— Niech zawisną na tej samej szubienicy — zażądał Symon Pręgowany Grzbiet. — Wypuścili do miasta dwa smoki.
— Otwórzmy areny i dajmy im miecze — zaproponował Cętkowany Kot. — Zabiję obu i całe Meereen będzie wykrzykiwało moje imię.
— Areny pozostaną zamknięte — oznajmił Selmy. — Krew i hałas zwabiłyby smoki.
— Być może wszystkie trzy — zasugerował Marselen. — Czarna bestia raz już przyleciała. Czemu by nie znowu? Tym razem z królową.
Albo bez niej. Ser Barristan nie wątpił, że gdyby Drogon przyleciał do Meereen bez Daeneiys na grzbiecie całe miasto eksplodowałoby krwią i płomieniem. Ludzie siedzący za tym stołem wkrótce wyciągnęliby sztylety i rzucili się na siebie. Daenerys Targaryen mogła być młodą dziewczyną, ale tylko ona trzymała ich razem.
— Jej Miłość wróci, kiedy wróci — oznajmił ser Barristan. — Zapędziliśmy tysiąc owiec na Arenę Daznaka, Arenę Ghrazza wypełniliśmy wołami, a Złotą Arenę zwierzętami zgromadzonymi przez Hizdahra zo Loraqa na igrzyska. — Do tej pory oba smoki okazywały, że wolą baraninę, wracając na Arenę Daznaka, gdy tylko poczuły się głodne. Jeśli nawet któryś polował na ludzi, w mieście lub poza nim, Barristan nic o tym nie słyszał. Jedynymi Meereeńczykami zabitymi przez smoki od śmierci Harghaza Bohatera byli właściciele niewolników na tyle głupi, że próbowali się sprzeciwiać, gdy Rhaegal wybrał szczyt Piramidy Hazkarów na swe leże. — Mamy do omówienia też inne pilne sprawy. Wysłałem Zieloną Grację do Yunkijczyków, by uzgodniła warunki zwolnienia zakładników. Spodziewam się, że około południa wróci z odpowiedzią.
— Ze słowami — odparł Wdowiec. — Wrony Burzy znają Yunkai’i. Ich języki to robaki, które wiją się to w tę, to w tamtą. Zielona Gracja wróci ze słowami robaków, nie z kapitanem.
— Jeśli namiestnik królowej raczy pamiętać, Mądrzy Panowie mają również naszego Bohatera — odezwał się Szary Robak. — A także władcę koni Jhoga, brata krwi królowej.
— Krew jej krwi — zgodził się Rommo. — Trzeba go uwolnić. Wymaga tego honor khalasaru.
— Uczynimy to — zapewnił ser Barristan. — Ale najpierw musimy sprawdzić czy Zielona Gracja zdoła osiągnąć...
— Zielona Gracja nic nie osiągnie. Niewykluczone, że właśnie w tej chwili spiskuje z Yunkai’i przeciwko nam. Mówisz o warunkach? O uzgodnieniu warunków? A co to za warunki?
— Okup — odparł ser Barristan. — Tyle złota, ile ważą zakładnicy.
— Mądrzy Panowie nie potrzebują naszego złota, ser — odparł Marselen. — Wszyscy z nich są bogatsi od waszych westeroskich lordów.
— Ale ich najemnicy go potrzebują. Cóż dla nich znaczą zakładnicy? Jeśli Yunkijczycy odmówią, to wbije nóż między nich a ich najemnych żołnierzy. — Taką przynajmniej mam nadzieję. To Missandei zasugerowała mu ten plan. Sam nigdy by nie wpadł na taki pomysł. W Królewskiej Przystani wręczanie łapówek było domeną Littlefingera, natomiast sianiem niezgody między wrogami korony zajmował się lord Varys. Obowiązki ser Barristana były prostsze. Missandei ma tylko jedenaście lat, a mimo to jest sprytniejsza od połowy obecnych tu mężczyzn i mądrzejsza od wszystkich. — Poleciłem Zielonej Gracji przedstawić tę ofertę dopiero wtedy, gdy zjawią się wszyscy yunkijscy dowódcy.
— I tak ją odrzucą — zapewnił Symon Pręgowany Grzbiet.
— Powiedzą, że chcą śmierci smoków i zwrócenia tronu królowi.
— Modlę się o to, byś nie miał racji.
Ale obawiam się, że ją masz.
— Twoi bogowie są daleko stąd, ser Dziadku — stwierdził Wdowiec. — Nie sądzę, by słyszeli twe modlitwy. A gdy już Yunkai’i odeślą staruchę, by splunęła ci w twarz, co będzie wtedy?
— Ogień i krew — odpowiedział Barristan Selmy cichym, bardzo cichym głosem.
Przez dłuższą chwilę nikt się nie odzywał.
