Brak stanów pośrednich to pewnego rodzaju upośledzenie.
Okazało się, że przygotowuje nową płytę Piotrka Piotrowicza.
Sandra jak się dowiedziała, to zażądała, bym ją zawiadomiła, gdy Piotrek się u nas pokaże. Jak większość panienek wzdychała do niego. Miała wszystkie jego nagrania. i w ogóle się zachłystywała, jaki ten Piotrek jest cudowny. Ja jakoś, Bogu dzięki, nie mam tendencji do zakochiwania się w facetach znanych z ekranów kin i telewizji. Spytałam Sandrę, jak łączy namiętność do Piotrowicza z sympatią do Mola. Strasznie się zdziwiła, co jedno ma z drugim wspólnego.
– Przecież to zupełnie inne uczucie. Pamiętaj, jakby się u was pokazał, daj mi znać, to Mol mnie szybko przywiezie. Trochę pomarudziłam, że to schizofrenia wielbić dwóch facetów naraz, ale jej obiecałam.
Piotrowicz pojawił się w naszym domu w miłe niedzielne przedpołudnie. Piekłam właśnie z Honoratą drożdżowe ciasto, ulubione taty, kiedy zabrzęczał dzwonek przy furtce. Nacisnęłam przycisk i stanął przede mną Piotrek Piotrowicz, pytając o tatę. No, muszę przyznać, że lekko mnie zamurowało. Był po prostu cudny. Te chaberkowe oczy, złote włosy i zniewalający uśmiech. Wrosłam w podłogę i gapiłam się na niego jak jakaś głupia gęś. Musiał być przyzwyczajony do takich reakcji na swój widok, bo bardzo wyraźnie i powoli powtórzył pytanie, co dało mi czas na oprzytomnienie.
– Proszę niech pan wejdzie – zaprosiłam go do środka, wycierając umączony nos. – Zaraz zawołam tatę.
Panowie miło się przywitali, rzucając teksty:
– Jak leci, stary koniu? Masz dla mnie cos gotowego?
– Jasne Chodź do basementu, to ci pokażę.
I zniknęli w taty norze. Stałam jak ogłupiała na środku holu. Ale men! Ratunku!!!
Pognałam na górę do swojego pokoju. Zrzuciłam w trybie przyspieszonym stary podkoszulek i zaczęłam wywalać na podłogę zawartość szafy. Na to wszystko wkroczyła Paulina i zainteresowała się, co robię.
– Odbiło ci?
– Absolutnie nie. Piotrowicz przyjechał.
– Ten Piotrowicz?!
– Nie ma innego. Ten, głąbku.
_ To ja też lecę się przebrać! – 1 wyfrunęła z pokoju. Nawet na to pisklę działał jego nieodparty urok. Ja chromolę, ale facet!
Odszykowana, pomaszerowałam do basementu, gdzie tatko i Piotrek przesłuchiwali jakieś nagrania. Wsunęłam głowę i spytałam, czy panowie przyjdą na górę na obiad. Otrzymałam potwierdzające kiwnięcie głową.
– To zapraszam za kwadrans.
Nie wiem czy mnie słyszeli, bo strasznie byli pochłonięci pracą Pomknęłam na górę i zaczęłam nakrywać do stołu. Zrobiłam dekorację ekstra – kwiaty, świece, te rzeczy. Obiadek mieliśmy niezły, barszcz czerwony, zrazy z kaszą gryczaną No i ciasto. Raz po raz rzucałam ukradkowe spojrzenia w kierunku drzwi do basementu. W końcu przyszli i zasiedliśmy do stołu. Paulina gapiła się na Piotrka jak sroka w gnat Postanowiłam być spokojna i opanowana.
– Przygotowuje pan nową płytę? – zagaiłam dystyngowanie jak jakaś Fajkowska albo inna Torbicka.
– Tak – odpowiedział krótko. – Pyszne te zrazy – dodał z zachwytem.
– Musi pan kiedyś spróbować zawijanych. Te dopiero robimy rewelacyjne.
– A z czym w środku?
– Dwie wersje: jedne przygotowujemy z ziemniakami, ogórkiem kiszonym i boczkiem, a drugie z grzybami.
– Muszą być super. Uwielbiam zrazy – zakomunikował.
– To jak pan przyjedzie następnym razem i tata nas uprzedzi – spojrzałam na tatkę znacząco – możemy je przygotować.
– Nie mów do mnie pan. Jestem Piotrek.
– A ja Karolina.
Przedstawiłam się, bo ten mój tatuś niewychowany w ogóle nas nie zaprezentował.
– Paulina. – Szkrab wyciągnął rękę przez stół.
No tak, kozy kują, a żaba nogę podnosi. Nie, nie tak. Jakie kozy?! Co ja plotę?!
Piotrek wsuwał z entuzjazmem wszystko, co tylko pojawiło się na stole. Biedaczek, jakiś strasznie zagłodzony. Pewnie nikt o niego nie dba. Tylko te knajpy i hotele. To okropne: wieść takie życie.
– Ty to masz dobrze – skonstatował Piotrek, rozglądając się wokół. – Porządny dom i żadnej baby na głowie.
