Выбрать главу

Zrozumiała jego ostatnie zdanie jako wyraźne ostrzeżenie.

Zaczęła się przebierać. Sięgnęła po spodnie i marynarkę, ale po dniu tak bogatym w wydarzenia, zwłaszcza po ich sprzeczce w Qingpu, uległa pokusie, by wyglądać bardziej kobieco. Wybrała czarną suknię z głębokim dekoltem.

Przed Audytorium Zarządu Miasta najpierw dostrzegła zaskoczenie na twarzy Chena, dopiero potem zobaczyła, że ktoś stoi obok niego. Sekretarz Li – korpulentny mężczyzna tuż po sześćdziesiątce, z pomarszczoną twarzą, wyraźnie widocznymi workami pod oczami.

Wprowadzono ich do eleganckiej sali recepcyjnej. Na ścianach widniała imponująca kolekcja zdjęć: urzędnicy wysokiej rangi ściskają dłonie znakomitym zagranicznym gościom albo aktorom i aktorkom.

– Inspektor Catherine Rohn, witam panią w imieniu Komendy Policji w Szanghaju. – Li się uśmiechał, ale mówił dość sztywnym i oficjalnym tonem.

– Dziękuję, panie sekretarzu partii Li. To wielki zaszczyt spotkać się z panem.

– Po raz pierwszy nasze kraje współpracują w sprawie nielegalnej emigracji. Jest ona priorytetowa dla naszej komendy, władz partii i rządu.

– Doceniam współpracę szanghajskiej komendy policji, ale jak dotąd nie poczyniliśmy żadnych postępów.

– Proszę się nie obawiać, pani inspektor Rohn. Bardzo się staramy, zarówno tu, w Szanghaju, jak i w Fujianie. Zawiezie pani Wen Liping do Stanów w terminie. – Li raptownie zmienił temat. – Słyszałem, że to pani pierwsza wizyta w Szanghaju. Jakie wrażenia?

– Fantastyczne. Szanghaj okazał się bardziej cudowny, niż sobie wyobrażałam.

– A hotel?

– Doskonały. Starszy inspektor Chen kazał obsłudze traktować mnie jako „znakomitego gościa".

– Tak właśnie powinien zrobić. – Li energicznie pokiwał głową. – Jak więc ocenia pani swojego chińskiego partnera?

– Nie mogłabym trafić lepiej.

– Tak, to as wśród naszych inspektorów. I romantyczny poeta do szpiku kości. Dlatego przydzieliliśmy go do pani.

– Nazywa go pan romantycznym poetą, ale on sam określa się jako modernista – zauważyła z uśmiechem.

– Widzicie, modernizm to nic dobrego. Inspektor Rohn też tak twierdzi – zwrócił się do Chena. – Bądźcie romantyczni. Rewolucyjny romantyk, starszy inspektor Chen.

– Rewolucyjny romantyk – powtórzył Chen. – Przewodniczący Mao użył tego określenia w 1944 roku na Forum w Yen'anie.

Było dla niej oczywiste, że sekretarz Li nie bardzo się orientuje w terminologii literackiej. Wydawało się, że Chen traktuje swojego przełożonego żartobliwie, nawet trochę bezceremonialnie. Czy wynikało to z ich szczególnych relacji w obrębie systemu partyjnego?

Zaprowadzono ich na miejsca. Siedziała między Li a Chenem. Światła przygasły. Orkiestra składająca się z tradycyjnych chińskich instrumentów zaczęła grać; na widowni rozległa się owacja.

– Dlaczego klaszczą już teraz? – zapytała Catherine.

– Opera Pekińska jest sztuką o wielu formach wyrazu – odparł Chen. – Śpiew, aktorstwo, pokazy sztuk walki i muzyka. Mistrz grający na erhu ma ogromny wpływ na przedstawienie. Widownia wyraża zachwyt muzyką.

– Nie, klaszczą z zupełnie innego powodu – wtrącił się Li. – Starszy inspektor wie bardzo wiele o literaturze, ale Opera Pekińska to co innego. Wkrótce pojawi się na scenie słynna aktorka, ludzie aplauzem chcą wyrazić swoje uznanie dla tej artystki. Taka jest konwencja.

– Tak, nasz sekretarz partii jest ekspertem, jeżeli chodzi o Operę Pekińską – przyznał Chen. – Ja tylko o niej czytałem w przewodniku turystycznym.

Kurtyna poszła w górę, zadźwięczały cymbały, a zaraz potem rozległy się śpiewne głosy aktorów i aktorek. Na scenie rozgrywał się epizod Białego Węża, romantycznej historii o duchu białego węża, który przemienia się w piękną, zakochaną kobietę. Biały Wąż wzywa żołnierzy-żółwie, kraby-wojowników, rycerzy-karpie i inne animalistyczne duchy rzeki, aby pokonać świątynię. Chce ocalić kochanka uwięzionego przez natrętnego mnicha ze Świątyni Złotej Góry, ale pomimo bohaterskiej walki ponosi klęskę.

