Выбрать главу

Nacisnął stop, cofnął taśmę, przesłuchał ponownie, zatrzymał, sporządził notatkę i znowu nacisnął klawisz odtwarzania.

W każdym razie we wtorek przed ósmą Wen czekała przy telefonie. Ostatnia rozmowa była wyjątkowa. Dobrze ją pamiętam, Feng zadzwonił w piątek. Powiedział, że to pilne, musiałam więc pobiec po Wen. Nie wiem, o czym rozmawiali. Mam wrażenie, że potem wyglądała na przygnębioną. Mniej więcej tyle mam do powiedzenia, detektywie Yu.

Gdy taśma zatrzymała się, starszy inspektor Chen zapalił papierosa. Starał się wszystko przemyśleć.

Zazwyczaj w kilku pierwszych dniach poszukiwań zaginionej osoby było wiele wariantów do sprawdzenia, ale kiedy już to zrobiono i nie trafiono na żaden trop, sprawa grzęzła w miejscu. Ale mimo wszystko kilka szczegółów zasługiwało na zbadanie. Na przykład, dlaczego Wen nie chciała odebrać rozmowy międzynarodowej? Nawet jeżeli nie układało się jej z mężem, czy mimo to nie chciałaby pojechać do niego do Ameryki?

Zdjął buty, położył się na sofie i wziął „Dziennik Wenhui". Rzucił okiem na artykuł o lekarzach i pielęgniarkach biorących od pacjentów „czerwone koperty" albo drobne łapówki. Może to kolejny powód, dlaczego panu Ma tak dobrze idą interesy. Koszty wizyt w państwowych szpitalach pokrywało ubezpieczenie, ale sumy w „czerwonych kopertach" mogły być imponujące. Niektórzy nazywali to korupcją, inni przypisywali zjawisko nieproporcjonalnemu podziałowi dochodu narodowego. Odłożył gazetę, żeby dać oczom odpocząć przez kilka minut. Zdrzemnął się mimo woli.

W jego sen wdarł się natarczywy dzwonek telefonu.

– Przepraszam, że tak późno… – odezwał się Stary Myśliwy.

– Nie ma za co, czekałem na wasz telefon – odparł Chen. – Byłem z inspektor Rohn w hotelu. Bardzo proszę, mówcie.

– Po pierwsze, sprawa piżamy ofiary. Część tej informacji już wam przekazałem. Na piżamie nie znaleziono metki, ale materiał ma delikatny deseń w kształcie V połączonego z elipsą. Rozmawiałem z Tangiem Kayuanem, projektantem mody. Według niego wzór oznacza międzynarodową markę Valentino. Bardzo drogie rzeczy. W Szanghaju żaden sklep ich nie sprzedaje. A więc ofiara musiała być bogaczem. Możliwe, że z innej prowincji. Albo nawet z Hongkongu.

– Może to podróbka? – zauważył Chen.

– Też tak myślałem. Ale Tang stwierdził, że to mało prawdopodobne. Nigdy jeszcze nie widział tu podrabianych piżam Valentino. A przecież podróbki dostarczane są w dużych ilościach. Nikt nie będzie robił jednej czy dwóch sztuk. Miesiąc temu policja urządziła nalot na magazyn, znaleziono trzysta tysięcy tanich podkoszulków z logo Polo. Gdyby dotarły na rynek, prawdziwe, drogie koszulki marki Polo zupełnie by się nie sprzedawały.

– Tang wie, co mówi.

– Rozmawiałem też z doktorem Xia. Dlatego nie miałem czasu wcześniej zadzwonić. Dobry doktor chce pójść na całego, żeby wam pomóc. Pamiętacie, że w ciele ofiary znaleziono niezidentyfikowany narkotyk? Kiedy rozmawialiśmy o tym, że mężczyzna został zabity tuż po stosunku seksualnym, doktor wpadł na pomysł, że tajemniczy specyfik mógł być afrodyzjakiem. Wyjął gruby informator i zaczął zaglądać tu i tam. No i znalazł narkotyk o podobnej strukturze cząstkowej. W czasie kiedy opublikowano książkę, specyfik był dostępny tylko w południowo-wschodniej Azji. Pewnie też sporo kosztuje.

– A więc skoro ofiara miała piżamę ekskluzywnej marki i zażywała drogi narkotyk, najwyraźniej nie musiała liczyć się z pieniędzmi. Ale ten człowiek nie wygląda mi na świeżo upieczonego kapitalistę.

– Zgadzam się – oświadczył Stary Myśliwy. – Jutro będę szukał dalej.

