – Ten smarkacz nie jest normalny, to przecież widać od razu.

– Dlaczego?

– Nie zgrywaj mi tu niewiniątka. Jego ojciec miał taką depresję, że aż się powiesił. Z takim dziedzicznym obciążeniem każde dziecko stałoby się nienormalne. Poza tym jego matka nigdzie nie pracuje i zadowala się rentą po mężu. Wszystko to jakieś niezdrowe. Powinieneś przebywać z normalniejszymi ludźmi.

– Raoul jest normalny – powiedziałem z naciskiem.

Mój brat Conrad, jak zwykle wredny, uznał, że nadeszła odpowiednia chwila, by wtrącić swoje trzy grosze.

– Samobójstwo jest chorobą dziedziczną. Dzieci samobójców pociąga samobójstwo, tak jak dzieci ludzi, którzy się rozwiedli, robią wszystko, żeby ich małżeństwa też się rozpadły.

Wszyscy udawali, że nie usłyszeli uwagi wypowiedzianej przez mojego kretyńskiego brata. Lecz niestety matka pociągnęła ten wątek.

– Uważasz, że to normalne siedzieć całymi godzinami na cmentarzu, jak robi ten Raoul, z tego co wiem?

– Mamo, posłuchaj, on może robić ze swoim czasem, co chce. Jeśli tylko nikomu to nie przeszkadza…

– Tak, tak, jeszcze go broń! Kto z kim przestaje, takim się staje. Zresztą widzieli cię, jak dyskutujesz z nim o czymś między grobami!

– A jeśli tak, to co?

– Ano to, że zakłócanie spokoju zmarłych sprowadza nieszczęście. Trzeba im pozwolić spoczywać w spokoju – oświadczył stanowczym głosem Conrad, zawsze gotowy jeszcze bardziej mi dokopać, kiedy i tak byłem już skopany.

– Conrad, ty kretynie! Ty kretynie jeden! – krzyknąłem i strzeliłem go pięścią w twarz.

Zaczęliśmy się tarzać po podłodze. Ojciec odczekał, aż Conrad mi odda, i dopiero wtedy nas rozdzielił. Nie na tyle jednak wcześnie, żebym nie zdążył przyłożyć mu jeszcze raz.

– Spokój, dzieciaki, bo to ja wam spuszczę lanie. Conrad ma rację. Kto się włóczy po cmentarzach, ściąga na siebie nieszczęście.

Odcharknął z samego dna płuc i wypluł w płynnej postaci dym z cygara, po czym dorzucił:

– Są znacznie lepsze miejsca do rozmów. Kawiarnie, ogrody, kluby sportowe. A cmentarze są dla zmarłych, nie dla żywych.

– Ale, tato…

– Michael, zaczynasz mnie drażnić. Przestań wreszcie robić z siebie idiotę, bo w końcu ci przyłożę.

Ostatecznie dostałem dwa razy po twarzy i natychmiast zacząłem płakać, aby uniknąć kolejnych ciosów.

– No widzisz, kiedy chcesz, potrafisz jednak płakać – zauważył szyderczo ojciec.

Conrad był wniebowzięty. Matka kazała mi pójść do mojego pokoju.

W ten oto sposób zaczynałem się uczyć, w jaki sposób funkcjonuje świat. Trzeba opłakiwać zmarłych. Trzeba słuchać rodziców. Trzeba znosić Conrada. Nie wolno robić z siebie idioty. Nie wolno włóczyć się po cmentarzach. Trzeba wybierać sobie przyjaciół pośród ludzi normalnych. Samobójstwo jest chorobą dziedziczną, a być może nawet chorobą zakaźną.

W ciemnościach pokoju, mając jeszcze w ustach słony smak łez bólu, nagle poczułem się bardzo samotny. Tego wieczoru, z odciśniętym na rozpalonym policzku śladem dłoni, żałowałem, że urodziłem się na tym świecie rządzonym przez powinności.

