Выбрать главу

– No, to nieźle!

– Tak, ale ja woleć Krzysia. On być taka kochana, zabawna i dobra. A Omarek to baby cudowna. On spać cała doba. Ja go budzić czasem, bo on tylko spać i spać, i ja być sama, jak on tak spać.

Panowie wyszli z nory, zawołani na bigos, który miałyśmy z Honorcią zamrożony na wypadek nieoczekiwanego najazdu gości. Postanowiłam jeszcze raz zaatakować. Podawałam do stołu, kręcąc biodrami, śląc do panów słodkie uśmiechy. Krzyś to kupił i powiedział:

– Ale sztuka zrobiła się w liceum z naszej małej Karolinki!

Tatuś ponuro pokiwał głową, a Piotrek stwierdził, że on jednak przemyślał sprawę i chciałby, aby druga zwrotka szła trochę niżej.

Czy można zamordować przedmiot swojej namiętności? Na zimno, z premedytacją?

Po obiedzie Kleo i Krzyś pojechali, a panowie oddali się pracy. Po kwadransie podążyłam za nimi. Zaniosłam dzbanek herbaty i ciasto, co zostało powitane z entuzjazmem. Wykrzyknęłam: „Jaki tu bałagan!”, bo istotnie burdel w basemencie panował nieziemski, i zaczęłam podnosić porozwalane papiery i butelki. Pozwoliło mi to zaprezentować niezłą z natury figurę, uwypukloną w sukience o przylepności prezerwatywy. Gięłam się i schylałam, ba, raz nawet otarłam się o Piotrusia. A on cały czas gapił się w jakiś papier i śpiewał: aaa, nie przymierzając, jak Elwira w czasie oczyszczania dźwiękiem. Jakiś fanatyk pracy! Z jednej strony to ładnie, że jest taki pracowity, ale z drugiej – może on jest jakiś wariat. Dlaczego omija mnie wzrokiem? Czy ja jestem jakimś potworem? To nawet niegrzecznie tak się zachowywać.

– Karolciu! Dosyć tych porządków. Zrobisz je później, jak skończymy.

– Tak, tatusiu – powiedziałam grzecznie i wyszłam kom pletnie złamana.

Udałam się do swojego pokoju i padłam na łóżko w pozycji na psa. Łapa na twarzy i totalna depresja. Dlaczego on mnie nie chce?

Wparowała Paulina.

– Co tak leżysz jak martwa?

– Smutno mi.

– Nie łam się. Pomyśl o Kenii. Podobno słońce jest dobre na depresję.

Tak, też to słyszałam.

To była jakaś myśl. Wyjadę. Ucieknę od tej zgubnej miłości. Afryka będzie dobra. Tam na pewno Piotrek nie koncertuje. Bo w Australii, zdaje się, występował. Uciec jak najdalej. Jeśli Afryka nie wypali, to pojadę do Buska albo Suwałk. Gdziekolwiek. Byle dalej.

Przy kolacji spytałam tatę, czy mama coś do niego pisała o naszym wyjeździe.

– Nie odzywała się jeszcze – odpowiedział – a powinna. Przecież taką podróż trzeba odpowiednio wcześniej przygotować.

No tak. Mamusia zawsze zdąży, a ja cierpię. Jak nie Afryka, to Suwałki. Mamy tam jakąś ciotkę. A może w Ełku? Jak go zwał, tak zwał. Wyjadę. Ucieknę od tej miłości. To jedyne rozsądne wyjście.

Tatusiowi moja zmiana wizerunku musiała dać do myślenia, bo w niedzielę zagadnął mnie w czasie obiadu:

– Chyba masz na oku jakiś podryw, bo tak się zmieniłaś.

I spojrzeli na mnie pytająco, obaj, i on, i Piotr, który ostatnio, ku mojej okropnej męce, siedział u nas na okrągło.

– Tak – odpowiedziałam automatycznie. – Z tym że nie mam na oku, tylko już poderwałam.

– O! O! – zdziwili się panowie, a najbardziej Paulina.

– Poderwałam takiego Adasia, zupełnie fantastycznego faceta z mojej klasy.

Jak zaczęłam nawijać o Adasiu, to tak się rozkręciłam, że nie mogłam się zatrzymać. Mówiłam, jaki cudny, jaki mądry, cytowałam perły humoru wydalane przez cudownego Adasia.

Tatusia zamurowało. Słuchał mnie, z łyżką uniesioną nad talerzem.

W końcu musiałam złapać oddech, więc skończyłam.

– No, no – powiedział tatuś.

