Выбрать главу

ELEONORA – To bardzo niedy skrętne pytanie.

ALA – Dlaczego? Czy to wstyd być szczęśliwym?

ELEONORA – Nie, chyba nie…

ALA – No to znaczy, że mama nie jest szczęśliwa. Bo mama się wstydzi. Każdy się wstydzi być nieszczęśliwym. To tak jak nie odrobić zadania albo mieć pryszcza. Wszyscy, którzy nie są szczęśliwi, czują się winni jak przestępcy.

ELEONORA – Być szczęśliwym – to prawo i obowiązek ludzi wyzwolonych w naszej nowej epoce. Tak mnie uczył Stomil.

ALA – Aha, pewnie dlatego teraz tak się wszyscy wstydzą. A mama co na to?

ELEONORA – Robiłam, co mogłam.

ALA – Dla niego?

ELEONORA – Dla siebie. On mi tak kazał.

ALA – To znaczy, tak jakby dla niego.

ELEONORA – Pewnie, że dla niego. Gdybyś go znała, kiedy był młody…

ALA – Niech mi mama poprawi tu, z boku. A on o tym wie?

ELEONORA – O czym?

ALA – Niech mama nie udaje. Ja też jestem dorosła. O Edku.

ELEONORA – Pewnie, że wie.

ALA – I co on na to?

ELEONORA – Niestety, nic. On udaje, że nie dostrzega.

ALA – Fatalne, (wchodzi Edek z białym obrusem)

EDEK – Czy można już nakrywać do stołu?

ELEONORA – Jak chcesz, Edziu. (poprawia się) Niech Edward nakrywa.

EDEK – Słucham, proszę pani. (przykrywa stół obrusem i wychodzi, zabierając ze sobą aparat)

ALA – Co mama w nim widzi?

ELEONORA – O, Edek jest taki prosty… Jak samo życie. Brutalny, ale w tym właśnie jego wdzięk. Nie ma kompleksów. Działa odświeżająco. On umie chcieć naprawdę, chcieć pięknie. Kiedy siada, siedzi jak samo siedzenie, zwyczajnie, lecz dogłębnie. Kiedy je albo pije, jego żołądek staje się symfonią natury. Lubię patrzeć, jak on trawi. Prosto i szczerze. Doznaję wtedy prawdziwej rozkoszy obcowania z żywiołem. Czy zwróciłaś kiedy uwagę, jak on cudownie poprawia sobie spodnie? W tym geście jest po prostu królewski. Stomil też ceni autentyczność.

ALA – Owszem. Ale mnie to aż tak bardzo nie fascynuje.

ELEONORA – Bo jesteś za młoda. Nie odkryłaś jeszcze bogactwa prawdziwej prostoty. Ucz się, to rzecz doświadczenia.

ALA – Postaram się. Czy mama sądzi, że dobrze robię wychodząc za Artura?

ELEONORA – O, Artur to co innego. On ma zasady.

ALA – Stomil też miał zasady. Mama sama powiedziała. O tym obowiązku i prawie do szczęścia.

ELEONORA – Nie, to były tylko poglądy. Stomil właśnie walczył z zasadami. Za to Artur ma żelazne zasady.

ALA – Wyłącznie.

ELEONORA – Co ty mówisz, Alu! To pierwszy człowiek z zasadami od pięćdziesięciu lat. Czy to ci się nie podoba? Jest przez to taki oryginalny! Tak mu jest z tym do twarzy!

ALA – Mama uważa, że zasady powinny mi wystarczyć?

ELEONORA – Są trochę staroświeckie, to prawda, ale za to takie niezwykłe w dzisiejszych czasach…

ALA – Mamo, ja chcę Artura nawet z zasadami, jeżeli nie można inaczej. Ale ja nie chcę zasad bez Artura.

ELEONORA – Czy ci się nie oświadczył? Czy się z tobą nie żeni?

ALA – To nie on.

ELEONORA – A kto, jeśli łaska?

ALA – Jego żelazne zasady.

ELEONORA – Więc dlaczego się zgodziłaś?

ALA – Bo mam nadzieję.

ELEONORA – Fatalne, (wchodzi Edek niosąc stos talerzy)

EDEK – Czy mogę kontynuować?

ALA – Wal, Edziuniu. (poprawia się) Niech Edward wali. To jest, niech Edward kontynuuje.

ELEONORA – Edziu, ciebie to nie męczy? Taka zmiana? Nie gniewaj się, to pomysł tych szaleńców.

EDEK – E, co by miało męczyć.

ELEONORA – A nie mówiłam? On we wszystkim jest taki swobodny, taki naturalny jak motyl! Edziu, jak ty pięknie nakrywasz.

EDEK – Co się będę opieprzał.

ALA – Edek, chodź tutaj.

EDEK – Słucham, proszę panienki, (zbliża się. Dzwony stopniowo milkną)

ALA – Powiedz, czy ty masz zasady?

EDEK – Owszem, mogę mieć.

ALA – Jakie?

EDEK – Pierwszorzędne.

ALA – Mógłbyś wymienić chociaż jedną?

EDEK – A co ja z tego będę miał?

ALA – Mógłbyś czy nie mógłbyś?

