Выбрать главу

Stała na stacji metra Centrum, wysoka, chuda, imponująca. Rude włosy przyciągały wzrok, a pstrokate poncho dodawało jej egzotyki. Przywitała nas, krzycząc tubalnym głosem:

– Witajcie, dzierlatki!

Obejrzałyśmy się szybko, czy nikt nie słyszy, ale oczywiście słyszeli wszyscy obecni w promieniu kilometra.

Pomaszerowałyśmy do Galerii Centrum. Ja upatrzyłam sobie fajny sweter z asymetrycznym dekoltem, a Paulina przymierzyła się do Sagi o wiedźminie Sapkowskiego. Obie byłyśmy bardzo zadowolone i może lepiej, że same wybierałyśmy prezenty.

Potem Fredzia dała się namówić Pauli na wizytę w Burger Kingu. Po drodze postanowiła kupić pomarańcze od jakiejś babiny. Zatrzymała się przy niej, popatrzyła na owoce, a potem zapytała tym swoim tubalnym głosem:

– A skąd pani wie, że to samiec?

Na pomarańczach leżała bowiem kartka z napisem: „Pomarańcz złocisty, 3,50 zł”.

Babinę najpierw zatkało, a potem, kiedy zaczęłyśmy się śmiać jak głupie, bluzgnęła.

Spytałam Fryderykę, po co się wynurza i zwraca takiej babie uwagę, narażając się na awanturę. A ona na to:

– Jak nie ja, to kto? W tym kraju wszyscy wszystko sobie odpuścili. I mamy to, co mamy. Wczoraj jedna kobieta powiedziała w autobusie: „Jaka pogoda, taki rząd, jak na górze, tak i na dole”. Jak ci się to podoba?

– Bardzo mętne.

– No, może masz rację, ale spójrz na pogodę i na rząd, a przyznasz, że coś w tym jest.

– Babciu, nic nie ma. Przypadkowa zbieżność.

Nie była przekonana.

– Ale się babci zebrało – powiedziała Paulinka. – Chodź my lepiej do Burger Kinga!

I poszłyśmy. W Burger Kingu Fredzia dalej kontynuowała występy. Na pytanie Paulinki, jak jej smakuje hamburger, odparła ponurym, ale jak zawsze tubalnym głosem:

– Gówno smakuje lepiej.

Parę osób przy sąsiednich stolikach zakrztusiło się, a potem popatrywało na nas ukradkiem. Paulina wysyczała:

– Babcia robi nam wieś.

A na to Fredka:

– Co mówisz, kochanie?!

Fredka, jak chce, to robi się głucha. Ja też nie mogłam jeść, bo się śmiałam.

Cokolwiek by mówić, Fredka jest zabawna, głowę ma dobrą, a dowcip jak brzytwa. Chciałabym taka być w jej wieku. Jedno jest pewne: ona wciąż jeszcze dobrze się bawi. A to chyba najważniejsze. Wytłumaczyłam to później Paulinie, ale miała wątpliwości. Uważała, że babcia jest naiwna, okropnie naiwna, jeśli myśli, że coś zmieni, zwracając uwagę babinie z pomarańczami.

Sądzę, że babcia nie ma nadziei na żadne zmiany. Ona po prostu robi to, co uważa za słuszne. Na swój sposób sprzeciwia się rzeczywistości. Wzorcowy przykład konserwatystki i zarazem zgniłej liberałki. Bo babcia wiele rzeczy akceptuje, nawet aborcję, w pewnym zakresie oczywiście. Lubię sobie z nią pogadać na poważne tematy i kocham jej poczucie humoru.

Nie wydaje mi się, abym przekonała Paulinkę. Może kiedyś to zrozumie, a może nie. Do pewnych spraw trzeba dojrzeć. Niektórym się to nigdy nie udaje.

Po powrocie do domu opowiedziałyśmy tatce o występach Fredzi. Bardzo się ucieszył i zrewanżował nam podobną anegdotką.

W łódzkiej filmówce był taki facet pochodzenia żydowskiego, który zajmował się organizacją produkcji. Kiedyś, za komuny jeszcze, bezskutecznie poszukiwał krochmalu, którym w dziewiętnastym wieku usztywniało się męskie koszule. Pilnie potrzebował go do filmu historycznego, lecz – jak to często bywało za tamtych lat – nigdzie nie mógł dostać. Henio, bo tak miał na imię ów gość, przeszukał całe miasto i nic. Nagle patrzy, a ulicą Piotrkowską idzie zakonnica w pięknie wykrochmalonym kornecie. Niewiele się zastanawiając, podbiega, by spytać, skąd bierze bezcenny krochmal, i… problem, nie wie, jak należy się do niej zwracać. Chwila namysłu i mówi: „Proszę samiczki księdza…”

Święta spędziliśmy w domu przy wielkiej, wspaniałej choince. Paliło się w kominku, stół ślicznie udekorowałam jedliną i ostrokrzewem. Przyszła Fredka z Arturem i Kleo z Krzysiem. No i oczywiście Andżelika. Było bardzo miło. Jedliśmy pyszne karpie w szarym sosie i po żydowsku.

Andżelika zabrała głos tylko raz, aby nam powiedzieć, że do jej babki sąsiadka z kamienicy, niejaka Rebeka Żółtko, przychodziła i pytała: „Jak się robi ten karp po żydowski, pani Florczakowa?” Takiego znakomitego karpia przyrządzała jej świętej pamięci babka.

