Paulina natomiast opanowała wiele nowych asan i wyglądała naprawdę uroczo, gdy ćwiczyła w towarzystwie Ewy i Elwiry. Ja niekiedy też się przyłączałam. To fajna gimnastyka i ma niewątpliwie swój urok. Szczególnie jeśli się ją uprawia w takim ślicznym lasku brzozowym jak nasz. Nie dałam się jednak namówić na żadne tofu. Flaki, bigos, kurczak – panienki miały to wszystko zrobione z tofu i co dzień jadły to samo, tyle że pod inną nazwą. Już sam kolor mnie odstręczał. Kiedyś odważyłam się tego spróbować i stwierdziłam, że jest jadalne. Tylko gdzie poezja smaku, aromat?
Nie wydaje mi się, by warto było jeść coś tylko dlatego, że jest zdrowe. Jak mówią w reklamach: „Żądaj więcej!”
Dostałyśmy od mamy pocztówki. Dwie widokówki. Pierwszą z Wenecji. Cudownie, czarownie, całuję, mama.
– Całuj psa w nos – powiedziałam, gdy przeczytałam, ale Paulinka bardzo się ucieszyła.
Druga była z Florencji. Cudownie, czarownie, kocham, mama.
„Kocham”. Chyba inaczej.
Za dwa tygodnie miałam testy kwalifikacyjne do liceum. Pierwszy raz w życiu spanikowana, zakuwałam się jak głupia. Nie mogłam spać, uczyłam się po nocach. Czytałam opowiadania z pozytywizmu, różne Antki i Nasze szkapy. Przez całą noc: ślęczałam nad tego typu lekturami. W swoim czasie udało mi się szczęśliwie ich uniknąć, ale teraz postanowiłam nie ryzykować. Polski to moja mocna strona i miałam nadzieję, że dobra ocena z polaka może zrównoważyć ewentualną wpadkę z matmy.
Siedziałam w piwnicznej izbie, gdzie Jaś nie doczekał, ja zaś doczekałam, przy lekturze, świtu.
Usłyszałam przez okno Elwirę wyśpiewującą mantry i był to znak że słońce wschodzi. Zwlekłam się z łóżka i pomaszerowałam do klozetu.
Nie lubiłam zasypiać o tej porze, bo ptaki się darły jak głupie. Lepiej kłaść się trochę wcześniej. Trudno, za długo się uczyłam. Zgubiła mnie żądza wiedzy. Przechodząc przez pokój, zerknęłam na tańczącą Elwirę. Ciocia już parę dni temu zaczęła się migać od porannych ćwiczeń. Twierdziła, że się strasznie podziębiła, pląsając po rosie. Może.
Elwira w białej sukni wykonywała kolejne ćwiczenia. Pełna gracji, eteryczna i złotowłosa, wyglądała jak elf.
Słońce wynurzało się powoli, rzucając na nią krwawy odblask. Naprawdę był to wspaniały widok. Postanowiłam powiedzieć jej przy śniadaniu, jak świetnie wyglądała.
Już miałam, pójść do łóżka, gdy zauważyłam sylwetkę mężczyzny opartego o rosnącą przy furtce jabłoń.
Tata. Tata wrócił! Ucieszyłam się, a potem przylgnęłam nosem do szyby. Dlaczego się nie rusza, tylko patrzy jak urzeczony na tańczącą Elwirę Sałapatko? Jeszcze raz spojrzałam na całą tę scenę i odpowiedź nasunęła się sama.
Tatuś znowu wpadł.
Godzinę później miałam już pewność. Tata nie spuszczał z Elwiry wzroku, a ona też patrzyła na niego jak zahipnotyzowana. Zatopieni w sobie, zapatrzeni, nie zwracali na nic ani na nikogo uwagi. Ojciec zdawkowo się z nami przywitał i rozmawiał tylko z dziewczynami. Pokazywały mu zmiany, jakich dokonały w domu, a tatuś patrzył na wszystko z zachwytem i aprobatą.
Na śniadanie zjadł tofu w mleku sojowym i stwierdził, że dobre. Jestem pewna, że nie wiedział w ogóle, co je. Był stracony. Ewa i Elwira opowiadały o feng shui, a tatuś łykał wszystkie te głupotki jak świeże ostrygi.
Zupełnie jakby otworzyły się przed nim nowe światy.
W końcu Ewa, która bądź co bądź trochę tatkę zna, poczuła, że coś nie gra. Chwilę poobserwowała rumieniącą się raz po raz Elwirę” tatę chwalącego herbatę ziołową i zgadzającego się przestawić kanapę w salonie, by uwolnić złą energię – i wyraz zrozumienia odmalował się na jej twarzy. Popatrzyła na mnie, zrobiłam grymas i uśmiechnęłyśmy się do siebie.
Zadzwoniłam do Fredzi i podzieliłam się nowiną.
