Выбрать главу

Zdała sobie sprawę, że walka nie ma sensu. W tamtych czasach Feng był potężny. Początkowo od czasu do czasu marzyła, że ktoś przyjdzie jej na ratunek. Wkrótce jednak się poddała. W pękniętym lustrze widziała, jak bardzo się zmieniła. Kto mógłby się zlitować nad chłopką z bladą, pomarszczoną twarzą, która z dzieckiem przywiązanym na plecach orała wołami na polu ryżowym. Pogodziła się z losem i zerwała wszystkie więzi ze znajomymi z Szanghaju.

W 1977 roku, po zakończeniu rewolucji kulturalnej, Fenga zdjęto ze stanowiska. Zdemoralizowany posiadaną do tej pory władzą nie potrafił pracować jak wieśniak. To ona musiała utrzymywać rodzinę. Co gorsza, ten zboczony potwór miał czas i energię, by ją maltretować. A także powód. Kiedy go zdejmowano ze stanowiska, zarzucono mu między innymi to, że wypędził pierwszą żonę i uwiódł przedstawicielkę wykształconej młodzieży. Temu właśnie przypisywał swój upadek i wyładowywał na Wen całą furię. Kiedy dowiedział się, że Wen zamierza się z nim rozwieść, zagroził, że zabije ją i syna. Wiedziała, że jest zdolny do wszystkiego. Tak więc wszystko zostało po dawnemu. Na początku lat osiemdziesiątych zaczął często bywać poza domem – „w interesach" – ale Wen nie miała pojęcia, czym on naprawdę się zajmuje. Zarabiał mało. Do domu przynosił tylko zabawki dla syna. Po śmierci dziecka sytuacja pogorszyła się jeszcze bardziej. Sypiał z innymi kobietami i wracał do domu tylko, kiedy skończyły mu się pieniądze.

Nie była zaskoczona, kiedy oświadczył, że wyrusza do Stanów Zjednoczonych. Dziwiła się nawet, że nie wyjechał wcześniej. Nie rozmawiał z nią o swoich planach. I tak była tylko starą ścierką do wyrzucenia. W listopadzie ubiegłego roku spędził w domu dwa tygodnie. Znowu zaszła w ciążę. Zabrał ją na badania, a kiedy okazało się, że na świat przyjdzie chłopiec, całkiem się odmienił. Obiecał, że pośle po nią, kiedy już się urządzi w Stanach. Chciał, żeby tam zaczęła z nim nowe życie.

Rozumiała tę nagłą zmianę. Feng miał już swoje lata. Niewykluczone, że to była jego ostatnia szansa na dziecko. Jej zresztą także. Dlatego poprosiła, żeby odłożył wyjazd. Nie zrobił tego. Zadzwonił do domu wkrótce po dotarciu do Nowego Jorku. Po kilku tygodniach milczenia znów się skontaktował i powiedział, że próbuje ją ściągnąć do Stanów. Chciał, żeby wystąpiła o paszport. Była zdziwiona. Zazwyczaj żony czekały latami. Czasami musiały korzystać z nielegalnych kanałów przerzutowych. Złożyła wniosek. Potem dostała telefon, który ją przestraszył. Wtedy uciekła do Suzhou.

Opowieść była długa, zawiła i od czasu do czasu emocje odbierały Wen głos. Mimo wszystko starała się mówić zdecydowanie, nie oszczędzając im bolesnych szczegółów. Chen ją rozumiał. Wen czepiała się ostatniej nadziei, że policjanci po usłyszeniu całej opowieści o koszmarze życia z Fengiem pozwolą jej zostać. Chen czuł się coraz bardziej niezręcznie. Mógł, zgodnie ze złożoną obietnicą, przedstawić w służbowym meldunku tragiczną sytuację Wen, ale wiedział, że to nic nie da.

Inspektor Rohn była wyraźnie poruszona. Wstała, żeby zrobić Wen kolejną filiżankę herbaty. Kilka razy odniósł wrażenie, że Catherine chce coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili rezygnowała.

– Dziękuję wam, Wen, ale muszę zadać jeszcze kilka pytań – powiedział. – A więc poprosił was, żebyście wystąpili o paszport w styczniu?

– Tak, w styczniu.

– Czy nie zapytaliście go, jak mu się powodzi w Stanach?

– Nie.

– Rozumiem. Ponieważ nie chcieliście tam jechać.

– Skąd o tym wiecie? – Wen spojrzała na niego ze zdziwieniem.

– Chciał, żebyście wyjechali w styczniu, ale według dokumentacji zaczęliście starać się o paszport dopiero w połowie lutego. Dlaczego zmieniliście zdanie?

– Och, początkowo się wahałam, ale potem pomyślałam o dziecku – odparła łamiącym się głosem. – Synowi byłoby trudno dorastać bez ojca, dlatego zmieniłam zdanie i w lutym zaczęłam starać się o paszport. A potem do mnie zadzwonił.

