Выбрать главу

Gu skontaktował się z panem Ma z powodu swoich panienek K., które nie mogły leczyć chorób wenerycznych w państwowych szpitalach, bo zostałyby zgłoszone do władz miasta. Pan Ma zgodził się pomóc, pod warunkiem że dopóki dziewczyny nie wyzdrowieją, Gu nie pozwoli im świadczyć usług.

– Gu nie jest zepsuty do cna. W każdym razie dba o swoje dziewczyny. Wczoraj pytał o pana. Nie wiem dlaczego. Ci ludzie potrafią być nieprzewidywalni i niebezpieczni. Nie chcę, żeby coś się panu stało. – Pan Ma zakończył ponuro. – Osobiście nie wierzę w pokonywanie siły siłą. Miękkie jest mocniejsze niż twarde. Nie zostało już dzisiaj zbyt wielu przyzwoitych gliniarzy.

Chen uważał, że Gu nie ujawnił wszystkich informacji. Zdecydował więc, że naciśnie go mocniej. Stanowisko Meiling w Wydziale Kontroli Ruchu mogło zmienić sytuację. Okazała się prawdziwie oddaną sekretarką i bez słowa zgodziła się towarzyszyć „szefowi". Spotkali się więc przy pogrążonym w cieniu tylnym wejściu do Związku Pisarzy i poszli do rzęsiście oświetlonego klubu.

Chen był zadowolony, że na wieczór założyła szkła kontaktowe. Bez okularów w srebrnej oprawie wyglądała bardziej kobieco. Miała na sobie również nową suknię, mocno wciętą w talii i podkreślającą świetną figurę. Chen zgadzał się ze starym porzekadłem: „Gliniany posążek Buddy musi być wspaniale pozłocony, a kobieta pięknie ubrana". Meiling bez trudu wmieszała się w elegancki tłum, zupełnie nie jak zwyczajna, oddana pracy sekretarka. Wzięła jednak ze sobą swoje wizytówki służbowe i kiedy starszy inspektor ją przedstawiał, dała jedną dyrektorowi Dynastii.

– Och, nie posiadam się ze szczęścia – zawołał Gu. – Nie przypuszczałem, że dziś wieczór odwiedzicie mnie państwo razem.

– Meiling zawsze jest taka zajęta – wyjaśnił Chen. Nie była to odpowiednia chwila na zastanawianie się, jak Gu zinterpretuje fakt, że wysoki funkcjonariusz policji najpierw przyszedł do klubu z amerykańską dziewczyną, a teraz ze swoją byłą chińską sekretarką. W gruncie rzeczy mogło to przekonać Gu, że starszy inspektor jest osobą, z którą da się zaprzyjaźnić. – Przypadkiem miała dziś wieczór trochę czasu, więc przyprowadziłem ją, żeby spotkała się z panem.

– Dyrektor Chen osobiście poświęca wiele uwagi pańskiemu parkingowi – oświadczyła Meiling.

– Naprawdę jestem panu głęboko wdzięczy, starszy inspektorze Chen.

Kiedy podeszli do urządzonego z przepychem pokoju na piątym piętrze, pojawił się rządek dziewczyn K. w czarnych haleczkach i pantofelkach. Przywitały Chena niczym cesarskie pokojówki przed wejściem władcy do pałacu. Ich białe ramiona lśniły na tle szafranowych ścian.

Najwyraźniej Gu nie miał już nic przeciwko temu, aby Chen zobaczył inną stronę jego biznesu. Wielki pokój karaoke urządzony był bardziej elegancko niż ten, w którym inspektor bawił poprzedniego dnia, i przylegała do niego główna sypialnia.

– Apartament nie służy załatwianiu interesów, ale jest przeznaczony dla moich przyjaciół – oznajmił Gu. – Proszę zadzwonić o dowolnej porze, a będzie dla pana zarezerwowany. Niech pan przyjdzie z przyjaciółką albo sam.

Aluzja była wyraźna. Chen dostrzegł, że Meiling skromnie siedząca na sofie uśmiecha się ukradkiem. Zrozumiała.

Na znak szefa do pokoju weszła szczupła dziewczyna.

– Zacznijmy od przystawek – oznajmił Gu. – To Biała Chmura.

Najlepsza śpiewaczka w naszym klubie. I studentka na Uniwersytecie Fudan. Występuje tu tylko dla naszych bardzo szczególnych gości. Proszę wybrać dowolną piosenkę, której chciałby pan posłuchać, starszy inspektorze Chen.

Biała Chmura miała na piersiach kawałek czerwonego jedwabiu nie większy od chustki do nosa, trochę przypominający dudou. Związany był na plecach cieniutkimi paskami. Zwiewne majteczki lekko prześwitywały. Trzymając w ręku mikrofon, ukłoniła się Chenowi.