16 – ILE WAŻY PIÓRKO

– Zmarły musi przekroczyć bramę piekieł, ominąć wodne stwory i obronić się przed latającymi demonami. Jeżeli tylko mu się to uda, stanie przed Ozyrysem, najwyższym sędzią, i przed trybunałem, w którym zasiada czterdziestu dwóch boskich asesorów. Będzie wtedy musiał poprzez „negatywną spowiedź" udowodnić, że jego dusza jest czysta, że nie popełnił grzechów ani innych złych czynów w życiu, z którym dopiero co się pożegnał. Powie wówczas:

Nie grzeszyłem przeciw ludziom, nie szkodziłem poddanym, nie czyniłem nieprawości w miejscu prawdy, nie znałem zła, nie popełniałem grzechów. Nigdy nie starałem się być pierwszym ani też by dzieła rąk poddanych moich dawano mi wobec innych ludzi, nie stałem się przyczyną nędzy biedaków, nie robiłem tego, co jest wstrętne bogom. Nie oczerniałem sługi wobec przełożonego jego, nie stałem się przyczyną głodu, nie stałem się przyczyną płaczu, nie zabijałem sam ani nie kazałem zabijać… [2]

– A więc może mówić to, co chce, a nawet kłamać? – zapytałem Raoula.

– Tak. Ma prawo kłamać. Bogowie zadają mu pytania, a zmarły może próbować ich oszukać. Ale jego zadanie jest niełatwe, gdyż bogowie wiedzą o bardzo wielu sprawach. Ale to normalne, bo to przecież bogowie.

– No a potem?

– Jeżeli wyjdzie zwycięsko z tej próby, rozpoczyna się druga część sądu, tym razem w obecności nowych bogów.

Raoul zamilkł na chwilę, żeby wywołać jeszcze większe napięcie.

– Pojawi się Maat, bogini sprawiedliwości, oraz Thot, bóg mądrości i wiedzy z głową ibisa. To on zapisuje spowiedź zmarłego na glinianej tabliczce. A potem nadejdzie Anubis, bóg z głową szakala, z wielką wagą, która posłuży do zważenia duszy.

– Ale jak można zważyć duszę?

Raoul zignorował tak banalne pytanie, zmarszczył tylko brwi, przewrócił kartkę i ciągnął:

– Anubis kładzie na jednej szali serce zmarłego, a na drugiej pióro. Jeśli serce jest lżejsze od piórka, zmarły uznany jest za niewinnego. Jeśli serce będzie cięższe od piórka, wówczas posłuży za pokarm dla bóstwa o ciele lwa i głowie krokodyla, które pożera dusze niegodnych tego, by znalazły się w Wieczności.

– A jaki los spotka tego, kto wyjdzie obronną ręką z tej próby?

– Uwolniony od ciężaru życia dołączy do światła wschodzącego słońca.

– Super!

– Tam zaś czekać na niego będzie Chepri, bóstwo z głową złotego skarabeusza. Tutaj skończy się jego wędrówka. Rozgrzeszona dusza zaznać będzie mogła wiecznej szczęśliwości. Zaśpiewa hymn zwycięzców, którym powiodła się wędrówka na ziemi i w zaświatach. Posłuchaj tej pieśni.

Raoul stanął wyprostowany na płycie grobowca, zwrócił twarz w stronę bladego księżyca i jasnym głosem zaczął deklamować słowa antycznego hymnu:

Oto przychodzę do was – ja,

który jestem bez grzechu i bez winy.

Nie ma we mnie zła

i nie ma świadectwa (przeciwko) mnie. [3]

Raoul skończył czytać wielką księgę mitologii starożytnej. Dokonał ogromnego wyczynu. Na jego czole pojawiły się kropelki potu. Uśmiechał się, jak gdyby Anubis powiadomił go, że udało mu się odnieść zwycięstwo nad własnym życiem.

– Piękna opowieść! – wykrzyknąłem. – Myślisz, że tam w górze, w świecie zmarłych, tak się to właśnie odbywa? – Nie mam pojęcia. To alegoria. Egipcjanie musieli najwyraźniej zdobyć sporą wiedzę na ten temat, ale ponieważ nie chcieli jej ujawniać, obawiając się, że ktoś mógłby zrobić z niej niewłaściwy użytek, stosowali metafory i poetyckie określenia. Pisarz nie byłby w stanie wymyślić tego wszystkiego, nawet gdyby któregoś dnia spłynęło na niego niezwykłe natchnienie. Źródła tych mitów sięgają czegoś w rodzaju powszechnego zdrowego rozsądku. Najlepszym dowodem jest to, że wszystkie religie opowiadają mniej więcej tę samą historię, tyle że stosują różne określenia. Wszystkie religie mówią o istnieniu innego świata po śmierci. Konieczne jest przejście przez pewne próby, po których następuje reinkarnacja albo wyzwolenie. Ponad dwie trzecie ludzkości wierzy w reinkarnację.

вернуться

[2] Przeł. M. Barwik.

вернуться

[3] Przeł. M. Barwik.