– Czy w czasie tej ostatniej rozmowy udzielił jakichś dodatkowych wyjaśnień?

– Nie. Powiedział tylko, że ktoś na mnie poluje.

– Wiecie, kim był ten „ktoś"?

– Nie, ale przypuszczam, że Feng posprzeczał się z gangiem o pieniądze. Ludzie z łodzi muszą płacić wielkie sumy tym oprychom. Wszyscy w wiosce o tym wiedzą. Nasz sąsiad Xiong nie rozliczył się z nimi, bo miał wypadek w Nowym Jorku. Jego żona zaczęła się ukrywać, ponieważ nie mogła spłacić długu. Gangsterzy złapali ją prawie natychmiast. Żeby odzyskać pieniądze, zmusili kobietę do prostytucji.

– Policja z Fujianu nic z tym nie zrobiła? – spytała Catherine.

– Oni noszą te same spodnie, co Latające Siekiery. Dlatego postanowiłam uciec daleko. Ale dokąd? Wolałam nie wracać do Szanghaju. Gang szybko by mnie tam wytropił. Nie chciałam ściągać kłopotów na swoich bliskich.

– Dlaczego zdecydowaliście się przyjechać do Suzhou?

– Początkowo nie myślałam o żadnym konkretnym miejscu. Kiedy pakowałam rzeczy, natknęłam się na antologię i wizytówkę Liu. Wydawało mi się, że na pewno mnie z nim nie skojarzą. Od liceum nie utrzymywaliśmy kontaktów. Nikt by się nie domyślił, że zwrócę się do Liu o pomoc.

– No tak – odezwała się Catherine. – Po raz pierwszy zobaczyła go pani, gdy zwiedzał fabrykę.

– Wtedy nawet nie rozpoznałam Liu. Właściwie nie za bardzo pamiętałam go z liceum. Był bardzo cichy. Nie przypominałam sobie nawet, żeby w ogóle ze mną rozmawiał. Ani opisanego w wierszu tańca lojalnych. Gdyby nie antologia, nie miałabym pojęcia, że tak wiele dla niego znaczył.

– Znaczył – stwierdził Chen. – Kiedy dostaliście zbiór wierszy, musieliście zdać sobie sprawę, kim był gość zwiedzający fabrykę.

– Tak. I nagle wszystkie tamte lata powróciły. Z notki biograficznej dowiedziałam się, że został poetą i dziennikarzem. Cieszyłam się z tego, ale nie miałam złudzeń co do swojej osoby. Wiedziałam, że jestem tylko żałosną postacią, która wywarła wpływ na jego poetycką wyobraźnię. Zatrzymałam książkę i ukrytą w niej wizytówkę jako wspomnienie utraconych lat – wyjaśniła, wykręcając sobie palce. – Gdyby nie dziecko, wolałabym umrzeć, niż żebrać u kogokolwiek.

– „Ludzie na wschód od rzeki" – mruknął.

– Nigdy nie spodziewałabym się, że tak bardzo mi pomoże. Jest niezwykle zajętym człowiekiem, ale wziął wolny dzień, żeby towarzyszyć mi w szpitalu. Uparł się, żeby kupić różne rzeczy, dla mnie i dla dziecka. Obiecał, że mogę tu zostać, jak długo zechcę.

– Rozumiem – odezwał się Chen po chwili milczenia. – Istnieje między wami więź, ale co pomyślą inni?

– Liu powiedział, że o to nie dba – odparła Wen. Głowę trzymała zwieszoną tak nisko, jakby miała przetrącony kark. – Dlatego ja też się tym nie przejmuję.

– A więc postanowiliście zostać tu z Liu?

– Co macie na myśli, starszy inspektorze Chen?

– Cóż, jakie są wasze plany na przyszłość?

– Chcę sama wychować syna.

– Gdzie? Gospodyni tego domu jeszcze nie wie, że tu mieszkacie, prawda? Ale Szanghaj niedaleko. Żona Liu może przyjechać każdego dnia. Co sobie pomyśli?

– Nie zostanę tu długo. Liu na kilka miesięcy wynajmie dla mnie mieszkanie. Wyjadę zaraz po urodzeniu syna.

– Dopóki gangsterzy was szukają, nigdzie nie będziecie bezpieczna. Bez względu na to, jaki wykonacie ruch, czy wrócicie do Fujianu, czy udacie się do Szanghaju, wpadną na wasz trop.

– Nie pojadę daleko. Zostanę w tej okolicy. Liu załatwi mi pracę. Ma w Suzhou wielu przyjaciół.

– Gang was znajdzie. – Zapalił papierosa, zaciągnął się i zaraz go zgasił. – To tylko kwestia czasu.