Выбрать главу

Hotele wciąż wymagały dowodów tożsamości i świadectw małżeństwa, natomiast zamykane na klucz gabinety karaoke zaspokajały zrozumiałe, ale nie wypowiadane na głos potrzeby miasta cierpiącego na brak mieszkań. Ludzie nie musieli czuć się tu zakłopotani. Przecież oficjalnie uczestniczyli tylko w karaoke.

Pojawiły się także dziewczyny karaoke, często nazywane panienkami K. Na pozór miały śpiewać razem z klientem bez damskiego towarzystwa. Kiedy jednak drzwi się zamykały, panienki K świadczyły inne usługi.

Tego popołudnia Chen żadnej z nich nie zauważył. Może ze względu na porę. A może dlatego, że już z kimś był.

Nie tłumaczył tego wszystkiego inspektor Rohn.

Kiedy hostessa wróciła z zamówieniem, zapytał:

– Kto jest twoim szefem?

– Dyrektor naczelny Gu.

– Powiedz, żeby tu przyszedł.

– Co mam mu przekazać? – spytała ze zdziwieniem.

Zerknął na Catherine.

– Chcę z nim omówić pewne międzynarodowe sprawy biznesowe.

Niemal natychmiast pojawił się mężczyzna w średnim wieku. Miał na nosie okulary w czarnej oprawie, brzuch piwosza i pierścień z brylantem na palcu. Podał Chenowi wizytówkę: Gu Haiguang.

Chen zrewanżował się swoją. Gu sprawiał wrażenie zszokowanego, ale opanował się i gestem szybko odprawił hostessę.

– Pragnąłem się panu przedstawić, dyrektorze naczelny Gu. To moja przyjaciółka Catherine. Chciałem pokazać jej najlepszy klub karaoke w Szanghaju. W wielu sprawach możemy sobie pomóc. Jak mówi stare przysłowie: „Góra jest wysoka, a rzeka długa".

– Rzeczywiście, przyszłość stwarza mnóstwo możliwości. To dla mnie zaszczyt poznać pana i pańską piękną amerykańską przyjaciółkę. Sporo o panu słyszałam, starszy inspektorze Chen. Nazwisko Cao pojawiało się w nagłówkach gazet. Pańska czcigodna obecność rozświetla ten skromny lokal. Dzisiaj bawi się pan na nasz koszt.

Zdaniem Chena nie byłaby to mała suma. Na zapłacenie rachunku za kilka godzin w gabinecie i jedzenie prawdopodobnie musiałby wydać całą miesięczną pensję. Większość klientów stanowili zapewne nowobogaccy albo urzędnicy przepuszczający rządowe pieniądze.

– Jest pan niezwykle uprzejmy, dyrektorze naczelny Gu, ale nie dlatego chciałem się z panem spotkać.

– Sierżant Cai również jest naszym stałym klientem. Patroluje ten rejon.

Chen słyszał o policjantach przyjmujących łapówki od klubów karaoke pod postacią darmowej rozrywki. Bądź co bądź, gliniarzowi też należało się odśpiewanie kilku piosenek. Ale łapówkarstwo przypominało efekt kuli śnieżnej. Na tym polegał cały problem.

– Jako starszy inspektor, chcę wykonywać dobrą robotę. – Chen leniwie wypił łyk kawy. – Ale to trudne bez pomocy odpowiednich osób.

– Podobnie jest w naszym interesie. Jak powiada jedno ze starych porzekadeł: „W domu polegasz na rodzicach, a w szerokim świecie na przyjaciołach". Tak się cieszę, że się poznaliśmy. Pańska pomoc będzie dla nas bezcenna.

– A teraz, kiedy już się zaprzyjaźniliśmy, dyrektorze Gu, chciałbym zadać panu parę pytań.

– Chętnie opowiem o wszystkim, co wiem. – Gu rozpływał się w uśmiechach.

– Czy kontaktował się z panem gang o nazwie Latające Siekiery?

– Latające Siekiery? Nie, starszy inspektorze Chen – odparł Gu, ale jego spojrzenie zrobiło się nagle czujne. – Jestem przyzwoitym biznesmenem. Ale klub karaoke ma gości z różnych sfer. Niekiedy również z tajnych organizacji. Przychodzą jak inni klienci. Żeby śpiewać, tańczyć, dobrze się bawić.

– O tak, macie tu dużo gabinetów. Prywatną obsługę również. – Chen mieszał kawę łyżeczką. – Jest pan mądrym człowiekiem, dyrektorze naczelny Gu. Porozmawiajmy szczerze. Wszystko, co mi pan powie jako przyjaciel, zostanie między nami.

– Jestem zaszczycony, że uważa mnie pan za przyjaciela. – Gu najwyraźniej grał na zwłokę. – Naprawdę, to dla mnie wielki honor.

– Proszę posłuchać, dyrektorze naczelny Gu. Lu Tonghao, właściciel Moskiewskiego Przedmieścia, to mój stary kolega szkolny. Kiedy zaczynał swój interes, udało mi się załatwić dla niego pożyczkę.

