– To znaczy? – przerwał Chen, gasząc papierosa w kryształowej popielniczce w kształcie łabędzia.
– Na przykład inspektor Rohn może sceptycznie odnosić się do naszego trybu przyznawania paszportów. Owszem, sporo u nas biurokracji, ale tak jest na całym świecie. Nie ma powodu robić z tego wielkiej afery. Musimy mieć na względzie nieskalany wizerunek rządu chińskiego. Będziecie wiedzieli, co powiedzieć, starszy inspektorze Chen.
Tyle że Chen nie wiedział. Czy uda mu się przekonać amerykańską partnerkę, skoro on sam podziela te wątpliwości? Będzie musiał poruszać się tak ostrożnie, jakby stąpał po cienkim lodzie. Polityka. Miał jej powyżej uszu. Odstawił filiżankę.
– Obawiam się, że nie mogę się tego podjąć, towarzyszu sekretarzu Li. Prawdę mówiąc, przyszedłem omówić z wami inną sprawę. Dziś rano w Parku na Bundzie znaleziono zwłoki. Obrażenia wskazują, że może to być zabójstwo triad.
– Zabójstwo triad w Parku na Bundzie?
– Tak. Razem z detektywem Yu doszliśmy do tego samego wniosku, ale nie mamy jeszcze żadnych poszlak wskazujących, jaki gang jest za to odpowiedzialny. Dlatego powinienem skupić się na tym morderstwie. Mogłoby zaszkodzić wizerunkowi naszego nowego Szanghaju…
– Istotnie – przerwał mu Li. – Ale sprawa Wen jest o wiele pilniejsza. Zabójstwem w Parku na Bundzie zajmiecie się po wyjeździe inspektor Rohn. Nie zabawi tu długo.
– Nie sądzę, żebym był dobrym kandydatem na prowadzenie sprawy Wen. Należałoby ją powierzyć raczej komuś z Urzędu Bezpieczeństwa Wewnętrznego albo Ministerstwa Łączności z Zagranicą.
– Pozwólcie, że coś wam wyjaśnię, starszy inspektorze Chen. Decyzję podjęto w ministerstwie w Pekinie. Minister Huang osobiście was rekomendował w czasie telekonferencji.
– Dlaczego, towarzyszu sekretarzu Li?
– Minister Huang nalegał, aby chiński partner inspektor Rohn nie tylko był pewny politycznie, ale również znał angielski. Jesteście przedstawicielem młodych kadr, mówicie po angielsku i macie doświadczenie w podejmowaniu gości z Zachodu.
– Skoro Rohn mówi po chińsku, nie rozumiem, czemu nasz człowiek musi znać angielski. Jeżeli chodzi o moje doświadczenie, reprezentowałem jedynie Związek Pisarzy Chińskich. To coś zupełnie innego, rozmawialiśmy o literaturze. A do tego zadania lepiej przygotowany byłby funkcjonariusz wywiadu.
– Jej znajomość chińskiego jest ograniczona. Niektórzy z naszych ludzi spotkali się z Rohn w Waszyngtonie. Dobrze się nimi zajmowała, ale na urzędowych spotkaniach musieli korzystać z pomocy tłumacza. Sądzimy, że przeważnie będziecie rozmawiać po angielsku.
– Czuję się zaszczycony, że minister Huang pomyślał o mnie – powiedział wolno Chen, starając się znaleźć jakąś inną, oficjalnie brzmiącą wymówkę. – Jestem po prostu zbyt młody i niedoświadczony do tak poważnej misji.
– Uważacie, że to robota dla takiego weterana jak ja? – Li westchnął. W porannym świetle pod jego oczami rysowały się obwisłe worki. – Nie pozwólcie, aby czas wam uciekał. Czterdzieści lat temu też lubiłem poezję. Pamiętacie wiersz generała Yue Fei? „Nie marnuj młodych lat na nieróbstwie/ gdy posiwiejesz/ będziesz żałował na próżno".
Chen był zaskoczony. Nigdy dotąd Li nie rozmawiał z nim o poezji, a tym bardziej nie recytował wierszy z pamięci.
– W czasie konferencji ministerialnej wymieniono jeszcze jedno kryterium – dodał Li. – Kandydat powinien godnie reprezentować naszą policję.
– To znaczy?
– Czyż inspektor Rohn nie jest atrakcyjna? – Li wziął zdjęcie. – A wy doskonale zaprezentujecie chińską policję. Modernistyczny poeta i tłumacz świetnie znający zachodnią literaturę.
To jakiś absurd. Czego właściwie od niego oczekują? Ze będzie aktorem, przewodnikiem turystycznym, wzorowym opiekunem, specjalistą od kontaktów społecznych – wszystkim, tylko nie policjantem?