No nie, całkiem nie takiej refleksji oczekiwałam.
Postawiłam na stole ciasto, Honorcia podała kawę, ale panowie zażyczyli sobie, aby im to wszystko dostarczyć do piwnicy. Zaniosłam dzbanek kawy i prawie całe ciasto. Chciałam chwilę zostać, ale tatko pokazał mi drzwi.
– Spadaj, Karolina, my tu pracujemy.
Obraziłam się na niego. Jak on śmie tak mnie traktować i to przy Piotrku! Zadzwoniłam do Sandry, ale na szczęście nie mogła przyjechać, bo miała jakichś gości. Prawie podskoczyłam z radości; przyjaźń przyjaźnią, ale nie potrzebuję tu konkurentki w postaci Sandry, która jest niezłą sztuką i Molasa kompletnie skołowała. Oddałam jej Mola, proszę bardzo, ale Piotrka nie oddam. Mój ci on jest.
Prawda, naga prawda wyglądała tak, że kompletnie oszalałam na jego punkcie. Odbiło mi. To nie miało żadnego sensu, żadnej przyszłości. Było chore, było głupie, ale nie mogłam się oprzeć. Kochałam Piotrka Piotrowicza – taka była prawda. W nocy nie mogłam zasnąć, tylko widziałam te śliczne chaberkowe oczy. Przypominałam sobie, jak powiedział: „Jestem Piotrek” – i jak ślicznie się do mnie uśmiechnął. Boski jest, po prostu boski. i pocałował na do widzenia, i mnie, i Paulinę. i tak patrzył… Chyba mu się spodobałam…
Rano, niewyspana, pomaszerowałam do szkoły, gdzie opadły mnie dziewczyny, żądając szczegółów z wizyty P.P. Opowiedziałam wszystko dokładnie, ale się nie przyznałam, że mnie trafiło. Głupio jakoś. Chłopcy się z nas podśmiewali, Klaudiusz rzucił nawet jakiś greps, że powinnam zaprosić Just Five, to byłoby więcej towaru dla panienek, a jednego jedyniutkiego Piotrowicza możemy rozerwać na strzępy. Dupek jeden. Powiedziałam mu to:
– Nie bądź zazdrosnym dupkiem. To genialny muzyk, głos ma rewelacyjny.
Zakrztusił się ze śmiechu. To z zazdrości, bo teraz już wszystkie dziewczyny chciały, bym je zawiadomiła, jak pojawi się u nas Piotrek.
W domu okazało się, że Piotrek już jest i siedzi z tatą w basemencie. Zakomunikowała mi to odpalona do obłędu Paulina.
– Jak ty wyglądasz? – wściekłam się, patrząc na jej miniówę. – Odbiło ci?
– Na pewno nie bardziej niż tobie – powiedziała jadowicie. Mała wydra.
Pobiegłam na górę, zrobiłam sobie makijaż i włożyłam lepszy sweter. Na tym zdecydowałam skończyć, bo nie chciałam się narażać na głupie uwagi smarkuli. Potem wpadłam do kuchni, ucałowałam Honoratę i spytałam:
– Co na obiad?
– Żurek, pan sobie życzył, i klopsiki w jarzynach.
– Świetnie, już jest gotowy?
– Tak, możesz nakrywać.
Nie musiała mi dwa razy powtarzać; szybko wszystko przygotowałam i pomknęłam do piwnicy.
– Dzień dobry! Obiad na stole!
Tata i Piotrek przegrywali coś na pianinie i kłócili się o jakąś frazę, która była nie taka, jak trzeba. Na mnie nie zwrócili w ogóle uwagi. Powtórzyłam jeszcze raz:
– Obiad!!!
– Aa! Dziękuję, już idziemy.
Rzeczywiście, po chwili pojawili się w jadalni. Jedzenie to jedyna rzecz, do której mężczyźni w miarę się spieszą. Tak uczy mnie doświadczenie, wyniesione z kontaktów z tatą i jego kolegami. Oczywiście jedzenie wzbudziło entuzjazm Piotrka, szczególnie żurek przypadł mu do gustu. Aż zaczęłam żałować, że to nie ja gotowałam. To mógłby być niezły atut. Bo postanowiłam uwieść Piotrka. Zostanie moim facetem. Wszystkich zatka, jak będę z nim chodziła. No, jest trochę starszy. Dziesięć albo piętnaście lat to nie tak wiele, a ja po przejściach z tatusiem nabrałam dużo doświadczenia. To znaczy: dojrzałam. Wiem, jak postępować z facetami, szczególnie z branży muzycznej. Bo jeżeli chodzi o te inne sprawy, no, o seks, to niestety nie, lecz to chyba nie powinno przeszkadzać. Chciałam zadzwonić do Fre-dzi i opowiedzieć o moim nowo narodzonym uczuciu, ale coś mnie powstrzymało. A jeśli zacznie sobie podkpiwać? Babcia potrafi być cyniczna i okrutna. Zresztą opowiem o tym Sandrze. Ona mnie zrozumie. Na razie podtrzymywałam konwersację przy stole, bo panowie realizowali wariant mickiewiczowski – milczkiem żwawo jedli.