Wybrał piosenkę Morski rytm.

Biała Chmura miała piękny głos, wzbogacony ciekawym, nosowym brzmieniem. Zrzuciła pantofelek i zaczęła zmysłowo kołysać się w rytm muzyki. Na początku drugiej piosenki Płaczące piaski wyciągnęła ręce do Chena. Kiedy się zawahał, pochyliła się, by go podnieść:

– Zatańczy pan ze mną?

– Och, jestem zaszczycony…

Ujęła go za rękę i poprowadziła na środek pokoju. W komendzie Chen pobierał obowiązkowe lekcje tańca, ale mało czasu poświęcał na ćwiczenia. Był zaskoczony, z jaką łatwością dziewczyna go prowadzi. Tańczyła z naturalnym wdziękiem, a jej bose stopy niemal płynęły po parkiecie.

– „Twe szaty są jak chmury, a lica niczym kwiat". – Próbował jej powiedzieć komplement, ale natychmiast tego pożałował. Jego dłoń spoczywała na nagich plecach „gładkich jak nefryt", kolejny cytat, ale każda aluzja do ubrania sprawiała, że słowa brzmiały jak żart.

– Dziękuję, że porównał mnie pan z cesarską konkubiną Yang.

A więc znała źródło tych wersów. Rzeczywiście studentka Uniwersytetu Fudan. Starał się trzymać tancerkę nieco dalej od siebie, ale przywarła do niego całym ciałem. Nie krył swojego rozgorączkowania. Przez cienki materiał czuł jej piersi.

Nie wiedział, kiedy mikrofon trafił do rąk Meiling. Śpiewała pojawiający się na ekranie tekst sentymentalnego utworu:

Lubisz mówić, żeś ziarnkiem piasku,które przypadkiem wpadło w moje oko.Wolałbyś raczej, bym płakała sama,niż kochać cię musiała,a potem znikasz porwany wiatremniczym ziarnko piasku…

Biała Chmura również wyszeptała mu do ucha strofę Li Shangyina, barda nieszczęśliwych kochanków:

– „Trudno się spotkać i rozstać się trudno./Wiatr wschodni leni

wy i kwiaty opadły…" – Sugestywnie wypowiadała słowa, trzymając

swoją dłoń w jego, gdy piosenka zbliżała się do końca.

Wolał raczej skomentować wiersz.

– Błyskotliwe przeciwstawienie obrazu i stwierdzenia, tworzące trzeci wymiar skojarzenia poetyckiego.

– Czy w Księdze Pieśni nie nazywa się to xing?

– Tak. Xing nie konkretyzuje relacji między obrazem a stwierdzeniem, pozostawiając więcej miejsca na wyobraźnię czytelnika – wyjaśnił. Bez trudu rozmawiał z nią o poezji.

– Jest pan naprawdę niezwykły.

– Jesteś cudowna – odwzajemnił się, ukłonił i odprowadził partnerkę do sofy.

Po naleganiach Gu otworzono butelkę mao tai. Na bocznym stoliku pojawiło się kilka zimnych dań. Napój był mocny i Chen poczuł wypełniające go ciepło.

Pomiędzy łykami Meiling zaczęła mówić o wyznaczeniu działki na parking.

Najwyraźniej dawała do zrozumienia, że jej biuro jest władne zadecydować o przyszłości tego terenu. Na początek położyła na stoliku formularz i prosiła, by Gu go podpisał.

W trakcie ich rozmowy Biała Chmura wróciła z dużym czarnym plastikowym workiem. Ostrożnie rozwiązała sznurek, błyskawicznie włożyła rękę do środka i wyciągnęła wijącego się z sykiem węża, ze sterczącym szkarłatnym językiem.

Był wielki, ważył ze trzy kilogramy.

– Najcięższy wąż królewski, jakiego mamy – oznajmił z dumą Gu.

– Jest w zwyczaju, by nasi klienci zobaczyli żywego węża przed przyrządzeniem – wyjaśniła Biała Chmura. – W niektórych restauracjach kucharz zabija węże w obecności gości.

– Dzisiaj sobie to darujemy – powiedział Gu i odesłał dziewczynę skinieniem dłoni. – Przekaż kucharzowi, żeby się postarał.

– Ona naprawdę studiuje na Uniwersytecie Fudan? – spytała Meiling.

– O tak. Robi dyplom z literatury chińskiej. Mądra dziewczyna. I praktyczna – dodał Gu. – Przez jeden miesiąc tutaj może zarobić tyle, ile nauczyciel w liceum przez rok.