– Uważam, że właśnie z tego powodu nie powinienem podejmować się tego zadania, towarzyszu sekretarzu Li. Ludzie już mówią o moim uleganiu wpływom zachodniej kultury, burżuazyjnej dekadencji, takie tam. A teraz mam towarzyszyć amerykańskiej funkcjonariuszce, chodzić z nią na obiady, robić zakupy, zwiedzać miasto, zamiast zajmować się prawdziwą pracą. Co sobie pomyślą inni?
– Och, będziecie mieli tę swoją prawdziwą pracę.
– Jaką, towarzyszu sekretarzu Li?
– Wen Liping pochodzi z Szanghaju. Na początku lat siedemdziesiątych należała do wykształconej młodzieży, mogła więc wrócić do naszego miasta. Dlatego przeprowadzicie dochodzenie tu, na miejscu.
Nie brzmiało to przekonująco. Nie trzeba starszego inspektora, aby przesłuchać ewentualnych znajomych Wen. Chyba że oni oczekują, iż zrobię z tego przedstawienie, aby zaimponować Amerykance, pomyślał Chen.
Li wstał i położył dłonie na jego ramionach.
– Nie możecie odmówić przyjęcia tego zadania, towarzyszu Chen Cao. To leży w interesie partii.
– W interesie partii! – Chen również wstał. W dole, wzdłuż ulicy Fuzhou samochody tłoczyły się w korku. Dalsza dyskusja była daremna. – Zawsze macie ostatnie słowo, towarzyszu sekretarzu Li.
– Prawdę mówiąc, miał je minister Huang. Przez te wszystkie lata partia wam ufała. Jak brzmiał ten cytat z Konfucjusza?
– Rozumiem, ale… – Nie wiedział, co powiedzieć.
– Jesteśmy świadomi, że bierzecie tę sprawę w krytycznym momencie. Ministerstwo zapewni wam specjalny fundusz. Dysponujecie nieograniczonym budżetem. Zabierzcie inspektor Rohn do najlepszych restauracji, do teatrów, na rejs statkiem, o wszystkim sami zadecydujecie. Nie oszczędzajcie. Nie pozwólcie Amerykance pomyśleć, że jesteśmy biedni jak ci uchodźcy. To także zadanie dyplomatyczne.
Większość ludzi pewnie by o czymś takim marzyła. Pierwszorzędne hotele, rozrywki i bankiety. Chiny nie mogą źle wypaść przed gośćmi z Zachodu – tę rządową instrukcję w sprawie kontaktów zagranicznych Chen dobrze znał. Ale była też druga strona medalu: tajny nadzór rządu. Przez cały czas będzie miał na karku Służbę Bezpieczeństwa.
– Zrobię, co w mojej mocy, ale chciałbym o coś prosić, towarzyszu sekretarzu Li.
– Słucham.
– Żeby w tej sprawie moim partnerem był detektyw Yu Guangming.
– Detektyw Yu jest doświadczonym policjantem, ale nie mówi po angielsku. Jeżeli potrzebujecie pomocy, zaproponuję kogoś innego.
– Wyślę detektywa Yu do Fujianu. Nie wiem, co miejscowa policja zrobiła do tej pory. Musimy ustalić powód zniknięcia Wen – wyjaśnił Chen, obserwując wyraz twarzy Li, ale pozostała nieprzenikniona. – Detektyw Yu może mi przekazywać wszystkie najnowsze informacje stamtąd.
– Co sobie pomyśli policja w Fujianie?
– Ale to ja prowadzę sprawę, prawda?
– Oczywiście. Sprawujecie pełną kontrolę nad całą operacją. To wy decydujecie.
– W takim razie chcę, żeby dziś po południu poleciał do Fujianu.
– Cóż, skoro nalegacie – zgodził się Li. – Potrzebujecie jakiejś pomocy tu, na miejscu? Cały czas będziecie zajmować się inspektor Rohn.
– Rzeczywiście. Mam jeszcze inne sprawy w toku. No i ten denat w parku.
– Naprawdę chcecie wziąć ten przypadek? Nie podołacie wszystkiemu, starszy inspektorze Chen.
– Trzeba wykonać pewne wstępne czynności. To nie może czekać.
– A co powiecie o sierżancie Qian Junie? Może być waszym tymczasowym pomocnikiem.
Chen nie lubił Qiana, młodego absolwenta akademii policyjnej ze skłonnością do intryg politycznych. Ale ponownie odrzucając propozycję Li, chyba przeciągnąłby strunę. – Qian doskonale się nada. Przeważnie będę poza komendą razem z inspektor Rohn. Kiedy detektyw Yu zadzwoni, Qian przekaże informacje.