– Musimy coś zrobić także w sprawie morderstwa w Parku na Bundzie, towarzyszu sekretarzu Li.
– Nie pali się. Za kilka dni wróci detektyw Yu. To może być zadanie dla niego. W tej chwili, kiedy jest tu inspektor Rohn, nie wolno wam zrobić niczego głupiego, co zrzuciłoby nam na głowę gniazdo szerszeni.
Odpowiedź Li wcale nie zdziwiła Chena. Sekretarz partii od początku nie podchodził z entuzjazmem do tego śledztwa, a zawsze musiał mieć powody, polityczne powody, aby coś robić lub czegoś nie robić. Reakcję Li na wiadomość o telefonie Fenga Chen też przewidział. Najwyraźniej dla sekretarza o wiele ważniejsze było zrzucenie odpowiedzialności na Amerykanów niż znalezienie zaginionej kobiety. Wysoko postawiony członek organizacji partyjnej był politykiem, nie policjantem.
Po rozmowie z Li Chen wyszedł z komendy na spotkanie ze Starym Myśliwym, ojcem Yu.
Starszy pan zadzwonił do niego wcześnie rano, proponując, by razem napili się herbaty. Ale nie w Herbaciarni pośrodku Jeziora na Rynku Świątyni Bogów Miasta, gdzie widywali się już kilkakrotnie, ale w innej, w Księżycowym Wietrze, bliżej miejsca, gdzie Stary Myśliwy z czerwoną opaską na rękawie pełnił codzienną służbę jako honorowy doradca Biura Kontroli Ruchu Drogowego. Wprawdzie emerytowany policjant otrzymywał skromne wynagrodzenie, ale bardzo cieszył go oficjalnie brzmiący tytuł i zawsze kiedy zatrzymywał rower z dzieckiem przewożonym z tylu w koszyku albo prywatną taksówkę z nieaktualnymi numerami rejestracyjnymi, czuł się wiernym obrońcą prawa i porządku.
Herbaciarnia Księżycowy Wiatr powstała niedawno. Można było odnieść wrażenie, że szanghajczycy znowu zasmakowali w herbacie. Zanim dostrzegł siedzącego w kącie Starego Myśliwego, jego uwagę zwrócili młodzi ludzie pijący herbatę i wykonujący przy tym gesty, które stały się modne dzięki nowym filmom. Zamiast typowej dla Południa muzyki na bambusowych instrumentach w tle, usłyszał walca Nad pięknym, modrym Dunajem, osobliwość w takim miejscu. Najwyraźniej był to lokal dla młodych gości, którzy choć jeszcze nie przywykli do kawy Starbuck, chcieli gdzieś sobie posiedzieć i porozmawiać. Przy sąsiednim stoliku toczyła się zażarta partia madżonga – gracze oraz kibice pokrzykiwali i klęli.
– Nigdy jeszcze tu nie byłem. Zupełnie inna herbaciarnia niż
Środek Jeziora – powiedział ze smutkiem Stary Myśliwy.
Młoda kelnerka w szkarłatnym cheong-sam, którego głębokie rozcięcia odsłaniały białe uda, podeszła lekkim krokiem i ukłoniła się po japońsku.
– Czy potrzebuje pan prywatnego gabinetu?
Chen kiwnął głową. Była to jedna z zalet nowoczesnych herbaciarni, mimo różnorodności świadczonych tu usług.
– Na koszt komendy – wyjaśnił, kiedy wchodzili do wydzielonego pokoju. Nie do pomyślenia, aby eksgliniarz płacił za gabinet ze swojej maleńkiej emerytury. Stanowisko starszego inspektora dysponującego specjalnym budżetem miało swoje plusy.
Gabinet umeblowano w klasycznym stylu, ale na mahoniowych fotelach leżały miękkie wygodne poduszki, a w rogu stała skórzana ciemnofioletowa sofa, dopasowana do kolorystyki wnętrza.
Kelnerka położyła na stoliku menu i zaproponowała specjalność zakładu.
– Mamy herbatę bąbelkową.
– Co to za herbata?
– Jest bardzo popularna w Hongkongu. Będzie panu smakowała – powiedziała z nutką tajemniczości w głosie.
– Doskonale, herbata bąbelkowa dla mnie i herbata Górska Mgła dla pana – zamówił Chen. Kiedy wyszła, zapytał: – Jak się wam układa, wujku Yu?
– Jak innym ludziom w moim wieku. Po prostu staram się być przydatny dla społeczeństwa, jak kawałek węgla, który wciąż płonie, oddając resztki ciepła.
Chen się uśmiechnął. Znał to porównanie. Słyszał je w filmie w latach siedemdziesiątych. Czasy się zmieniły, ale nie sposób myślenia ojca detektywa Yu.
– Nie przepracowujcie się, wujku Yu.
Stary Myśliwy jak zwykle zaczął od retorycznego pytania.