– Może ta Elwira nie będzie zła – wyraziła nadzieję.
– Też tak myślę. Jest nawiedzona, to prawda, ale taka wrażliwa i delikatna. Tatuś nie może od niej oczu oderwać. Przyjedź i zobacz.
Przyjechała w następną niedzielę i była pod wrażeniem.
– No! Trafiło go porządnie – skomentowała, ujrzawszy tatę na trawniku w pozycji łuku. – Nie złamie się?
– Mam nadzieję, że nie.
Uspokajałam babcię, ale sama nie byłam spokojna. Opowiedziałam jej, co się działo u nas domu.
Uczyłam się, następnego ranka miałam test do liceum, a nasze życie w ciągu zaledwie paru dni uległo totalnej przemianie.
Ewa wyjechała, lecz Elwira została.
Tatuś ją poprosił, by zmieniła wystrój naszego domu zgodnie z zasadami feng shui.
Do czego jest zdolny zakochany mężczyzna? Do wszystkiego, okazuje się.
Tatuś ze stoickim spokojem demolował dom, przestawiając meble zgodnie z ruchem małego paluszka zielonookiej joginki. Kupował lusterka, czerwone róże i inne akcesoria potrzebne Elwirze, która była dyplomowaną projektantką tego typu wnętrz.
Przez dom przewinął się różdżkarz. Zgodnie z jego instrukcjami meble po raz kolejny zmieniły swoje miejsca.
Elwirze udało się przekonać tatkę do całkowitej rezygnacji z dotychczasowego trybu życia i niezbyt zdrowych przyzwyczajeń. Alkohol został wyklęty w naszym domu, zniknęło z niego także mięso i drób.
Zakochany Szekspir, a nawet Romeo – to przy naszym tatku kompletne zera. Jego miłość przenosiła nie tylko góry, ale i kanapy. Miłość totalna.
Poszłyśmy z Fredzią do kuchni, a tam Honorata właśnie przygotowywała na obiad warzywa gotowane na parze i do tego zieloną herbatę.
Jak ja po czymś takim mam zdać egzaminy? Głowa mnie ciągle boli z głodu. Molasek przynosił mi w tajemnicy batoniki, a Honorka usiłowała wcisnąć trochę masła na warzywa. Niestety, wpadła. Zobaczyła to Elwira i strasznie się zasmuciła, że w czasie egzaminów będę miała zamulony umysł. Prawie płakała i mówiła do taty:
– Wyobrażasz sobie te potworne grudki cholesterolu, które osiadają na ścianach jej tętnic?!
Tata wyobraził sobie, przejął się i opieprzył gosposię za zamulanie moich żył.
Usłyszawszy o tym, babcia była przerażona. Poszła do taty i próbowała mu przemówić do rozumu. Tłumaczyła, że w takiej ważnej chwili, jaką są egzaminy, nie można totalnie zmieniać mi diety. Ja jedna powinnam być wyłączona z tych eksperymentów kulinarnych. Tatuś strasznie się oburzył i oskarżył Frytkę o wstecznictwo i dziewiętnastowieczne przesądy.
– Oczyszczony umysł jest naprawdę wydajny. A jedząc te wszystkie masła i śmietany, wykorzystujemy zaledwie niewielki ułamek możliwości naszego mózgu – klarował babci.
Ta zaś usiadła i patrzyła na niego jak na wariata. Co znaczą jednak wychowanie i maniery. Babcia, zamiast zrugać tatkę jak burego kota, spokojnie i powoli usiłowała mu wytłumaczyć, że ona nie ma nic przeciwko temu, nie neguje jego racji; prosi tylko o jedno: żeby mnie poddać tej kuracji trochę później. Najlepiej po egzaminach.
Tata nawet nie chciał o tym słyszeć. Właśnie teraz jest mi najbardziej potrzebny sprawny umysł i trzeba działać natychmiast, by uruchomić maksimum jego możliwości.
Fredka wyszła ze mną na ganek.
– Czuję, że osiwieję. Zaraz – powiedziała i klapnęła na schodek.
– Babciu, nie przejmuj się tak bardzo. Jakoś sobie poradzę – usiłowałam ją pocieszyć.
Gdybym wiedziała, że sytuacja rozwinie się w tym kierunku, nigdy bym w to babci nie wmieszała. Wyglądała, jakby miała zaraz dostać zawału.
– Zadzwonię po Artura. Niech przyjedzie po ciebie – zaproponowałam i szybko pobiegłam do telefonu. Bałam się, że babcia się nie zgodzi, by zawracać Turkowi głowę.
Dopadła mnie, kiedy już kończyłam rozmowę.
– Daj! – Nieomal wyrwała mi słuchawkę. – Chcę z nim pomówić.
Wzrokiem pokazała drzwi i zaczęła coś prędko nadawać.