EDEK – No to niech stracę. Chwileczkę, (stawia na ziemi stos talerzy i wyciąga z kieszeni mały notes) Mam zapisane, (kartkuje) Jest! (czyta) "Ja cię kocham, a ty śpisz".

ALA – I jakie jeszcze?

EDEK – "Zależy jak leży".

ALA – Nie kręć się, tylko czytaj.

EDEK – Kiedy ja właśnie przeczytałem. To jest zasada.

ALA – Dalej, dalej! (Edek chichoce) Z czego się śmiejesz?

EDEK – Bo tu jest takie jedno…

ALA – Czytaj!

EDEK -…Kiedy nie mogę przy paniach. To jest za śmieszne.

ALA – I to są twoje zasady?

EDEK – Nie, proszę pani, przepisałem od jednego kolegi, co pracuje w kinie.

ALA – A sam nic nie wymyśliłeś?

EDEK – (z dumą) Nic.

ALA – A dlaczego?

EDEK – Bo ja i tak wiem swoje.

ELEONORA – Tak, tak, Edziu, ty wiesz swoje!

Wpada Stomil, za nim Eugeniusz, niosąc sznurowany gorset. Edek wraca do nakrywania stołu.

STOMIL – Nie, nie! To już przesada!

EUGENIUSZ – Ależ zapewniam cię, że będziesz zadowolony!

ELEONORA – A wy co znowu wyprawiacie?

STOMIL – (wymykając się Eugeniuszowi) On chce, żebym ja to włożył!

ELEONORA – Co to jest?

EUGENIUSZ – Gorset po pradziadku. Bardzo istotna rzecz. Sznuruje kibić i zapewnia nienaganną figurę w każdej sytuacji.

STOMIL – Za nic na świecie! Włożyłem już kamaszki i ten przeklęty kołnierzyk! Chcecie mnie zabić?

EUGENIUSZ – Jak się powiedziało "A", to trzeba powiedzieć "B".

STOMIL – Ja nic nie chcę powiedzieć! Ja chcę żyć!

EUGENIUSZ – Stare przyzwyczajenie. No, chodź, Sto-milu, dosyć figli. Sam przyznałeś, że utyłeś ostatnio.

STOMIL – Ja chcę być gruby! Życie zgodne z naturą!

EUGENIUSZ – Życie ułatwione. Lepiej zgódź się dobrowolnie. Nic ci nie pomoże.

STOMIL – Nora, broń mnie!

ELEONORA – Może rzeczywiście miałbyś lepszą sylwetkę?

STOMIL – Po co? Ja jestem wolny, gruby artysta! (ucieka do swojego pokoju, Eugeniusz za nim. Drzwi zamykają się za nimi)

ELEONORA – Ciągle awantury… Więc ty masz nadzieję?

ALA – Mam.

ELEONORA – A jeżeli się łudzisz?

ALA – No to co?

ELEONORA – (próbuje ją objąć) Moja biedna Alu…

ALA – (uwalniając się) Niech mnie mama nie żałuje. Dam sobie radę.

ELEONORA – Co będzie, jeżeli się rozczarujesz?

ALA – Nie powiem.

ELEONORA – Nawet mnie nie powiesz?

ALA – To niespodzianka.

GŁOS STOMILA – Na pomoc!

ELEONORA – Głos Stomila!

ALA – Wuj Eugeniusz staje się coraz bardziej wymagający. Czy mama sądzi, że on ma wpływ na Artura?

GŁOS STOMILA – Puść mnie!

ELEONORA – Nie sądzę. Raczej jest odwrotnie.

ALA – Szkoda. Myślałam, że to może przez niego wszystko.

GŁOS STOMILA – Precz!

ELEONORA – Pójdę zobaczyć, co oni tam robią. Czuję jakiś niepokój. Mam złe przeczucia.

ALA – Ja także.

GŁOS STOMILA – Puść mnie, ty oprawco!

ELEONORA – Mój Boże, jak to się wszystko skończy…

GŁOS STOMILA – Nie, nie, ja pęknę! Na pomoc!

ELEONORA – Doprawdy, Eugeniusz jednak przesadza. A ty uważaj, Alu.

ALA – Bo co?

ELEONORA – Bo możesz także przeciągnąć strunę. Jak wuj Eugeniusz, (wychodzi do pokoju Slomild)

ALA – Edek, welon!

Edek podaje jej welon i staje za nią. Z pokoju Stomila dolatują nieartykułowane okrzyki i odgłosy szamotania. Wchodzi Artur, nie zauważony przez Alę i Edka, ponieważ lustro jest tak umieszczone, ze nie widać w nim odbicia osób wychodzących z prawej strony. Artur w rozpiętym płaszczu, wyblakły jakiś. Ruchy miękkie, nienaturalnie powolne, co świadczy o wielkim wysiłku opanowywania ich.

Starannie zdejmuje płaszcz, a potem rzuca go gdzie bądź. Siada w fotelu, wyciągając nogi przed siebie.

GŁOS STOMILA – Ja was przeklinam!

ARTUR – (cichym, znużonym głosem) Co tam się dzieje?

Ala odwraca się. Edek usłużnie podnosi płaszcz Artura i znika.