Bełt w brzuch, wasza lordowska mość, specjalnie dla ciebie. Gdybym tylko lepiej strzelał z kuszy, trafiłbym cię w kutasa, którym mnie zrobiłeś, ty cholerny skurwysynu.
Pod pokładem nie było dnia ani nocy. Tyrion mierzył upływ czasu, obserwując poczynania chłopca okrętowego przynoszącego mu posiłki, których nie zjadał. Chłopak zawsze miał też ze sobą szczotkę i wiadro, żeby posprzątać w kajucie.
– Czy to dornijskie wino? – zapytał go kiedyś Tyrion, wyciągając zatyczkę z bukłaka.
– Przypomina mi jednego węża, którego kiedyś znałem. Był bardzo dowcipny, ale spadła na niego góra. – Chłopak nie odpowiedział. Był brzydki, choć trzeba przyznać, że ładniejszy od pewnego karła, któremu brakowało połowy nosa, a do tego miał bliznę biegnącą od oka aż po podbródek. – Obraziłem cię? – zapytał Tyrion ponurego, milczącego młodzieńca, gdy ten szorował podłogę. – Zabroniono ci ze mną rozmawiać?
A może jakiś karzeł wyruchał twoją matkę? – To również nie doczekało się odpowiedzi.
– Powiedz mi, dokąd płyniemy? – Jaime wspomniał o Wolnych Miastach, ale nie powiedział, które z nich ma na myśli. – Do Braavos? Do Tyrosh? Do Myr?
Tyrion wolałby popłynąć do Dorne. Myrcella jest starsza niż Tommen. Zgodnie z dornijskim prawem Żelazny Tron należy do niej. Pomogę jej go zdobyć, jak sugerował książę Oberyn.
Ale Oberyn już nie żył. Głowę rozbiła mu na krwawą miazgę żelazna pięść ser Gregora Clegane’a. A czy bez zachęt Czerwonej Żmii książę Doran Martell w ogóle zechce rozważać tak ryzykowny plan? Równie dobrze może mnie zakuć w łańcuchy i odesłać mojej słodkiej siostrze. Mur mógłby się okazać bezpieczniejszy. Stary Niedźwiedź Mormont mówił, że Nocna Straż potrzebuje takich ludzi jak Tyrion. Ale on może już nie żyć. Niewykluczone, że lordem dowódcą jest teraz Slynt. Ten syn rzeźnika z pewnością nie zapomni, kto go wysłał na Mur. Czy naprawdę chcę spędzić resztę życia, żrąc soloną wołowinę i owsiankę razem z mordercami i złodziejami? Zresztą Janos Slynt z pewnością by dopilnował, żeby ta reszta życia nie potrwała zbyt długo.
Chłopiec okrętowy zmoczył szczotkę i zabrał się dzielnie do szorowania.
– Odwiedzałeś kiedyś domy rozkoszy w Lys? – zapytał karzeł. – Być może tam właśnie odsyła się kurwy?
Tyrion nie mógł sobie przypomnieć, jak jest po valyriańsku kurwa. Zresztą było już na to za późno. Chłopak wsadził szczotkę z powrotem do wiadra i wyszedł.
Wino zamąciło mi w głowie. Nauczył się starovalyriańskiego na kolanie ich maestera, ale mowa używana w Dziewięciu Wolnych Miastach... to był nie tyle dialekt, ile dziewięć różnych dialektów przekształcających się w odrębne języki. Tyrion umiał trochę po braavosku i odrobinę po myrijsku. W Tyrosh powinien być w stanie przekląć bogów, nazwać kogoś oszustem albo zamówić ale. Zawdzięczał to najemnikowi, którego poznał w Casterly Rock. Przynajmniej w Dorne mówią w języku powszechnym.
Podobnie jak w potrawach i prawach Dornijczyków, w ich języku wyczuwało się rhoynarskie domieszki, ale można było go zrozumieć. Dorne, tak jest, tam powinienem popłynąć. Wlazł na koję, czepiając się tej myśli jak dziecko tulące lalkę.
Tyrionowi Lannisterowi zawsze trudno było zasnąć. Na pokładzie statku nie spał prawie w ogóle, choć od czasu do czasu udawało mu się wypić wystarczająco wiele wina, by stracić na chwilę przytomność. Ale przynajmniej nic mu się nie śniło. Miał już wystarczająco wiele snów, jak na jedno małe życie. W dodatku śniłem o takich głupotach. O miłości, sprawiedliwości, przyjaźni, chwale. Równie dobrze mógłbym marzyć o tym, że będę wysoki. Wiedział już, że wszystko to jest poza jego zasięgiem. Ale nie wiedział, dokąd odsyła się kurwy.