— To lepsze niż wątróbka z cebulą — stwierdził Silny Belwas, klepiąc się po brzuchu.
— Złamiesz pokój Hizdahra, starcze? — zapytał Skahaz Golony Łeb, przyglądając się ser Barristanowi zza szpar maski.
— Rozwalę go na drobne kawałeczki. — Kiedyś, dawno temu, pewien książę nazwał go Barristanem Śmiałym. — Zbudowaliśmy stos na szczycie piramidy, gdzie kiedyś stała harpia. Jeśli nadejdzie czas, a modlę się, by tak się nie stało, zapalimy go. Ogień będzie dla was sygnałem do otwarcia bram i ruszenia do ataku. Każdy z was będzie miał rolę do odegrania, wszyscy więc musicie cały czas być gotowi, za dnia i w nocy. Zniszczymy wrogów albo zginiemy. — Uniósł rękę, by dać znak czekającym giermkom. — Kazałem przygotować mapy ukazujące rozmieszczenie sił nieprzyjaciela, jego obozów, lini oblężniczych i trebuszy. Jeśli zdołamy rozbić handlarzy niewolników, najemnicy ich porzucą. Wiem, że macie pytania i wątpliwości. Wygłoście je teraz.
Po odejściu od stołu wszyscy musimy być zgodni i zdeterminowani.
— W takim razie lepiej każ przynieść jadło i napoje — zasugerował Symon Pręgowany Grzbiet. -
To chwilę potrwa.
Narada zajęła im resztę poranku i większą część popołudnia. Kapitanowie i dowódcy kłócili się nad mapami jak przekupki nad wiadrem krabów. Słabe i silne punkty, gdzie najlepiej rozmieścić ich małą kompanię łuczników, czy słonie lepiej wykorzystać do przełamania yunkijskich szeregów, czy zostawić w odwodzie, komu przypadnie zaszczyt poprowadzenia pierwszego ataku, czy konnicę lepiej rozmieścić na skrzydłach, czy w przedniej straży.
Ser Barristan pozwalał każdemu wypowiedzieć swe zdanie. Tal Toraq uważał, że po przebiciu się przez linie nieprzyjaciela powinni natychmiast pomaszerować na Yunkai, ponieważ Żółte Miasto było niemal bez obrony. Yunkai’i nie będą mieli innego wyboru jak zwinąć oblężenie i ruszyć w pościg za nimi. Cętkowany Kot chciał rzucić wyzwanie nieprzyjacielowi, zażądać, by wyznaczył reprezentanta, który stanie z nim do pojedynku. Silnemu Belwasowi spodobał się ten pomysł, ale eunuch uważał, że to on powinien walczyć, a nie Kot. Camarron od Rachuby zaproponował, by zdobyli okręty cumujące u brzegu rzeki, a potem popłynęli Skahazadhanem i wysadzili trzystu wojowników z aren na tyłach Yunkai’i. Wszyscy się zgadzali, że ich najlepszymi żołnierzami są Nieskalani, ale każdy miał inne zdanie w sprawie ich rozmieszczenia. Wdowiec chciał wykorzystać eunuchów jako żelazną pięść, która zmiażdży serce yunkijskiej obrony. Marselen uważał, że powinni się znaleźć na jednym z końców szeregu, by uniemożliwić nieprzyjacielowi oskrzydlenie ich. Symon Pręgowany Grzbiet wolałby podzielić ich na trzy grupy, które wzmocnią trzy kompanie wyzwoleńców. Zapewniał, że jego Wolni Bracia są odważni i skorzy do walki, ale obawiał się, że bez wsparcia Nieskalanych jego zielonym żołnierzom zabraknie dyscypliny niezbędnej, by stawić czoło doświadczonym najemnikom.
Szary Robak powiedział tylko, że Nieskalani wykonają rozkazy i zrobią wszystko, czego się od nich zażąda.
Gdy dyskusje, debaty i decyzje były już za nimi, Symon Pręgowany Grzbiet zgłosił jeszcze jedną, końcową uwagę.
— Gdy byłem niewolnikiem w Yunkai, pomagałem swemu panu targować się z wolnymi kompaniami i zajmowałem się wypłacaniem im żołdu. Znam najemników i wiem, że Yunkai’i z pewnością nie są w stanie zapłacić im tyle, by byli skłonni stawić czoło smoczemu ogniowi.
Dlatego pytam cię... jeśli pokój się załamie i zacznie się bitwa, czy smoki przybędą? Czy przyłączą się do walki?
Przybędą — mógłby powiedzieć ser Barristan. Zwabi je hałas, krzyki i wrzaski, zapach krwi.
To je przyciągnie na pole bitwy, tak samo jak ryk na Arenie Daznaka przyciągnął Drogona na szkarłatny piasek. Ale kiedy się zjawią, czy potrafią odróżnić od siebie obie strony? Z jakiegoś powodu w to wątpił.