— Nie widzę powodu, aby dawać taką pomoc jednemu małemu oddziałowi — powiedział dowódca artylerii.
Każdy, kto zostałby wyrwany z łóżka bladym świtem, miałby zły humor i narzekał. Ale wieść o niezwykłym wydarzeniu obiegła lotem błyskawicy cały sztab i gniew pryncypała skupił się na majorze.
A ten nie miał żadnego wsparcia.
— Tak samo ja nie widzę powodu, aby pana tutaj trzymać, pułkowniku. — Ryan miał już dosyć wiecznych utyskiwań i marudzenia przełożonego. Prowadzenie ostrzału równiny z gderającym idiotą za plecami nie wpływało dobrze na jego nerwy.
— Wystarczy — przerwał mu niskim basem generał Bernard. Był postawnym mężczyzną, na którym mundur nieomal pękał w szwach. Kiedyś uważano go nawet za geniusza militarnego, ale ten osąd nie wytrzymał konfrontacji z rzeczywistością. Przed inwazją generał był głównodowodzącym Gwardii Narodowej w Wirginii. Po wcieleniu wszystkich sił do armii Stanów Zjednoczonych zachował zwierzchność nad dwudziestą dziewiątą dywizją piechoty. Jego kariera załamała się nagle po rzezi, którą oficjalnie nazywano bitwą o hrabstwo Spotsylvania. Podczas pierwszych lądowań Posleenów dywizja dzielnie walczyła, a generał wykazywał się czasem przebłyskami geniuszu. Jednak prawdziwe oblicze jego zmysłu wojskowego dało o sobie znać, kiedy wbrew jasnym rozkazom nakazał artylerii dywizji otworzyć ogień do Posleenów, rozpoczynając tym samym bitwę, która zakończyła się masakrą dziewiątego i dziesiątego korpusu piechoty.
Talenty wojskowe generała ustępowały, i to znacznie, jego zmysłowi politycznemu, który uchronił go przed konsekwencjami tego czynu. Kiedy minął pierwszy szok, zaczęło się szukanie winnych, i choć Bernard doskonale nadawał się na kozła ofiarnego, w jakiś sposób zdołał wywinąć się od odpowiedzialności. Kariery wielu generałów raptownie się zakończyły, prezydent zginął, ale Bernard i kilku innych, zarówno tych zasługujących na karę, jak i nie, uniknęło przykrych konsekwencji. W przypadku Bernarda jego sytuacja nawet stale się poprawiała. Generał Simmosin, jego główny oskarżyciel, sam stał się ofiarą rozgrywek politycznych. Fakt, że bitwa rozegrała sie w najbardziej niekorzystnym miejscu i w najgorszym czasie, a stało się tak z winy Bernarda, umknął uwadze wszystkich. Efekt był taki, że generała przywrócono do służby, a później promowano. Wszyscy, którzy choć odrobinę orientowali się w sprawach wojskowych, wiedzieli, że Bernard jest całkowicie niekompetentny i stanowi zagrożenie głównie dla własnych żołnierzy. Stąd przeniesiono go do stosunkowo mało ważnej strefy ochronnej Rabun Gap. Większość decydentów zdawała sobie sprawę, że nie można mu powierzyć obrony Chattanooga, Roanoke czy Harrisburga.
Generał Bernard być może wykazywał się niekompetencją, ale nie był głupi. Doskonale zdawał sobie sprawę, że stąpa po kruchym lodzie. Dlatego nie zaczął z miejsca bronić dowódcy artylerii.
— Jesteśmy tutaj po to, aby zadecydować, ile wsparcia ci chłopcy potrzebują. To ja zezwoliłem na ostrzał.
— Najprawdopodobniej wcale nie potrzebują osłony artyleryjskiej — powiedział pułkownik Jorgensen. — Cała uwaga wroga zwrócona jest na zwiad. Jeśli podażą za nim wzdłuż drogi, co jest mało prawdopodobne, dopiero wtedy będziemy mieli czym się przejmować.
— Wszystko wskazuje na to, że zwiad ma związane ręce — rzekł pułkownik McDonald. Zasadniczo grupa znajdowała się pod jegokomendą. Co ważniejsze, nie miał żadnej innej grupy o podobnym doświadczeniu, i w przypadku jej utraty nie zanosiło się na uzupełnienia. Dysponował co prawda domorosłymi zwiadowcami, ale żaden z nich nie mógł poszczycić się sprzętem i umiejętnościami, które dorównywałyby zwiadowi Floty. Grupy te były standardowo wyposażone, między innymi w radia, a ponieważ Posleeni nauczyli się podsłuchiwać ich, możliwość porozumiewania się drużyn była mocno ograniczona.