„Tam, dokąd odsyła się kurwy”. Tak powiedział jego ojciec. Cóż to były za ostatnie słowa. Kusza brzęknęła, lord Tywin osunął się na wychodek, a Tyrion Lannister nagle znalazł się w ciemności, mając u boku Varysa. Z pewnością zszedł do podziemi, pokonując dwieście trzydzieści szczebli, nim dotarł do miejsca, gdzie w paszczy żelaznego smoka żarzyły się pomarańczowe węgielki. Nic z tego nie zapisało się w jego pamięci. Pamiętał tylko dźwięk kuszy i smród, który poczuł, gdy jego ojcu puściły zwieracze. Nawet umierając, zdołał na mnie nasrać.
Varys odprowadził go do końca tuneli, ale żaden z nich nie odezwał się ani słowem, dopóki nie wyszli na brzeg Czarnego Nurtu, nad którym Tyrion odniósł sławetne zwycięstwo i stracił nos. Dopiero tam karzeł zwrócił się ku eunuchowi.
– Zabiłem ojca – oznajmił takim samym tonem, jakim ktoś mógłby powiedzieć, że uderzył się w palec.
Starszy nad szeptaczami miał na sobie strój brata żebrzącego, napoczętą przez mole szatę z brązowego samodziału. Jej kaptur skrywał gładkie pucołowate policzki oraz łysą okrągłą czaszkę.
– Niepotrzebnie wchodziłeś na tę drabinę – skarcił go.
„Tam, dokąd odsyła się kurwy”. Tyrion ostrzegł ojca, żeby nie wypowiadał tego słowa.
Gdybym nie wystrzelił, zrozumiałby, że moje groźby nie mają pokrycia. Wyrwałby mi kuszę z rąk, tak jak kiedyś odebrał mi Tyshę. Kiedy go trafiłem, już wstawał.
– Shae również zabiłem – wyznał.
– Wiedziałeś, kim była.
– To prawda. Ale nie wiedziałem, kim on był.
Varys zachichotał.
– Teraz już wiesz.
Trzeba było zabić także eunucha. Odrobina więcej krwi na rękach, cóż to by miało za znaczenie? Nie potrafił powiedzieć, co powstrzymało jego sztylet. To nie była wdzięczność. Varys uratował go przed katowskim mieczem, ale tylko dlatego, że zmusił go Jaime. Jaime... nie, o nim lepiej nie myśleć.
Znalazł sobie nowy bukłak wina i wpił w niego usta, jak w kobiecą pierś. Kwaśny, czerwony trunek spływał mu po brodzie i wsiąkał w brudną bluzę, tę samą, którą nosił w celi. Ssał tak długo, aż opróżnił bukłak. Pokład kołysał się pod jego stopami, a gdy Tyrion spróbował wstać, statek przechylił się gwałtownie i karzeł uderzył mocno o gródź. To sztorm – uświadomił sobie. – Albo jestem bardziej pijany, niż mi się zdawało.
Zwymiotował wino i leżał przez chwilę w kałuży, zastanawiając się, czy statek zatonie.
Czy to twoja zemsta, ojcze? Czy Ojciec na Górze uczynił cię swoim namiestnikiem?
– Oto kara dla zabójcy krewnych – mruknął, słysząc zawodzenie wichru. Nie wydawało się sprawiedliwe, by chłopiec okrętowy, kapitan i cała reszta załogi musieli utonąć z powodu czegoś, co on uczynił, ale odkąd to bogowie byli sprawiedliwi? Po chwili zapadł w ciemność.
Kiedy się ocknął, głowa mu pękała, a statek kręcił się wokół niego jak szalony, mimo że kapitan zapewniał, iż zawinęli do portu. Tyrion powiedział mu, żeby się zamknął.
Wierzgał słabo i próbował się wyrywać, gdy potężny łysy marynarz wziął go pod pachę i zaniósł do ładowni, gdzie czekała już nań beczka po winie. Była mała i przysadzista, ciasna nawet dla karła. Stawianie oporu dało mu tylko tyle, że zlał się w portki.
Wepchnięto go do beczki twarzą w dół, tak że kolana sięgnęły mu uszu. Kikut nosa swędział go okropnie, ale miał unieruchomione ręce i nie mógł się podrapać.
Odpowiednia lektyka dla człowieka mojego wzrostu – pomyślał, kiedy zabili wieko i unieśli beczkę. Słyszał krzyki. Przy każdym wstrząsie uderzał głową o dno beczki. Świat zawirował wokół niego, gdy beczka potoczyła się w dół, a potem zatrzymała się z gwałtownym trzaskiem. Tyrion miał ochotę krzyczeć. Potem w jego beczkę uderzyła następna i ugryzł się w język.