– Moskiewskie Przedmieście! Tak, byłem tam. Aby dać sobie radę w dzisiejszych czasach, ludzie naprawdę muszą polegać na przyjaciołach. Zwłaszcza na takim przyjacielu jak pan. Nic dziwnego, że restauracja cieszy się wielkim powodzeniem.

Inspektor Rohn pilnie przysłuchiwała się ich rozmowie. Mimo to Chen ciągnął dalej:

– Lu zatrudnia rosyjskie dziewczęta. Paradują w minispódniczkach. Ale nikt nie sprawia mu żadnych kłopotów. A przecież sam pan wie, jak łatwo się przyczepić do restauracji czy klubu karaoke.

– Istotnie. Na szczęście nie mamy żadnych problemów z… – zaczął wolno Gu. – Cóż, z wyjątkiem parkingu tuż za budynkiem.

– A o co chodzi?

– Za klubem jest wolna przestrzeń. Dla nas to prawdziwy dar od Boga. Klienci mogliby tam wygodnie parkować samochody. Ale ludzie z Szanghajskiego Metropolitalnego Wydziału Ruchu Drogowego twierdzą, że to miejsce nie jest przeznaczone na parking dla klubu.

– Jeżeli to tylko kwestia określenia przeznaczenia, mogę do nich zadzwonić w tej sprawie. Pewnie pan nie wie, że w ubiegłym roku pełniłem obowiązki dyrektora Wydziału Ruchu.

– Rzeczywiście, dyrektor Chen!

– A teraz wróćmy do sprawy gangu… z Fujianu. – Chen odstawił filiżankę i popatrzył Gu w oczy. – Czy coś się panu przypomina?

– Triada z Fujianu. No, nie wiem. Chociaż… zaraz, zaraz. Wczoraj ktoś do mnie przyszedł. Nie z Fujianu, ale z Hongkongu. Niejaki pan Diao. Pytał, czy zaangażowałem kogoś z Fujianu. Kobietę w wieku około trzydziestu pięciu lat, w trzecim czy czwartym miesiącu ciąży. Co za absurd. Większość zatrudnionych tu dziewcząt nie ma dwudziestu pięciu lat. I więcej atrakcyjnych kobiet stara się u nas o pracę, niż jesteśmy w stanie zatrudnić. A tu jeszcze ciężarna.

– Czy pan Diao opisał kobietę, której szuka?

– Niech pomyślę… Niezbyt urodziwa. Chuda, pomarszczona, z bardzo smutnymi oczami. Podobno wygląda jak chłopka.

– Na pewno ten pan Diao nie jest gangsterem?

– Moim zdaniem nie jest. Od razu powiedziałby, do jakiej organizacji należy i jaką ma rangę. – Po chwili dodał: – Zresztą wtedy w ogóle by do mnie nie przyszedł.

– Pan Diao musiał zdawać sobie sprawę, że w pańskim klubie nie znajdzie takiej kobiety – zauważył Chen. – Po co więc się tu pojawił?

– Nie wiem. Musiał być zdesperowany, kręcił się w kółko jak mucha bez głowy.

– Gdzie się zatrzymał?

– Nie zostawił adresu ani telefonu. Powiedział, że przyjdzie jeszcze raz.

– Jeżeli to zrobi, niech się pan dowie, gdzie go można znaleźć. -Chen zapisał numer swojej komórki na odwrocie wizytówki. – I proszę do mnie zadzwonić. O dowolnej porze.

– Oczywiście, starszy inspektorze Chen. Coś jeszcze?

– Cóż, jest pewna inna sprawa – powiedział Chen. Po tym, jak obiecał pomoc w sprawie parkingu, Gu wydawał się dość chętny do współpracy. Starszy inspektor postanowił jeszcze raz spróbować szczęścia. – Kilka dni temu w Parku na Bundzie znaleziono zwłoki. Zabójstwo wygląda na robotę triad. Zadano dużo ran siekierą. Słyszał pan coś o tym?

– Chyba czytałem w „Gazecie Wieczornej Xinming".

– Ofiara mogła zostać zamordowana w pokoju hotelowym albo w lokalu takim jak pański.

– Nie mówi pan poważnie, starszy inspektorze Chen.

– Nie twierdzę, że stało się to tutaj, dyrektorze naczelny Gu. Nie oskarżam pana. Ale jest pan dobrze poinformowany i obraca się w określonych kręgach. Dynastia jest najlepszym klubem karaoke w Szanghaju. – Chen poklepał Gu po ramieniu. – Niektóre kluby prowadzą działalność przez całą noc, a nie są tak poważnymi firmami jak pańska. Ofiara była w piżamie, niedługo przed śmiercią uprawiała seks. Jak pan widzi, w pełnym zaufaniu przekazuję wszystkie szczegóły.

– Doceniam to, starszy inspektorze Chen. Postaram się dowiedzieć czegoś dla pana.