A Piotrek dziwnie mi się przyglądał. ZAZDROŚĆ. To może być klucz do sukcesu. Męska skłonność do rywalizacji. Tak, stara sztuczka, bardzo stara, ale zawsze jara. Wstąpił we mnie nowy duch, nowa nadzieja. Zaczęłam, odpalona, wychodzić na randki z Adasiem. Opowiadałam o nim, cytowałam go. I patrzyłam, jaki wywołuję efekt. Tata słuchał. Piotrek słuchał. Tata patrzył. Piotrek patrzył. Co myśleli – nie wiem. Jednym słowem, efekt mojej brawurowej akcji – zero. Okrągłe zero. Ten facet był z kamienia. Na dodatek przegrzałam. Tatuś wyraził życzenie poznania cudownego Adasia, który bez reszty zawładnął sercem jego ukochanej córki. To był pewien problem, ale wcale nie taki wielki bo Adaś istniał realnie. Tworząc jego postać, wzorowałam się na wizerunku kolegi z klasy. Był tylko jeden problem Przy rzeczywiście oszałamiającym wyglądzie reprezentował inteligencję raczej ukwiału niż Hawkinga. Cechował go też narcyzm w stopniu tak wielkim, ze aż niemierzalnym.

Zaczarowałam jakimiś głupstwami tę atrakcyjną atrapę mężczyzny i w dobrze wybranym terminie przywlekłam do domu Modliłam się tylko cichutko, by jego głupota i próżność nie objawiły się w całej pełni. Wiedziałam ze inteligencji to on ma tyle, by otwierać usta przy jedzeniu. W czasie tej wizyty, która była totalną męką, kopałam cały czas Adasia, by się zamknął, ale ze słabym skutkiem. Podkręcony że oto siedzi przy stole z dwoma znanymi facetami którzy słuchają go uważnie, dał po prostu koncert. Wciągnął obu panów w dyskusję na temat zalet kremów z alg, stworzonych specjalnie dla mężczyzn o szorstkiej skórze, a także wyższości kołnierzyków półokrągłych nad tymi z ostrymi końcami, a może odwrotnie.

Potem zaś tak się z nimi zaprzyjaźnił, że zdradził im tajniki swojego balejażu na włosach. Nie mogłam mieć wątpliwości. Obaj panowie patrzyli na mnie z litością.

Postanowiłam sobie odpuścić. Wszystko, tylko me litość.

No, jestem żałosna.

Popłakałam się u Sandry.

– Może powinnam go zgwałcić? Piotrka, oczywiście, nie Adasia. Rzucić się, zerwać z niego ubranie. On będzie krzyczał – Nie! Nie!”, a ja… No tak, będzie krzyczał: „Nie! Nie! Sama” widzisz, Sandra! Kompletnie sfiksowałam. Popadam w obłęd Co mi jeszcze pozostało? Może powinnam chodzić za nim i skamuczeć „Kocham pana, panie Sułku”, a on na to będzie mówił, oczywiście: „Cicho, ciiicho”. Dno, kompletne dno.

– Nie wiem, co ci poradzić. To prawdziwy pat.

– Czekaj, a może wziąć go na intelekt, skoro seksowny wamp nie zadziałał. Podobno istnieją tacy faceci, choć to rzadkie okazy, których kręci u kobiety mózg. Może Piotr do nich należy?

– Możesz spróbować. Nic nie tracisz.

– No, rzeczywiście… nic.

Ponieważ byłam totalnie załamana, postanowiłam spróbować i tego sposobu. A nuż zaskoczy?

Łatwo powiedzieć, trudno zrobić. Błysnąć intelektem.

Miałam farta. Zostałam zaproszona z tatą na promocję nowej płyty Piotrka.

Tłumy gości, świetne jedzonko, okazja do błyskotliwych rozmów. Wymądrzałam się tak, że sama do siebie czułam odrazę. Piotr słuchał tych moich enuncjacji uważnie. Potem przyczepiła się do niego taka szałowa blondyna. Zaschło mi w gardle z zazdrości. Mnie oczywiście uwodził facet metr pięćdziesiąt w kapeluszu, forma geometryczna: sześcian. Z tego wszystkiego za dużo wypiłam, śmiałam się za głośno i idąc za delikatną sugestią tatusia, wcześniej wyszłam.

Rano chciałam popełnić samobójstwo, tylko myśl o tacie mnie powstrzymywała. Czułam się podle, połykałam łzy. Taki obciach! Po południu wpadł Piotr, przywiózł tacie jakieś rzeczy i wprosił się na obiad. Zachowywał się szalenie uprzejmie. Powiedział, że moje uwagi o prozie iberoamerykańskiej były bardzo inteligentne. Były, niewątpliwie. Tylko że nie moje. Gdzieś to przeczytałam. Ale cicho, sza!

Potem śmiał się z namolnej blondyny i powiedział, że ładnie wyglądałam. Coś jakby drgnęło. Zauważył mnie. Zawsze to jakiś sukces. Uwielbiam go, ale chyba sobie odpuszczę. Będę żyła z niezrealizowanym uczuciem. Bywają takie przypadki. Nie ja pierwsza, nie ja ostatnia. Tym bardziej że nie będę go tak często widywała. Skończyli z tatą robotę.