– Dziękuję, wujku Yu. Nie mówcie ani słowa o waszym odkryciu ludziom z komendy.

– Rozumiem, starszy inspektorze Chen.

Kiedy Chen odłożył słuchawkę, dochodziła już dwunasta. Ogólnie rzecz biorąc, dzień zakończył się nie tak źle, chociaż telefon przerwał mu pewien sen.

Zapamiętał z niego tylko jedną, oderwaną scenę. Szedł w stronę starego mostu nad fosą z okresu dynastii Qing, gdzieś w Zakazanym Mieście.

Był sam, a pod jego nogami szeleściły leżące grubą warstwą złociste liście. Przyszedł mu do głowy wiersz Zhanga Bi, poety z czasów dynastii Tang.

Sen przychodzi, wracając do dawnego miejsca:

Kręta weranda, okrąg balustrady.

Dla samotnego gościa nie ma nic nad księżyc.

Lśniący nadal na płatkach, co spadły na wiosenny dziedziniec.

Starszy inspektor Chen nalał sobie kolejną filiżankę czarnej kawy, starając się oczyścić podniebienie i uwolnić myśli od wspomnienia snu. To nie była odpowiednia noc na przypominanie sobie wierszy. Musiał pomyśleć.

Rozdział 12

Telefon zaczął dzwonić, zanim wyłączył się budzik. Catherine jedną ręką chwyciła słuchawkę, drugą przetarła oczy. Usłyszała głos swojego szefa, wyraźny, znajomy, chociaż dobiegający z odległości tysięcy kilometrów.

– Przepraszam, że cię obudziłem, Catherine.

– Nic nie szkodzi.

– Jak sprawy?

– Kiepsko – odparła. – Policja w Fujianie nie zrobiła żadnych postępów. Tutaj, w Szanghaju, rozmowy ze znajomymi i krewnymi Wen nic nie dały.

– Znasz datę procesu. Urząd do spraw Imigracji i Naturalizacji doprowadza nas do szaleństwa.

– Można odroczyć rozprawę?

– Obawiam się, że to nie jest dobrze widziany pomysł.

– Polityka. Tu także. Są jakieś informacje o gangu, który groził Fengowi?

– Nie skontaktowali się z nim ponownie. Zgodnie z twoją sugestią trzymamy go w tym samym miejscu. Jeżeli gang porwał Wen, przyślą Fengowi kolejną, bardziej jednoznaczną wiadomość.

– Chińczycy sądzą, że triada jej szuka, ale jeszcze nie znalazła.

– Jakie jest twoje zdanie o Chińczykach?

– O Komendzie Policji w Szanghaju czy starszym inspektorze Chenie?

– O komendzie i o Chenie – odparł Spencer.

– Komenda traktuje mnie jak dostojnego gościa. Sekretarz partii Li Guohua, członek ścisłego kierownictwa komendy, ma się ze mną spotkać dzisiaj albo jutro. Jak sądzę, to kurtuazyjny gest. Jeżeli chodzi o starszego inspektora Chena, powiedziałabym, że sumiennie pracuje.

– Cieszę się, że dobrze cię traktują, a twój chiński partner jest przyzwoitym facetem. Co do Chena, CIA chciałaby, żebyś zebrała o nim trochę informacji.

– Mam go szpiegować?

– To za mocno powiedziane, Catherine. Po prostu przekaż, co o nim wiesz. Z kim jest związany? Jakie sprawy prowadzi? Jakie książki czyta i pisze? Takie rzeczy. CIA ma swoje własne źródła, ale ciebie darzą dużym zaufaniem.

Zgodziła się, choć niechętnie.

Potem telefon znowu zadzwonił. Tym razem odezwał się Chen.

– Jak się pani dziś czuje, inspektor Rohn?

– O wiele lepiej.

– A kostka?

– Mazidło podziałało. Noga nie sprawia już żadnych problemów – odparła, pocierając wciąż jeszcze obolałą kostkę.

– Przestraszyła mnie pani wczoraj. – W jego głosie brzmiała ulga. – Ma pani ochotę uczestniczyć dziś w kolejnej rozmowie?

– Oczywiście. O której?

– Dziś rano idę na zebranie. Może po południu?

– W takim razie teraz zajmę się poszukiwaniami w Bibliotece Szanghaju.

– Literatury o chińskich tajnych organizacjach?

– Owszem. – Poza tym zamierzała zebrać trochę danych o Chenie. Nie tylko dla CIA.

– Biblioteka też mieści się przy ulicy Nanjing. Taksówka zawiezie tam panią w niecałe pięć minut.