Przedstawienie spodobało się Catherine. Była pod wrażeniem widowiskowego pokazu sztuk walki, iskrzących się strojów i tradycyjnej muzyki. Nie musiała rozumieć słów, aby docenić sztukę. Potem Dama Biały Wąż zaczęła posuwać się po scenie, wykonując salta.

– To symbol wewnętrznego i zewnętrznego napięcia – wyjaśnił Chen. – Sztandary w jej rękach kreślą kontur fal bitwy. Wszystko jest wyrażane ruchami ciała.

Kurtyna opadła wśród grzmiącego aplauzu na widowni.

Po przedstawieniu sekretarz Li zaproponował, że odwiezie inspektor Rohn do hotelu. Catherine odmówiła jednak, wolała przejść się po Bundzie.

– Doskonale, widzę, że pani już zna drogę – stwierdził Li, a potem zwrócił się do Chena. – Starszy inspektorze Chen, możecie odprowadzić inspektor Rohn.

Rozdział 17

Bund ciągnął się wzdłuż rzeki jak rozwinięty szal.

Catherine wciąż była pochłonięta Operą Pekińską.

– A więc, jaki jest morał tej historii?

– Wieloznaczny – odparł Chen. – Z ortodoksyjnego punktu widzenia namiętność między zwierzęcymi duchami a ludźmi jest niedopuszczalna. W rzeczywistości, przy dominującej w tradycyjnym chińskim społeczeństwie instytucji z góry zaplanowanego małżeństwa, zakazane były wszelkie przedmałżeńskie romantyczne związki. Mimo to miłosna historia przedstawiona w operze zawsze cieszyła się popularnością.

Skinęła głową.

– A więc Biały Wąż jest metaforą. Nie musimy wierzyć w duchy, aby fascynować się Hamletem.

– Tak. I historia miłosna nie musi rozgrywać się między duchami zwierzęcymi a ludźmi. Proszę spojrzeć na zakochanych na Bundzie. Stoją godzinami jak wmurowani. W moim szczytowym modernistycznym okresie przyszedł mi do głowy pewien obraz; porównałem tych zakochanych do ślimaków przylepionych do muru. Nigdy nie wydrukowano tego wiersza. – Zmienił temat. – Niedaleko, na rogu ulic Syczuan i Yen'an znajduje się moje liceum. Kiedy byłem uczniem, często włóczyłem się po Bundzie.

– To pewnie jedno z pańskich ulubionych miejsc.

– Tak. Komenda też jest blisko. Lubię tu przychodzić z samego rana albo po pracy.

Zatrzymali się przy Parku na Bundzie. Woda z pluskiem uderzała o brzeg. Patrzyli na światło księżyca migoczące na falach, mewy krążące wokół statków i rozświetlony wschodni brzeg.

– Znam miejsce z lepszym widokiem. – Wskazał ręką.

– Pan jest tu przewodnikiem.

Poprowadził ją do parku, gdzie weszli po spiralnych żelaznych schodach na dużą cedrową platformę wysuniętą ponad wodę. Usiedli przy stoliku nakrytym białym obrusem. Zamówił filiżankę kawy, a Catherine butelkę soku pomarańczowego. Widok był niezwykły.

Znajdowali się blisko miejsca zbrodni, które badał w dniu, kiedy przedzielono go do sprawy Wen. Widział stąd ten zakątek, częściowo zasłonięty krzakami; gałązki dygotały w słabych podmuchach wiatru. Dziwne, bo liście drzew pozostawały nieruchome. Spojrzał jeszcze raz w tę stronę. Wydawało się, że krzaki wciąż żyją własnym, niesamowitym życiem.

Przełknął łyk kawy i odwrócił się do swojej partnerki. Catherine piła prosto z butelki. Świeca w miseczce na stole rzucała żółtawą poświatę na jej twarz.

– Dziś wieczór wygląda pani jak modna dziewczyna z Szanghaju. Nikt nie domyśliłby się, że jest pani szeryfem federalnym.

– Czy to komplement?

– Pewnie często zadawano pytanie, dlaczego wybrała pani ten zawód.

– Nie lubię na nie odpowiadać – oznajmiła ze smutkiem. – Sprawa jest prosta. Nie mogłam znaleźć pracy, w której mogłabym wykorzystać swoją znajomość chińskiego.

– Dziwne. Mamy tutaj bardzo dużo amerykańskich joint venture. Osoba z pani umiejętnościami byłaby dla nich bezcenna.

– Wiele firm wysyła ludzi do Chin, ale tylko tych z przygotowaniem biznesowym. Łatwiej im wynająć na miejscu tłumacza. Pewien minibrowar zaproponował mi stanowisko kierownika baru. Amerykańska dziewczyna ubrana w ich specjalny uniform barowy obsługująca chińskich klientów; top bez rękawów i pleców oraz miniszorty.