Fredka od razu się ożywiła i zaproponowała Andżelice przygotowanie ryby według tego przepisu.

– Niestety – odparła Andżelika grobowym głosem. – Przepis poszedł na dno razem z „Titanikiem”.

Nigdy więc nie poznałyśmy tej rewelacyjnej receptury; ale ta, według której przyrządzała karpia Honorcia, też była super.

Po wieczerzy siedzieliśmy wokół choinki i śpiewaliśmy kolędy – Największa sensacja nastąpiła jednak później, gdy Kłeo i Krzyś oznajmili nam, że się spodziewają rudego bejbika. Będzie miał na imię Omarek, bo to, ich^ zdaniem, połączenie arabskiego Omara z polskim Markiem. Radość była ogromna, wszyscy ich wycałowaliśmy, nawet tata.

Ostatnią i najbardziej wyczekiwaną atrakcją były prezenty. Przeżyłyśmy z Paulina ogromną radość, dostałyśmy bowiem wymarzonego od lat, ślicznego małego jamniczka, którego nazwałyśmy Gucio. Teraz każdego dnia a raczej wieczora, kłócimy się, gdzie Gucio ma spać, w moim łóżku czy Pauliny.

Andżelika wprowadziła się do nas. Był to dzień żałoby. Kompletnie załamane, zadzwoniłyśmy do Fredzi a ona powiedziała, że spotkała na mieście Lecha, taty kumpla, który jej powiedział, że Andżelika bardzo prze do małżeństwa. Tata się jeszcze broni, ale to, zdaje się, obrona Alpuhary. Zaraz polegnie. To, że się tylko wprowadziła, to jego kłopot. Nie chce się z nią rozstać i zaproponował na próbę luźny związek. Andżelika strasznie się podobno obrażała mówiąc, że w jej rodzinie tak nigdy nie bywało, by – mieszkać bez ślubu, ale się przełamała, bo, jak powiedziała strasznie tatę kocha.

Fredka wyciągnęła z tej historii jeden wniosek.:

– Ona zaraz zajdzie w ciążę, ten typ tak ma.

– Nie! – wykrzyknęłam ze zgrozą.

– Tak, gwarantuję ci. Tego rodzaju panienki – w ten sposób załatwiają opornych narzeczonych. Zobaczysz, będziecie jeszcze miały rodzeństwo – zawyrokowała (grobowym głosem Fredzia.

– Rodzeństwo byłoby fajne, ale nie z tej beznadziejnie Sępiej Andżeliki. Wyobraź sobie, Fredziu, jaki by to dziecko miało iloraz inteligencji!

– Czy czasem nie przesadzasz, mała?

– Nic a nic! Babciu, czy ty nie mogłabyś porozmawiać 2 tatusiem? Jakoś go ostrzec czy co?

– Wasz tatuś jest już dużym chłopczykiem i wcale mnie nie posłucha. Sam powinien wiedzieć, jak należy się strzec dziewczyn, które przyjeżdżają do Warszawy z parą majtek na zmianę i z mocnym postanowieniem zrobienia kariery. Najlepiej przez łóżko i faceta. Bo to najłatwiejsze, a one nie mają nic oprócz urody i tych majtek. Zresztą ja jestem tylko jego byłą teściową i nie mam na niego żadnego wpływu.

– Fredziu, pomyśl, ty jesteś taka mądra, na pewno wymyślisz jakąś metodę spławienia tej panienki.

Bezczelnie się przypochlebiałam w nadziei uzyskania wsparcia. Nie da się ukryć, że Andżelika nie przypadła mi do gustu. Przypominała trochę Ilonkę, tylko bardziej się panoszyła, pewna poparcia taty, który kompletnie stracił dla niej głowę.

Skończyłam rozmowę i pomaszerowałam do kuchni. Małe co nieco to oczywiście prosta droga do nadwagi, ale nic tak nie poprawia humoru.

Niestety, trafiłam akurat na konwersującą z Honorcią Andżelikę. Usłyszałam, jak nadaje niczym karabin maszynowy:

– Moja babka na „Titanicu” złapała tylko swoje sobole, kiedy schodziła, podtrzymywana przez kapitana, do łodzi ratunkowej. Niestety, ta łódź poszła na dno z powodu przeciążenia, a tak chociaż sobole by się uratowały. Potem już nigdy nie mieliśmy żadnej fortuny, bo babka wszystko zabrała na „Titanica”. Była narzeczoną kupca zbożowego, który ją po prostu uwielbiał. Wszystko jej kupował. Kiedyś obiecał futro z popielic, a bawili akurat w jego majątku pod Pułtuskiem. Rano pojechali do Pułtuska, weszli do żydowskiego sklepiku przy rynku, babcia się rozejrzała i skrzywiła pogardliwie. To była okropna, śmierdząca nora. Odwróciła się do swojego narzeczonego i powiedziała: „Wątpię, abyśmy tu dostali…” W tym momencie z pokoiku na zapleczu wynurzył się Żyd w chałacie, szamańskim ruchem wyciągnął z kąta jakieś wyleniałe futerko i zaczął nim potrząsać. „Chcesz, pani, wątpię? Masz, pani, wątpię”.