Okazało się jednak, że nie było to samobójstwo. Opór Sześciuset i zamieszanie w szeregach przechodzących przez most Posleenów spowodowały, że pancerze wspomagane zdążyły przybyć na czas na pole bitwy. Wspólnymi siłami, przy wsparciu artylerii, całkowicie wyeliminowali posleeńską hordę w Waszyngtonie.
Dla tych sześciuset pięćdziesięciu trzech kierowców ciężarówek i kucharzy, piechurów i artylerzystów, monterów i praczy, którzy nie uciekli i postanowili iść do swojego Boga jak prawdziwi żołnierze, ustanowiono specjalny medal. Mieli potem zostać przydzieleni do różnych jednostek w całej Armii, a jedyną pamiątką po ich największej bitwie miały zostać ordery. Ale ich dowódcy udało się przekonać sztab generalny, że można ich wykorzystać w lepszy sposób. Tak oto narodziło się Dziesięć Tysięcy. Większość Sześciuset awansowała i utworzyła jądro jednostki, którą później uzbrojono w zdobytą i zaadaptowaną broń Posleenów. Od tej pory dowództwo sił lądowych miało do dyspozycji szybką, ciężko uzbrojoną i niezwykle elitarną formację.
Ale nie mogła ona sama atakować Posleenów; do tego były potrzebne pancerze wspomagane.
— Majorze — powiedział generał Homer. Zwrócenie się do O’Neala w tak oficjalny sposób było naganą za jego opieszałość.
— Jack? — odparł O’Neal.
Homer uśmiechnął się chłodno. Pancerze wspomagane nie były jednostką amerykańską; należały do sił uderzeniowych Floty, czyli do sił Federacji Galaktycznej. Zgodnie z regulaminem O’Neal nie musiał zwracać się do generała z użyciem jego stopnia, choć wymagała tego uprzejmość. Zwykle O’Neal mówił do niego „sir” albo „generale”, a nawet „pułkowniku”. Zwrócenie się publicznie po imieniu było taką samą naganą, jaką otrzymał od Homera.
— Mamy problem — rzekł generał.
— Wszyscy cały czas to powtarzają — prychnął O’Neal. — To nie żaden problem, tylko mongolska orgia, sir. Czy generał „Pancerze wspomagane to marnotrawstwo sił i środków” jeszcze tam jest?
— Gramns już został odwołany — wtrącił Cutprice. — A kapitan Karen właśnie wyjaśnia jego sztabowi znaczenie wyrażeń „wsparcie ogniowe” i „odpowiedź ogniem”.
— Mamy jakiś plan? — spytał O’Neal. — Czy po prostu rzucimy się na nich z wrzaskiem?
— Utrzymujemy wzgórza po tej stronie rzeki — odpowiedział znów Cutprice — ale Posleeni wciskają się już w głąb miasta i wzdłuż kanału. Wzgórza na ich brzegu są wyższe, więc ci po naszej stronie dostają wsparcie ogniowe od tych po drugiej stronie. Poza tym za chwilę odetną nam linię zaopatrzenia na moście Brooks Avenue. Chciałbym, żebyście utworzyli przyczółek między rzeką a wzgórzami. Moi chłopcy pójdą za wami, ale to wy będziecie musieli przyjąć na siebie pierwsze uderzenie.
— Dlaczego nie możemy ich przygwoździć i rozwalcować artylerią? — spytał Stewart. — Jeśli chcecie, zawsze możemy posłać Duncana, żeby z nimi „porozmawiał”.
— Ni cholery! Zasrany sztab musi ustać na własnych nogach. — Pułkownik o chłopięcym wyglądzie wyszczerzył zęby w najszerszym uśmiechu, jaki ktokolwiek widział, i wybuchnął rechoczącym śmiechem. — Widziałem już, co się dzieje, kiedy Duncana poniesie!
— Musimy przejść na drugi brzeg, i to szybko — powiedział grobowym głosem Homer. — Nie dlatego, że chcę zobaczyć swoje nazwisko w gazetach, ale dlatego, że kiedy Posleeni raz zaczną uciekać, wpadają w taką samą panikę jak ludzie. Poza tym musimy ich zepchnąć do linii Clyde. Zwiad dalekiego zasięgu donosi, że umocnienia są tam nie tknięte. Jeśli przegonimy ich za Clyde, rozwiążemy połowę naszych problemów na wschodnim wybrzeżu.
— Pchają się do tej bitwy jak mrówki do miodu — zauważył Mike.
