Выбрать главу

Honorata nie zrobiła obiadu, tylko nakroiła kiełbasy, którą piekłyśmy na rozpalonym przez tatę ognisku. Zagryzałyśmy zaś pysznymi kiszonymi ogórkami, przyrządzonymi jeszcze jesienią przez Honorcię. Był to pierwszy wiosenny piknik. Nawet praca w ogrodzie – a odwaliłyśmy niezły kawał roboty – nie wydawała się ciężka. Ziemia miała ten niepowtarzalny wiosenny zapach rozmiękłej gleby.

Dorwałam się wreście do tajemniczych listów.

Kochany!

Dlaczego chowasz nasz owoc w tajemnicy przed całym światem. Nieładnie z nami pogrywasz, drogi Eryczku. Przecież nasz ukochany Jasieczek to Twój jedyny syn. Dlaczego to nam i sobie robisz? Co Tobą kieruje? Musisz mi to wytłumaczyć, gdy znowu do nas przyjedziesz. Nie spodziewałam się, że tak z nami postąpisz, w końcu Jasio jest Twoim pierworodnym synem. Trudno, cierpimy to milczeniu i dziękujemy za te dwa tysiące i samochodzik dla Jasia, co nam ostatnio przesłałeś. Z trudem zdobyłam Twój nowy adres. Nie rozumiem, czemu go przed nami ukrywasz, przecież żona od Ciebie odeszła, a ta dziewczyna, jak ludzie mówią, to nic poważnego. Jasio ma po Tobie wybitny talent muzyczny. Zamierzam przeznaczyć otrzymywane od Ciebie, jakże niewystarczające środki na naukę gry na instrumencie. Jakim – jeszcze nie wiem. Może Ty nam podpowiesz, jak znowu do nas zawitasz. Zawsze Twoja

Marzena

PS. Załączam zdjęcie Jasia. Zobacz, jaki do Ciebie podobny.

List drugi

Najdroższy Misiu!!!

List ten piszę ze szpitala. Wczoraj o godzinie szóstej po południu urodziłam córeczkę. Zgodnie z Twoim życzeniem damy jej na imię Jagoda, na pamiątkę Twojej świętej pamięci mamusi. Jagódka waży trzy kilo sześćdziesiąt gramów. Jest śliczna, tylko trochę czerwona i pomarszczona. Ma też jakąś wysypkę. Po prostu wykapany tatuś. Jestem ogromnie szczęśliwa i mam nadzieję, że ta niewinna dziecina zwiąże nas jeszcze bardziej ze sobą. Gdy się już pozbędziesz tej okropnej Andżeliki i wprowadzisz mnie do swego domu, obiecuję, że będę najlepszą matką dla wszystkich Twoich dzieci. Wycięłam Twoją fotografię z pisma „Pani Domu” i powiesiłam w pokoju dzieci, by nie zapomniały, jak tatuś wygląda. Nie chcę być wobec Ciebie nielojalna i zgodnie z obietnicą będę się trzymała na uboczu, póki nie uregulujesz swoich spraw. Ta sytuacja nie może jednak trwać bez końca. Dzieci potrzebują nowych ubranek i zabawek. Nie zdajesz sobie sprawy, ile teraz kosztuje mleko dla maleńkiej Jagódki. Suma dwóch tysięcy, którą nam do tej pory przysyłałeś, jest absolutnie niewystarczająca. Co byś powiedział na sumę trzech tysięcy od pierwszego? Pamiętaj, że ja jestem zawsze, niezmiennie wobec Ciebie lojalna i dyskretna. Przesyłam zdjęcie Jagódki i Jasia. Czyż nie są prześliczni? Jagódka nie jest do Ciebie tak podobna jak Jaś, ale ma Twój pieprzyk. Ten, który się znajduje tam, no wiesz, gdzie… Wpadnij do nas jak najszybciej. Tęsknimy bardzo! Jaś i Jagódka całują tatusia. Ja całuję Twój pieprzyk, jak tej nocy, gdy poczęliśmy naszą córeczkę. Twoja zawsze wierna i kochająca

Marzena

Do listu było dołączone zdjęcie dwojga okropnych, zasmarkanych dzieci z lekkim wytrzeszczeni oczu.

List trzeci

Najdroższy, najwspanialszy! Mój Lwie!!!