– Wiecie, dlaczego chciałem się z wami dziś spotkać, starszy inspektorze Chen? Zanim Yu wyjechał do Fujianu, porządnie go zrugałem.
– Dlaczego? – Chen doskonale znał inne przezwisko emerytowanego policjanta: Śpiewak z Opery Suzhou. Nawiązywało do opery śpiewanej w południowym dialekcie, słynącej ze stosowanej przez aktorów metody dramatyzowania sytuacji, przedłużania narracji niekończącymi się dygresjami oraz doprawianiem całości mnóstwem aluzji do klasyki.
– Miał zastrzeżenia do tego zadania, a ja mu powiedziałem: W zwykłych okolicznościach doradzałbym ci unikać jak zarazy prowadzenia śledztwa w sprawach gangsterów, ale skoro starszy inspektor Chen chce stoczyć tę bitwę, idź za nim przez wodę i ogień. Ma więcej do stracenia niż ty, prawda? To dla nas straszna hańba, że zwłoki mężczyzny zamordowanego przez gangsterów z triad znalazły się w Parku na Bundzie. Gdyby było więcej równie uczciwych jak on kadrowych funkcjonariuszy partyjnych, takie rzeczy by się nie zdarzały.
– Dobra z nas para przyjaciół. Yu jest bardziej praktycznym, twardo stąpającym po ziemi człowiekiem. Naprawdę, całkowicie na nim polegam. Teraz, kiedy pracuje w Fujianie, bardzo mi trudno samemu uporać się z robotą.
– Wszystko się sypie! Bestia korupcji grasuje w całym kraju. Dobrym ludziom brak przekonania. Aby cokolwiek zdziałać w dzisiejszym społeczeństwie, muszą kroczyć dwoma ścieżkami: czarną i białą. Kiedyś ja patrolowałem rynki, ale teraz kontroluje je czarna ścieżka, gangsterzy. Pamiętacie Jiao, sprzedawczynię pierożków, która nosiła na plecach miniaturową kuchnię?
– Tak, sprzedawała je niedaleko ulicy Qinghe. Pomogła nam. Co się z nią stało?
– To doskonałe miejsce na interesy. Ktoś chciał ją stamtąd wyrzucić. Pewnej nocy jej kuchenka została rozbita. Policja nie mogła nic zrobić. Wyjaśnili mi, że nie mają żadnej poszlaki wskazującej sprawcę. W niektórych nowych sferach działalności gangsterzy są jeszcze bardziej zuchwali. Zwłaszcza jeżeli chodzi o dziewczyny karaoke i prywatne gabinety. To naprawdę bardzo dochodowy biznes. Pięćset juanów za godzinę późnym wieczorem. Nie wspominając o napiwkach i dodatkowych opłatach. Właściciele klubów utrzymują z nami dobre stosunki, bo boją się kłopotów, ale mają jeszcze lepsze stosunki z gangami, ponieważ one są w stanie w ogóle uniemożliwić im pracę. Dziewczyny mogą zostać pchnięte nożem, gabinety zdewastowane, a właściciele porwani…
Wykład Starego Myśliwego przerwała kelnerka; wróciła do gabinetu z lakową tacą. Stał na niej śliczny dzbanek z białej porcelany i filiżanka. Bąbelkowa herbata była w wysokim, papierowym kubku z bardzo grubą słomką sterczącą z plastikowego wieczka.
Górska Mgła wyglądała na dobrze przygotowaną. Chen domyślał się tego, widząc kolor zielonej herbaty w białej filiżance. Pociągnął przez słomkę łyk bąbelkowej. Po jego języku potoczyła się lepka kulka. Niewielka, lecz o intensywnym smaku mleka, miękka i śliska, niemal zmysłowa. Ale czy to rzeczywiście herbata?
Może on również jest staroświecki, jak Stary Myśliwy, który wypluł do filiżanki maleńki listek herbaciany, a potem wrócił do tematu:
– Jak można było doprowadzić sprawy do takiego stanu? Bardzo prosto i łatwo. Niektórzy członkowie naszej kadry wysokiego szczebla mają czarne serca. Biorą pieniądze od gangsterów, a w zamian zapewniają im ochronę. Słyszeliście o szwagrze sekretarza partii Li?
– Nie, nie słyszałem.
– Otóż ten szwagier ma bar przy ulicy Henshan. Wymarzona lokalizacja. Bajeczny interes. W jaki sposób dostał dzierżawę i licencję, nikt nie wie. Ani nie pyta. Pewnego dnia ktoś się upił, połamał stolik i spoliczkował właściciela. Następnego dnia pijaczek wrócił, ukląkł i sam się spoliczkował sto razy. Dlaczego? Stoi za tym Niebieska Triada. Ma większą władzę w tym mieście niż zarząd. Gdyby pijak się nie ukorzył, zabito by całą jego rodzinę. Po tym zdarzeniu nikt już nie ośmielił się rozrabiać w barze.