Zatem było kilka powodów, nie wyłączając zwykłej ludzkiej serdeczności i żołnierskiej solidarności, dla których pułkownik McDonald nie zamierzał pozwolić tym dwóm palantom zostawić Mosovicha na pewną śmierć.
— Czujniki z tamtej okolicy wskazują na spore poruszenie; nawet jeśli grupa opuści ich zasięg, to i tak będziemy w stanie ostrzelać ścigających ich Posleenów. To tylko amunicja, nie zapominajcie o tym — dodał.
— Może to dla pana pestka, ale to moi ludzie ładują działa, wymieniają lufy i remontują sprzęt. To ja będę się tłumaczył z ubytków amunicji i przeprowadzanych napraw. Sam pan wie, jak wygląda sytuacja. Co będzie, jeśli nagle Posleeni zaatakują Mur? Skąd ja wtedy wytrzasnę amunicję?
— Pułkowniku, ma pan wystarczającą ilość amunicji w składach — odparł Ryan. — Może pan prowadzić stały ogień przez pięć dni, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę oddziały, które straciliśmy z Dziesiątą Armią. Ale niech mi pan wierzy, te umocnienia nie wytrzymają pięciu dni, jeśli Posleeni uderzana nie z całą siłą.
Tymczasem Bernardowi przyszła do głowy niepokojąca myśl. Jeśli artyleria zużyje lufy, to prędzej dostanie nowe, ale ten młodzik może napisać jakiś nieprzyjemny raport o stanie ducha bojowego. — Mamy odpowiednią ilość amunicji — rzekł. — Wystrzel ją, Red, wal, gdzie trzeba, na każde wezwanie.
Dziękuję, sir — powiedział Ryan. — Byłem w takiej sytuacji jak oni i wiem, co muszą czuć. Myślę, że powinien pan skontaktować się z dowództwem Armii i odzyskać jakoś swoją artylerię. Mogę poprzeć pańską prośbę przez korpus saperów. Ci Posleeni nie zachowują się normalnie.
Zgadzam się z tą opinią — wtrącił McDonald. — Obserwowałem ich poruszenia przez sensory i muszę przyznać, że działają w bardziej skoordynowany niż zwykle sposób. Wystarczy popatrzeć na grupę przy jeziorze Seed lub tę, która obsadziła mosty 411 i Low Gap. Zwykle kiedy znajdziemy się w zasięgu strzału, Posleeni ruszają do ataku. Ci zaś siedzą na miejscu i kontrolują przyczółek. Moim zdaniem, czeka nas niezły koszmar.
Generał Bernard siedział w milczeniu, pocierając prawie łysą czaszkę. Sytuacja nie była wesoła. Zażarcie protestował, kiedy odbierano mu artylerię, ale gdyby teraz zażądał jej z powrotem, donosząc o dziwnym zachowaniu Posleenów, a potem nic by się nie stało, byłby to gwóźdź do trumny jego wojskowej kariery. Pamięć o oficerach wojny secesyjnej, którzy gnani własnymi obawami, działali zbyt pochopnie, była nadal żywa.
— Proszę o pełny raport wywiadu, panie pułkowniku — powiedział w końcu. — Chcę mieć dokładne i wiarygodne wyliczenia. Chcę dostać opis ich dziwnych zachowań oraz wnioski, jak to może wpłynąć na ich skuteczność w walce. Wygląda na to, że zagrożenie ze strony Posleenów znacznie wzrosło. Skontaktuję się z dowództwem i przekażę raport DowArKonowi, jeśli będzie taka potrzeba. Muszę mieć coś więcej niż tylko suche stwierdzenie, że Posleeni dziwnie się zachowują.
— Chciałbym mieć tutaj oddział Mike’a — powiedział McDonald. — Nie podoba mi się zostawianie zwiadu samemu sobie.
— Słyszałem już wcześniej o Mosovichu — wtrącił Ryan, odgarniając opadający na czoło kosmyk włosów. — To nie jest typ faceta, który łatwo by się poddał.
— Ja naprawdę jestem już na to za stary — wysapał Mosovich, kiedy przebiegli przez drogę.
— Nie zaczynaj znowu — odpowiedział zdyszany Mueller. Już od dawna dźwigał na własnych plecach barretta razem ze swoim ekwipunkiem. Amunicje, pozostawił jednak Nicholsowi. Zbieganie po zboczu z całym tym obciążeniem było… ciekawym doświadczeniem. — Musisz po prostu odmłodzić się i będziesz chodzić na gwarancji przez cały wiek.