Noc, którą razem spędziliśmy, była naprawdę cudowna. Nigdy nie zapomnę rzeczy, które ze sobą robiliśmy, nie wiedziałam, że tak można. Chodzę jak otumaniona. To było niezapomniane przeżycie. I chciałabym wykrzyknąć całemu światu – chcę więcej. Przykro mi, że mój poprzedni list wpadł w ręce tej histeryczki, niegodnej Twojej cudownej miłości. Myślę, że zaraz po powrocie ode mnie pozbyłeś się tej zimnej ryby, tej frygidy, która nigdy nie będzie w stanie ofiarować Ci tyle uczucia co ja. Taka miłość jak nasza nie przydarza się co dzień i powinniśmy ją szanować. Jesteś dla mnie zbyt hojny. Te cztery tysiące miesięcznie, które nam dajesz, zupełnie wystarczają. Niepotrzebnie zostawiłeś jeszcze pięćset dolarów pod poduszką. Ja wiem, że chciałbyś, aby nasze dzieci miały wszystko, co najlepsze, póki się nie wyzwolisz z tego toksycznego związku z tą wariatką. Przesyłam Ci paczkę z koszulą i bokserkami, które na Tobie podarłam. Wszystko ślicznie pocerowałam, podobnie jak moją sukienkę. Co to była za noc! Może jeszcze za wcześnie mówić o tym, ale poczułam się matką. Cieszysz się, mój Lwie? Może nazwiemy maleństwo, jeśli to będzie dziewczynka – Kayah, a chłopca – Goran. Lubię ich utwory. Oczywiście nie tak jak Twoje. Co o tym myślisz? Jaś wczoraj cały dzień chodził po domu i powtarzał: tata, tata, tata. Może teraz będę miała bliźniaki? Cieszyłbyś się? To się zdarza w mojej rodzinie i nawet się dziwię, że nie przytrafiły nam się do tej pory.

Twoja Marzena

PS. Dzieciaczki całują tatusia. Nawet nie wiesz, jak za Tobą tęsknimy. Twoje córki na pewno się ucieszą, gdy poznają swoją nową siostrzyczkę i braciszka. Nie ma nic cudowniejszego niż taka duża, szczęśliwa rodzina.

M.

Po odjeździe Andzi życie stało się rajem. Cieszyłyśmy się każdą chwilą. Słońce czy deszcz, nic nas nie przerażało. Była wiosna, zaraz miało nadejść lato. Wszystko toczyło się dawno ustalonymi torami. Tak być powinno, abyśmy czuły się szczęśliwe. Może to kwestia utraty poczucia bezpieczeństwa po odejściu mamy, ale i ja, i Paulina czułyśmy się szczęśliwe tylko wtedy, gdy rzeczy i wydarzenia wydawały się przewidywalne.

Niestety, najmniej przewidywalni okazywali się nasi rodzice. Dzięki Bogu, mama była daleko, a tata starał się, jak mógł. Miał wyrzuty sumienia po aferze z Andżeliką i próbował na swój sposób odbudować nasze stosunki. Uczynić je znowu przyjacielskimi i serdecznymi.

Zabrał nas na weekend do swoich przyjaciół do Kazimierza nad Wisłą. No cóż… Jak to ująć? Nie było to udane przedsięwzięcie. Pozwiedzałyśmy z tatą zabytki, pospacerowałyśmy po wąwozach i to było fajne. Wieczorem jednak u jego przyjaciół muzyków zaczęła się balanga. Każdy przywiózł jakieś żarcie. My sery. Wszystko to wyłożono na stołach, postawiono świetne wina i goście zaczęli bankietować. Było fajnie, padały zabawne grepsy, toczyły się nie-głupie rozmowy. Szczęśliwa, patrzyłam na przytuloną do taty Paulę i myślałam, że jednak wygrałyśmy los na loterii. Mamy fajnego i utalentowanego ojca, mamy możliwość poznawania interesujących ludzi. Widziałam dokoła osoby znane z telewizorni, mogłam je obserwować, słuchać, co mówią – Tak nadymałam się swoim fartem aż do chwili, kiedy do taty podeszła lekko nawalona panienka.

– Eryczku – zaszczebiotała – to jest dla mnie za mocne. Nie masz czegoś łagodniejszego?

A Eryczek, czyli mój ukochany tatko, wyciągnął pakiecik i podał tej laleczce.

Umarłam po prostu. Serce zaczęło mi walić, myślałam, że eksploduję. Na Boga, tylko nie to! Spojrzałam na Paulinę, czy ona coś kapuje. Nie, chyba nie zrozumiała, o co biega. Odczekałam chwilkę, uspokoiłam się trochę i zaczęłam uważniej obserwować gości na imprezce. Byli bardzo nawaleni, byli mniej nawaleni. Trudno by jednak dojść, czy to prochy, czy alkohol. Jasna cholera! Zamorduję tego mojego tatuśka. To pewne. Z trudem zachowywałam spokój. Nie chciałam mu robić obciachu publicznie, w końcu ma się te jakieś maniery.

Fredzia by tego na pewno nie pochwaliła. Myśl o Fredzi dodała mi trochę otuchy. Dzięki Bogu, istnieje jeszcze Fredzia. Porąbany ojciec, porąbana matka. Babcia ekscentryczka, ale jednak jakoś normalna czy chociaż odpowiedzialna.