— W takim razie co robimy? — spytał Homer. — Masz jakiś pomysł?
— Tak, sir — odparł major, zapominając o gniewie. — Najchętniej wykorzystałbym eskadrę banshee, żeby wylądować za nimi, ale zważywszy na teren nie sądzę, żeby to było możliwe i żebyśmy zdołali utrzymać się do czasu przybycia posiłków. Skoro tak się nie da, chcę rozwałkować ich na płasko, a potem raz na zawsze ustalić linię frontu. Atomówki wciąż nie wchodzą w grę?
Homer skrzywił się. Osobiście był za tym, by w takich sytuacjach używać taktycznej broni jądrowej. Taktyczne atomówki miały o wiele większe pole rażenia niż jakakolwiek inna artyleria, w tym pociski kasetowe.
Znaczna część Chin upadła w niecałe dwa miesiące; pierwszy większy desant Posleenów potrzebował zaledwie czterdziestu dwóch dni, by przejść od Szanghaju do Czengdu. W tym czasie rasa Han została zredukowana do ułamka swojej dawnej liczebności; dziewięćset milionów ludzi i licząca pięć tysięcy lat kultura zostały starte z powierzchni ziemi. W rejonach kontrolowanych uprzednio przez Chiny utrzymały się nieliczne gniazda oporu, z których najważniejszym był mały kontyngent w Luoxia Shan, dowodzony przez byłego szefa zaopatrzenia Armii Czerwonej i „Radia Wolny Tybet”.
W powstałym chaosie spanikowani Chińczycy odpalili swój arsenał atomowy, który okazał się sześć czy siedem razy większy niż wynikało z przedwojennych ustaleń wywiadu. Ostatni wybuch miał miejsce w rejonie Xian, gdzie tylna straż kolumny wycofującej się w Himalaje zginęła w nuklearnej burzy, której jedynym efektem było spowolnienie marszu Posleenów zaledwie o jeden dzień. Wykorzystanie tak wielkiego potencjału atomowego spowodowało, że rzeka Jangcy została na najbliższe dziesięć tysięcy lat doszczętnie zatruta. A klimat polityczny na niemal równie długo.
— Żadnych atomówek — powiedział Homer. — Prezydent w niektórych sprawach jest strasznie marudna. I nie dostrzega przy tym, że pociski SheVa i wasze granaty to w rzeczywistości broń mikronuklearna. Ale nie zbombardujemy Rochester bronią atomową. — Podniósł rękę, żeby powstrzymać spodziewany sprzeciw i uśmiechnął się zaciśniętymi ustami. — Żadnych bomb neutronowych ani antymaterii. Żadnych atomówek.
Mike odwrócił się i popatrzył na odległe wzniesienia. Dolina Genesee była przeszkodą dla Posleenów i sił konwencjonalnych, ale nie dla pancerzy; w wodzie poruszały się równie sprawnie, jak w przestrzeni kosmicznej. Roiły się tam jednak miliony Posleenów, a pancerzy była dosłownie garstka.
— Trzeba będzie oczyścić dolinę, zanim się ruszymy — powiedział Mike. — Bez tego nie możemy przekroczyć rzeki. Nie pójdę do tego szturmu bez wsparcia artyleryjskiego, które sam uznam za wystarczające. Ani nie zrobi tego żaden człowiek z mojego batalionu.
Słyszał dookoła siebie wstrzymywane oddechy, ale miał to gdzieś. Jednostki pancerzy wspomaganych były w rzeczywistości i pod względem prawnym formacją niezależną od sił lądowych Stanów Zjednoczonych. Zasadniczo w myśl traktatów podpisanych w dobrej wierze przez Senat USA, Mike był zwierzchnikiem generała Homera. Teoretycznie mógł kazać przeprowadzić wstępny ostrzał nuklearny, a generał Homer musiałby wykonać jego rozkaz. Teoretycznie.
W rzeczywistości jednak żaden major jednostek pancerzy wspomaganych nigdy nie odmówił wykonania rozkazu ziemskiego generała. Nawet „Żelazny” Mike O’Neal. Zdarzało mu się wykłócać o poszczególne polecenia, ale bezwarunkowy sprzeciw był czymś nowym. Można to było uzasadnić tym, że przyglądał się, jak batalion w ciągu pięciu lat poniósł tak wiele strat, że był aż na granicy zaniku.
Można to było także złożyć na karb doświadczenia.
Homer przez chwilę rozważał obie możliwości, potem pokiwał głową.